• Modlitwa

  • Nabożeństwa

  • Nowenna

  • Rozważania

  • Czytelnia

Modlitwy do św. Józefa

Spis treści:

1. O nabożeństwie do św. Józefa.

2. Hymn do św. Józefa.

3. Akt poświęcenia się św. Józefowi.

4. Modlitwa za wstawiennictwem św. Józefa.

5. Litania do św. Józefa.

6. Litania do Przeczystego Serca św. Józefa.

7. Modlitwa do św. Józefa.

8. Modlitwa o cnotę czystości.

9. Modlitwa św. Jana Pawła II.

10. Modlitwa Papieża Leona XIII.

11. Modlitwa św. Piusa X.

12. Modlitwa za Kapłanów.

13. Modlitwa do św. Józefa, Patrona Kościoła.

14. Modlitwa o nieustającą opiekę.

15. Modlitwa o szczęśliwa śmierć.

16. Pozdrowienie Najświętszej Panny i św. Józefa.

17. Witaj, opiekunie Odkupiciela.

18. O, święty Józefie.

19. Modlitwa poranna.

20. Witaj, św. Józefie.

21. O uwrażliwienie na wartości wieczne.

22. Modlitwa o dobre wykorzystanie czasu.

23. Modlitwa o pokorne życie.

24. Modlitwa o pokorę.

25. O stanie się narzędziem miłosierdzia.

26. Akt ofiarowania się Świętej Rodzinie.

27. Modlitwa o cnoty dla duszy.

28. Modlitwa o udzielenie potrzebnych łask.

29. O pomoc w cierpieniu i umiłowaniu milczenia.

30. Modlitwa o łaskę czynienia miłosierdzia.

31. O opiekę i godne przyjmowanie Komunii św.

32. Modlitwa o łaskę doskonałej skruchy.

33. O pozyskanie dusz dla Boga.

34. Modlitwa o zdrowie.

35. O łaskę przyjmowania krzyży.

36. O wierność zbawiennym natchnieniom.

37. O czuwanie nad sercem.

38. O czuwanie nade mną.

39. O wsparcie i gorliwość o chwałę Bożą.

40. O życie według upodobania Jezusa.

41. O umiłowanie krzyża.

42. Modlitwa do św. Józefa.

43. O umiłowanie życia wewnętrznego.

44. O oczyszczenie serca.

45. O umiłowanie ubóstwa.

46. O wyjednanie przebaczenia grzechów.

47. O dobrą śmierć.

48. Akt poświęcenia życia św. Józefowi.

O nabożeństwie do św. Józefa

Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny

Jeżeli do każdego Świętego powinniśmy mieć wielkie nabożeństwo, to szczególniej czcić winniśmy św. Opiekuna Matki Najświętszej i Dzieciątka Jezus. I ty, duszo, w szczególniejszy sposób uciekaj się zawsze do Niego, a bądź pewna, że za Jego przyczyną otrzymasz od Pana Boga wszystko, o co prosić Go będziesz, a co dla ciebie będzie pożyteczne. Święci byli mocno o tym przekonani i dlatego w każdej potrzebie wzywali pomocy św. Józefa i innych do tego zachęcali. Św. Teresa, która miała wielkie nabożeństwo do tego św. Opiekuna Najświętszej Rodziny, mówiła, że nie byłaby w stanie wyliczyć tych łask, jakie za Jego pośrednictwem otrzymała. To cię zachęcić powinno do obrania sobie św. Józefa za szczególniejszego Patrona. Uciekaj się do Niego w swych strapieniach, staraj się zaskarbić jego Opiekę, jak najpobożniej módl się do niego szczególnie w środę; jest to dzień poświęcony Jego czci, a z pewnością Jego Opieki nigdy ci nie zabraknie i zapewnisz sobie szczęśliwą śmierć.

do góry

Hymn do św. Józefa

Józefie, niech ciebie sławi całe niebo

I świata mieszkańcy składają Ci hołdy,

Bo Ty zasłużyłeś, aby czysty węzeł

Połączył Ciebie z Maryją.

Gdy na Nią patrzyłeś, jak nosiła Dziecię,

Przejęty zwątpieniem opuścić Ją chciałeś,

Lecz Boży posłaniec we śnie Cię pouczył,

Że Ona z Ducha poczęła.

Zrodzone Dzieciątko niosłeś w swych ramionach,

Chroniłeś w ucieczce do ziemi egipskiej,

Gdy został w świątyni, z płaczem Go szukałeś

I odnalazłeś z radością.

Dla innych wybranych śmierć jest bramą chwały,

Gdy wchodzą do raju, by cieszyć się Panem;

Lecz Ty już na ziemi oglądałeś Boga

Tak wyróżniony przez Niego.

Niech Bóg jeden w Trójcy raczy nas wysłuchać

I da nam w niebiosach przebywać z Józefem,

By pieśnią wdzięczności wielbić Pana wiecznie

Za wielką łaskę Wcielenia. Amen.

Hymn z Brewiarza t. II, Nieszpory z Uroczystości Świętego Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny

do góry

Akt poświęcenia się św. Józefowi

Św. Józefie, mój najmilszy Ojcze, po Jezusie i Maryi najdroższy mojemu sercu, Tobie się powierzam i oddaję, jak powierzyli się Twej opiece Boży Syn i Jego Przeczysta Matka.

Przyjmij mnie za swoje dziecko, bo ja na całe życie obieram Cię za Ojca, Opiekuna, Obrońcę i Przewodnika mej duszy. O mój najlepszy Ojcze, św. Józefie, prowadź mnie prostą drogą do Jezusa i Maryi. Naucz mnie kochać wszystkich czystą miłością i być gotowym do poświęceń dla bliźnich. Naucz walczyć z pokusami ciała, świata i szatana i znosić w cichości każdy krzyż, jaki mnie spotka. Naucz pokory i posłuszeństwa woli Bożej.

O najdroższy św. Józefie, bądź Piastunem mej duszy, odkupionej Krwią Chrystusa. Czuwaj nade mną, jak strzegłeś Dzieciątka Jezus, a ja Ci przyrzekam wierność, miłość i całkowite posłuszeństwo, bo ufam, że za Twym wstawiennictwem będę zbawiony.

Nie patrz na moją nędzę, ale dla miłości Jezusa i Maryi przyjmij mnie pod swą Ojcowską opiekę. Amen.

do góry

Modlitwa za wstawiennictwem św. Józefa

O szczęśliwy mężu, święty Józefie, tobie dane było Boga – którego wielu królów chciało zobaczyć, a nie ujrzeli, usłyszeć, a nie słyszeli – nie tylko widzieć i słyszeć, ale nosić, całować, odziewać i strzec!

Boże, który obdarzyłeś nas królewskim kapłaństwem, spraw, prosimy, aby jak święty Józef, który zasłużył na to, by dotykać i nosić z szacunkiem w swych rękach jednorodzonego Syna Twojego, zrodzonego z Dziewicy Maryi, tak i my byśmy mieli łaskę służyć przy Twoich ołtarzach w czystości serca i niewinności postępowania. Abyśmy dzisiaj godnie przyjęli przenajświętsze Ciało i Krew Twojego Syna i zasłużyli na wieczną nagrodę w przyszłym świecie. Amen.

Jan Paweł II, Kalisz, 04.06.1997: "Piękna to modlitwa! Odmawiam ją codziennie przed Mszą św., i na pewno czyni to wielu kapłanów na świecie."

do góry

Litania do św. Józefa

(300 dni odpustu. Pius X., 18 marca 1909)

Kyrie elejson.

Chryste elejson.

Kyrie elejson.

Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas.

Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.

Synu, Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty, Boże,

Święta Trójco, Jedyny Boże,

Święta Maryjo, módl się nad nami.

Święty Józefie,

Przesławny potomku Dawida,

Światło Patriarchów,

Oblubieńcze Bogarodzicy,

Opiekunie Odkupiciela,

Przeczysty stróżu Dziewicy,

Żywicielu Syna Bożego,

Troskliwy obrońco Chrystusa,

Sługo Chrystusa,

Sługo zbawienia,

Głowo Najświętszej Rodziny,

Józefie najsprawiedliwszy,

Józefie najczystszy,

Józefie najroztropniejszy,

Józefie najmężniejszy,

Józefie najposłuszniejszy,

Józefie najwierniejszy,

Zwierciadło cierpliwości,

Miłośniku ubóstwa,

Wzorze pracujących,

Ozdobo życia rodzinnego,

Opiekunie dziewic,

Podporo rodzin,

Podporo w trudnościach,

Pociecho nieszczęśliwych,

Nadziejo chorych,

Patronie wygnańców,

Patronie cierpiących,

Patronie ubogich,

Patronie umierających,

Postrachu duchów piekielnych,

Opiekunie Kościoła świętego,

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
przepuść nam, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
wysłuchaj nas, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
zmiłuj się nad nami.

P. Ustanowił go panem domu swego.

W. I zarządcą wszystkich posiadłości swoich.

Módlmy się. Boże, Ty w niewysłowionej Opatrzności wybrałeś świętego Józefa na Oblubieńca Najświętszej Rodzicielki Twojego Syna, spraw, abyśmy oddając mu na ziemi cześć jako opiekunowi, * zasłużyli na jego orędownictwo w niebie. Przez Chrystusa, Pana naszego.

W. Amen.

1 maja 2021 roku Stolica Apostolska ogłosiła siedem nowych wezwań w Litanii do św. Józefa (List Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Prot. N. 133/21): Custos Redemptoris, Servus Christi, Minister salutis, Fulcimen in difficultatibus, Patronus exsulum, Patronus afflictorum, Patronus pauperum. 12 czerwca 2021 roku Konferencja Episkopatu Polski, zgodnie z Listem Kongregacji zatwierdziła brzmienie wezwań w języku polskim, przygotowane przez Komisję ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów KEP: Opiekun Odkupiciela, Sługa Chrystusa, Sługa zbawienia, Podpora w trudnościach, Patron wygnańców, Patron cierpiących, Patron ubogich.

do góry

Litania do Przeczystego Serca św. Józefa

(Do prywatnego odmawiania)

Kyrie elejson.

Chryste elejson.

Kyrie elejson.

Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas.

Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.

Synu, Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty, Boże,

Święta Trójco, Jedyny Boże,

Święta Maryjo, módl się nad nami.

Przeczyste Serce św. Józefa,

Przeczyste Serce św. Józefa, czuwające przy Sercu Jezusa w Betlejem,

Przeczyste Serce św. Józefa, przejęte troską o losy Rodziny w Egipcie,

Przeczyste Serce św. Józefa, zjednoczone z Sercem Jezusa i Maryi,

Przeczyste Serce św. Józefa, napełnione Łaskami,

Przeczyste Serce św. Józefa, Lilio pokory,

Przeczyste Serce św. Józefa, Mieszkanie wielu cnót,

Przeczyste Serce św. Józefa, Wzorze czystości i posłuszeństwa,

Przeczyste Serce św. Józefa, gorejące zawsze Miłością do Boga,

Przeczyste Serce św. Józefa, Sługo wierny i mądry,

Przeczyste Serce św. Józefa, pełne troski dla błądzących i grzesznych,

Przeczyste Serce św. Józefa, Filarze Prawdy,

Przeczyste Serce św. Józefa, Filarze Świętej Matki Kościoła,

Przeczyste Serce św. Józefa, pełne Opiekuńczości,

Przeczyste Serce św. Józefa, Słodyczy Miłości,

Przeczyste Serce św. Józefa, Ucieczko w przeciwnościach,

Przeczyste Serce św. Józefa, Pociecho zatroskanych,

Przeczyste Serce św. Józefa, nadziejo wątpiących,

Przeczyste Serce św. Józefa, pogromco złych duchów,

Przeczyste Serce św. Józefa, w pokorze najgłębsze,

Przeczyste Serce św. Józefa, w bogobojności najwyższe.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
przepuść nam, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
wysłuchaj nas, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
zmiłuj się nad nami.

P. Przejrzał Go Pan przed wiekami i wybrał na siedzibę wszelkich cnót.

W. W czystości archanielskiej jak kwiat lilii.

P. Panie wysłuchaj modlitwy nasze.

W. A wołanie nasze niech do Ciebie przyjdzie.

Módlmy się. O Przeczyste Serce Józefa, Serce Najczcigodniejszego Patriarchy, Serce św. Oblubieńca Matki Jezusowej, Serce najszlachetniejszego Ojca, Karmiciela naszego Zbawcy, wyjednaj nam u Syna Bożego Łaskę, abyśmy mieli serca podobne Tobie w milczeniu, w słodyczy, pokorze i Miłości. * O, Serce św. Józefa, czuwaj nad nami i wspieraj po wszystkie dni naszego życia.

W. Amen.

do góry

Modlitwa do św. Józefa

Pomnij, o najczystszy oblubieńcze Panny Maryi, mój najmilszy Opiekunie święty Józefie, że nie słyszano nigdy, aby ktokolwiek, wzywający Twej opieki i Twej pomocy, został bez pociechy. Tą ufnością ożywiony przychodzę do Ciebie i z całą gorącością ducha Tobie się polecam. Nie odrzucaj modlitwy mojej, o przybrany Ojcze Odkupiciela mego, ale racz ją przyjąć łaskawie. Amen.

(Odpust 300 dni raz na dzień. Pius IX., dnia 26 czerwca 1863).

do góry

Modlitwa do św. Józefa o cnotę czystości

Stróżu i Ojcze dziewic, Józefie święty, którego wiernej straży sama niewinność Chrystusa Jezusa i Panny nad pannami, Maryi, powierzoną była, przez ten podwójny, a najdroższy Tobie powierzony skarb, przez Jezusa i Maryję, proszę Cię i błagam, byś mnie od wszelkiej nieczystości zachował i sprawił, abym myślą nieskalaną, sercem niewinnym i czystym ciałem Jezusowi i Maryi zawsze w jak największej czystości służył. Amen.

(100 dni odpustu raz na dzień. Pius IX., dnia 4 listopada 1877).

do góry

Modlitwa św. Jana Pawła II

Święty Józefie, najczystszy, troskliwy Obrońco Chrystusa i Opiekunie dziewic, czuwaj nad dziećmi i młodzieżą, aby z czystym i wolnym sercem szli za głosem powołania.

Wzorze pracujących, spraw, by wszelka praca spełniana była rzetelnie i w warunkach godnych człowieka.

Pociecho nieszczęśliwych, nadziejo chorych, wskaż cierpiącym ogromną wartość zbawczą ich ofiary.

Patronie umierających, naucz sztuki umierania dla siebie na co dzień, aby zawsze być gotowym na radosny powrót do domu Ojca.

Postrachu duchów ciemności, oddal grozę wojny, zła i nienawiści. Opiekunie Kościoła Świętego, Tobie oddaję cały Kościół. Amen.

do góry

Modlitwa Papieża Leona XIII

Do Ciebie, Święty Józefie, uciekamy się w naszej niedoli. Wezwawszy pomocy Twej Najświętszej Oblubienicy, z ufnością również błagamy o Twoją opiekę. Przez miłość, która Cię łączyła z Niepokalaną Dziewicą Bogarodzicą i przez ojcowską Twą troskliwość, którą otaczałeś Dziecię Jezus, pokornie błagamy: wejrzyj łaskawie na dziedzictwo, które Jezus Chrystus nabył Krwią swoją, i swoim potężnym wstawiennictwem dopomóż nam w naszych potrzebach.

Opatrznościowy Stróżu Bożej Rodziny, czuwaj nad wybranym potomstwem Jezusa Chrystusa. Oddal od nas, Ukochany Ojcze, wszelką zarazę błędów i zepsucia.

Potężny nasz Wybawco, przybądź nam łaskawie z niebiańską pomocą w tej walce z mocami ciemności. A jak niegdyś uratowałeś Dziecię Jezus z niebezpieczeństwa, które groziło Jego życiu, tak teraz broń świętego Kościoła Bożego od wrogich zasadzek i od wszelkich przeciwności.

Otaczaj każdego z nas nieustanną opieką, abyśmy za Twoim przykładem i Twoją pomocą wsparci mogli żyć świątobliwie, umrzeć pobożnie i osiągnąć wieczną szczęśliwość w niebie. Amen.

Modlitwa została napisana przez Papieża Leona XIII i przekazana przez Ojca Świętego wraz z encykliką „Quamquam Pluries” o nabożeństwie do św. Józefa. Dokument papieski został ogłoszony 15 sierpnia 1889 r. Leon XIII zachęcał w nim m.in. do tego, aby marzec był poświęcony czci świętego patriarchy. Wzywał do modlitwy o opiekę św. Józefa. Modlitwę tę przypomniał i polecił ją odmawiać Jan Paweł II. Wskazał na nią w adhortacji apostolskiej „Redemptoris Custos” – o św. Józefie i Jego posłannictwie w życiu Chrystusa i Kościoła. Opublikowana została 15 sierpnia 1989 r., w stulecie napisania przez Papieża Leona XIII modlitwy „Do Ciebie, Święty Józefie”.

do góry

Modlitwa św. Piusa X

Chwalebny św. Józefie, wzorze wszystkich pracujących, uproś mi łaskę, abym pracował w duchu pokuty, dla zadośćuczynienia za swoje liczne grzechy; bym pracował sumiennie, wyżej ceniąc poczucie obowiązku, niż swoje upodobania; abym pracował z weselem i wdzięcznością, poczytując sobie za chlubę używanie i rozwijanie przez pracę darów otrzymanych od Boga; abym w pracy zachował porządek, spokój, umiar i cierpliwość, nie poddając się znudzeniu i trudnościom, abym pracował przede wszystkim z czystą intencją i z zapomnieniem o sobie, mając zawsze przed oczyma śmierć i rachunek, jaki muszę złożyć ze straconego czasu, ze zmarnowanych darów, z opuszczenia okazji do czynienia dobra i z próżnego upodobania w powodzeniu, tak szkodliwego w Bożej sprawie, wszystko dla Jezusa, wszystko przez Maryję, wszystko na Twoje podobieństwo, Patriarcho Józefie! Niech to będzie moim hasłem w życiu i przy zgonie. Amen.

do góry

Modlitwa za Kapłanów

Św. Józefie, przez miłość Twoją do Jezusa i Maryi, prosimy Cię, abyś pod swoją szczególną opiekę przyjąć raczył wszystkich Kapłanów i wyjednał im gorliwość, czystość serca, mężną wiarę, ducha ofiary i poświęcenia. Oby gotowi byli raczej ponieść męczeństwo i śmierć, niż znieważyć świętą godność powołania swego.

Św. Józefie, Ty widzisz w jakich trudnościach żyją słudzy Pana na ziemi, proś zatem za nimi Jezusa i Maryję. Otaczaj ich nieustanną opieką, wzbudzaj nowe powołania, aby nie brakło robotników na Pańskim żniwie. Amen.

do góry

Modlitwa do św. Józefa, Patrona Kościoła

Najpotężniejszy Patriarcho św. Józefie, Patronie Kościoła katolickiego, który zawsze wzywał Twej pomocy we wszystkich uciskach i utrapieniach, zwróć miłościwie swe oczy z wysokiego tronu Twej chwały na świat katolicki. Niech się wzruszy Twe serce ojcowskie na widok duchownej Oblubienicy Chrystusa i Jego Namiestnika, przygnębionych boleścią i prześladowanych przez potężnych nieprzyjaciół. Ach, przez te najboleśniejsze strapienia, jakich doświadczyłeś na ziemi, otrzyj łaskawie łzy cierpiącego Papieża, ochraniaj go, uwolnij i przyczyń się za nim u Dawcy pokoju i miłości, aby po oddaleniu wszelkich ucisków i po zniesieniu wszystkich błędów cały Kościół Bogu Najwyższemu służyć mógł w zupełnej wolności.

(Odpust 100 dni raz na dzień. Leon XIII., 4 marca 1882).

do góry

Modlitwa do św. Józefa o nieustającą opiekę

Do Ciebie, o święty Józefie, uciekamy się w naszej niedoli, i wezwawszy pomocy Twej Najświętszej Oblubienicy, z ufnością Twej także błagamy opieki. Prosimy Cię przez tę miłość, która Cię z Niepokalaną Dziewicą Bogarodzicą łączyła i przez ojcowską Twą troskliwość, którą Dziecię Jezus otaczałeś, pokornie błagamy, abyś na dziedzictwo, które Jezus Chrystus Krwią swoją Najświętszą odkupił, łaskawie wejrzał i byś nam dopomógł w naszych potrzebach swą potęgą i przyczyną.

Strzeż, troskliwy Stróżu Najświętszej Rodziny, dziatwę Chrystusową; oddal od nas, najdroższy Opiekunie, wszelki jad błędu i zepsucia; przybądź nam łaskawie z pomocą niebiańską, najdzielniejszy Obrońco, w tej walce z mocami ciemności, a jakoś niegdyś ocalił Dziecię Jezus od oczywistej zguby, tak dziś broń św. Kościół Boży od wrogich zasadzek i klęski wszelakiej. Otocz każdego z nas nieustającą opieką, abyśmy, według Twego wzoru i pomocą Twą wsparci, mogli żyć pobożnie, święcie umierać i dostąpić wiecznego szczęścia w niebie. Amen.

(Odpust 300 dni raz na dzień. Za odmówienie tej modlitwy po różańcowym nabożeństwie w miesiącu październiku 7 lat i 7 kwadr.).

do góry

Modlitwa do św. Józefa o szczęśliwą śmierć

(Św. Alfonsa)

Święty Józefie, który w najmilszym Jezusa Chrystusa i najsłodszej Twej Oblubienicy, Maryi, objęciu świat ten opuściłeś, dopomagaj mi z Jezusem i Marią w każdej chwili, lecz przede wszystkiem wtedy, gdy zbliżę się do końca życia mego. Uproś mi największą pociechę, o którą Cię błagam, abym w najświętsze ramiona Jezusa i Marii oddał ostatnie swe tchnienie. W ręce wasze, Jezu, Maryjo, Józefie, polecam żyjąc i umierając ducha swego i pokornie Was błagam, bym skoro do kresu życia swego dobiegnę, w pałacu niebieskim wraz z Wami szczęśliwe życie rozpoczął. Amen.

do góry

Pozdrowienie Najświętszej Panny i św. Józefa

(Św. Teresy)

Najświętsza Maryjo, Matko i Panno, Pocieszycielko strapionych, Uzdrowienie chorych, Ucieczko grzeszników, z Józefem świętym, najwierniejszym Oblubieńcem Twoim i Syna Twego najczulszym karmicielem, nie opuszczaj mnie nigdy w strapieniach moich tak duszy jak też i ciała. Bądź mi kotwicą w niebezpieczeństwie i jasną gwiazdą w ciemności. Amen.

do góry

Witaj, opiekunie Odkupiciela

Witaj, opiekunie Odkupiciela, i oblubieńcze Maryi Dziewicy. Tobie Bóg powierzył swojego Syna; Tobie zaufała Maryja; z Tobą Chrystus stał się człowiekiem. O święty Józefie, okaż się ojcem także i nam, i prowadź nas na drodze życia. Wyjednaj nam łaskę, miłosierdzie i odwagę, i broń nas od wszelkiego zła. Amen.

do góry

O, święty Józefie

Jedna z najstarszych modlitw do św. Józefa (z 50 roku po Chrystusie)

O, święty Józefie, którego opieka przed tronem Boga jest tak wspaniała, mocna i natychmiastowa, powierzam Ci wszystkie moje sprawy i pragnienia.

O, święty Józefie, pomóż mi przez Twoje potężne wstawiennictwo i wyproś mi u Twojego Boskiego Syna wszelkie duchowe błogosławieństwa, żebym – poddany Twojej niebiańskiej mocy – mógł złożyć moje dziękczynienie i hołd najbardziej kochającemu ze wszystkich ojców.

O, święty Józefie, nigdy nie zmęczę się kontemplowaniem Ciebie. A w Twoich ramionach zasypia Jezus. Nie ośmielę się zbliżyć do Ciebie, kiedy On spoczywa na Twoim sercu. Uściskaj Go mocno w moim imieniu, ucałuj Jego drogocenną głowę i poproś Go, by odwzajemnił ten pocałunek, kiedy będę wydawał moje ostatnie tchnienie. Święty Józefie, patronie odchodzących dusz, módl się za mnie. Amen.

do góry

Modlitwa poranna

Św. Józefie, mój najmilszy Opiekunie, w poranek dzisiejszego dnia oddaję się pod Twoją szczególną opiekę. Dopomóż mi w pracy i w spełnianiu moich obowiązków, broń od grzechu, uproś mi potrzebne cnoty, zachowaj od wszelkich niebezpieczeństw duszy i ciała. Błagam Cię, św. Józefie, czuwaj nade mną, abym zawsze szedł drogą cnoty, a nigdy nie zbaczał na drogi występku. Niech za Twoim przykładem ukocham Boga ponad wszystko, pełniąc dzisiaj i zawsze Jego święte przykazania i niech przy Twojej pomocy przyczynię się do zbawienia moich bliźnich. Amen.

do góry

Witaj, św. Józefie

Witaj, opiekunie Odkupiciela,

i oblubieńcze Maryi Dziewicy.

Tobie Bóg powierzył swojego Syna;

Tobie zaufała Maryja;

z Tobą Chrystus stał się człowiekiem.

O święty Józefie, okaż się ojcem także i nam,

i prowadź nas na drodze życia.

Wyjednaj nam łaskę, miłosierdzie i odwagę,

i broń nas od wszelkiego zła. Amen.

do góry

O uwrażliwienie na wartości wieczne

Święty Józefie, przychodzimy do Ciebie z prośbą, abyś w naszych rozkrzyczanych czasach uwrażliwiał nas na wartości wieczne i nadprzyrodzone. Gdy ze wszech stron napiera na nas zalew różnego rodzaju form przekazu informacji, bezsensownych często wywodów i jałowych dyskusji, aroganckiej reklamy i hałaśliwej muzyki, ucz nas karmelitańskiego wyciszenia i upraszaj łaskę kontemplacji i zrozumienia Bożego Słowa, aby było ono w nas żywe i skuteczne. Pomagaj nam, abyśmy opromienieni jego światłem, zawsze żyli według Twego wzoru, w zjednoczeniu z Jezusem i Maryją. Amen.

do góry

Modlitwa o dobre wykorzystanie czasu

Racz mnie zachować św. Józefie od nieszczęścia marnowania drogiego czasu; niechaj z niego skorzystam, podobnie jak Ty mój św. Opiekunie. Wyjednaj mi wielką gorliwość w spełnianiu moich obowiązków, abym każdym czynem, myślą i słowem, przyczynił Panu Bogu chwały, Najświętszej Maryi Pannie i Tobie św. Józefie radości, a sobie nieprzemijających zasług. Amen.

do góry

Modlitwa o pokorne życie

Św. Józefie, który przez pokorę obrałeś sobie niskie stanowisko w świecie, uproś mi łaskę, abym się nie ubiegał o znikome zaszczyty, lecz był zadowolonym z losu, jaki mi Opatrzność zesłała. Racz czuwać nad moim sercem, abym żył w zgodzie ze wszystkimi, a swoim nieprzyjaciołom przebaczał tak jak pragnę, aby mnie Pan Bóg przebaczył grzechy. Amen.

do góry

Modlitwa o pokorę

O, św. Józefie jaśniejący cnotą pokory, racz mi wyjednać łaskę poznania siebie i Pana Boga, abym sobą gardził, a Stwórcę mego ukochał z całego serca. Abym Mu w pokorze i z ufnością służąc, stał się uczestnikiem błogosławieństwa obiecanego cichym i pokornym. Amen.

do góry

O stanie się narzędziem miłosierdzia

Przedwieczny Ojcze, proszę Cię przez Serce Jezusa, najmilszego Syna Twego, przez przyczynę Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa, spraw, abym się stał godnym narzędziem zmiłowania Bożego.

O św. Józefie! racz mi wyjednać łaskę, aby mi Pan Bóg raczył nasuwać wiele sposobności do miłosiernych uczynków i abym wsparty Twym przykładem, wiernie z nich korzystał. Amen.

do góry

Akt ofiarowania się Świętej Rodzinie

O Jezu, Zbawicielu nasz najmiłosierniejszy, który zstąpiwszy z nieba na ziemię, aby przykładem swoim i nauką oświecać świat, większą część ziemskiego życia swego w pokornej uległości względem Maryi i Józefa w biednym domku Nazaretańskim przeżyć raczyłeś i przez to uświęciłeś Rodzinę, która miała być wzorem wszystkich chrześcijańskich rodzin, przyjmij łaskawie w opiekę ten dom nasz, który Ci się cały oddaje. Broń go i strzeż i bojaźń Twoją świętą w nim utwierdzaj, a zarazem pokój i zgodę, które są owocem chrześcijańskiej miłości, aby się stał podobnym niebieskiemu wzorowi św. Rodziny Twojej i aby wszyscy, którzy w nim mieszkają, wiekuistego szczęścia stali się uczestnikami.

O Najmilsza Matko Jezusa Chrystusa i Matko nasza, Maryjo, spraw najmiłosierniejszą i najświętszą przyczyną Twoją, aby łaska i błogosławieństwo Jego na domu moim spoczywały.

O Józefie Stróżu najświętszy Jezusa i Maryi, wspomagaj nas we wszystkich duszy i ciała potrzebach, abyśmy razem z Tobą i Najświętszą Dziewicą Maryją, Boskiego Zbawiciela Jezusa Chrystusa mogli na wieki wielbić i składać Mu dzięki.

do góry

Modlitwa o cnoty dla duszy

Św. Józefie, który korzystałeś z każdej sposobności do nabywania cnót, uproś nam podobną wierność łasce, abyśmy cnotami choć małymi w oczach ludzkich, lecz miłymi Bogu i wielkiej u Niego ceny, przyozdobili dusze nasze. Amen.

do góry

Modlitwa o udzielenie potrzebnych łask

Proszę Cię najmiłosierniejszy Boże, przez przyczynę i zasługi św. Józefa, racz mnie i drogim mi osobom i całemu Duchowieństwu katolickiemu udzielić łask potrzebnych; konającym łaskę ostateczną zbawienia; sprawiedliwym wytrwanie w dobrym, a grzesznikom zupełne nawrócenie.

Dzięki Ci składam, Panie mój, za wszystkie dary, łaski, przywileje oraz chwałę jaką raczyłeś uwieńczyć św. Józefa; dla miłości którego, racz mi udzielić daru modlitwy, przebacz mi wszystkie grzechy, uświęć mnie i zbaw na wieki. Amen.

do góry

Modlitwa o pomoc w cierpieniu
i umiłowaniu milczenia

Św. Józefie, Mistrzu dusz wiernych, wspomnij ile wycierpiałeś w bolesnej próbie, jaką Pan Bóg na Ciebie zesłał; i ulituj się nade mną, gdy i mnie Stwórca nawiedzi cierpieniem czy to duszy, czy ciała; racz mi wyjednać potrzebną siłę i łaski, aby mi to wyszło na zbawienie oraz umiłowanie cnoty milczenia, jaką jaśniałeś w całym Twym życiu. Amen.

do góry

Modlitwa o łaskę czynienia miłosierdzia

Św. Józefie, który, jak żebrak błagając o schronienie w Betlejem, znosiłeś cierpliwie odmowę serc samolubnych, racz mi wyjednać łaskę wiernego korzystania z każdej okazji do czynów miłosiernych, oraz doskonałego poddania się woli Bożej we wszystkich okolicznościach życia mojego. Amen.

do góry

Modlitwa o opiekę
i godne przyjmowanie Komunii św.

Św. Józefie, błagam Cię przez tę radość, jakiej doznałeś z narodzenia Zbawiciela świata, racz nas zawsze otaczać swą opieką, bronić od prześladowców i wyjednać łaskę godnego przyjmowania Komunii Świętej. Amen.

do góry

Modlitwa o łaskę doskonałej skruchy

Św. Józefie, racz czuwać nade mną, abym zawsze chodził prostą drogą przykazań Bożych! Wyjednaj mi łaskę doskonałej skruchy przy każdej spowiedzi, a szczególnie w godzinę mojej śmierci. Amen.

do góry

O pozyskanie dusz dla Boga

Św. Józefie, racz mi wyjednać łaskę, abym sam, postępując w cnotach, modlitwą i innymi sposobami wiele dusz pozyskał dla Pana Boga. Amen.

do góry

Modlitwa o zdrowie

Wejrzyj na mnie, św. Józefie, litościwym okiem i racz mnie podźwignąć z tej nędzy fizycznej (i moralnej) oraz wyjednaj mi dar zdrowia, jeżeli to będzie zbawienne dla mojej duszy! Amen.

do góry

O łaskę przyjmowania krzyży

Św. Józefie, uwielbiam Twoje i Twej Najświętszej Oblubienicy siedem boleści, prosząc, abyś mi wyjednał do nich stałe nabożeństwo oraz łaskę chętnego przyjmowania krzyży z rąk Bożych. Amen.

do góry

O wierność zbawiennym natchnieniom

Drogi mój Opiekunie, św. Józefie, racz mi wyjednać wierność we współdziałaniu z łaską Bożą, abym od tej chwili korzystał z każdego zbawiennego natchnienia i pomnażał się w łasce Bożej. Amen.

do góry

O czuwanie nad sercem

Św. Józefie, wraz z Twoją Najświętszą Oblubienicą racz czuwać nad moim sercem, aby go grzech nie plamił. Wyjednaj mi przebaczenie wszystkich niewierności, łaskę wytrwałej poprawy i pokuty, aby moje serce stało się miłym przybytkiem Boga. Amen.

do góry

O czuwanie nade mną

Św. Józefie, racz czuwać nade mną i nad drogimi sercu mojemu, abyśmy szczęśliwie, przebywszy tę ziemską pielgrzymkę, dostali się do nieba. Amen.

do góry

O wsparcie i gorliwość o chwałę Bożą

Św. Józefie, któryś modlitwą i pracą ubogacał swą duszę, a przykładem heroicznych cnót wiodłeś bliźnich do Boga, wspieraj mnie i prowadź oraz rozbudź w mym sercu gorliwość o chwałę Bożą i o zbawienie dusz ludzkich! Amen.

do góry

O życie według upodobania Jezusa

Św. Józefie racz nam wyjednać potrzebną łaskę, aby nasze serca stały się jakby lutnią dźwięczącą. Niech Jezus strunę naszej woli naciąga według upodobania Swego, niech niebo nie słyszy żadnego fałszywego akordu, abyśmy, postępując z cnoty w cnotę, budowali bliźnich i osiągnęli niebo. Amen.

do góry

O umiłowanie krzyża

Św. Józefie, racz mi wyjednać umiłowanie krzyża, pokój w cierpieniach, abym uczestnicząc w męce Zbawiciela, stał się też uczestnikiem Jego chwały w niebie. Amen.

do góry

Modlitwa do św. Józefa

ułożona przez św. Bernardyna Sieneńskiego

Pomnij na nas, św. Józefie i przez przyczynę Twojej modlitwy bądź nam pośrednikiem u przybranego Twego Syna. Zjednaj nam też łaskę Przenajświętszej Panny, Oblubienicy Twojej, będącej Matką Tego, który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje przez nieskończone wieki wieków. Amen.

(Odpust 100 dni raz na dzień za odmówienie tej modlitwy z sercem skruszonym i nabożnie. Odpust ten może być ofiarowany i za dusze czyśćcowe. (Leon XIII. Reskr. Św. Kongr. Odp. 14. grudnia 1889).

do góry

O umiłowanie życia wewnętrznego

Św. Józefie, naucz mnie korzystać wiernie z przykładu Dzieciątka Jezus, jak Ty z niego korzystałeś, abym umiłował życie wewnętrzne, ukryte przed okiem ludzkim, a tak cennym w oczach Boga, abym każdego dnia zdobywał nowe skarby nieprzemijających zasług. Amen.

do góry

O oczyszczenie serca

Św. Józefie, ukochany nasz Patronie, wzorze heroicznego poświęcenia, racz nam wyjednać łaskę, aby Pan Bóg nasze serca oczyścił z wszelkiego samolubstwa, a ozdobił je cnotą poświęcenia podobną Twojej. Amen.

do góry

O umiłowanie ubóstwa

Św. Józefie, miłośniku ubóstwa, natchnij serce moje do umiłowania tej cnoty. Niech żywo mam wyryte w pamięci, że oprócz kary za moje grzechy, nic mi się od Pana Boga nie należy. Uproś mi więc, abym z Jego ojcowskich rąk wszystko chętnie i z wdzięcznością przyjmował, tak dostatki, jako też ubóstwo i wzgardę. Amen.

do góry

O wyjednanie przebaczenia grzechów

Św. Józefie, proszę Cię, abyś dla miłości Boga, którego nad życie ukochałeś, raczył mnie i osobom mi drogim, wyjednać przebaczenie wszystkich grzechów, doskonałą wiarę, nadzieję i miłość oraz ostateczną łaskę zbawienia, abyśmy na wieki oglądali Najświętsze Oblicze Boga i z miłością synowską kochali Niepokalaną Twoją Oblubienicę. Amen.

do góry

O dobrą śmierć

Św. Józefie, bądź mi zawsze przewodnikiem w mojej ziemskiej pielgrzymce. Czuwaj nade mną, a w ostatnich chwilach mojego życia przybądź wraz z Jezusem i Najświętszą Maryją Panną, abym w ręce Wasze szczęśliwie oddał ducha Bogu i zdobył Królestwo niebieskie. Amen.

do góry

Akt poświęcenia życia św. Józefowi

wg św. Piotra Juliana Eymarda

Poświęcam Ci siebie, dobry Święty Józefie, jako ojcu duchowemu. Wybieram Cię, żebyś zarządzał moją duszą i uczył mnie życia wewnętrznego, życia ukrytego z Jezusem, Maryją i Tobą.

Poświęcam się Tobie jako przewodnikowi i wzorowi we wszystkich moich obowiązkach tak, żebym mógł się nauczyć wypełniania ich z łagodnością i pokorą: z łagodnością wobec moich braci, bliźnich i wszystkich, z którymi będę mieć kontakt; a z pokorą wobec siebie i prostotą wobec Boga.

Wybieram Ciebie, dobry Święty Józefie, na swojego doradcę, powiernika, obrońcę we wszystkich trudnościach i próbach. Nie proszę, aby mi oszczędzono krzyży i cierpienia, ale tylko o ochronę przed samolubstwem, które zniweczyłoby ich wartość, czyniąc mnie próżnym.

Wybieram Ciebie na swojego obrońcę. Bądź mi ojcem tak, jak byłeś ojcem Świętej Rodziny w Nazarecie. Bądź moim przewodnikiem, bądź moim opiekunem. Nie proszę o dobra doczesne, o wielkość ani o władzę. Proszę tylko, abym mógł wiernie i gorliwie służyć swojemu Boskiemu Królowi.

Będę Cię czcił, kochał i służył Ci razem z Maryją, moją Matką i nigdy nie będę rozdzielał Jej imienia od Twojego.

O Jezu, daj mi Józefa za ojca tak, jak dałeś mi Maryję za Matkę. Napełnij mnie oddaniem, ufnością i synowską miłością. Wysłuchaj moich modlitw. Wiem, że to zrobisz. Już czuję się przepełniony nadzieją i zaufaniem do dobrego św. Józefa, Twojego przybranego ojca a mojego ojca duchowego. Amen.

do góry

Pierwsze środy miesiąca

Spis treści:

1. Wprowadzenie.

2. Spowiedź i Komunia Święta.

3. Rozważania na pierwsze środy miesiąca.

4. Litania do św. Józefa.

5. Modlitwy do św. Józefa.

6. Wzbudzenie intencji na zakończenie.

Nabożeństwo do Przeczystego Serca św. Józefa
na pięć pierwszych śród miesiąca

Wprowadzenie. W Ewangelii odnajdujemy świadectwo zjednoczenia Serc Maryi i Józefa w poszukiwaniu woli Bożej przy poczęciu Jezusa: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1, 30), „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” (Mt 1, 20); podczas ucieczki przez pustynię do Egiptu: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu” (Mt 2, 13); w bólu zagubienia, gdy szukają dwunastoletniego Jezusa w Jerozolimie: „Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2, 48), i w radości odnalezienia, gdy „potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany” (Łk 2, 51). Pierwsze świadectwa kultu Serca św. Józefa pojawiają się w XVII wieku. Na jednym z fresków z 1617 r. w klasztornej kaplicy Sióstr Karmelitanek w Pontoise we Francji znajduje się napis: „In corde Ioseph invenietis me” (W sercu Józefa odnajdziecie mnie). Maryja i Józef są zawsze razem z Jezusem. Wśród propagatorów tego kultu był także św. Jan Eudes (†1680), który wskazał, że Nabożeństwo do Przeczystego Serca św. Józefa wiąże się bezpośrednio z kultem Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi.

W Polsce od 1995 r. Nabożeństwo do Przeczystego Serca św. Józefa szerzy Wspólnota św. Józefa. Jego istotą jest Komunia Święta wynagradzająca przez pięć pierwszych śród miesiąca oraz rozważanie i modlitwa w jedności Trzech Serc: Jezusa, Maryi i Józefa. To nabożeństwo jest dopełnieniem Bożych zamiarów ukazanych w ostatniej wizji fatimskiej 13 października 1917 roku, gdzie Józef z Dzieciątkiem Jezus ukazuje się w obecności Maryi i trzykrotnie błogosławi światu, oraz późniejszych objawień s. Łucji w Pontevedra, gdzie została pouczona o nabożeństwie pierwszych sobót miesiąca.

Przymierze miłości Trzech Serc ukazuje tajemnicę przymierza Trójjedynego Boga z ludźmi i jest konieczne w duchowym dziele nowej ewangelizacji, o czym przekonuje św. Jan Paweł II w swojej adhortacji o św. Józefie „Redemptoris Custos”: „Trzeba modlić się o to orędownictwo; jest ono ustawicznie potrzebne Kościołowi nie tylko dla obrony przeciw pojawiającym się zagrożeniom, ale także i przede wszystkim dla umocnienia go w podejmowaniu zadania ewangelizacji świata i nowej ewangelizacji obejmującej kraje i narody, w których niegdyś – jak napisałem w Adhortacji apostolskiej Christifideles laici – religia i życie chrześcijańskie kwitły, dzisiaj wystawione są na ciężką próbę” (RC nr 29).

Nabożeństwo do Przeczystego Serca św. Józefa odprawiane w pierwsze środy miesiąca nawiązuje do nabożeństwa pierwszych sobót wynagradzających Niepokalanemu Sercu Maryi, przeżywanych w łączności ze św. Józefem. Składa się z następujących elementów:

1. Spowiedź i Komunia Święta wynagradzająca Niepokalanemu Sercu Maryi.

2. Rozważania na poszczególne pierwsze środy miesiąca.

3. Litania do św. Józefa.

4. Wybrane modlitwy do św. Józefa.

5. Wzbudzenie intencji na zakończenie nabożeństwa.

do góry

1. Spowiedź i Komunia Święta

Nabożeństwo do Przeczystego Serca św. Józefa jest ściśle związane z nabożeństwem wynagradzającym w pierwsze piątki i soboty miesiąca, dlatego przez pięć pierwszych śród miesiąca należy przystąpić do spowiedzi oraz przyjąć Komunię Świętą wynagradzającą za wszelkie zniewagi wobec Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi przez Przeczyste Serce św. Józefa. Jeśli ktoś odprawia w tym samym czasie nabożeństwo pierwszych piątków lub pierwszych sobót miesiąca, nie musi iść ponownie do spowiedzi za dwa lub trzy dni (jeśli jest w stanie łaski uświęcającej), należy tylko wzbudzić przy spowiedzi intencję wynagradzającą Niepokalanemu Sercu Maryi.

Ofiarowanie swego serca św. Józefowi po Komunii Świętej. Święty Józefie, najmilszy Bożemu Sercu, Ty złożyłeś Bogu najdoskonalszą ofiarę z samego siebie i najgoręcej pragniesz pozyskać wszystkie serca dla Chrystusa. Z głęboką pokorą przynoszę do Ciebie moje nędzne i grzeszne serce i składam je w Twoje błogosławione ręce, w objęciu których tak miłośnie biło Boskie Serce Dzieciątka Jezus. O święty Józefie, najukochańszy mój Ojcze, weź moje biedne serce, uproś mu całkowite oczyszczenie z grzechów i doskonałe oderwanie się od wszystkich marności tej ziemi. Niech za Twą przyczyną rozpali je ogień miłości Bożej, przemieni i ukształtuje na wzór Twego serca, aby znalazło w nim upodobanie Boskie Serce Jezusa. Złóż je na ofiarę Najsłodszemu Zbawicielowi i Jego Niepokalanej Matce, aby będąc ich wyłączną własnością na tej ziemi, w niebie także wielbiło i kochało Jezusa i Maryję i z Tobą, święty Józefie, chwaliło Boga w Trójcy Jedynego na wieki wieków. Amen.

do góry

2. Rozważania na pierwsze środy miesiąca

1 miesiąc. Pierwsza środa.

Rozważanie. Przeczyste Serce św. Józefa – wzór posłuszeństwa i wiary. Ewangelia nadaje św. Józefowi zaszczytny tytuł męża sprawiedliwego, gdyż żył w bojaźni Bożej i wiernie wypełniał prawo Boże. Chętnie wykonywał polecenia aniołów i ludzi, nawet wtedy, gdy były trudne i zmieniały jego plany życiowe. Choć nie zawsze je rozumiał, czynił to, co mu nakazano, bez ociągania się i oporu, bez wymówek i szemrania, bez względu na trudności, przykrości czy niebezpieczeństwa. Stojąc wobec prawdy o macierzyństwie Maryi, Józef szukał uczciwego wyjścia z kłopotliwej sytuacji. Chociaż historia zbawienia rozpoczęła się bez jego udziału, to jednak on ma w niej wyznaczone miejsce. Nie potrzebuje żadnych dalszych wyjaśnień – ma wziąć Maryję razem z Dzieckiem, któremu ma nadać imię Jezus. Józef nie zadaje zbędnych pytań, które muszą pozostać osłonięte tajemnicą aż do czasu wyznaczonego przez Boga. Podejmuje zlecone mu zadanie. Przeczyste Serce Józefa uczy nas posłuszeństwa w wierze i zaufania Bożym obietnicom.

Modlitwa. Święty Józefie, oddając cześć Twemu Przeczystemu Sercu, pragniemy wraz z Tobą wynagrodzić Niepokalanemu Sercu Maryi za wszystkie zniewagi przeciwko Jej Niepokalanemu Poczęciu. Święty Józefie, zostałeś wybrany przez Boga, aby być ziemskim obrońcą i strażnikiem Świętej Rodziny. Dzięki Bożej łasce przyjąłeś posłannictwo bycia Opiekunem Syna Bożego i mężem Maryi – Niepokalanej Matki. Twoje bezgraniczne zawierzenie Wszechmocnemu jest dla nas wzorem i zadaniem. Naucz nas zawierzać Bogu nasze życie, rodzinę i cały Kościół, przyjmować wolę Bożą i wypełniać ją każdego dnia. Nie dopuść, abyśmy kiedykolwiek zeszli z drogi wiary. Dla zasług i przywilejów Twojego Serca wyproś nam łaskę …… przez wzgląd na pełnię łask udzielonych Niepokalanemu Sercu Maryi, abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami.

Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami.

Przeczyste Serce św. Józefa, wstawiaj się za nami.

do góry

2 miesiąc. Pierwsza środa.

Rozważanie. Przeczyste Serce św. Józefa – wzór czystości. Święty Józef odznaczał się wyjątkową czystością i okazał się godny Bożego zaufania. Żyjąc w kręgu zwykłych, codziennych spraw, obcując z różnymi ludźmi, rozwijał dar „czystego serca”. Bóg Ojciec prowadził go do coraz doskonalszej czystości, która ma swoje źródło w przykazaniu „Będziesz miłował”. To kontemplacja Jezusa z bliska, trwanie w bliskości Niepokalanego Serca Maryi, uczyniło serce Józefa przeczystym. Nie zawiódł Maryi Dziewicy, która mu się powierzyła jako żona. Trwał z Nią w dziewiczej miłości małżeńskiej. Ich małżeństwo było wspólnotą czystych serc. Dlatego Kościół wzywa Józefa jako „najczystszego” i „opiekuna dziewic”. Czystość św. Józefa pozwala odczuć piękno najprawdziwszej miłości. Uczy, jak budować najgłębszą relację z Jezusem przez bliskość z Maryją, i dlatego pozostaje wzorem zarówno dla tych, którzy oddali się na wyłączną służbę Panu przez życie konsekrowane, jak i dla wszystkich, którzy już teraz chcą oglądać Boga czystym sercem (Mt 5, 8).

Modlitwa. Święty Józefie, oddając cześć Twemu Przeczystemu Sercu, pragniemy wraz z Tobą wynagrodzić Niepokalanemu Sercu Maryi za wszelkie zniewagi przeciwko Jej Dziewictwu. Twoje milczenie towarzyszące działaniu świadczy o zrozumieniu Twojej roli w planach Najwyższego i wyraża gotowość poddania się woli Boga. Pomóż nam, Opiekunie Jezusa, Syna Bożego, uczyć się od Niego czystości serca, słuchając Słowa Bożego i rozważając je. Spraw, abyśmy pobudzeni Bożą łaską dążyli do czystości pragnień i intencji, która była udziałem Świętej Rodziny. Wspomagaj nas na tej drodze. Dla zasług i przywilejów Twojego Serca wyproś nam łaskę ……… przez wzgląd na dziewiczą czystość Twojej Oblubienicy Maryi, abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami.

Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami.

Przeczyste Serce św. Józefa, wstawiaj się za nami.

do góry

3 miesiąc. Pierwsza środa.

Rozważanie. Przeczyste Serce św. Józefa – pełne troski i opiekuńczości. Wielkość św. Józefa wynika przede wszystkim z roli, jaką otrzymał w dziele zbawienia: jako opiekun Syna Bożego u boku Maryi. Jego wielkość ukryta jest również w tym, że mimo przeciwności życiowych zawsze pozostał wierny Bogu i cierpliwie znosił wszelkie trudności. Wśród zwykłych obowiązków pozostał człowiekiem modlitwy, otwartym na głos Boga. Pozostał też do końca wierny miłości Jezusa i Maryi. Któż z nas nie chciałby mieć tak przemożnego obrońcy i opiekuna, któremu Bóg Ojciec powierzył swego Jednorodzonego Syna? Sama Maryja nazywa Józefa ojcem Jezusa (por. Łk 2, 48). W sercu Józefa pozostawała zaś milcząca tajemnica, że jest zaledwie cieniem prawdziwego Ojca dla Tego przedziwnego Dziecka. Lecz razem z Jezusem Bóg powierza Józefowi także Jego Matkę Maryję. Józefa i Maryję łączy nie tylko wzajemna miłość i jedna wiara, ale też wspólna tajemnica związana z Jezusem. Prośmy, aby nasze serca biły w rytmie tych Trzech Serc.

Modlitwa. Święty Józefie, oddając cześć Twemu Przeczystemu Sercu, pragniemy wraz z Tobą wynagrodzić Niepokalanemu Sercu Maryi za wszelkie zniewagi przeciwko Jej Bożemu Macierzyństwu i nieuznawanie w Niej Matki ludzi. Najświętsza Maryja Panna obdarzyła Cię swoją małżeńską miłością, a Ty okazywałeś Jej każdego dnia dowody oddania, wierności i szacunku. Poznałeś Jej świętość i pragniesz, aby każdy człowiek miał dla Niej taką samą cześć i szacunek, jaki Ty Jej okazywałeś. Dla zasług i przywilejów Twojego Serca wyproś nam łaskę ……… przez wzgląd na Boże Macierzyństwo Twojej Oblubienicy Maryi, abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami.

Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami.

Przeczyste Serce św. Józefa, wstawiaj się za nami.

do góry

4 miesiąc. Pierwsza środa.

Rozważanie. Przeczyste Serce św. Józefa – ozdoba życia rodzinnego. Dom w Nazarecie jest szkołą życia i modlitwy, gdzie można nauczyć się medytować głębokie znaczenie objawienia się Syna Bożego, biorąc przykład z Jezusa, Maryi i Józefa. Obowiązek służby życiu spoczywa na każdym z nas, ale w szczególny sposób na rodzinie. Małżeństwo Maryi i Józefa jest wzorem dla wszystkich zaślubionych, aby we czci było małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane (por. Hbr 13,4), w czystości myśli i obyczajów, w pełnym oddaniu siebie nawzajem Bogu Stwórcy. Od Świętej Rodziny „pojmujemy, dlaczego potrzebujemy duchowej dyscypliny, jeśli chcemy postępować zgodnie z nauką Ewangelii i stać się uczniami Chrystusa” (św. Paweł VI, Papież).

Patrzmy na przykład św. Józefa, który pośród zgiełku, hałasu i wrzawy świata pozostał wiernym uczniem Boga, wiernym obrońcą Jezusa i wierny miłości Maryi. Niepokoje życia zwyciężał wiernością. Niech Przeczyste Serce św. Józefa, które czuło rytm Serca Dzieciątka Jezus, wspiera nas w tworzeniu harmonii relacji rodzinnych.

Modlitwa. Święty Józefie, oddając cześć Twemu Przeczystemu Sercu, pragniemy wraz z Tobą wynagrodzić Niepokalanemu Sercu Maryi za wszelkie zniewagi, obojętności, pogardy, a nawet nienawiść wobec Niepokalanej Matki. Skoro Bóg dał Ci Maryję za małżonkę, to znaczy, że dał Jej Ciebie nie tylko jako towarzysza życia, ale też świadka Jej dziewictwa i obrońcę Jej dobrego imienia. Zawsze byłeś blisko Jezusa i Maryi, chroniłeś Ich i strzegłeś. Prosimy Cię, bądź dzisiaj blisko naszych rodzin, otocz je swoją ojcowską opieką, bądź dla nich zawsze wsparciem. Dla zasług i przywilejów Twojego Serca wyproś nam łaskę ……… przez wzgląd na Dziewictwo i Macierzyństwo Twojej Oblubienicy Maryi, abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami.

Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami.

Przeczyste Serce św. Józefa, wstawiaj się za nami.

do góry

5 miesiąc. Pierwsza środa.

Rozważanie. Przeczyste Serce św. Józefa – filar Świętej Matki Kościoła. Podobnie jak niegdyś w życiu Zbawiciela, tak i dzisiaj misja św. Józefa jest ciągle aktualna w życiu Kościoła. Wtedy opiekował się Panem Jezusem, a dziś opiekuje się Mistycznym Ciałem Chrystusa – Kościołem. Wszystkie dzieci Kościoła są więc także jego dziećmi, ponieważ wszyscy należymy do tego samego Ciała. Tak jak św. Józef uratował Świętą Rodzinę przed prześladowaniem Heroda, tak teraz wspomaga nas w drodze przez pustynię wiary i duchowych doświadczeń. Józef, człowiek sprawiedliwy i posłuszny, współdziała z Bogiem w obliczu niebezpieczeństwa, które zostaje w Ewangelii nazwane po imieniu: „Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”. Zdaje sobie sprawę z tego, że to nie on ocali Syna Bożego, ale że sam Bóg to uczyni. Dlatego ufamy Bogu i powierzamy św. Józefowi siebie, nasze rodziny i Kościół katolicki, abyśmy w jego Przeczystym Sercu znaleźli schronienie w czasie zagrożeń wiary świętej.

Modlitwa. Święty Józefie, oddając cześć Twemu Przeczystemu Sercu, pragniemy wraz z Tobą wynagrodzić Niepokalanemu Sercu Maryi za bluźnierstwa tych, którzy znieważają Ją w Jej świętych wizerunkach. W jedności z Twoim Przeczystym Sercem wynagradzamy Sercu Oblubienicy i Matki, która posłuszna słowom Jezusa na krzyżu, przyjęła nas z miłością i pozostanie obecna z Kościołem na zawsze. Dla zasług i przywilejów Twojego Przeczystego Serca wyproś nam łaskę ……… przez wzgląd na miłość Twojej Oblubienicy Maryi – Matki Kościoła, abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami.

Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami.

Przeczyste Serce św. Józefa, wstawiaj się za nami.

do góry

3. Litania do św. Józefa

Kyrie elejson.

Chryste elejson.

Kyrie elejson.

Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas.

Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.

Synu, Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty, Boże,

Święta Trójco, Jedyny Boże,

Święta Maryjo, módl się nad nami.

Święty Józefie,

Przesławny potomku Dawida,

Światło Patriarchów,

Oblubieńcze Bogarodzicy,

Opiekunie Odkupiciela,

Przeczysty stróżu Dziewicy,

Żywicielu Syna Bożego,

Troskliwy obrońco Chrystusa,

Sługo Chrystusa,

Sługo zbawienia,

Głowo Najświętszej Rodziny,

Józefie najsprawiedliwszy,

Józefie najczystszy,

Józefie najroztropniejszy,

Józefie najmężniejszy,

Józefie najposłuszniejszy,

Józefie najwierniejszy,

Zwierciadło cierpliwości,

Miłośniku ubóstwa,

Wzorze pracujących,

Ozdobo życia rodzinnego,

Opiekunie dziewic,

Podporo rodzin,

Podporo w trudnościach,

Pociecho nieszczęśliwych,

Nadziejo chorych,

Patronie wygnańców,

Patronie cierpiących,

Patronie ubogich,

Patronie umierających,

Postrachu duchów piekielnych,

Opiekunie Kościoła świętego,

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
przepuść nam, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
wysłuchaj nas, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
zmiłuj się nad nami.

P. Ustanowił go panem domu swego.

W. I zarządcą wszystkich posiadłości swoich.

Módlmy się. Boże, Ty w niewysłowionej Opatrzności wybrałeś świętego Józefa na Oblubieńca Najświętszej Rodzicielki Twojego Syna, spraw, abyśmy oddając mu na ziemi cześć jako opiekunowi, * zasłużyli na jego orędownictwo w niebie. Przez Chrystusa, Pana naszego.

W. Amen.

do góry

4. Modlitwy do św. Józefa

1. Na cześć Przeczystego Serca św. Józefa

Przeczyste Serce św. Józefa,
udziel nam Twojej słodyczy i miłości. Chwała Ojcu…

Przeczyste Serce św. Józefa,
daj nam Twoją cichość i pokorę. Chwała Ojcu…

Przeczyste Serce św. Józefa,
użycz nam Twego posłuszeństwa. Chwała Ojcu…

Przeczyste Serce Oblubieńca zjednoczone z Najświętszym Sercem Jezusowym i Niepokalanym Sercem Maryi, pozdrawiamy Cię naszymi sercami i prosimy Cię, bądź naszym Przewodnikiem do domu Ojca i bądź przy nas w każdy czas, abyśmy zawsze potrafili pełnić wolę Bożą, naśladując Twoje posłuszeństwo i oddanie. Serce Józefa, czyste i pełne miłości, bądź naszym drogowskazem. Amen.

do góry

2. W czasie doświadczeń

Święty Józefie, módl się za nami grzesznymi. Ty, który przeprowadziłeś Świętą Rodzinę przez pustynię podczas ucieczki do Egiptu, wstawiaj się za nami, błogosław nam i prowadź nas, abyśmy wytrwali w wierze i miłości do Jezusa i naszej Niepokalanej Matki – Maryi. Amen.

do góry

3. Modlitwa papieża Leona XIII

Do Ciebie, Święty Józefie, uciekamy się w naszej niedoli. Wezwawszy pomocy Twej Najświętszej Oblubienicy, z ufnością również błagamy o Twoją opiekę. Przez miłość, która Cię łączyła z Niepokalaną Dziewicą Bogarodzicą i przez ojcowską Twą troskliwość, którą otaczałeś Dziecię Jezus, pokornie błagamy: wejrzyj łaskawie na dziedzictwo, które Jezus Chrystus nabył Krwią swoją, i swoim potężnym wstawiennictwem dopomóż nam w naszych potrzebach.

Opatrznościowy Stróżu Bożej Rodziny, czuwaj nad wybranym potomstwem Jezusa Chrystusa. Oddal od nas, Ukochany Ojcze, wszelką zarazę błędów i zepsucia.

Potężny nasz Wybawco, przybądź nam łaskawie z niebiańską pomocą w tej walce z mocami ciemności. A jak niegdyś uratowałeś Dziecię Jezus z niebezpieczeństwa, które groziło Jego życiu, tak teraz broń świętego Kościoła Bożego od wrogich zasadzek i od wszelkich przeciwności.

Otaczaj każdego z nas nieustanną opieką, abyśmy za Twoim przykładem i Twoją pomocą wsparci mogli żyć świątobliwie, umrzeć pobożnie i osiągnąć wieczną szczęśliwość w niebie. Amen.

do góry

5. Wzbudzenie intencji na zakończenie

Józefie Sprawiedliwy, ofiarujemy nasze nabożeństwo do Twego Przeczystego Serca Twojemu przybranemu Synowi, naszemu Panu i Odkupicielowi Jezusowi Chrystusowi, jako zadośćuczynienie za grzechy przeciwko Jego Najświętszemu Sercu i Niepokalanemu Sercu Maryi, aby nasz Pan okazał nam swoje miłosierdzie i udzielił łaski, o którą z pokorą prosimy. Amen

Do prywatnego odmawiania. Za zgodą Kurii Biskupiej Warszawsko-Praskiej z dnia 20.05.2019 r., nr. 717(K)2019

do góry

Nowenna do św. Józefa

Nowenna do św. Józefa

w intencji pokoju i poszanowania życia ludzkiego

Modlitwa św. Jana Pawła II

Święty Józefie, najczystszy, troskliwy Obrońco Chrystusa i Opiekunie dziewic, czuwaj nad dziećmi i młodzieżą, aby z czystym i wolnym sercem szli za głosem powołania.

Wzorze pracujących, spraw, by wszelka praca spełniana była rzetelnie i w warunkach godnych człowieka.

Pociecho nieszczęśliwych, nadziejo chorych, wskaż cierpiącym ogromną wartość zbawczą ich ofiary.

Patronie umierających, naucz sztuki umierania dla siebie na co dzień, aby zawsze być gotowym na radosny powrót do domu Ojca.

Postrachu duchów ciemności, oddal grozę wojny, zła i nienawiści. Opiekunie Kościoła Świętego, Tobie oddaję cały Kościół. Amen.

Rozważania: 10 marca * 11 marca * 12 marca * 13 marca * 14 marca * 15 marca * 16 marca * 17 marca * 18 marca

1 dzień – 10 marca. Rozważanie.

W chwili zwiastowania Maryja była „poślubiona mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida”. Chociaż była już „zaślubiona” Józefowi, pozostała dziewicą, ponieważ Dziecię, które poczęło się w Niej od chwili zwiastowania, zostało poczęte za sprawą Ducha Świętego.

„Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić ją potajemnie”. Nie wiedział, jak ma się zachować wobec „cudownego” macierzyństwa Maryi. Szukał zapewne odpowiedzi na to dręczące go pytanie, ale nade wszystko szukał wyjścia z tej trudnej dla siebie sytuacji. Gdy więc „powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: ’Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów’” (Mt 1, 20-21).

„Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański” (Mt 1, 24). Okazał w ten sposób podobną jak Maryja gotowość woli wobec tego, czego odeń żądał Bóg przez swego Zwiastuna.

Jan Paweł II, adhortacja apostolska „Redemptoris Custos” (2 i 3).

Święty Józefie, wzorze posłuszeństwa w wypełnianiu nakazów Boga! Tobie objawił On przez anioła tajemnicę wcielenia Syna Bożego. Wstawiaj się za nami, aby Duch Święty oświecał nas swoją łaską, i naucz nas wiernie z Nim współpracować na drodze zbawienia. Spraw, aby prowadził naszą wolę i umacniał ją, zwłaszcza w sprawach życiowych decyzji, aby były zgodne z wolą Boga.

Modlitwa...

początek

2 dzień – 11 marca. Rozważanie.

Józef, jako powiernik tajemnicy „przed wiekami ukrytej w Bogu”, która na jego oczach zaczyna się urzeczywistniać „w pełni czasu”, jest wraz z Maryją, w noc betlejemską, uprzywilejowanym świadkiem przyjścia na świat Syna Bożego. Był świadkiem naocznym tych narodzin, które dokonały się w warunkach po ludzku upokarzających. Równocześnie był świadkiem pokłonu pasterzy; był też później świadkiem pokłonu Mędrców ze Wschodu.

Święty Józefie, który cierpiałeś, nie mogąc w Betlejem znaleźć miejsca w gospodzie dla narodzenia się oczekiwanego Zbawiciela. Ból ten jednak znosiłeś w milczeniu, z poddaniem się Bożej Opatrzności. Naucz nas znosić cicho i spokojnie wszelkie przykrości i cierpienia.

Ty, który cieszyłeś się z pokłonu, jaki prości pasterze złożyli Jezusowi, oraz pokorną wiarą Mędrców składających Mu królewskie dary, umocnij nasze serca żywą wiarą w tajemnice Zbawiciela, abyśmy wyznawali je nie tylko ustami, ale także całym swoim życiem.

Modlitwa...

początek

3 dzień – 12 marca. Rozważanie.

„Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu” (Mt 2, 13). Takie słowa usłyszał Józef we śnie. Anioł ostrzegł Go, aby uciekał z Dziecięciem, bo grozi Mu śmiertelne niebezpieczeństwo. Józef, który uchronił Jezusa od okrucieństwa Heroda, staje w tej chwili przed nami jako wielki rzecznik sprawy obrony życia ludzkiego od chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci.

Pragniemy więc na tym miejscu polecić Bożej Opatrzności i Świętemu Józefowi życie ludzkie, zwłaszcza życie nienarodzonych, w naszej Ojczyźnie i na całym świecie. Posiada ono nienaruszalną wartość i niepowtarzalną godność. […] Życie jest najpiękniejszym darem Boga. […] Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości”.

Święty Józefie, wspieraj nas swoim przykładem i pomocą, abyśmy zawsze dawali świadectwo poświęcenia i wielkoduszności. Abyśmy chronili i otaczali opieką życie każdego dziecka, każdej osoby, szczególnie chorych, słabych i niepełnosprawnych.

Modlitwa...

początek

4 dzień – 13 marca. Rozważanie.

Bóg wezwał św. Józefa, aby służył bezpośrednio osobie i misji Jezusa przez sprawowanie swego ojcostwa: właśnie w ten sposób Józef współuczestniczy w pełni czasów w wielkiej tajemnicy odkupienia i jest prawdziwie „sługą zbawienia”. Przyznając Józefowi ojcowską władzę nad Jezusem, Bóg napełnił Go także miłością ojcowską, tą miłością, która ma swoje źródło w Ojcu, „od którego bierze nazwę wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi”.

Wzrastanie Jezusa „w mądrości, w latach i w łasce” dokonywało się w środowisku Świętej Rodziny, pod opieką Józefa, na którym spoczywało wzniosłe zadanie „wychowania”, czyli żywienia i odziewania Jezusa, nauczenia Go Prawa i zawodu, zgodnie z powinnościami przypadającymi ojcu.

Jan Paweł II, adhortacja apostolska „Redemptoris Custos” (8 i 16)

Święty Józefie, któremu Bóg powierzył bezcenne skarby nieba i ziemi, przybrany Ojcze Tego, który karmi wszystkie stworzenia świata. Ty po Maryi jesteś spośród świętych godzien naszej największej miłości i czci, bo zostałeś wybrany do najwyższej godności wychowania, karmienia i opieki nad Synem Bożym. W dobie kryzysu ojcostwa wstawiaj się przed Bogiem za wszystkimi ojcami, zwłaszcza tymi, którzy z różnych powodów nie pełnią swojego ojcowskiego powołania. Wypraszaj dla nich łaskę powrotu do swoich rodzin, dzieci; łaskę ofiarnego, odpowiedzialnego i pełnego miłości wypełniania obowiązków w rodzinie.

Modlitwa...

początek

5 dzień – 14 marca. Rozważanie.

Codziennym wyrazem miłości jest w życiu Rodziny nazaretańskiej praca. Zapis ewangeliczny utrwalił rodzaj tej pracy, przez którą Józef starał się zapewnić utrzymanie Rodzinie: cieśla. To jedno słowo obejmuje ciąg wszystkich lat życia Józefa w Nazarecie. […] Kościół szczególnie to uwydatnił przez wspomnienie liturgiczne Józefa-Rzemieślnika w dniu 1 maja.

Jeżeli Rodzina z Nazaretu jest w porządku zbawienia i świętości przykładem i wzorem dla ludzkich rodzin, to podobnie i praca Jezusa przy boku Józefa-cieśli. Praca została też w szczególny sposób odkupiona.

Święty Józefie, wstawiaj się za nami u Boga, abyśmy rozumieli i w pełni przeżywali sens naszej pracy, abyśmy przez nią przybliżali się do Boga – Stwórcy i Odkupiciela – i uczestniczyli w Jego zbawczych zamierzeniach w stosunku do człowieka i świata. Zapal nas gorliwością w spełnianiu naszych codziennych obowiązków i naucz nas uczciwości i rzetelności w pracy.

Modlitwa...

początek

6 dzień – 15 marca. Rozważanie.

W rodzicach Chrystusa spełniły się wszelkie dobrodziejstwa płynące z zaślubin: potomstwo, wierność, sakrament. Znamy ich potomstwo, którym jest Chrystus Pan; ich wierność, ponieważ nie było tam nigdy cudzołóstwa; sakrament, ponieważ nie naruszył go rozwód.

Jakże bogata nauka płynie stąd dla dzisiejszej rodziny! Ponieważ istota i zadania rodziny są ostatecznie określone przez miłość, rodzina zaś otrzymuje misję strzeżenia, objawiania i przekazywania miłości, będącej żywym odbiciem i rzeczywistym udzielaniem się miłości Bożej ludzkości oraz miłości Chrystusa Pana Kościołowi, Jego oblubienicy. Wszystkie rodziny chrześcijańskie winny upodabniać się do Świętej Rodziny, tego pierwotnego „Kościoła domowego”.

Jan Paweł II, adhortacja apostolska „Redemptoris Custos” (7)

Święty Józefie, Oblubieńcze Bożej Rodzicielki i Opiekunie Zbawiciela, wyproś dla wszystkich rodzin taką miłość, aby małżonkowie – dzięki sakramentalnej obecności Chrystusa i dobrowolnie złożonej przysiędze – stali się bezinteresownym darem z siebie samych. Dzięki tej miłości rodzina powstaje, rozwija się, dojrzewa i jest źródłem pokoju i szczęścia dla dzieci i rodziców.

Modlitwa...

początek

7 dzień – 16 marca. Rozważanie.

Józef uczynił ze swego życia służbę, złożył je w ofierze tajemnicy Wcielenia i związanej z nią odkupieńczej misji; posłużył się władzą, przysługującą mu prawnie w Świętej Rodzinie, aby złożyć całkowity dar z siebie, ze swego życia, ze swej pracy; przekształcił swe ludzkie powołanie do rodzinnej miłości w ponadludzką ofiarę z siebie, ze swego serca i wszystkich zdolności, w miłość oddaną na służbę Mesjaszowi, wzrastającemu w Jego domu. […] Znajduje to wytłumaczenie w niezgłębionym życiu wewnętrznym, które kierowało Jego postępowaniem.

Droga własna Józefa – Jego pielgrzymowanie przez wiarę – zakończy się wcześniej; zanim Maryja stanie u stóp krzyża na Golgocie.

Jan Paweł II, adhortacja apostolska „Redemptoris Custos” (6, 8 i 26)

Święty Józefie, który swoje życie zakończyłeś w obecności Najświętszej Dziewicy i Chrystusa, uproś nam wytrwanie w łasce Bożej do końca i razem z Jezusem i Maryją przyjdź do nas w ostatnią chwilę doczesnego życia, abyśmy szczęśliwie mogli przejść do Królestwa Światłości.

Modlitwa...

początek

8 dzień – 17 marca. Rozważanie.

Józef, Oblubieniec Maryi Dziewicy, przybrany Ojciec Jej Syna, nie był kapłanem, ale miał udział w kapłaństwie powszechnym wiernych. A ponieważ jako Ojciec i Opiekun Jezusa mógł trzymać Go i nosić na swoich rękach, dlatego kapłani zwracają się do Józefa z gorącą prośbą o to, żeby mogli z taką czcią i z taką miłością sprawować Eucharystyczną Ofiarę, z jaką On spełniał swoją misję przybranego Ojca Syna Bożego. Te ręce, które dotykają Ciała eucharystycznego Chrystusa, pragną wyjednać u św. Józefa łaskę takiej czystości i takiej czci, jaką ten święty Cieśla z Nazaretu okazywał swojemu przybranemu Synowi.

Jan Paweł II, z homilii w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, 1997 r.

Święty Józefie, który zasłużyłeś na to, by dotykać i nosić z szacunkiem w swych rękach jednorodzonego Syna Bożego, zrodzonego z Dziewicy Maryi, prosimy Cię za wszystkich kapłanów, aby jak Ty mieli łaskę służyć przy ołtarzach Boga w czystości serca i niewinności postępowania.

Modlitwa...

początek

9 dzień – 18 marca. Rozważanie.

Gdy nadeszły trudne czasy dla Kościoła, Papież Pius IX, chcąc zawierzyć go szczególnej opiece świętego patriarchy, ogłosił Józefa „Patronem Kościoła katolickiego”. […] Trzeba modlić się o to orędownictwo; jest ono ustawicznie potrzebne Kościołowi nie tylko dla obrony przeciw pojawiającym się zagrożeniom, ale także i przede wszystkim dla umocnienia go w podejmowaniu zadania ewangelizacji świata i nowej ewangelizacji obejmującej kraje i narody, w których niegdyś religia i życie chrześcijańskie kwitły, a dzisiaj wystawione są na ciężką próbę. Niech św. Józef wyprasza Kościołowi i światu, każdemu z nas, błogosławieństwo Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

Jan Paweł II, adhortacja apostolska „Redemptoris Custos” (28)

Święty Józefie, twoja misja przy Jezusie i Maryi polegała na opiece, obronie, czuwaniu i utrzymywaniu. Dzisiaj potrzeba tej opieki Kościołowi Chrystusowemu. Prosimy o Twoje wstawiennictwo, byśmy nie ponieśli szkody i mogli działać w świecie. Twoja misja jest naszą misją: mamy strzec Chrystusa, pozwalać Mu rosnąć w nas samych i dookoła nas.

Ojcze nasz…, Zdrowaś, Maryjo…, Chwała Ojcu…

Modlitwa Papieża Leona XIII

Do Ciebie, Święty Józefie, uciekamy się w naszej niedoli. Wezwawszy pomocy Twej Najświętszej Oblubienicy, z ufnością również błagamy o Twoją opiekę. Przez miłość, która Cię łączyła z Niepokalaną Dziewicą Bogarodzicą i przez ojcowską Twą troskliwość, którą otaczałeś Dziecię Jezus, pokornie błagamy: wejrzyj łaskawie na dziedzictwo, które Jezus Chrystus nabył Krwią swoją, i swoim potężnym wstawiennictwem dopomóż nam w naszych potrzebach.

Opatrznościowy Stróżu Bożej Rodziny, czuwaj nad wybranym potomstwem Jezusa Chrystusa. Oddal od nas, Ukochany Ojcze, wszelką zarazę błędów i zepsucia.

Potężny nasz Wybawco, przybądź nam łaskawie z niebiańską pomocą w tej walce z mocami ciemności. A jak niegdyś uratowałeś Dziecię Jezus z niebezpieczeństwa, które groziło Jego życiu, tak teraz broń świętego Kościoła Bożego od wrogich zasadzek i od wszelkich przeciwności.

Otaczaj każdego z nas nieustanną opieką, abyśmy za Twoim przykładem i Twoją pomocą wsparci mogli żyć świątobliwie, umrzeć pobożnie i osiągnąć wieczną szczęśliwość w niebie. Amen.

do góry

Rozważania marcowe

na każdy dzień o św. Józefie

Spis treści:

1. Św. Józef zawsze otacza opieką swoich czcicieli.

2. Dziecięce lata św. Józefa.

3. Św. Józef Mistrz dusz bogomyślności oddanych.

4. List do św. Józefa.

5. Św. Józef wzór cnoty anielskiej.

6. Zaślubiny Maryi z Józefem.

7. Św. Józef wzór najwznioślejszych cnót.

8. Święta Rodzina wzorem rodzin chrześcijańskich.

9. Św. Józef wzór miłości bliźniego.

10. Św. Józef wzór cnoty milczenia.

11. Św. Józef wzór pokory.

12. Podróż do Betlejem.

13. Św. Józef wzór poddania się woli Bożej.

14. Radość św. Józefa z narodzenia Zbawiciela świata.

15. Trzecia boleść św. Józefa.

16. Trzej Królowie składają pokłon i swe dary Jezusowi.

17. Św. Józef wzór szczodrobliwości.

18. Czwarta boleść św. Józefa.

19. Św. Józef wzór posłuszeństwa.

20. Najświętsza Rodzina ugoszczona przez rozbójników.

21. Niezrównana troskliwość św. Józefa.

22. Pobyt w Egipcie Najświętszej Rodziny.

23. Św. Józef buduje wiernych swym przykładem.

24. Siódma boleść św. Józefa.

25. Radość św. Józefa z odnalezienia Jezusa.

26. Życie ukryte św. Józefa.

27. Św. Józef wzór poświęcenia.

28. Ubóstwo Najświętszej Rodziny.

29. Św. Józef wzór miłości Bożej.

30. Śmierć św. Józefa.

31. Dusza Józefa udała się do otchłani.

1. Św. Józef zawsze otacza opieką swoich czcicieli. Kto pragnie prawdziwie i godnie uczcić tego św. Patriarchę oraz uzyskać łaski przez Jego przemożne wstawiennictwo, niech rozważa Jego życie i usiłuje naśladować Jego cnoty, o których wzmianka w naukach na ten miesiąc św. Józefa.

Czytamy w objawieniach Katarzyny Emmerich, iż ta służebnica Boża, w wigilię św. Józefa po widzeniu bolesnej męki biczowania Pana Jezusa, była zachwycona innym widokiem: ujrzała pełną wdzięku dziecinę, o jasnych włoskach, na kolankach. Katarzyna, sądząc, że to pokusa, pyta dziecinę: Ktoś ty jest? Czyż mnie nie poznajesz? Jam jest Józef! I wziąwszy ją za rękę, zawiódł w duchu do mieszkania ojców swoich. Tu ukazał Katarzynie wszystko, cokolwiek zająć ją mogło, wreszcie i stajenkę w której się Pan Jezus urodził. Wypocząwszy tak mile po bolesnej kontemplacji cierpień Zbawiciela, Katarzyna na siłach się wzmocniła i dnia następnego uroczystość świętego Józefa z daleko żywszym uczuciem radości obchodzić mogła.

Zdarzenie to uczy nas, jak św. Józef pragnie, byśmy uroczystość jego nabożnie obchodzili, iżby nam miał okazję świadczenia dobrodziejstw. Tym więcej uradujemy jego serce, gdy przez cały marzec gorliwie go czcić będziemy. Przede wszystkim zaś, prośmy przez jego przyczynę Pana Boga o łaskę ostateczną zbawienia dla siebie i dla drogich nam osób. Łaska ostateczna zbawienia, jest to łaska wytrwałości aż do śmierci, nazwana ostateczną, gdyż za pomocą niej w godzinę śmierci człowiek odnosi ostatnie zwycięstwo, które mu niebo otwiera; bez niej zginąłby na wieki. Jest ona więc darem tak wielkim, że jak orzekł sobór Trydencki, niczym nań sami zasłużyć nie możemy, lecz, jak naucza św. Augustyn, otrzymuje się ją zawsze od Boga, gdy się o nią prosi, a według Suareza, otrzymuje się niechybnie, byle się o nią prosiło aż do końca życia. Z tej przyczyny tak wiele dusz ginie na wieki, gdyż mało jest modlących się do Boga o dar łaski ostatecznej zbawienia.

Pan Bóg, chociaż chce nam udzielać łask i skorszym jest do udzielania nam dobrodziejstw, niż my do ich brania, jednakże wymaga, byśmy Go o nie prosili. Matka Boża rzekła raz do św. Elżbiety: Powiem ci, iż prócz łaski uświęcenia mnie w chwili Niepokalanego Poczęcia... żadnego daru, żadnej łaski od Boga nie otrzymałam inaczej, jak prosząc o nie. Wiedz o tym jako o rzeczy niezawodnej, że żadna łaska nie zstępuje na duszę inaczej jak przez modlitwę i umartwienie ciała. Benedykcie z Laus znów często przypominała, że im więcej ludzie udają się z prośbą do Świętych, tym więcej Święci przyczyniają się za nimi.

Następujący więc przykład niech nas zachęci do wiernego korzystania z powyższych rad Najświętszej Maryi Panny i rozbudzi ufność ku Jej św. Oblubieńcowi. Przytaczając go, żadnych własnych spostrzeżeń, ani dodatnich zdań wyjawiać nie mogę o tej dobrze mi znanej Siostrze zakonnej, gdyż jeszcze nie ukończyła ziemskiej pielgrzymki. Przeto ograniczam się na jej opowiadaniu:

Oprócz wielu pomniejszych łask, pomimo mej niegodności, otrzymałam przez potężne wstawiennictwo św. Józefa, trzy główne, z których pierwszą była: utrwalenie w powołaniu. Będąc wielce zasmuconą, iż dzień zupełnego oddania się na wyłączną służbę Panu Bogu dla różnych braków odwlekał się na lata, udałam się o pomoc do tego św. Patriarchy i odprawiłam nabożeństwo marcowe, nikomu się z tym nie zwierzając. Aż tu niespodzianie z ust N. Przełożonej Konwentu, w jakim zostawałam tymczasowo, słyszę słowa pociechy, że mnie oddała w opiekę św. Józefa i poleciła modlitwom Zgromadzenia zakonnic, zostających pod Patronatem tego Świętego. Nadzieja błysła w mem sercu i nie na próżno, gdyż wkrótce, prawie bez trudności zostałam przyjętą do tego Zakonu, gdzie jakby na dowód swej nade mną opieki, raczył mnie św. Józef zaszczycić swoim Imieniem, jakie mi dano przy obłóczynach. Lecz jak to na tym padole łez, radości przeplatane są goryczą, tak i tu, niedługo wysnuło się strapienie; to jest, że z powodu różnych przeszkód, profesja zakonna została odłożona na czas nieokreślony. Boleść moją powiększała myśl, że moje wątłe zdrowie i nikłe siły fizyczne, ten krzyż może wpędzić w chorobę, wskutek czego uznają mię za niesposobną na zakonnicę i wydalą; wtedy wszytko dla mnie stracone. A więc z ufnością wołam: Józefie św., mój drogi Ojcze! Jeżeli mi wyjednasz jak najprędzej łaskę złożenia ślubów, będę się starała ogłosić to dobrodziejstwo. Jakoż nadspodziewanie przypuszczono mię do złożenia ślubów wieczystych, a tak dzień pierwszy marca powitałam już w uczuciach wdzięczności i szczęścia, jako członek Zgromadzenia Oblubienic Chrystusowych, zostających pod opiekuńczym skrzydłem św. Józefa, cudami słynącego w Krakowie.

O trzeciej łasce także zamilczeć nie mogę, gdyżby mi wobec niebios mogło być poczytane za czarną niewdzięczność. Po upływie kilkunastu lat, zdaje się, że mię szatan, usiłując sprowadzić z drogi powołania, rozlicznymi pokusami taką mi wytoczył walkę, iż pod nawałem udręczeń wewnętrznych, wywołanych jego prześladowaniem prawie dniem i nocą, zapadłam na zdrowiu; uznano mię przeto za chorą na umysł i z bólem serc siostrzańskich, oddano do zakładu obłąkanych. I podczas, gdy się zdawać mogło, że szatan mię przemógł i zapewnił sobie wygraną, zwróciłam się znów do swego św. Opiekuna, zasyłając westchnienia: Św. Józefie, prawdziwie okażesz się cudownym w krakowskim obrazie, jeżeli mię z tego nieszczęścia wyratujesz i dozwolisz odprawić wspólnie w naszym klasztorze nabożeństwo marcowe. Zarazem rozpoczęłam nabożeństwo siedmiu śród do siedmiu boleści i radości tegoż Świętego. I, o cudowna potęgo orędownictwa św. Józefa! Tak się wszystko złożyło, że wkrótce, to jest w pierwszych dniach marca, powracałam do ukochanego klasztoru. Ujrzawszy z dala wieżę, witałam ją z uniesieniem radości, które spotęgował widok kościoła św. Józefa, ukrytego w murach klasztornych, gdzie przy boku utajonego w Hostii Jezusa, ten św. Patriarcha szafuje łaskami, jakich Zbawiciel świata, pomny na usługi swego Opiekuna, nikomu nie szczędzi.

Od tej chwili jestem jakby żywym wotum św. Józefa i gdyby to było w mojej mocy, starałabym się o ukoronowanie tak cudownego świętego Józefa w obrazie w naszym kościele. Doznawszy tyle dowodów Jego opieki, nieraz z wdzięczności zanucę:

Szczęśliwy, kto sobie Patrona, * Józefa ma za opiekuna ... * Że choćby i samo powstało * Piekło się na mnie zbuntowało * Nie zginę.

Praktyka. O ile to w naszej mocy, zachęcajmy drugich do wzięcia udziału w nabożeństwie marcowem; sami zaś usiłujmy odprawiać je coraz gorliwiej, wybijając się zwycięsko z pod tej cechy charakterystycznej naszej narodowości: że w każdej sprawie u nas gorąco w pierwszej chwili, mroźno w końcu. Obmyślmy więc o co głównie będziemy prosić i prócz modłów, starajmy się codziennie spełnić jaki dobry uczynek, przezwyciężyć się w czymś, lub umartwić na cześć św. Józefa.

Modlitwa. O św. Józefie! Sercem ożywionym nadzieją, witamy marzec jako miesiąc uprzywilejowany przez Ciebie, w którym, podobnie jak w maju, są otworzone niebiańskie upusty łask Bożych; aby każdy czerpał obficie ze źródeł miłosierdzia Bożego, dary i łaski, nie tylko dla siebie, ale i dla drugich. Więc nas Twą lilją, którą trzymasz w ręce, racz pobłogosławić i wyjednać łaskę ostateczną zbawienia, abyśmy na wieki oglądali Boga, kochając Go bez granic; oraz wdzięcznym sercem wielbili Twą Najświętszą Oblubienicę i Ciebie drogi nasz Patronie. Amen.

do góry

2. Dziecięce lata św. Józefa. Józef święty, pisze Maryja z Agredy, był cudem świętości. Przyszedłszy na świat, zachwycał wszystkich pięknością swoją. W trzecim roku życia wiedza jego nadzwyczaj była rozwinięta, już wówczas poznawał Boga przez wiarę. Kiedy słyszał o Bogu lub dziełach Bożych, ulegał zachwyceniu. Już w latach dziecięcych umiał obcować z Bogiem, serce jego rozkoszowało w słodyczach modlitwy! W siódmym roku życia miał rozum całkiem rozwinięty, a pod względem świętości był zupełnie doskonałym: uprzejmym, dobrym, serdecznym, pobożnym, a niewinnym jak Anioł.

Usiłujmy stać się podobnymi św. Józefowi, osobliwie ćwicząc się w małych cnotach, do których nam się prawie ciągle nadarza sposobność.

Jak języki ludzkie choć małe, na pozór nie wiele znaczące, ukryte mogą wiele złego lub dobrego zdziałać i ich czyny mogą być wielkiej doniosłości, tak podobnie małe cnoty, jakimi św. Józef jaśniał już w dziecięcych latach, choć małe w oczach ludzkich, są jednakże w następstwach nieraz wielkiej wagi. One to nadają powabu życiu pobożnemu, utrzymują w nim swobodę, pokój, leczą rany, jakie sprawia zetknięcie się charakterów i usposobień różnorodnych i czynią z domów rodzinnych lub zakonnych raj na ziemi.

Do małych cnót zaliczamy wyrozumiałość. Jest ona właściwa umysłom prawym, znającym słabość natury ludzkiej. Dlatego osoba wyrozumiała nie odmawia szacunku popełniającemu błędy; przyjmuje go łaskawie, gdy widzi, że za swój błąd żałuje. Wielu powtórnym upadkom byłaby zapobiegła roztropna wyrozumiałość. Nie widziałem nigdy osoby dobrze myślącej i pokornej, mówi jeden pobożny pisarz, która by się z upodobaniem zajmowała co inni robią, która by się starała dowiedzieć o ich czynnościach, chcąc je dokładnie poznać. Nie znam również takiej, która by, ćwicząc się w życiu wewnętrznym i w zjednoczeniu z Bogiem, miała upodobanie w sądzeniu i ganieniu drugich. Strzeżmy się przede wszystkim obmowy. Paweł święty mówi: Pokrywajcie, znoście wady waszych braci. Upominanie i karanie należy do przełożonych, rodziców i w ogóle tych, którym kierunek dusz jest powierzony; ci staliby się odpowiedzialnymi przed Bogiem, gdyby tolerowali złe, nie upominali, nie karcili, lecz pokrywali.

Usposobienie wesołe i swobodne, jest to cnota, która wszystkich pociąga. Osoba posiadająca ją, jest uprzejmą. Nie mówię tu o wesołości światowej, roztrzepanej, lecz o wesołości takiej, jaką się odznaczał św. Józef, której źródłem jest Bóg, a podstawą czyste sumienie i miłość bliźnich. Dusza miłująca Boga wie, że uprzejmym obejściem najłatwiej się dusze do Niego pociągnie; dlatego nawet kiedy jest smutna, stara się nikomu nie robić przykrości swoim smutkiem: każdy odchodzi od niej uspokojony. Godłem jej są słowa św. Pawła: Weselcie się w Panu.

Nieznośną jest w towarzystwie osoba, która narzuca swoje zdanie drugim, uparcie go broni i chce, aby się wszyscy nią tylko zajmowali. Owóż kto posiada cnotę giętkości umysłu, uniknie tego, kierując się zasadą Świętych, że: jeden gram miłości wart więcej, niż sto kilogramów rozumu. Powiedz swe zdanie dla utrzymania rozmowy, a potem pozwól niech mówią co chcą, nie gniewaj się i nie obrażaj na drugich.

Grzeczność chrześcijańska zależy na tym, aby być względem każdego tak, jak być powinniśmy: Uprzedzając jedni drugich przez oznaki uszanowania, mówi św. Paweł; te oznaki szacunku nazywamy grzecznością. W zgromadzeniach więc i rodzinach, gdzie panuje grzeczność chrześcijańska nadprzyrodzona, wykluczone są wyrazy niewłaściwe, zbyt proste, przerywanie mowy, wszelki nieporządek i zaniedbanie w ubraniu. Obchodzenie się bliźnich z nami, zwykle bywa echem obchodzenia się naszego z nimi.

Zgodność. Kto jest zgodny, mówi św. Franciszek Salezy, ten stosuje się do wszystkich, o ile na to pozwala prawo Boże i zdrowy rozum... Ten nie szuka swoich korzyści, ale pragnie pożytku bliźniego i chwały Bożej. Skłonność do zgody jest córką miłości i nie należy jej brać za słabość charakteru, która nie śmie upomnieć bliźniego nawet wtedy, kiedy jesteśmy do tego obowiązani; nie byłby to akt cnoty, ale przeciwnie, stalibyśmy się winni cudzego grzechu. Kto jest zgodny, słucha cierpliwie osób natrętnych, odpowiada łagodnie na zapytania próżne, oddaje przysługę osobie, której się zdaje, że tego potrzebuje, przerywa rozmowę niepodobającą się słuchającemu jej.

O jakże łatwymi sposoby możemy świętymi zostać! Zacznijmy więc od tej chwili, przez zwyciężanie się w głównej wadzie, np. kłótliwości, a praktykowanie miłości, która nas nauczy znieść cierpliwie niejedno uszczypliwe słowo, darować z serca urazę, ustąpić w cichości rozgniewanemu, unikać dawania okazji swemu otoczeniu do niezadowolenia, do niecierpliwości, do sprzeczek, a tak w domu gdzie się znajdujemy, utrzymamy pokój i zgodę; w czym nam niech przyświeca przykład św. Józefa i wspomaga Jego potężna przyczyna, o skuteczności której często stwierdzają wota, przynoszone przez wiernych do klasztoru SS. Bernardynek w Krakowie na podziękowania ich św. Patronowi za rozliczne łaski, mianowicie wewnętrzne. A więc za zwycięstwo nad pokusami, za szczęśliwe ujście przed grożącym niebezpieczeństwem, za pozbycie się jakiejś wady, za nawrócenie kogoś.

W roku 1897 pewna matka z córką chodziły codziennie w marcu do kościoła św. Józefa w Krakowie i błagały tegoż Świętego o pomoc w nadzwyczaj ważnej sprawie, w której od nikogo, nawet od krewnych, żadnej pomocy spodziewać się nie mogły. Nadzieja ich nie została zawiedzioną, gdyż jeszcze w tym samym marcu uzyskały nawet więcej, niż tego mogły pragnąć. Uradowane i ożywione wdzięcznością ku św. Józefowi za tak cudowną pomoc, prosiły O. Zmartwychwstańca, który wśród marcowego nabożeństwa miewał kazania, aby to z ambony ludziom wygłosił, iżby się wierni we wszystkich potrzebach z ufnością udawali do św. Józefa.

Praktyka. Kto pragnie szczęścia własnego i osób otaczających go, powinien się starać o nabycie małych cnót. Bądź uprzejmym i słodkim dla wszystkich, podobnie jak św. Józef; słodycz bowiem jest cechą szlachetnego serca i prawdziwej cnoty. Trzymaj się tej zasady: Płacz z płaczącymi, wesel się z wesołymi. Uczyń postanowienie unikania wszelkich kłótni.

Modlitwa. Św. Józefie, który korzystałeś z każdej sposobności do nabywania cnót, uproś nam podobną wierność łasce, abyśmy cnotami choć małymi w oczach ludzkich, lecz miłymi Bogu i wielkiej u Niego ceny, przyozdobili dusze nasze. Amen.

do góry

3. Św. Józef Mistrz dusz bogomyślności oddanych. Rodzice św. Józefa posiadali znaczną własność po spadkobiercach Dawida. Katarzyna Emmerich powiada, iż Jakub miał trzech synów, z których św. Józef był najmłodszym, a ponieważ słodyczą i pobożnością braci przewyższał, stąd niejednej od nich często doznawał przykrości. Naigrawali się z Niego, a nawet bili, by Mu w modlitwie przeszkodzić; przecież Józef św. zawsze jeden i ten sam, zawsze uprzejmy, nie unosił się gniewem, ani wet za wet oddawał. Kącik samotny, w którym by się w modlitwie mógł zatapiać to było całe szczęście Jego, za którym się ubiegał. Żył zawsze w skupieniu. Być skupionym, to znaczy widzieć Boga w głębi serca i starać się, żeby o tam nigdy Samego nie zostawiać, lecz ciągle w pobożnych rozmyślaniach do Niego przemawiać. Św. Józef dlatego robił wielkie postępy w życiu wewnętrznym, tak, iż się stał mistrzem dusz bogomyślności oddanych, że ciągle myślał o Bogu i wszystko spełniał z miłości ku Niemu. Czyńmy podobnie! Aktami strzelistymi ożywiajmy duszę np. mówiąc: Serce Jezusa, zbaw mnie! albo: Jezu miłosierdzia! (100 dni odpustu za każdy raz). Trzeba prosić o dar modlitwy i wierzyć w moc modlitwy, że każde pobożne westchnienie, każde Zdrowaś pobożnie odmówione, nie idzie na marność, ale przynosi w swoim czasie pożytek.

Trzeba nam się modlić:

1) za siebie i drogie nam osoby,

2) za konających, pomnąc, że nieraz jednym Ojcze nasz, jednym ofiarowaniem Krwi i Oblicza Pana Jezusa Bogu Ojcu, można konającego duszę ochronić od piekła; mieć z niego orędownika w niebie,

3) za dusze zmarłych modląc się, spełniamy miłosierny uczynek. Raz Anioł Stróż duszy wybawionej z czyśćca rzekł: Błogosławiony niech będzie ten, który żyjąc na świecie, wspomaga dusze modlitwami, uczynkami i pracą.

4) Trzeba się modlić o łaski potrzebne i wytrwałość w dobrym dla duchowieństwa katolickiego i w ogóle dla sprawiedliwych na ziemi, a o nawrócenie dla grzeszników.

O doczesne łaski i dary, np. o zdrowie, o długie życie, powinniśmy prosić warunkowo, tj. dodając: jeżeli to zgodne z wolą Bożą i zbawieniem dla mojej duszy lub osoby, dla której co doczesnego chcemy otrzymać. Św. Gerard Majella, który modlitwą wyjednywał cudowne uzdrowienia jednym, drugim się jednak wzbraniał tego, np. gdy proszono o uzdrowienie ociemniałej córeczki lekarza F. wskutek odry, po modlitwie powiedział: Jeżeli panienka odzyska wzrok, na złe jej to wyjdzie. Przeto nie płacz, rzekł do jej matki. Bóg ją w inny sposób wynagrodzi; będzie więcej utalentowaną, niż rodzeństwo. Tak się też stało. Ciemna córka doskonale się poduczyła wykonywać domowe zajęcia, a nawet zajęła się kształceniem młodszych siostrzyczek (Żyw. św. Gerarda, str. 156).

Gdy św. Gerard odwiedził w Muro biskupa obłożnie chorego na podagrę: Kochany Gerardzie, rzekł biskup, módl się za mnie, aby mi te boleści przeszły. Niech Wasza Biskupia Mość, odpowiedział, cierpi cierpliwie, bo nie wyszłoby na chwałę Bożą, gdyby te boleści przeszły; a potem dodał: Gdyby te cierpienia znikły, ks. biskup nie zbawiłby swej duszy.

Podobnie św. Piotr, gdy go zapytano dlaczego nie chce uzdrowić świętej Petroneli? Rzekł do niej: Petronelo, wybieraj, czy wolisz być zdrową i żyć w niepewności zbawienia, czy też być chorą i żyć w pewności zbawienia? Roztropna Święta wybrała być raczej chorą, aby zbawić duszę.

Modlitwa nasza nie powinna się ograniczać na błagalnej, ale powinniśmy jeszcze modlitwą wynagradzać zniewagi, jakich Pan Bóg doznaje od złych ludzi, bo Cześć wynagradzająca zbawi świat, powiedział Pius IX; oraz dziękować za odbierane dobrodziejstwa, jak to czynił św. Józef.

Wdzięczne dusze są to ulubione dzieci Boga, one posiadają jakby klucz do skarbów Bożych. Św. Bernard mówi: Dzięki składaj Bogu twemu, a coraz obfitsze łaski od Niego odbierać będziesz.

Przed kilkunastu laty pewna matka zasmucona złym postępowaniem syna, udała się po radę do kapłana, który jej rzekł: Użyj pani następującego sposobu: Otóż modląc się, codziennie powtarzaj: Boże mój, dzięki Ci składam za nawrócenie syna mojego. Bóg niezawodnie wejrzy na tę ufność twoją i zlituje się nad marnotrawnym twym dzieckiem. Usłuchała tej rady i syn jej wkrótce się nawrócił całym sercem do Boga. Czyńmy podobnie: prosząc o coś św. Józefa, najpierw Mu dziękujmy, jak gdyby nam to już wyjednał.

W roku 1725 miało miejsce następujące zdarzenie, zapisane w kronikach SS. Bernardynek w Krakowie, przy kościele św. Józefa, który niech nas pobudzi do modlitwy z ufnością oraz wytrwałej.

We wsi Muszynie pewna niewiasta czuła się niezadowoloną, nieszczęśliwą z powodu, że będąc zbyt młodo wydaną, nie mogła podołać obowiązkom gospodyni, przez to wiele miała do znoszenia od swego męża i od jego krewnych. Chcąc tego uniknąć, uciekła z domu do Krakowa i za przełożeństwa W. M. Anny Koniecpolskiej u SS. Bernardynek, przedstawiając się jako panna wolnego stanu, przyjęła służbę w tutejszym klasztorze. A że była pracowita, bardzo skromna i pobożna, pozyskała sobie serca zakonnic.

Tymczasem jej mąż kochający ją bardzo, spostrzegł swoją winę, opłakiwał ją, przyrzekał poprawę, modlił się wiele serdecznie i zamawiał Msze św., aby mu ją Pan Bóg przywrócił. Prosił nawet księży, aby o niej z ambon ogłaszali, niczego nie szczędził, by ją odnaleźć; chodził nadto na odpusty, myśląc, że ją gdzie spotka; jednak wszystkie zabiegi okazały się daremnymi. W takim strapieniu przeżył kilka lat. Wreszcie ulitował się nad nim św. Józef i trzy razy przedstawił mu się na śnie, tak jak Go widzimy na cudownym naszym obrazie i mówił doń: U św. Józefa szukaj jej! Nie wiedział jednakże nieborak w jakiej miejscowości jest taki św. Józef. Wybrał się więc z sąsiadami na Kalwarię, sądząc, że się może o niej co dowie. Przyszedłszy stamtąd do Krakowa, obchodził kościoły, upatrując w nich obrazu św. Józefa, jaki mu się we śnie przedstawił. Nie znalazłszy nigdzie, przyszedł tutaj, a nie mogąc się dostać do kościoła, gdyż był zamknięty, ukląkł w kruchcie. Po modlitwie wstaje, i o cudo! Z furty klasztornej wychodzi jego żona, którą właśnie posyłano do złotnika. Spostrzegłszy ją, ów człowiek, w uniesieniu radości wykrzyknął: Moja Anusia, moja żona! Sąsiedzi jego powstrzymali ją od ucieczki. Chciała wrócić do klasztoru; rzecz więc cała wytoczyła się przed przełożoną, która zbadawszy sprawę, nie przyjęła jej. Tak więc św. Józef powrócił umiłowaną swemu czcicielowi, gdy opłakał swoją winę i poprawił się.

Praktyka. Zbadaj się, czy z wysłuchaniem twej prośby nie czeka święty Józef, aż się poprawisz z jakiej wady, nałogu; lub dopóki nie usuniesz z serca jakiej niechęci, urazy do kogo; albo jakiej krzywdy czy słowem czy uczynkiem wyrządzonej bliźniemu nie wynagrodzisz. W takim razie odwlekałby wysłuchanie dla większego dobra twej duszy. Nie trać więc ufności, lecz usuń co rychlej z serca, co ci sumienie wskaże. A zawsze miej w pamięci słowa św. Alfonsa: Kto się modli, idzie do nieba, a kto się nie modli, idzie do piekła. Gdy chcesz któremu ze Świętych oddać cześć, dziękuj za łaski jakiemi Go Pan Bóg obdarzył i chwałę, jaką go uwieńczył w niebie.

Modlitwa. Proszę Cię najmiłosierniejszy Boże, przez przyczynę i zasługi św. Józefa, racz mnie i drogim mi osobom i całemu Duchowieństwu katolickiemu udzielić łask potrzebnych; konającym łaskę ostateczną zbawienia; sprawiedliwym wytrwanie w dobrem, a grzesznikom zupełne nawrócenie. Dzięki Ci składam, Panie mój, za wszystkie dary, łaski, przywileje oraz chwałę jaką raczyłeś uwieńczyć św. Józefa; dla miłości którego, racz mi udzielić daru modlitwy, przebacz mi wszystkie grzechy, uświęć mnie i zbaw na wieki. Amen.

Westchnienie. O Józefie św., Przyjacielu Najświętszego Serca Jezusa, racz mi wyjednać tę łaskę N... za którą Ci naprzód dzięki składam, ufając, że mi ją wyjednasz!

do góry

4. List do św. Józefa. Rozważ, jak szlachetnie postąpił św. Józef; nie mścił się na swych braciach, ale im z serca przebaczył; a nawet aby im usunąć okazję do uchybień przeciw miłości bratniej, oddalił się z domu rodziców. O jakże my grzeszni powinniśmy przebaczać, którzy sami potrzebujemy przebaczenia od Boga. Zdarzyło się nie tak dawno, że gdy pewna tercjarka św. Franciszka Serafina miała zatargi ze swoją rodziną i raz siedząc przy śniadaniu, roztrząsała w sercu urazy do niej, wszedł do pokoju jakiś nieznajomy zakonnik św. Franciszka Serafina i nic nie mówiąc, wziął święconej wody i kropił nią ową niewiastę. Zdziwiona niezmiernie, zapytuje o powód. Na to jej zakonnik odrzecze: Na ramieniu pani siedzi straszny szatan, przyszedłem go więc spędzić! To wymówiwszy, zniknął.

Niewiasta tym przerażona, poznała wielkie niebezpieczeństwo grożące jej duszy i usunęła wszelką urazę z serca. Korzystajmy z tego upomnienia. Trzeba jeszcze nadmienić, że wyżej wspomniana pani mieszkała w zabudowaniach klasztoru św. Józefa w Krakowie; przez co jakby nabyła prawa do Jego opieki.

Św. Józef, obierając zawód rzemieślniczy, stał się Patronem wszystkich utrzymujących się z pracy rąk; i byle się tylko zwrócili doń o pomoc, ratuje ich w każdej potrzebie. Oto przykład:

Zdarzenie prawdziwe, opowiadane w Gwiaździe. Było to pod koniec 17-go wieku, na przedmieściu Wiednia zwanem Laingrube, stała chata, która stanowiła narożnik tak zwanego kąta żebraczego na ulicy Mariahilf, gdzie dziś stoi dom, z numerem 13, a w tej chacie mieszkał muzykus Paweł Marten oraz 16-letnia Józia, bardzo wdzięczne i uzdolnione dziecko, mianowicie wykształcone w kobiecych robótkach. Jednakże ani ojciec ani córka nie mieli chwilowo zatrudnienia... była bieda ogólna (po oswobodzeniu Wiednia od Turków), więc też nędza zajrzała do chaty muzykusa i nieraz zgłodniali udawać się musieli na spoczynek. Pewnego dnia, gdy już nędza doszła do najwyższego stopnia, nie mogło poczciwe dziewczę dłużej znieść rozpaczliwego narzekania starego ojca.

Ojcze, - rzekła - ja pójdę poszukać sobie służby; całe zasługi oddam tobie, a i ja się tam wyżywię.

Co? - zawołał starzec rozdrażniony - i chcesz mię opuścić, niedobre dziecko? A ktoby mię wtenczas pielęgnował? Nie, z tego nic nie będzie!

Ale, ojcze kochany, - zauważyła Józia - niema przecież tymczasem innego środka, żeby tobie dopomóc. Wiesz, że już dawno pisał do męża mej zmarłej chrzestnej, a do dziś dnia niema odpowiedzi.

Wierzę - mruknął stary - lepiejbyś była do samego diabła pisała, bo ten z pewnością nie taki kutwa, jak ten dusigrosz Wild.

Ależ ojcze, to grzech tak mówić! - zawołało dziewczę. - To już lepiej udajmy się w modlitwie do mojego Patrona, on nam wstawieniem się swoim u Boga z pewnością dopomoże.

Myślisz? - zawołał ojciec z goryczą. - Ja zaś myślę, że ten biedny cieśla u góry nie ma tyle kredytu, co niejeden bogacz, który się tuczy jak bydlę. No - dodał z gorzkiem szyderstwem, - napisz do niego, do św. Józefa, jeżeli myślisz, że ci się to na co przyda!

To dobra myśl, ojczulku, ja też to zaraz zrobię! - zawołało prostoduszne dziewczę z radością. Napiszę mu, a ten mój gołąbek, któremu i tak nic dać nie mogę, aby się wyżywił, list mój zaniesie. Usiadła do biurka ojca i na małej karteczce napisała następujące słowa: Święty Józefie! Zmiłuj się nad naszą nędzą! Nie mamy ani roboty, ani co wziąć w usta! Proś, proś Boga, aby mi zesłał zatrudnienie, bo ojciec mój głodny! Twoja wierna imiennica Józefa Marten, córka muzykusa, szwaczka, Laingrube w narożniku żebraczego kąta.

Złożyła papier, przymocowała go za pomocą nitki do szyi gołąbka, otworzyła okno i wychudła ptaszyna odleciała.

Upłynęła godzina, gdy do drzwi zakołatano. Na zaproszenie ojca wszedł młody, zgrabny i starannie ubrany mężczyzna do izby i rzekł:

Czy tu mieszka sławetna panienka Józefa Marten?

Tak jest, a czego od niej chcecie? - odpowiedział ojciec.

Jestem Józef Karol Hirtel, obywatel i jubiler tutejszy - rzekł nieznajomy przyjaźnie, - mieszkam tu w pobliżu i odebrałem od patrona mojego św. Józefa, do którego mam wielkie nabożeństwo, polecone, aby odpowiedzieć na ten list, który mu wasza córka napisała. Potrzebuję wiele nowej bielizny i chcę pannę Józefę poprosić, aby mi ją uszyła; grywam także, dla chwały Bożej a dla mojej przyjemności jako amator na chórze w kościele Karmelitów, więc potrzeba mi zdolnego muzyka, abym się lepiej wykształcił. Czy pan mistrz i panienka Józefa chcą na to przystać?

Ach, z największą chęcią! - zawołała Józia.

No - odpowiedział na to jubiler, - to musicie mi pozwolić, że wam dam zadatek, bo ja bez zadatku roboty nie przyjmuję, ale też bez zadatku roboty nie daję. To mówiąc położył 5 dukatów na stół.

Widzisz, ojcze - zawołała Józia - jak to św. Józef odpowiedział na mój list! Ach, jakże mu szczerze będę dziękowała.

Czyń to, moja panno zawsze, a nie pozostaniesz bez pomocy i opieki - odrzekł obywatel poważnie. - Przyślę tu przez służącego płótno i wzór, podług którego bielizna ma być zrobiona i oczekuję powiadomienia, gdy będzie gotowa. A pan, panie mistrzu, bądź łaskaw jutro rozpocząć naukę. Tu wam zostawiam mój adres, na mieszkaniu wymalowany jest św. Józef.

Obywatel skłonił się z uszanowaniem i wyszedł.

Józia w radosnym uniesieniu rzuciła się z płaczem ojcu na szyję; ten zawstydzony spuścił wzrok ku ziemi. Wytłumaczenie tego zrządzenia Opatrzności jest bardzo proste. Zabiedzony gołąbek nie zdołał daleko odlecieć, a wystraszony niezwykłą ozdobą na szyi - zawieszonym listem, wleciał przez okno otwarte do jednego z domów na najbliższej ulicy. Właściciel domu, ów młody jubiler, zdziwił się bardzo, spostrzegłszy u szyi skrzydlatego swego gościa karteczkę; odebrał ją, przeczytał, zastanowił się nad tym, a rozczuliwszy się tą mocną ufnością i prostotą dziewczęcia, postanowił stać się narzędziem Opatrzności.

Ale nie skończyło się na tym. Wskutek bliskiego stosunku, w jakim odtąd młody obywatel pozostawał z muzykiem i jego córką, poznawał on coraz lepiej wartość dziewczęcia. Rok upłynął, a już w domu jego krzątała się młodziuchna jego małżonka - Józia, która z wdzięczności za doznaną opiekę i pomoc w potrzebie, chatkę, w której dawniej z ojcem mieszkała, ozdobiła obrazem św. Józefa. Obraz ten do dziś dnia umieszczony jest na kamienicy w miejscu owej chatki.

Praktyka. Na szczególniejsze u św. Józefa względy zasługiwała owa Józia przez swą ufność w Nim, a przede wszystkim przez swe cnoty. Ona się nie gniewała, nie rozżalała na bogatych, jak to niektórzy czynią, dotknięci niedostatkiem, ale czekała pomocy z góry. Czuwajmy nad sercem, aby gniew w nim nie powstał. Przebaczajmy, jeżeli kto przeciw nam zawini, bo gniew łatwo się zmienia w nienawiść; a wtedy ani Komunie, ani posty i dobre uczynki nic nie pomogą w dzień sądu, jeżeli pamięć krzywd nie będzie zatarta w sercu twoim. Jeżeli czekasz, aż cię twój nieprzyjaciel przyjdzie przeprosić, wiele na tym tracisz, gdyż on pierwszy, czyniąc krok pojednawczy, pozyska nagrodę, która ciebie czekała i otrzyma błogosławieństwo, które mogłeś otrzymać. Przed zachodem słońca usuń z serca urazy i pojednaj się z bliźnim, aby cię Pan Bóg nie zabił, skoro będzie w nocy czynił przegląd spraw ludzkich.

Modlitwa. Św. Józefie, który przez pokorę obrałeś sobie niskie stanowisko w świecie, uproś mi łaskę, abym się nie ubiegał o znikome zaszczyty, lecz był zadowolonym z losu, jaki mi Opatrzność zesłała. Racz czuwać nad moim sercem, abym żył w zgodzie ze wszystkimi, a swoim nieprzyjaciołom przebaczał tak, jak pragnę, aby mnie Pan Bóg przebaczył grzechy. Amen.

do góry

5. Św. Józef wzór cnoty anielskiej. Gdy umarli rodzice św. Józefa, opowiada Katarzyna Emmerich, bracia Józefa się rozdwoili: dziedzictwo Dawida poszło w obce ręce, a cała rodzina się rozproszyła. Św. Józef wiódł życie jeszcze bardziej ukryte - dzieląc dni pomiędzy pracę a modlitwę, unikając płci innej i wzdychając za Mesjaszem.

Św. Józef zachował zawsze niewinność. Oczyszczony był, jak uczą Ojcowie św., jeszcze przed urodzeniem swojem, a Pan Bóg, który go przeznaczył na Oblubieńca Maryi i Opiekuna Jezusa, sprawił, że mąż ten czuwał jak najtroskliwiej nad sercem i duszą swoją, strzegąc się pilnie nawet najmniejszej okazji do grzechu i oddalając natychmiast wszelkie pokusy do złego. Czyż i my nie możemy używać tych samych środków, aby uniknąć wszelkich grzechów przeciwnych cnocie anielskiej. Dusza nieczysta, to jak trup leżący tydzień na ziemi wśród skwaru słońca. Gdy na pogrzebie św. Magdaleny de Pazzis z pośród tłumu ludzi jeden nieczysty młodzian blisko mar stanął i chciał ją zobaczyć, ona cudownie twarz od niego odwróciła na drugą stronę. Czym się tak ów młodzian przeraził, iż w tej chwili postanowił życie odmienić i poszedł na pokutę.

Gdy znów do świętobliwej Benedykty z Laus przyszła pewna znajoma panna, zobaczywszy ją, z przerażenia głośno zawołała: Ach! panno, jakżeś brzydka i straszna na wejrzenie! Nie byłaś taką dawniej. Dusza twoja musi być w złym stanie. I nie myliła się, albowiem panna od ostatniego widzenia z nią straciła niewinność.

Benedykta tak bardzo brzydziła się nieczystymi, że udającym się licznie do niej po różne rady, niektórym kobietom i pannom odmawiała pocałunku, dopóki się nie oczyściły z tego ohydnego kału, w Sakramencie pokuty. Po takim akcie nie szczędziła im tkliwych pieszczot. Ponieważ ten grzech miała w nadzwyczajnym obrzydzeniu Matka Boska, chcąc ją skłonić do politowania nad tymi, którzy weń upadają, dopuszczała na nią niekiedy pokusy przeciwne św. czystości, wszelako bez uszkodzenia jej duszy, własna słabość powstrzymywała ją od zbytecznej drażliwości na uchybienie i upadki drugich i przynaglała do jednania im łaski i pomocy. Ofiarowywała ona część swoich modlitw na uproszenie opieki Boskiej nad jej dziewictwem, by zachowała umysł i ciało w niewinności.

Jeden prosty robotnik z fabryki pisze: Czyja dusza lub ciało w tym nędznym życiu wpada w niebezpieczeństwo, ten niechaj ucieka się do św. Józefa, a ten go pewnie wysłucha. Jestem robotnikiem w fabryce, mam lat 20; wiek to, w którym piekło i świat łączą swe siły, aby niewinne dusze ująć w swe szpony i zgubić je. Pracowałem w towarzystwie kobiet, których zachowanie z mymi towarzyszami tak w mowie jak i postępowaniu było zanadto wyuzdane. Ja trzymałem się z daleka od takiego towarzystwa, gdyż jeszcze miłowałem cnotę czystości, lecz otoczenie to było dla mnie o tyle bardziej przykre, o ile zdawało mi się, że wszyscy starają się mnie ku sobie pociągnąć. W wielkim niebezpieczeństwie była dusza moja, ja zaś pamiętałem na napomnienie, że przed niebezpieczeństwem uciekać należy, jako też pamiętałem na słowa Pisma św. "Kto szuka niebezpieczeństwa, zginie w nim". Prosiłem przełożonych o inne mniej niebezpieczne miejsce, lecz daremnie.

Ze względów doczesnych nie koniecznie musiałem tu pozostać, gdyż płaca ma była bardzo mała, zarabiałem tyle, że - jak to mówią - mało było, aby wyżyć, a za dużo, aby z głodu umrzeć. Wprawdzie miłowałem się w modlitwie, lecz dopiero ta podwójna potrzeba ciała i duszy nauczyła mię prawdziwie się modlić.

Uciekłem się do św. Józefa, odprawiłem ku czci Jego nowennę i przyrzekłem, że jeżeli mnie wyrwie z tej nędzy i z tego niebezpieczeństwa i dopomoże mi do osiągnięcia lepszego stanowiska, to będę codziennie jako dziękczynienie odmawiał jedną modlitwę. I oto modlitwa moja została wysłuchana! Zaraz po ukończeniu dziewięciodniowego nabożeństwa otrzymałem miejsce, gdzie dwa razy tyle zarabiam, ile zarabiałem poprzednio i gdzie nie widzę ani słyszę nic takiego, coby obrażało świętą cnotę czystości. (Leo Nr. 12, 1884 r.).

Praktyka. Unikaj pilnie okazji do grzechów przeciwnych cnocie anielskiej. Jeżeli masz przyjaciela, który ujemnie na ciebie wpływa, opuść go, a usiłuj stać się uczestnikiem obietnicy Pana Jezusa. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Wśród pokus, nie trwóż się zbytecznie, czym byś szatana ośmielił, nie upadaj na duchu, ale wzywaj na ratunek Jezusa, Maryję i Józefa świętego, a tak zwycięstwo odniesiesz. Gdy gorliwy zakonnik jednej nocy doznawał ogromnych pokus, które po ciężkiej walce zwyciężył. Dnia następnego idąc ulicą spotkał starca, który go zapytał, dlaczego wśród tych pokus, nie udał się pod opiekę św. Józefa. Poznał w tym starcu św. Józefa, który po tych słowach zniknął. Widzimy z tego, jak św. Józef pragnie nas ratować i jak mu są drogie dusze czyste.

Modlitwa do św. Józefa na uproszenie łaski czystości.

O Stróżu i Ojcze dziewic, Józefie święty, którego wiernej straży sama niewinność, Chrystus Jezus i Panna nad Pannami Maryja powierzoną była, przez ten podwójny a najdroższy Tobie powierzony skarb, przez Jezusa i Maryję proszę Ciebie i błagam, byś mnie od wszelkiej nieczystości zachowawszy sprawił, abym myślą nieskalaną, sercem niewinnym i czystym ciałem Jezusowi i Maryi zawsze w jak największej czystości służył. Amen.

do góry

6. Zaślubiny Najświętszej Maryi Panny ze św. Józefem. Dnia 23 stycznia udała się Maryja Panna do świątyni. Oko spuszczone ku ziemi, na czole Jej odblask łaski Bożej, powaga w chodzie, korona na głowie; płaszcz błękitny spływał z Jej ramion; jaśniejsza jak słońce, piękniejsza jak księżyc - oto obraz tej niebiańskiej Oblubienicy, jak go nam Marcin Cochem w swym życiu Jezusa Chrystusa nakreśla. Następnie przybył także św. Józef całkiem zatopiony w Bogu. Patrząc na blask, który bił z twarzy Jego, na piękność Jego męskiej postawy, byłbyś go uważał za Anioła, powiada Kochem. Co za przecudowny i wesoły orszak Aniołów towarzyszył niezawodnie tej św. parze do ołtarza, oraz liczne grono znajomych i krewnych.

Bądź przekonaną, rzekła pewnego razu Najświętsza Maryja Panna do św. Brygidy, iż św. Józef Ducha Świętego światłem oświecony dobrze wiedział, iż byłam czystą w myślach, słowach i uczynkach moich. Połączył się zatem ze mną nie w tym celu, by mię mieć za małżonkę, ale raczej, aby być stróżem dziewictwa mojego. Mnie zaś samą Duch Święty pouczył, iż żadną miarą wątpić mi nie trzeba, jakoby nazwa małżonki Józefa z rozporządzenia Opatrzności Bożej mi nadana, na jakąkolwiek skazę dziewictwo moje narazić miała.

Dzień zaślubin był wielkim dniem dla św. Józefa; od tej chwili jeszcze większe czynił postępy w cnotach, do czego przykład Najświętszej Oblubienicy go zachęcał, a Jej modły sprowadzały na niego coraz większe łaski z nieba. Był On żarliwie pobożnym; być żarliwie pobożnym, jest to pragnąć i chcieć coraz wyższej doskonałości i świętości, robić wszystko lepiej dziś niż wczoraj, wieczorem lepiej niż rano. Jest to nie dodawać sobie więcej pracy, ale odrabiać ją coraz staranniej. To życie pełne miłości Boga, to pochód duszy do nieba. I cóż było jedynym staraniem św. Józefa? Oto podobać się Panu Bogu, postępując z cnoty w cnotę. Aby wytrwać na tej drodze, trzeba się mężnie potykać i mieć wielką ufność w Panu Bogu.

O tyle postąpisz, o ile się zwyciężysz. Zwycięż samego siebie, a tym samym nad światem zwycięstwo odniosłeś. (Św. Augustyn). Gdy św. Weronika dorastała, Pan Jezus do niej rzekł: Do wojny! do wojny! Święta biorąc ten rozkaz dosłownie, zaczęła się uczyć władania bronią. Wkrótce jej się znów pokazał Pan Jezus i zganił ją za to, że nie o takiej mówił wojnie, lecz o wojnie, jaką tu na ziemi prowadzić ma z szatanem, ze światem i z ciałem. A w takiej najdzielniejszą bronią jest modlitwa. Po innym widzeniu Zbawiciela pisze św. Weronika Kapucynka: Bóg sprawił mi to widzenie, aby mnie na nowo upomnieć do postępu w cnocie. Jakoż w jednej chwili zrozumiałam z udzielonego mi światła wewnątrz, jaka to powinna być zgodność nasza z Bogiem we wszystkich naszych uczynkach, to jest, zrozumiałam, iż potrzeba, byśmy je pełnili z zupełnym wyrzeczeniem się siebie samych, z wiarą i nadzieją w Bogu w ciągłej obecności Bożej, z doskonałą miłością i jedynie dla Boga, ze świętem poddaniem się woli Jego, z doskonałym umartwieniem siebie, tak, aby we wszystkim szukać jedynie upodobania Bożego, z usilnym staraniem, aby co czynimy, jedynie znane było Bogu, a ukryte przed ludźmi, ze szczerym pragnieniem bycia pogardzonymi i upokorzonymi. Zrozumiałam, że wszystkie te warunki potrzebne są do wszelkiego uczynku dobrego, a nad wszystko, że potrzebna jest święta pokora, która sprawia, że wszelki uczynek nasz staje się miłym Panu Bogu. (Życie św. Weroniki, str. 50).

Nie czytamy o św. Józefie, żeby za życia czynił cuda; spełniał natomiast tak wiernie swoje obowiązki, iż każdy Jego czyn, był cudem doskonałości. Według zdania Soboru Trydenckiego, każdej sprawie cnotliwej, którą uczyni człowiek sprawiedliwy, odpowiada stopień łaski uświęcającej, każdemu zaś stopniowi łaski odpowiada prawo do nowego stopnia chwały wiecznej. Całe życie z takich aktów cnót złożone, będzie jakby cudowny złoty łańcuch z pojedynczych ogniw złożony. Jeden stopień łaski i odpowiedni mu stopień chwały, jest skarbem tak wielkim, że Święci, gdyby mogli się smucić, opłakiwaliby wiecznie utratę jednego z nich, który by utracili z własnej winy. A my tak ślepi, za nic sobie mamy utratę tak wielkich skarbów. O jakże w godzinę śmierci inaczej o tym sądzić będziemy! Jak wtedy doskonale poznamy, jaką sami sobie wyrządzamy krzywdę. Jeżeli kto z zaniedbaniem swoich obowiązków spełnia choćby z natury swej dobre czyny, lecz niewłaściwe jego stanowi, jest fałszywie pobożny. Np. gdyby matka zostawiła bez opieki chore dziecko w domu, a poszła na kazanie, czyżby przez to zdobyła jakąś zasługę? Bynajmniej; każdy by jej to zganił. Usilność więc o doskonałe spełnianie i unikanie wszelkiej niedoskonałości w dokonywaniu spraw naszych z siebie dobrych, na trzech zależy warunkach: 1) na czystości intencji; 2) na żarliwości wytrwałej i bez zaniedbania obowiązków swego stanu i 3) na pilnowaniu czasu przeznaczonego na każdą czynność naszą, a tym sposobem będziemy czynili to, co Bóg chce, jak i kiedy chce; a to stanowi szczyt doskonałości, na który, gdy będziemy usiłowali postępować śladem Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa, Oni nas będą zaszczycać swoimi względami.

Praktyka. Poznaliśmy z powyższej nauki ogromną wartość czasu, kiedy każdą chwilą dobrze użytą, można zyskać wyższy stopień chwały w niebie, można pozyskać Boga na wieki. Zaś potępieni, którzy Go utracili, gdyby im Pan Bóg dał jeszcze kilka chwil życia, jakżeby żarliwie z nich korzystali. A więc my, których Stwórca z miłosierdzia swego raczy jeszcze na świecie trzymać, walczmy, zwyciężajmy się, pracujmy gorliwie, abyśmy później nie żałowali źle użytego czasu. W jednym dniu gorliwej pracy można więcej zyskać, niż przez dziesięć lat leniwej pracy; można wynagrodzić sobie poniesione długoletnie straty. Odpędźmy pokusę małoduszności, polegając na zapewnieniu św. Teresy, mówiącej: Aby Pan Bóg łaski swe wielkie i pomoc dawał tym, co Mu wiernie służą, zawsze jest czas. Powtarzajmy sobie: Mogli ci i owi, zostać świętymi, a czemu ja bym nie mógł? Lub za św. Pawłem: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. Bł. Berchmans, nie czynił cudów za życia, ale obowiązki tak wiernie spełniał, że każda jego czynność była cudem doskonałości.

Modlitwa. Racz mnie zachować św. Józefie od nieszczęścia marnowania drogiego czasu; niechaj z niego skorzystam, podobnie jak Ty mój św. Opiekunie. Wyjednaj mi wielką gorliwość w spełnianiu moich obowiązków, abym każdym czynem, myślą i słowem, przyczynił Panu Bogu chwały, Najświętszej Maryi Pannie i Tobie św. Józefie radości, a sobie nieprzemijających zasług. Amen.

do góry

7. Św. Józef wzór najwznioślejszych cnót. Wstępujmy w ślady św. Józefa, abyśmy spełnili nakaz Zbawiciela, który mówi: Bądźcie miłosierni, jako i ojciec wasz niebieski miłosierny jest. Przez miłosiernych rozumieją się ci, którzy są czuli na niedolę bliźniego i niosą mu pomoc nie z pobudek czysto ludzkich, naturalnych, ale z pobudek wiary. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. A któż z nas nie potrzebuje miłosierdzia Bożego? Więc też wszyscy powinniśmy, o ile możności spełniać uczynki miłosierne. Dawajcie, a będzie wam dane. (Łk. 6, 38). Dajcie biednemu jałmużnę ziemską, a da wam Bóg dobro najobfitsze i najpotrzebniejsze do uświęcenia i zbawienia łaski. Jak prawdziwie to Boski kontrakt! Wszystko, co uczynimy bliźniemu, przyjmuje Zbawiciel, jakbyśmy to Jemu samemu uczynili i w dzień sądu powie: Pójdźcie błogosławieni Ojca mego, albowiem łaknąłem, a daliście mi jeść, byłem gościem, a przyjęliście mnie... Zaprawdę powiadam wam: Coście uczynili jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili. (Mt. 25).

Na sądzie więc ostatecznym, o zbawieniu lub potępieniu każdego, rozstrzygać będą szczególnie miłosierne uczynki spełnione, albo zaniechane. Jeżeli poświęciłeś się uczynkom miłosierdzia, wypełniaj je z gorliwością i czystą intencją, a wielką w niebie będzie twoja nagroda. Jeżeliś zaś wybrał miłosierdzie duchowne i oddałeś się nauczaniu nieumiejętnych, dzieci, nawracaniu grzeszników, wspieraniu dzieł misyjnych, protegowaniu ochronek, instytucji poprawczych i td. nagroda twoja będzie bardzo wielką, gdyż nad te uczynki, dążące wprost do chały Bożej i zbawienia dusz, nie może być nic przyjemniejszego Bogu, nic korzystniejszego dla bliźnich i dla ciebie samego. Jeżeli możesz dać jałmużnę, mówi św. Augustyn, daj ją; jeżeli nie, pokaż się czułym i uprzejmym dla tych, którzy są w potrzebie. Święty Jan Złotousty odzywa się do wymawiających się od spełniania miłosiernych uczynków w te słowa: Nie mam, powiadasz, dosyć majątku, aby dawać jałmużnę. A ja ci powiadam, że gdybyś nie wiem jaki był ubogi, zawsze będziesz mógł dać szklankę wody zimnej bliźniemu. Zawsze masz nogi, żeby pójść odwiedzić chorego i nieszczęśliwego, masz mowę, aby pocieszać i budować; masz jakąś chatkę, aby w niej dać przytułek podróżnemu i cudzoziemcowi. Nie ma więc żadnej wymówki dla tych, którzy nie czynią jałmużny i nie pełnią uczynków miłosierdzia.

Ci, którzy mają mocne postanowienie pomagać drugim wtedy, gdyby mieli środki do tego, otrzymają takie samo wynagrodzenie, jak gdyby wypełnili to, co było pragnieniem ich miłosiernego serca. (Św. Klemens Aleksandryjski). Ten, kto może się wstawić za ubogim u bogatego, jeżeli tego nie uczyni, ma się lękać kary Bożej, gdyż podobny jest do owego sługi, który zakopał swój talent. (Św. Grzegorz Wielki).

Na pociechę serc szlachetnych, a ubóstwem skrępowanych, powiedzmy, że kto wspomaga i wyzwala dusze z mąk czyśćcowych, ten spełnia wszystkie miłosierne dzieła, zalecone nam przez Pana Jezusa. I zaprawdę, wprowadzając duszę do nieba, wyzwala ją z więzienia czyśćcowego, dajemy jej nie tylko okruszyny ze stołu naszego, ale Jezusa chleb anielski. Gdy modlitwę lub ofiarę za nie Bogu czynimy, zmniejszyć im możemy cierpienia, ugasić pragnienie, pocieszyć, że im mniej długu zostaje do spłacenia sprawiedliwości Bożej. Jednym odpustem zupełnym możemy duszy otworzyć niebo i przyśpieszyć przyodzianie jej chwałą wiekuistą; jedną Mszą św., edną Komunią św., jednym Różańcem za nie ofiarowanym, możemy ich znaczną liczbę wykupić z niewoli czyśćcowej. Jednym małym umartwieniem, jednym ofiarowaniem Bogu Ojcu za nie Krwi Przenajświętszej i Oblicza Pana Jezusa, możemy im skrócić męki czyśćcowe i zaciągnąć na siebie ich błogosławieństwo, pomoc i niewygasłą wdzięczność. Ratując modlitwą grzeszników, konających, także spełniamy miłosierne czyny. Patrz! jak łatwym sposobem można wiele dobrego zrobić i wiele zdobyć zasług.

Św. Anastazja strasznie męczona, prosiła choć o trochę wody, aby ugasić trawiące ją pragnienie. Posłyszawszy to jeden poganin Cyryl, wyrwał się z tłumu i pobiegłszy, przyniósł Świętej wody, która z wdzięcznością przyjąwszy, prosiła Pana Boga, aby mu łaską swą hojnie nagrodził. I oto, tym jednym aktem miłosierdzia, tak zniewolił Pana Boga, iż mu dał łaskę nawrócenia i inne tak szczytne łaski, że zostało świętym Cyrylem męczennikiem.

Czcigodna Agata od Krzyża (trzeci Zakon św. Dominika), mając lat osiem, odznaczała się tak wielkim politowaniem dla biednych, oddając im wszytko chętnie co posiadała. Miłość i miłosierdzie w wieku tak dziecięcym, Bóg wynagrodził darem czynienia cudów.

Nie opuszczajmy żadnej sposobności czynienia dobrze, bo mamy krótki czas. Świątobliwa Benedykta z Laus ostrzegła raz pewną panią, mówiąc: Śpiesz się pani czynić dobrze, dopokąd żyjesz, bo po śmierci twojej dzieci nic nie uczynią dla ciebie. Ta przepowiednia się spełniła. Pani poszła za radą Benedykty, ale zaskoczyła ją choroba, uczyniła zbyt mało i tylko co dotąd dobrego miała, policzył Bóg na żywot wieczny. Następujący przykład miłosierdzia, dokonanego z narażeniem życia, niech zawstydzi naszą małoduszność w spełnianiu dobrych czynów.

W czasie pożaru miasta Krakowa dnia 18 lipca 1859 r., ks. Klemens Domagalski odznaczył się szczególniej przy ratowaniu kościoła i klasztoru Panien Bernardynek. Akta klasztoru czynią o tym następującą wzmiankę: Roku 1850 dnia 18 lipca..., o godzinie wpół do drugiej po południu, zapaliły się w naszym klasztorze w jednej chwili wszystkie dachy. Gdy więc z rozkazu Prześwietnego Konsystorza musiałyśmy z klasztoru wychodzić, spotykamy Przewielebnego księdza Klemensa Domagalskiego, który nas pocieszał i gorliwie bronił, wynosząc wraz z innymi kapłanami srebra i urządzenia kościelne do kościoła św. Piotra. Gdy później nie było można przejść ulicą z powodu palących się kamienic z jednej strony, a z drugiej z powodu zrywania dachów, ksiądz Klemens nie zważając na niebezpieczeństwo, dociera do kościoła naszego. Jednakże zaledwie wszedł do niego, runęła wieża na kościele, a przez otwór w środku sklepienia kościoła wpadły ogniste belki na ławki, które do dziś dnia noszą znaki wypalenia. W tej stanowczej chwili, niezmordowany ks. Klemens, uważa za niepodobny ratunek gdyż nie ma ani kropli wody, nie ma nikogo do pomocy. Chce wracać, ale drzwi kościoła zamknięte. Od dymu nic nie widać. Na pamięć więc, zbliżając się ku drzwiom kaplicy, prowadzącym do klasztoru spotyka konewkę napełnioną wodą. Za ten dar jakby z niebios zesłany składa dzięki Bogu, porywa ową konewkę, wraca z nią do ławek, zlewa wodą, nogami zadeptuje ogień. A tak ocala świątynię Pańską, bo od ławek, które się zaczynały palić, do ołtarza dwa tylko kroki. Sam zaś nic do koła nie widząc z powodu kłębów dymu, zalegającego całą przestrzeń, bocznymi drzwiami kaplicy dostaje się do klasztoru cudownym prawie sposobem, gdyż od dymu udusić się można było.

Św. Józef z pewnością wyjednał sowitą nagrodę ks. Klemensowi, za ten czyn heroiczny, jakim ocalił Jego cudowny obraz, znajdujący się w kościele przezeń uratowanym. Jego zaś imię, słodko po dziś dzień jako dobrodzieja klasztoru wspomniane i nadal z ust do ust Sióstr zakonnych tradycją przechodzić będzie.

Praktyka. Abyś się stał miłosiernym, ćwicz się pilnie w tej cnocie, korzystaj z każdej okazji, a spełniając miłosierne uczynki, pamiętaj na przestrogę: Strzeżcie się, abyście sprawiedliwości waszej nie czynili przed ludźmi, abyście byli od nich widziani: bo inaczej zapłaty mieć nie będziecie u Ojca waszego, który jest w niebiesiech. (Mt. 6). Pełniąc zaś dobre uczynki, nie lękajmy się złości szatańskiej, ani ludzkiej, gdyż Bóg sam przyjdzie nam z pomocą.

Modlitwa. Przedwieczny Ojcze, proszę Cię przez Serce Jezusa, najmilszego Syna Twego, przez przyczynę Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa, spraw, abym się stał godnym narzędziem zmiłowania Bożego.

O św. Józefie! racz mi wyjednać łaskę, aby mi Pan Bóg raczył nasuwać wiele sposobności do miłosiernych uczynków i abym wsparty Twym przykładem, wiernie z nich korzystał. Amen.

do góry

8. Najświętsza Rodzina jest wzorem rodzin chrześcijańskich. Maryja z Agredu opowiada, że św. Józef tak głębokim szacunkiem dla Panny Dziewicy był przejęty; niebiański blask, jaki bił z Jej twarzy, takim Go uwielbieniem przejmował, iż wówczas czuł się tylko szczęśliwym, skoro wolę Jej mógł spełniać. Najświętsza Maryja Panna jednakowoż, ta najpokorniejsza, nie lubiła rozkazywać; zwróciła owszem św. Józefowi uwagę na to, że Pan Bóg tak postanowił, aby w każdej rodzinie mężczyzna był głową domu. Trzeba się zatem było poddać woli Bożej. W dniu Zwiastowania, nie było wcale św. Józefa w domu. Zbliżała się Pascha; mężczyźni zwykle te święta obchodzili w Jeruzalem. Przeto się św. Józef wybierał, Najświętsza Maryja Panna zaś powzięła zamiar nawiedzenia swej ciotki Elżbiety. Nie odważyła się przecież tego uczynić bez zezwolenia św. Józefa. Św. Oblubieniec zgodził się na Jej życzenie; wybrali się zatem oboje w podróż: Św. Józef do Jeruzalem, Najświętsza Maryja Panna do św. Elżbiety.

W czasie podróży, pisze Maryja z Agredy, Błogosławiona Dziewica albo śpiewała chwałę Bożą, albo rozmawiała z Oblubieńcem Swoim o niebie, o przyjściu Mesjasza; lecz częściej byli oboje zatopieni w modlitwie. Najświętsza Panienka radziła się Pana, czyby Jej nie wypadało tajemnicę swoją wyjawić przed Józefem; odebrała jednak odpowiedź zupełnie odpowiednią Jej pokorze, tj. aby się bez zastrzeżenia zdała na Opatrzność. Patriarcha św., pragnąc Oblubienicę Swą przed przykrościami podróży uchronić, nabył osiołka; lecz Najświętsza Maryja Panna szła często pieszo, by go Józefowi św. ustąpić. Św. Józef naturalnie nie skorzystał z tej ofiary; zachwycony Swą cnotliwą towarzyszką, pogrążał się w uczuciu swojej nicości wspomniał, że go Pan Bóg na opiekuna takiego obrał Anioła.

Św. Józef gorąco kochał Maryję, a to dla Jej wielkich i przedziwnych cnót, którymi w ukryciu jaśniała. Maryja, mówi jeden pobożny pisarz, najtroskliwszymi staraniami otaczała św. Józefa; troszczyła się, żeby miał zawsze wszystko przygotowane, uprzedzała jego życzenia, zajmowała Ją Jego praca; starała się, żeby mu na niczym nie zbywało; a nadto gotową była pełnić wolę Jego. Św. Józef umiał ocenić tę dobroć, te starania i usiłował jak najlepiej okazać miłością swoją wdzięczność. Lecz przede wszystkim kochał Maryję, że była Matką Pana Jezusa. Czyż i my nie powinniśmy dla tych samych powodów kochać Maryi?

Chrześcijańscy małżonkowie powinni często rozważać wspólne pożycie Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa, aby je naśladować, a zarazem Im się polecać całą swoją rodziną w opiekę. Skutki tego uwidoczniają się jeszcze na doczesnym świecie, czego dowodem jest następujący przykład z bieżących czasów:

Pani N. gorliwa czcicielka Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa, oddawszy im swój dom w opiekę, niezliczone dobrodziejstwa otrzymała przez ich przyczynę. Najpierw łaskę wiernego spełniania i umiejętnego pogodzenia trudnych obowiązków żony i matki z życiem pobożnym tak, iż jej pobożność była miłą wszystkim. Zachęcała do niej swym przykładem całe otoczenie, a nawet znajomych. Była pełną poświęcenia miłości; więc pomimo piękności i innych darów wysoko cenionych przez świat, umiłowała zacisze domowe, unikając hucznych zabaw i strojów. Mężowie stawiali ją na wzór swym żonom, przyjaciółki zaś p. N. podziwiały ją i budowały się. Dzieci swe wychowywała w bojaźni Bożej, ćwicząc je w pokorze, miłości Boga i bliźniego, czuwając, aby im się wyrobił charakter prawy, szczery, stały i pod każdym względem piękny, w czym im przyświecała przykładem; dlatego skuteczniej działały jej słowa, bo rada zachęca, a przykład zmusza.

Usiłowania p. N. uwieńczył Pan Bóg pomyślnym skutkiem, gdyż dwie córki raczył powołać do zakonu, wszyscy zaś synowie wyrośli na zacnych obywateli kraju. Gdy jeden z nich, urodziwy młodzian, znalazł się raz w gronie różnych kolegów, powiedziano mu: W ciebie matka wpoiła tak gruntowne zasady, że cię nie zepsuje żadne towarzystwo.

W roku 1902 pani N. zachorowała śmiertelnie; doszło do tego stopnia, iż każdą chwilą zdawało się, że uleci jej życie. Strapiony małżonek, zastanowiwszy się, rzekł do niej: Nie, to nie będzie tak dobrze! ja powinienem pierwej umrzeć, abyś mnie przygotowała na drogę wieczności i modliła się za mnie. Zresztą ja ciebie tak kocham, że nie przeżyłbym twojej śmierci.

I jak mówią, uprosił sobie u Pana Boga według życzenia serca, gdyż pani N. wprawdzie po licznych modłach w klasztorze św. Józefa w Krakowie, w paru dniach cudownie wyzdrowiała; on zaś zachorował na zapalenie płuc. Choroba przybierała coraz groźniejsze rozmiary; przeto synowa jego, pomimo wielkiej odległości od Krakowa, uzyskawszy pozwolenie męża, opuściła dom, dzieci i przybyła naprzemian z córką chorego ojca pielęgnować go noc i dzień, aby jak mówiła nie było mu przykro, gdyby wezwano obcej pomocy.

Kilka dni przed śmiercią, gdy pani N. wyszła z pokoju, rzekł do synowej: Co to za matka! Jakie w niej poświęcenie i td., wyliczał jej cnoty, jakimi przyświecała, wreszcie dodał: To najpiękniejszy dla kobiety wieniec, tj. z cnót i zasług... Tym podobnymi słowami wygłosiwszy jej pochwały, wspierany przez nią pobożnymi radami i modlitwą przeszło 40 lat, a szczególniej teraz w chorobie, po kilkakrotnej spowiedzi i przyjęciu Komuni św. z budującym poddaniem się woli Bożej, ozdobiony licznymi zasługami, spokojnie zasnął w Panu roku 1902 w sobotę, w ten dzień poświęcony czci Najświętszej Maryi Panny, gdyż i on się odznaczał nabożeństwem do Matki Bożej.

Pani N. szukała pociechy w kościele św. Józefa, gdzie ją niejednokrotnie widywano, korzącą się u stóp tego św. Patriarchy, żebrzącą Jego pomocy oraz wstawiennictwa do tronu Bożego w bolesnych zdarzeniach, w trudnych okolicznościach życia, czy to własnych, czy któregoś z członków swej rodziny. Zwykle też odchodziła jeśli nie pocieszona, to dostatecznie umocniona na duchu.

W tym kościele trzej jej synowie brali ślub i te małżeństwa, wstępując w ślady zacnych rodziców, stały się wzorowymi. Zauważono w ogóle, że małżeństwa, złączone ślubami tu, u stóp cudownego św. Józefa, gdy się oddały w opiekę tegoż św. Patriarchy, żyją w zgodzie i są szczęśliwe.

Praktyka. Jakże powyższy przykład powinien zawstydzić i nakłonić do poprawy niejedno współczesne małżeństwo, które zaledwie kilka lat po ślubie, przez brak pobożności, zamiłowania cnót, przezwyciężania złych nałogów i cierpliwego znoszenia niedoskonałości jedno drugiego - żyją w niezgodzie, unieszczęśliwiając się wzajemnie. A dzieci, dzieci, czyż tacy mogą dobrze wychować? Jeżeli znasz, duszo wierna, podobnych, módl się za nich i usiłuj nakłonić, aby się z ufnością oddali w opiekę Najświętszej Rodzinie, a Ona ich wyratuje z tej toni.

Akt ofiarowania się Przenajświętszej Rodzinie. O Jezu, Zbawicielu nasz najmiłosierniejszy, który zstąpiwszy z nieba na ziemię, aby przykładem swoim i nauką oświecać świat, większą część ziemskiego życia swego w pokornej uległości względem Maryi i Józefa w biednym domku Nazaretańskim przeżyć raczyłeś i przez to uświęciłeś Rodzinę, która miała być wzorem wszystkich chrześcijańskich rodzin, przyjmij łaskawie w opiekę ten dom nasz, który Ci się cały oddaje. Broń go i strzeż i bojaźń Twoją świętą w nim utwierdzaj, a zarazem pokój i zgodę, które są owocem chrześcijańskiej miłości, aby się stał podobnym niebieskiemu wzorowi św. Rodziny Twojej i aby wszyscy, którzy w nim mieszkają, wiekuistego szczęścia stali się uczestnikami.

O Najmilsza Matko Jezusa Chrystusa i Matko nasza, Maryjo, spraw najmiłosierniejszą i najświętszą przyczyną Twoją, aby łaska i błogosławieństwo Jego na domu moim spoczywały.

O Józefie Stróżu najświętszy Jezusa i Maryi, wspomagaj nas we wszystkich duszy i ciała potrzebach, abyśmy razem z Tobą i Najświętszą Dziewicą Maryją, Boskiego Zbawiciela Jezusa Chrystusa mogli na wieki wielbić i składać Mu dzięki.

do góry

9. Św. Józef wzór miłości bliźniego. Najświętsi Pielgrzymi w Jerozolimskiej świątyni złożyli hołd Bogu, następnie Najświętsza Maryja Panna udała się do św. Elżbiety. Po skończonej uroczystości Paschy, Zacharjasz zabrał ze sobą do domu św. Józefa, gdzie Go św. Elżbieta serdecznie przywitała. Pozostał tam czas niejaki, ponieważ jednak miał liczne zajęcia w Nazarecie, zostawił przy Elżbiecie Najświętszą Oblubienicę, a sam wrócił do domu. Po trzech miesiącach zaś powrócił po Nią. Św. Maryja z Agredy podaje nam szczegóły przywitania się Najświętszej Maryi Panny ze św. Józefem. Skoro Maryja ujrzała Józefa, natychmiast chciała się rzucić na kolana, aby błagać o przebaczenie, iż aż przez trzy miesiące, jakkolwiek za Jego zezwoleniem pozostawiła Go samotnego. Święci albowiem nie pytają się: czy są winni lub nie, ale z każdej sposobności upokorzenia się korzystają. Następnie, kiedy się chwila rozstania zbliżała, padła Maryja przed Zacharjaszem, ucałowała rękę jego, pokornie o błogosławieństwo kapłańskie prosząc. Przepraszała go potem za wszystkie nieprzyjemności, jakie przez długi swój pobyt w domu jego sprawić mogła i podziękowała za hojną gościnność. Podobnież pożegnała się ze św. Elżbietą.

O przecudna pokoro Maryi! Raczże z serc naszych usunąć pychę. Świat dzisiejszy piękną cnotę pokory wygnał za furtę klasztorną. Nawet dzieci często depcząc 4-te przykazanie, tracą szacunek ku rodzicom, następnie buntują się przeciwko ich powadze. Jeżeli zawczasu religijne wychowanie nie wykorzeni z serca jego hardości, czegóż się można spodziewać lepszego po takiem dziecku? Pychą niezawodnie napiętnowane będzie całe jego życie. Pycha uczyniła z aniołów szatanów. Oby matki, wychowując swe dziatki, często wspomniały na radę Pana Jezusa, jaką dał św. Weronice, gdy była mistrzynią nowicjuszek. Otóż zalecił jej, aby nad wszystkie cnoty prowadziła nowicjuszki swoje po drodze św. pokory. Stopień pokory, jaki kto ma na ziemi, jest miarą jego przyszłej chwały w niebie. Jeżeli zaś pomimo wszelkich usiłowań rodziców ich dziecko, jak się nieraz zdarza, zejdzie na złą drogę, niech go polecają opiece Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa, niech je ratują modłą i jałmużną, dawaną ubogim za nie, jak to czyniła św. Brygida, wielka czcicielka Matki Bożej, która jej nieraz objawiać raczyła różne szczegóły o św. Józefie. Otóż ta Święta miała syna Karola, który, jako krewny króla, zostając na jego dworze otoczony przepychem i bogactwami, umiłował świat z zaniedbaniem sprawy swego zbawienia i brnął w grzechy, czym sprawiał wielkie zmartwienie swej matce. Św. Brygida jednak nie opuściła rąk, lecz tak go ratowała, tyle ofiar Panu Bogu i łez wśród modlitw ofiarowała, że mu wyjednała zbawienie. Po śmierci Karola ratowała jego duszę w czyśćcu; wreszcie miała objawione, że Syn łez swej matki, takie imię zostało dane Karolowi na całą wieczność szczęścia nieskończonego, szedł do nieba. Oczy jej ujrzały Oswobodziciela dusz i usłyszała, jak On słowy swymi otwiera Karolowi niebo: Pójdź, mój wybrany! Miłość macierzyńska zniosła ostatni przeszkodę; Brygida radowała się prawie tyleż, co i Błogosławiony! O Dobroci Przedwieczna, mówiła ona cichym głosem, wlewasz do serc prośby i łzy, ukrywasz w nich Twe dary i łaski. Potem zaś nagradzasz to wszystko ceną Chwały. Droższy mi jesteś, niż ma dusza... Światło przez nią odebrane... zdolnym było pocieszać matki i natchnąć je przekonaniem, co one mogą dla swych dzieci. Anioł zawiadomił ją o tym i rzekł jej: Wiedz, że to widzenie ostatnie duszy twego syna nie zostało tobie ukazanym dla twej jedynie pociechy, zadaniem jego jest przekonać przyjaciół Bożych, co oni mogą otrzymać od Niego (Opis życia św. Brygidy, str. 166).

Niech więc dobre matki najpierw się troszczą o duszę dziecka, o pouczanie go prawd wiary św., o ukształcenie serca, o wyrobienie prawego charakteru, a na drugim planie o jego wykształcenie naukowe i o los doczesny. W upominaniu trzeba zachować wielką roztropność; nie upominać w gniewie, bo dusza słaba, jaka jest dzieci, łagodnością, mądrą ludzkością i miłością, powinna być niejako wabioną na drogę cnoty. Miłość jest konieczna dla dzieci, jak słońce dla roślin, ale miłość być powinna rozumna i niekiedy, podobnie jak słońce zakrywać się chmurami surowości, gdyż tolerowanie złego w dzieciach jest dla nich zgubne, jest niekiedy zabójstwem ich duszy. Kochajcie więc mądrze i karzcie roztropnie!

Św. Józef jak w innych cnotach, tak też i w miłości celował. On kochał bliźnich bezinteresownie, dla wszystkich był dobry, kochał ze względu na Boga, bo w nich widział Jego obraz i podobieństwo. Każda dusza bliźniego była mu drogą, ponieważ znał jej wielką niepojętą wartość. Ratował o ile mógł dusze od zguby wiecznej za życia, a jeszcze bardziej ratuje teraz, czego dowodem następujący przykład:

Pewien protestant opisuje co następuje mniej więcej w podobnych słowach: Dzień cały przepędziłem w złym humorze, przeklinając co mi w drogę weszło, w wieczór zaś, powróciwszy do domu, zastałem żonę klęczącą i domawiającą jak zwykle Różaniec z dziećmi. Już mi tego było za wiele, więc z oburzeniem zawołałem: znowu się modlicie? zaniechajcie to zaraz, nie chcę, aby się dzieci tego trzepania nauczyły. Lecz żona, spojrzawszy na mnie ostro, odpowiedziała: nie wzbraniaj dzieciom się modlić, prawo Boże bardziej ich obowiązuje, jak twoje. Rozgniewany tym jeszcze bardziej, trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. Położywszy się, nadzwyczaj prędko zasnąłem i miałem następujące widzenie: Ujrzałem się na wierzchu kościoła protestanckiego, z którego zsuwałem się coraz bardziej i widziałem grożącą mi śmierć, gdyż spadnięcie z niego było nieuchronne. Znajdując się w tak opłakanym położeniu, spostrzegłem starca, który się zbliżył do mnie, wziął w swoje ramiona i zaniósł na bezpieczne miejsce, a ująwszy mię za rękę prowadził na wysoką górę. Z początku szedłem żwawo, lecz góra była coraz przykrzejsza, droga coraz mozolniejsza. Chciałem zaniechać dalszej podróży, lecz starzec nie pozwolił, a trzymając mą rękę, kazał się obejrzeć, co uczyniwszy, zobaczyłem za sobą obrzydłą poczwarę, niby smoka z paszczęką buchającą ogniem, który ciągle postępował i czyhał na mnie. Nie opierałem się więc starcowi, ale wszelkich sił dokładałem, aby z nim podążyć. Przyszedłszy na szczyt góry, napotkaliśmy bramę, która za dotknięciem ręki starca się otworzyła. Wszedłszy, ujrzałem się w kościele, którego rozmiaru nie mogłem okiem doścignąć. Na wspaniałym tronie siedziała Królowa cudnej piękności w wieńcu z róż, koło Niej grono dziewic jedne przybrane biało, inne czerwono, trzecie błękitne, a wszystkie w wieńcach i palmami w rękach. Chóry te odmawiały Różaniec. Skłoniłem Im się; One też mnie z wielką serdecznością, a starzec, wskazując mi, rzekł: ,,Widzisz oto Świętych obcowanie"; po czym kazał mi spojrzeć w górę, gdzie zamiast kopuły, ujrzałem ogromne światło, którego jeden promień wpadł w moje serce, uczułem niewypowiedzianą zmianę, szczęśliwość i obudziłem się. Pod tak świeżym wrażeniem zacząłem rozważać to widzenie, oraz byłem zaciekawiony, kto był ów miłosierny starzec. Powstawszy, zawołałem syna i zapytałem: Powiedz, coście wczoraj z matką mówili? Strwożone dziecko początkowo wzbraniało się mówić, lecz ośmielone łagodnym obejściem powiedziało: „Różaniec". I nic więcej? Znowu z bojaźnią syn na mnie spojrzał i rzekł: „I trzy Ojcze nasz do św. Józefa, mama nam kazała odprawić nowennę.” Na co? - zapytałem. Znów po naleganiach odrzekł: „Abyś się ty, ojcze, nawrócił". Teraz wszystko zrozumiałem: a więc to był św. Józef. O módl się, synu kochany, zawołałem, i powiedz matce, że odtąd i ja chcę uczestniczyć w Różańcu. Porzuciłem protestantyzm i zostałem katolikiem. Niech będą dzięki Bogu, Matce Najświętszej i św. Józefowi.

Praktyka. Każdy ożywiony miłością bliźniego, może się stać poniekąd apostołem przez dawanie drugim dobrego przykładu, przez gorliwe spełnianie swych obowiązków i przez modlitwę. Osobliwie do tego mają sposobność przełożeni, nauczyciele, matki rodzin, ojcowie i najstarsze dzieci z rodzeństwa. Tych Pan Bóg umieścił na świeczniku, niechaj więc przyświecają młodszym. Nie pogardzaj grzesznikiem, ale raczej módl się o nawrócenie dla niego, a jeżeli możesz, obmyśl środki czynne pozyskania go Bogu. Gdy pozyskasz duszę Bogu, uczynisz Mu rzecz milszą i tobie pożyteczniejszą, niż gdybyś podbił cały świat i rozdał ubogim wszystkie jego bogactwa. Unikaj samolubstwa, bo samolub - to pasożyt ludzkości. Sama Najświętsza Maryja powiedziała jednej wybranej duszy, że wątpi o zbawieniu tych, którzy nic nie czynią dla zbawienia drugich..

Westchnienie. O Józefie ratuj nas, w życiu, w śmierci, w każdy czas!

do góry

10. Św. Józef wzór cnoty milczenia. Św. Józef spostrzegł w drodze zmianę w stanie Maryi; był to cierń, który ranił serce Jego. Maryja z Agredy podaje nam szczegóły tej walki, jaka się toczyła w duszy św. Patriarchy. Sam nigdy nie powątpiewał o cnocie tej istoty, którą za najdoskonalszą uważał; mimo to prawo Mojżesza nakazywało rozstać się z Maryją. Bóg sam był świadkiem tego udręczenia, jakie się już w sercu Jego ukryć nie mogło; czasami stawał św. Józef wobec Maryi nieruchomy jakoby posąg kamienny.

Królowa nieba dobrze czuła te tortury; dzieliła boleść swojego świętego Oblubieńca, jednakże wolała milczeć, czekając aż nieba same niewinność Jej okażą. Tymczasem podwajała swą grzeczność dla św. Józefa, świadczyła Mu najniższe usługi, modliła się za Niego. Ileż mimo to dwie te święte dusze cierpiały! Pan Bóg posługuje się różnymi środkami, aby doświadczyć Swoich wybranych, oczyścić i wzbogacić ich serca w zasługi.

Tymczasem Anioł ukazał się we śnie św. Patrjarsze i wszelki niepokój usunął. Z brzaskiem dnia, zaledwie Najświętsza Maryja Panna swoje modlitwy skończyła, padł Józef św. do Jej stóp, wołając: O prawdziwa Matko Słowa odwiecznego, błagam Cię, przebacz nieświadomości nędznego stworzenia, które odtąd przez wszystkie dni życia Twojego poświęca się służbie. Najświętsza Maryja Panna podnosi św. Józefa i odpowiada swoim wspaniałym Magnificat. Wtedy święty Józef po raz pierwszy ujrzał Oblubienicę Swoją uniesioną ponad ziemię w jasnej aureoli dokoła. W tejże chwili objawił Mu Duch Święty tajemnicę Wcielenia i Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Opowiadanie tego zdarzenia tak kończy Maryja z Agredy: Ewangelia nic nie wspomina o tych szczegółach, jak też o innych tajemnicach życia dwóch tych Oblubieńców, zachowali albowiem oni takowe w swych sercach, nikomu się z nich nie zwierzając.

Podziwiajmy tu cnotę milczenia w Najświętszej Maryi Panny i w św. Józefie. Oni unikali nawet słów potrzebnych, a my jakże jesteśmy gadatliwi? Każdy człowiek powinien czuwać nad językiem, bo z każdego słowa trzeba Panu Bogu zdać ścisły rachunek. Wielomówność najczęściej pochodzi z pychy, a nie podobna opisać złego, które się wyradza z wielu słów. Wielomówność jest matką lenistwa, znakiem niewiedzy i głupoty, drzwiami obmowy, sługą kłamstwa i wiatrem, ziębiącym ducha. Ona rozzuchwala złe namiętności, które znowu uzuchwalają język do tym większej gadaniny. O bliźnim twoim nigdy źle nie mów, bo straszna odpowiedzialność za obmowę i obowiązek odwołania.

Nim co powiesz, rozważ następstwa tego, bo słówko łatwo się wymknie, już go nie wrócisz, a wiele złego zdziałać może. Mówiąc, pamiętaj na obecność Boską. Anioł raz ostrzegł świętą Benedyktę z Laus, żeby w towarzystwie nie zajmowała się tak bardzo tymi i owymi, ale jedynie miłością Bożą, własnym i bliźnich zbawieniem, starała się o ile może osłaniać błędy nieobecnych, a jeśli nie śmie tego uczynić, niech się modli za obmawiających i usiłuje nieustannie pamiętać na obecność Boga, albowiem wierząc, że Pan Bóg patrzy na nas wszędzie i zawsze, jakże byśmy mogli obrażać Go.

Św. Józef wśród ciężkiej próby nie upadł na duchu, choć cierpiał, nie poddawał się rozpaczy, ani nie rozwodził żalów przed ludźmi. I my wśród oschłości ducha, pokus i cierpień chrońmy się szemrania i smutku, gdyż smutek wielu zabija nie tylko na ciele, ale też na duszy. W czasie smutku zły duch ma wielki wpływ na człowieka, mówi św. Ignacy; pod jego wpływem nic się nigdy dobrego nie zrobi. Gdy cię więc smutek napada, szukaj pociechy w modlitwie, jak to czynił św. Józef. Modlitwa, mówi św. Wawrzyniec Justynian, odpędza pokusy, oddala smutek, leczy choroby duszy, uzdrawia wady i ułomności nasze, roznieca gasnący ogień gorliwości, pomnaża w nas i udoskonala miłość Bożą. Aby jednak modlitwa była wysłuchaną, powinna być odprawiana z uwagą, z pokorą, z wytrwałością w Imię i przez zasługi Jezusa Chrystusa. Nie przestawaj prosić, a otrzymasz; jeżeli ci zaś Bóg nie da tego, o co prosisz, da ci z pewnością co lepszego i potrzebniejszego, gdyż nawet serdeczne westchnienie do Boga nie zostanie bez nagrody. Bóg jest bardziej skorym do udzielania nam darów i łask, niż my do ich odbierania. Bóg chce nas obdarzyć łaskami, mówi św. Grzegorz, lecz chce, abyśmy o nie prosili, byśmy Go prośbą zmuszali. Modlitwa to potęga. Gdyby się wśród dnia znalazła jedna godzina, w której by żadna modlitwa nie wzbiła się przed tron Boży, w tej godzinie nastąpiłby sąd ostateczny. Jeżeli kiedy Pan Bóg będzie doświadczał twej wierności, udaj się o pomoc do św. Józefa, on sam przechodził utrapienia ducha, więc ma wielkie współczucie dla uciśnionych. Sama Najświętsza Maryja Panna jakby nas chciała zachęcić do tego, obdarzając nas następującym przykładem:

Pewna pobożna zakonnica silnie napastowana przez pokusy, zaczęła wpadać w małoduszność i nieufność, przedstawiając sobie, iż nigdy nie będzie mogła nabyć św. wolności, czyli swobody ducha, która w tym życiu jest dla synów Bożych zadatkiem wiecznej szczęśliwości. Wśród takowych ucisków uciekła się do Najświętszej Maryi Panny, błagając Ją o wyjednanie wewnętrznego pokoju, aby mogła w gorącu ducha chwalić i służyć Bogu. A jeśli Ty, o Najświętsza Panno, rzekła, nie chcesz mi tej łaski wyświadczyć, racz przynajmniej łaskawie natchnieniem Twoim podać mi do serca, którego z pomiędzy Świętych od Ciebie najwięcej w Niebie ukochanego, tak bym do niego mogła, jako do jedynego Opiekuna ducha mego z wszelką ufnością uciekać się, na otrzymanie pożądanej łaski. Aż oto, zaledwie dokonała prośby do Matki Miłosierdzia, gdy jakby zagarniającego ją potoku, napełniona pokojem i radością wewnętrzną, widzi oczami duszy stojącego przed sobą św. Józefa od Najświętszej Panny najwięcej ukochanego, jako swego Oblubieńca i przez szczególne swoje dary wielce godnego wszystkich dusz Mistrza i Ojca. Ani na moment nie zwleka do całkowitego oddania się w opiekę św. Józefa, który jej natychmiast pozwolił doświadczyć skuteczności swojej opieki, uwalniając ją od wewnętrznych dotychczasowych zaburzeń i niepokojów, a gdy śmiały ją jeszcze niekiedy napastować, za wezwaniem pomocy świętego Józefa, wracał jej pokój serca i radość w obcowaniu z Bogiem (P. Barri in Der. ad S. Joseph c. 10).

Praktyka. Najlepiej użyjesz daru mowy, modląc się, czyli rozmawiając z Panem Bogiem, nauczając prawd wiary świętej nieumiejętnych i prowadząc rozmowy budujące. Strzeż się słów grzesznych, jako to: obmów i kłamstwa, pamiętając, że szatan jest ojcem kłamstwa. To też S. Małgorzata Karmelitanka widziała w objawieniu, że na ustach wszystkich, którzy nawet w swym przekonaniu lekkie kłamstwa popełniali, szatan powyciskał czarne pieczęcie, jako znamię swej władzy nad nimi. Staraj się umiłować milczenie, które jest nazwane mistrzynią mądrości.

Modlitwa. Św. Józefie, Mistrzu dusz wiernych, wspomnij ile wycierpiałeś w bolesnej próbie, jaką Pan Bóg na Ciebie zesłał; i ulituj się nade mną, gdy i mnie Stwórca nawiedzi cierpieniem czy to duszy, czy ciała; racz mi wyjednać potrzebną siłę i łaski, aby mi to wyszło na zbawienie oraz umiłowanie cnoty milczenia, jaką jaśniałeś w całym Twym życiu. Amen.

do góry

11. Św. Józef wzór pokory. Od chwili, w której św. Józef o tajemnicy Wcielenia z ust Anioła się dowiedział, olbrzymi robił postęp w świętości. Szacunkiem bez granic był przejęty dla Maryi; początkowo klękał, ilekroć mimo Niej przechodził. Najświętsza Panienka prosiła św. Józefa, by zaniechał tych oznak czci i uwielbienia, a św. Józef był posłuszny. Święci Oblubieńcy nie mieli w domu służby na zawołanie, więc oboje wspólnie najniższe spełniali usługi. Przy podobnych okolicznościach walczyli nieraz o pokorę, jedno chciało być pokorniejszym od drugiego; jednak Najświętsza Maryja Panna za każdym razem wychodziła zwycięsko. Pewnego razu Anioł ostrzegł św. Józefa, by się nie sprzeciwiał ćwiczeniu się w pokorze Tej, która już nieba i ziemi była Królową. Poddał się więc św. Patriarcha woli Bożej, jakkolwiek z wielkim smutkiem.

Św. Józef do Najświętszej Maryi Panny chodząc po rozkazy, zastawał Ją często w zachwyceniu, płonącą w świetle, czasami słyszał niebiańskie pienia lub zalatywała go woń raju. Wówczas serce Jego się wzmacniało i tonęło w rozkoszy duchowej. Praca i uwielbienie Słowa wcielonego, oto jedyne zajęcie św. Józefa. A nasze jakie zajęcia? A nasza jaka pokora? Przede wszystkim naśladujmy św. Józefa w pokorze, gdyż ona jest fundamentem wszystkich cnót; aby ją nabyć, trzeba o nią prosić Pana Boga i ćwiczyć się; bo jak złota tkanina powstaje z drobnych nitek złota, tak każda cnota powstaje z drobnych jej aktów, jakie powinniśmy wykonywać, gdy nam się do tego nadarzy sposobność, Faryzeusze pościli, uczęszczali do świątyni, rozdawali hojne jałmużny, lecz że się kierowali w tym pychą, chęcią zjednania sobie u ludzi szacunku i wzięcia, że ich serce zepsute było napełnione wyniosłością i zarozumiałością, Panu Bogu nie miłe były ich sprawy, choć same przez się dobre, były w oczach Jego jakby groby pobielane. Chcąc sobie zjednać łaskę Boga, przenikającego tajniki serca, trzeba się przed Nim upokarzać, ożywiać serce miłością i chęcią upodobania Mu się. Gdy nasze intencje będą dobre i czyste, wtedy i uczynki nasze podobać się będą Stwórcy i nagrodzi je. Bóg patrzy na serce, a pokorne, święte usposobienie tegoż, nadaje w oczach Jego istotnej wartości czynnościom i sprawom naszym. Pokorny sam szczęśliwy i drugich uszczęśliwia. Pokora, pobożność, jak magnes ciągnie nas przykładem ku sobie. Cnota i świętość życia, mówi św. Ignacy, nie tylko u Boga, ale i u ludzi, albo wszystko mogą, albo bardzo wiele. Wielkie zdolności wielkimi grożą niebezpieczeństwami, jeśli nie są pod rządem cnoty. Nieraz wysokie stanowiska narażają na utratę Boga; najbezpieczniej więc nie dobijać się o nie. Świątobliwa Benedykta z Laus, z polecenia Matki Najświętszej upomniała radcę parlamentu z Grenobli, żeby zrezygnował z urzędu swojego, ponieważ stanowisko to naraża go na utratę zbawienia. Poddał się tej przestrodze z budującą wielkodusznością, bo pokorze towarzyszy przykład i pokój. Św. Ignacy radzi, mówiąc: Jeśli w sobie widzisz jakieś łaski Boga, myśl, że to złoto i drogie kamienie, którymi trupa dobroć Boga łaskawie powleka. A im kto więcej otrzymał, tym więcej od niego Pan Bóg będzie wymagał. Pokornych Pan wywyższa. Gdy świątobliwego Franciszka Owarjana Zakonu św. Franciszka Serafina odznaczającego się pokorą za życia, w pewien dłuższy czas, otworzono grobowiec, dała się czuć nadzwyczaj piękna woń fiołków. Bracia, chcąc dociec przyczyny tego, weszli do grobu i znaleźli nienaruszone ciało Owarjana, a pod głową jego zobaczyli krzaczek pięknych fiołków, cudowną woń wydających. Kto chce być wielkim, ten nim zostanie, upokarzając się. Słowami się upokarzać, słowami nisko o sobie trzymać, jest już prawie zwyczajem, nawet zarozumiali to czynią, ale żeby upokorzony albo wzgardzony sam o sobie tak trzymał w duszy, sam sobą gardził, to już jest cnota, która szczytu doskonałości dosięgła. Pokorny chętnie wszystko przyjmuje z rąk Bożych i nie traci ufności. Zdarzało się często, że Najświętsza Maryja Panna i św. Józef byli bez grosza, gdyż tak wspaniałomyślnego byli serca, iż nigdy o sobie nie myśląc, wszystko rozdawali pomiędzy ubogich. Cisi, pokorni, przestawali na małym, ufając w pomoc Bożą. Pan Bóg też nie opuszczał Ich nigdy, ale w chwili sposobnej czy to przez miłosiernego człowieka, czy przez Anioła, a nawet przez ptactwo niebieskie, dostarczał Im koniecznej żywności. Kto porzuca zbyt troskliwie o sobie staranie i wszelką ufnością oddaje się Opatrzności, niech nie wątpi o Boskiej, nawet czasami cudownej pomocy.

Praktyka. Bóg pokornym daje łaski. Jeżeli więc chcesz doznać od Niego w każdej potrzebie ratunku i otrzymać wiele łask i darów, upokarzaj się ciągle, pamiętając, żeś grzesznik, a więc godzien kary i wzgardy. Nigdy się nie upokarzaj w celu wywołania pochwał, gdyżby to była skryta, zjadliwsza niż otwarta pycha; od czego niech cię odstraszy śmieszność następującego zdarzenia: Do znakomitego kaznodziei przyszła jakaś dama; prosiła go o modlitwę, gdyż jest wielką grzesznicą. Dobrze, dobrze, odrzekł kapłan, tylko niech pani ufa, że Bóg miłosierny przebaczył łotrowi, to i pani przebaczy. Na co ona ze zdziwieniem: Aa za kogóż mię to ksiądz ma? Tak więc mimo woli pycha, jak szydło z worka wyszła na jaw.

Modlitwa. O! św. Józefie jaśniejący cnotą pokory, racz mi wyjednać łaskę poznania siebie i Pana Boga, abym sobą gardził, a Stwórcę mego ukochał z całego serca. Abym Mu w pokorze i z ufnością służąc, stał się uczestnikiem błogosławieństwa obiecanego cichym i pokornym. Amen.

do góry

12. Podróż do Betlejem. Gdy wyszedł rozkaz cesarza Augusta, nakazujący spis całego świata, według którego każdy w swoim rodzinnym mieście winien się był zapisać, bardzo strapiony, jak czytamy w dziełach Cochema, zawiadomił św. Józef o tym rozkazie Najświętszą Maryję Pannę: Nie kłopocz się, rzekła Maryja, Bóg nas zaprowadzi szczęśliwie do Betlejem, tak albowiem spełni się proroctwo, które przepowiada narodzenie Mesjasza w tym mieście.

Czytamy w opisie życia św. Józefa z Kopertynu, że dnia pewnego temu Świętemu ukazał się św. Bonawentura, mówiąc: Wiedz, iż Panna Dziewica Maryja i Jej Oblubieniec podróż do Betlejem odbyli w wielkim ubóstwie oraz w przykrym niedostatku. Prowadzili ze sobą woła i osła: na ośle siedziała Najświętsza Dziewica, a wół miał być sprzedany, albowiem św. Józef nie miał czym zapłacić podatku. Zima była nadzwyczaj ostra, stąd podróż przykrzejsza dla św. dwóch Oblubieńców.

Raz w nocy stanęli wycieńczeni i znużeni przed chatą wieśniaka. Św. Józef puka do drzwi i prosi o nocleg. Wieśniak wcale nie myśli otworzyć, tylko woła z izby: Kto tam? A któż to słyszał, aby o tak późnej porze kołatać? Jesteśmy biednymi podróżnymi, odparł św. Józef i prosimy cię pokornie, byś nas tę jedną noc do siebie przyjął. Idźcie precz, odrzekł wieśniak. My ci bynajmniej nie będziemy ciężarem, zapłacimy chętnie, ile zażądasz, tylko otwórz, bo noc jest zimna i nie podobna nam iść dalej. Już wam raz powiedziałem, że was przyjąć nie mogę, krzyknął w gniewie wieśniak, nie przeszkadzajcież mi, idźcież sobie dalej. Cóż poczniemy teraz Maryjo, rzekł św. Józef, ludzie nas odpychają, oby nas tylko Pan Bóg wesprzeć zechciał. Uspokój się, rzekła Maryja, Bóg nam dopomoże, a następnie zbliżywszy się do drzwi, rzekła: Mój przyjacielu, proszę cię na miłość Boga, miej litość nad naszym położeniem i daj nam przytułek. Jej głos dźwięczny i słodki rozbroił serce mieszkańców więc drzwi otworzyli i przyjęli obu uprzejmie. Ujrzawszy Najświętszą Dziewicę, przejęli się ku Niej najgłębszym szacunkiem, rozniecili czym prędzej ogień i poprosili Maryję i Józefa, by spocząć zechcieli. Pytali ich potem, dokąd idą? i dlaczego ze sobą prowadzą woła? Kiedy św. Józef ciekawość ich zaspokoił, potrząsali głową, mówiąc: Jest to okrucieństwo ze strony cesarza, że na nas biedaków tak ciężki nałożył podatek.

Nie należy nam szemrać przeciwko panom naszym, odparł św. Józef, Pan Bóg chce, byśmy im ulegali.

Za przykładem św. Józefa uczmy się także zawsze szanować wolę przełożonych, spełniajmy ich rozkazy, a ta codzienna ofiara woli naszej będzie niezawodnie szelągiem, który na wadze Bożej ku stronie miłosierdzia przeważy. Pamiętajmy, że się nic nie dzieje bez woli Najwyższego i nic nie wydarzy, a tylko to co Bóg chce i ile uchyli z rąk swoich, a cała doskonałość zależy na jak najwierniejszym spełnianiu woli Bożej. W przykrych okolicznościach życia nie traćmy ufności w Panu Bogu, ale zdobywajmy się na nadzieję, nawet przeciwko wszelkiej nadziei, bo o tyle od Boga otrzymamy, o ile zaufamy: u Niego wszystko jest podobne. Chociaż na ucisk zezwala, nieraz ciężki i długi, czyni to z miłości ku nam, ażeby powiększył liczbę naszych zasług, ażeby mógł dać hojną nagrodę, aby miłość spotęgował i wypróbował nadzieję. Patrzmy, abyśmy Boga nie zawiedli w Jego oczekiwaniu. Ufajmy mocno, spodziewajmy się wiele, bo stosownie do okazanej ufności, otrzymamy łaski i zasłużymy na względy. Potęga Boga tak jest wielka, szczodrobliwość tak niezmierna, że naszą nadzieję jakakolwiek by ona była, nigdy jej nie wyczerpiemy, prędzej małą łyżką dałoby się wyczerpać morze. Najświętsza Maryja Panna ukazawszy się raz Benedykcie z Laus, rzekła: Odważną bądź córko moja! wielce tęskniłaś za widzeniem mnie, lecz chciałam doświadczyć ufności twojej ku Synowi mojemu.

W naszych potrzebach nie udawajmy się tylko do ludzi, bo oni często nic dać nie mogą, a nieraz jeszcze zaszkodzą: lecz zwracajmy się przede wszystkim do Pana Boga, błagając Go przez przyczynę Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa, którzy nam wszystko wyjednać zdołają. Posłuchajmy na dowód tego, co opisuje o sobie pewien czciciel św. Józefa.

Pragnę tu opisać łaskę, którą odebrałem za przyczyną św. Józefa, pod względem pracy w niedziele i święta. Prawda, pracowałem w niedziele i święta, źle czyniłem, zgrzeszyłem, ale byłem pełen nadziei, że Bóg mi grzechy odpuści. Będąc w nauce u majstra innowiercy, byłem niejako zmuszony pracować w niedziele i święta (co się wcale nie da uniewinnić). Z tą myślą czy ja koniecznie muszę pracować w niedziele i święta, chodziłem długo, czułem w sercu, że nie dobrze robię, wynurzałem się nieraz przed ludźmi, ależ oni mi na to: no, widzisz, uczeń to już musi robić w święta. Jak to, myślałem, musi? Kto mnie zmusi, jak ja nie będę chciał pracować? Przyszły mi na myśl czasy pierwszych chrześcijan. Oni też pewnie musieli kłaść ofiarę bałwanom, a przecież woleli męki ponosić, jak to uczynić. Bądź co bądź, postanowiłem sobie stracić miejsce i nie być rzemieślnikiem, jeżeli mi nie pozwolą święcić niedziel i świąt. Co czynię? Udaję się do św. Józefa, odprawiam nowennę na tę intencję, ażebym mógł niedziele i święta święcić. Miałem wprawdzie to szczęście, że codziennie mógłem na Mszę św. uczęszczać bardzo rano, co sam majster, chociaż innowierca, nie zabraniał (oby mu Bóg dał łaskę nawrócenia się); przykład dla niejednych katolików, którzy uczniom czasu na Mszę św. nie pozwolą w dnie świąteczne. Bóg chce niejako doświadczyć człowieka, czy też ze szczerego serca czynimy Mu ofiarę, chcąc stracić miejsce lub jaką inną przykrość ponieść. Przyszło święto, wprawdzie byłem na rannej Mszy św., ale jakżeż ludzie spieszą do kościoła na sumę, na kazanie, a ja mam siedzieć w warsztacie, to być nie może, pomyślałem sobie, lepiej stracić miejsce, a pójdę do kościoła. Naturalnie ten groźno na mnie: ,,Kto ci kazał!" Odpowiadam: ,,Kościół mi każe". A on na to, weź swoje paciorki i wszystko i idź! - Dobrze, mówię, jeżeli pan majster każe, to ja pójdę, a teraz idę do kościoła - i poszedłem. Naturalnie byłem zmieszany, straciłem miejsce - tak sobie myślałem, idąc do kościoła - ale przynajmniej w święta robić nie będę. Skądże mi ta odwaga? Bo właśnie w ten dzień ukończyłem nowennę do św. Józefa i byłem u Komunii Świętej. Cześć św. Józefowi! Po sumie przychodzę do warsztatu... Cicho... cicho... Co się stało? sobie myślę, przyszedł dzień do pracy, majster przychodzi do warsztatu i nic nie mówi: przychodzi niedziela, ja proszę majstra, aby mi pozwolił iść na sumę. Możesz iść, powiada. O! jakież dzięki w mem sercu były ku czci św. Józefa. On to sprawił! Od tego czasu każdą niedzielę i święto miałem wolne i pracować nie potrzebowałem. Majster odpowiadał: ,,Niech robi co chce".

I zaprawdę nie omyli się majster ani państwo na słudze, który prawdziwe ma nabożeństwo do św. Józefa. Sługa taki wiernie wypełni swe powinności, a trochę czasu, który przejdzie na słuchaniu Mszy św., wynagrodzi daleko więcej, niż to pojąć można. Bo błogosławieństwo Boże jest w tym domu, przyniesione ze Mszy św. Ale dalekim powinno być fałszywe nabożeństwo, gdy państwo każe w tej godzinie pozostać, a później iść, to wtenczas zaraz gniewy, niesmaki i t.d... Ach! to nie jest sposób prawdziwego czciciela świętego Józefa... Trzeba się poprawić i prosić św. Józefa, ażeby nas nauczył pełnić wolę Bożą. Nie czyńmy tego co chcemy, ale co przełożeni każą, wiedząc o tym, że tego Bóg żąda przez przełożonych. Jedynie tylko, gdyby zgrzeszyć kazali, np. skłamać, należy nie słuchać.

Ów pobożny czciciel został czeladnikiem, później wstąpił do zakonu, ale dla braku zdrowia musiał opuścić ukochany klasztor. Bóg miał inne wyroki. Pół roku, pisze on, tylko pozwolił mi Bóg tam przebywać, ale i za te pół roku Bogu i św. Józefowi dzięki składam, był to dla mnie czas żniwa. Z łaski Boga uzbierałem sobie dość bogaty plon. Chociaż w świecie za pomocą św. Józefa, mogę żyć jak w klasztorze...

Praktyka. Naśladuj owego czciciela św. Józefa w częstym słuchaniu Mszy św., gdyż z pobożnego słuchania wynikają dla człowieka łaski. A św. Bernard mówi, że: Słuchający pobożnie Mszy świętej, z powodu jej nieskończonej wartości, otrzymujemy więcej zasług, aniżeli oddając wszystek majątek ubogim, aniżeli odbywając pielgrzymkę do najcudowniejszych miejsc na świecie.

Naśladujmy także owego rzemieślnika w ufności, z jaką się spodziewał łaski przez pośrednictwo św. Józefa. Aby nabyć ufności, trzeba mieć to głębokie przekonanie, że człowiek sam z siebie nic nie zdoła uczynić zasługującego na niebo; zaś złożywszy całą ufność w Bogu, powinien się spodziewać wszelkiego dobra i zwycięstwa. Bóg Ojciec dał nam swego Syna na okup; Zbawiciel przelał za nas Przenajświętszą Krew swą co do kropelki, czyż więc może być podobnym, aby tak kochający nas Bóg miał nam skąpić i odmawiać łask potrzebnych, gdy Go o nie prosimy? Nie został nigdy zawstydzonym ten, kto zaufał w Bogu.

Wezwanie pobożne św. Józefa. Daj nam, św. Józefie, niewinne prowadzić życie i niech pod Twoją opieką zawsze będziemy bezpieczni.

Odpust (Racc. 346); 300 dni raz na dzień za odmówienie tej modlitwy z sercem przynajmniej skruszonym i pobożnie. (Leon XIII. Reskr. św. Kongr. Odp. dn. 18 marca 1882 roku)

do góry

13. Św. Józef wzór poddania się woli Bożej. W piątek Najświętsza Maryja Panna i św. Józef przybyli do Betlejem. Najpierwszą Ich troską było zapisać się w księgi, by tym sposobem rozkazaniu cesarskiemu zadość uczynić. Betlejem - to ojczyzna św. Józefa; każdy by sądził, iż u krewnych dla siebie i dla Maryi z łatwością pomieszczenie znajdzie. Inaczej się jednakże stało: Kiedy św. Józef o gościnę prosił, wszędzie serce i drzwi zamknięte znajdował, a w dodatku jeszcze nieraz przykre przyszło mu usłyszeć słowo. Noc się zbliżała, daremnie kołatał święty pielgrzym do bram mieszkańców, więc wzniósł serce swoje do nieba, modląc się Najświętsza Maryja Panna dodawała św. Józefowi otuchy i pocieszała Go. Pod gołym jednakże niebem nie sposób było pozostać. Uwiązał zatem św. Józef, jak nam K. Emmerich opowiada, woła i osła u drzewa, przygotował dla Maryi siedzenie, a sam poszedł szukać jakiego bądź schronienia. Długo, bardzo długo czekać musiała pod drzewem Najświętsza Panienka; ponieważ zaś zimno we znaki Jej się dawało, okryła się zatem przykryciem, złożyła na piersiach na krzyż ręce, otuliła także sobie nogi, jak to czasami w czasie zimy opuszczeni biedni przy drogach czynią. Zaprawdę, kto by w takim niedostatku mógł rozpoznać dwóch Wybrańców Bożych!

Tymczasem św. Józef jak żebrak chodził od drzwi do drzwi, prosząc o mały kącik dla Maryi i dla siebie, ale na próżno. Prosił na miłość Boga, przyrzekł w dwójnasób zapłacić i to nic nie skutkowało. Noc już na dobre ciemność swoją roztoczyła po ziemi, a mieszkańcy nieczułymi pozostali na wszystkie prośby strapionego Oblubieńca. Mimo, to ani jedno wzruszenie niecierpliwości, ani jedna przykra skarga nie zakłóciła głębokiego spokoju duszy św. Patriarchy. Co za wspaniałe poddanie się woli Bożej! Wreszcie przesycony upokorzeniami, przybył św. Józef do Najświętszej Maryi Panny z sercem pełnym smutku, opowiadając, jak bezskutecznymi były wszystkie jego wysiłki.

Św. Józef chętnie się poddawał woli Bożej, gdyż dobrze rozumiał, że jak nas poucza św. Tomasz: Doskonałość nie zależy na praktykach, które pomagać do doskonałości mogą tylko, lecz duszą, treścią, istotą doskonałości jest całkowite poddanie się, uległość i zgodność woli naszej z wolą Bożą. Bł. Stefanja z Sancino widziała pomiędzy serafinami wiele dusz, które znała na ziemi i dowiedziała się w objawieniu, iż tak wielką chwałę pozyskały sobie, przez doskonałe za życia poddanie się woli Bożej.

Boleśnie nam słuchać, iż w Betlejem Najświętsi Oblubieńcy doznali tak nielitościwego przyjęcia; a w obecnych czasach, w świecie katolickim, czyżby nie od jednych drzwi zostali odepchniętymi? O! i my, wyrzućmy z serca wszelkie samolubstwo, bo św. Jakub mówi: że niemający miłosierdzia, będą sądzeni bez miłosierdzia. Przeciwnie zaś nie widziano, aby miłosierny złą śmiercią umierał. I tak np. gubernator miasta Gap, mąż ze wszech miar zacny i miłośnik ubogich, umarł śmiercią świętych i zostało wyżej wspomnianej Benedykcie objawionym, że tylko trzy dni był w czyśćcu. Duch Święty obiecuje jałmużnie, że: od śmierci wyzwala i oczyszcza grzechy i czyni, że się znajduje miłosierdzie i grzechom się sprzeciwia. (Tb. 4, 11). Najpewniejszym środkiem do osiągnięcia zbawienia są miłosierne uczynki co do duszy i ciała. Nie słyszałem, mówi św. Hieronim, aby kiedy zginął miłosierny. Miłosiernymi uczynkami zniewalamy miłosierdzie Boże do tego stopnia, że nieraz spełnienie jednego miłosiernego uczynku może nas ocalić od śmierci doczesnej, a nawet wiecznej. Czytamy w objawieniach Katarzyny Emmerich, że gdy Józefa z Arymatei zdradą pojmali i uwięzili w celu umorzenia go głodem, gdy się tenże modlił w więzieniu, nagle nadprzyrodzone światło napełniło izdebkę więzienia, został wezwany po imieniu, dach został podniesiony tak, iż ukazał się otwór i jakaś postać jaśniejąca spuściła mu prześcieradło, którego Józef chwycił się oburącz, został aż na wierzch dachu wydobyty, otwór się zaraz za nim zamknął i tym sposobem został wybawiony. Otóż tego samego narzędzia, którego Józef użył do spełnienia miłosiernego uczynku, tj. prześcieradła, jakiem owinął Ciało Zbawiciela do grobu, Bóg użył do ocalenia go od niechybnej śmierci.

O ile Pan Bóg nagradza miłosierne czyny, o tyle znów krzywdzicieli drugich, a nawet nierozumnych stworzeń, okrywa wzgardą i karze. W 19-tym stuleciu chłopiec jeden ze swawoli chwytał ptaszki, obcinał im języki i puszczał biedne ofiary. Gdy dorósłszy, obrał stan małżeński, kara Boża dosięgła go za to straszna. Miał siedmioro dzieci, a każde było pozbawione daru mowy. Lud okoliczny uznawał w tym karę i wieść o niej rozeszła się daleko. Strzeżmy się więc krzywdzenia drugich. Starajmy się choć raz w rok wesprzeć jaką ubogą rodzinę na cześć Najświętszej Rodziny, a pozyskamy Jej względy jak ów kupiec, o którym czytajmy w następującym przykładzie:

Pewien pobożny kupiec w Walencji, jak o tym wspomina św. Wincenty Fererjusz, miał w zwyczaju każdego roku w dzień Narodzenia Pańskiego, na cześć Jezusa, Maryi i Józefa zapraszać do swego stołu jednego ubogiego starca i ubogą niewiastę z małym dziecięciem, aby w tych trojgu ubożuchnych ugościć i uczęstować Najświętszą Rodzinę. Po śmierci ów kupiec ukazał się modlącym i rzekł, iż w godzinę zejścia swojego Jezus, Maryja i Józef, odwiedzając go, takie uczynili mu wezwanie: Ponieważ nas za życia w osobie trojga ubogich przyjmował do domu swego, przybyliśmy tu wszyscy troje, dla przyjęcia cię do domu naszego. Co rzekłszy, wzięli z sobą duszę moją i zaprowadzili ją na wielką wieczerzę wieczną w raju.

Praktyka. O, jak szczęśliwy kupiec, który umiał tak dobrze handlować. Handlujcie aż przyjdę. (Łk. 19, 13). Handlujmy i my w podobny sposób, aż do Jego nadejścia, a i my możemy otrzymać podobną nagrodę.

Modlitwa. Św. Józefie, który, jak żebrak błagając o schronienie w Betlejem, znosiłeś cierpliwie odmowę serc samolubnych, racz mi wyjednać łaskę wiernego korzystania z każdej okazji do czynów miłosiernych, oraz doskonałego poddania się woli Bożej we wszystkich okolicznościach życia mojego. Amen.

do góry

14. Radość św. Józefa z narodzenia Zbawiciela świata. Poza bramami miasta znajdowała się grota, w której pasterze trzody swoje, na targ pędząc, w niej zatrzymywali. Św. Józef całkiem zmieszany oświadczył Swej Towarzyszce, iż nic nie pozostaje innego, jak noc w tej grocie spędzić. Najświętsza Maryja Panna zupełnie zadowolona i całkiem spokojna, zgodziła się na propozycję Swojego Oblubieńca.

Z soboty na niedzielę, jak nam opowiada O. Cochem i Katarzyna Emmerich o północy narodził się Pan Jezus. Święci Oblubieńcy całą noc spędzili w grocie zniszczonej i wystawionej na wszystkie wiatry. Sabat był dniem Pańskim i nie było wolno w tym dniu zajmować się codziennymi zajęciami, więc dwa te czyste gołąbki zatapiały się w modlitwie. Tymczasem zbliżała się noc najszczęśliwsza, w której Pan Jezus miał się narodzić. Najświętsza Maryja Panna oznajmiła św. Józefowi, że już niezadługo wybije godzina przez Patriarchów i Proroków oczekiwana. Usunął się zatem św. Józef w kącik groty, (po dziś dzień pokazują jeszcze kącik ten pobożnym pielgrzymom). Najświętsza Maryja Panna pozostała sama, gdy nagle takie ją ogarnęło zachwycenie, jak jeszcze nigdy. W tej chwili jasno poznała tajemnicę, która się spełniła.

Promienie niewypowiedzianej jasności przeniknęły duszę Maryi i Józefa, narodzenie Mesjasza zwiastując. Pod wpływem tych promieni zrozumiał także św. Józef dziewiczość Swojej Oblubienicy i czystość tego przebłogosławionego narodzenia. Następnie zbliżył się św. Józef, by uczcić Słowo, które Ciałem się stało, złożył na Boskich Jego nóżkach gorące pocałunki, w pośród miłości niepojętej oddając Mu samego siebie i wszystko, cokolwiek miał na usługi. Dni 40, które po narodzeniu Pana Jezusa nastąpiły, były jednym bezustannym zachwytem, w którym św. Józef podziwiał Swego Boga wyniszczonego w żłobie w pośród niepoliczonych legionów Aniołów, składających swe hołdy, śpiewających dźwięczne harmonie niebiańskie hosanna.

O jakże sercu naszemu schodzi na takich żarliwych zapałach. Z jakąż to obojętnością i jak zimni zbliżamy się do Komunji Świętej, nie pamiętając, że jedna Komunja Święta, przyjęta godnie, zdolna jest uświęcić człowieka. Ona gładzi grzechy powszednie, jest zadatkiem wiecznego zbawienia, sprawia radość Panu Bogu. I gdy raz św. Katarzyna Sieneńska o pół godziny spóźniła się do Komunji Świętej, wszedłszy do kościoła, ujrzała Pana Jezusa, który przemówił do niej tymi słowami: Katarzyno, gdzieżeś była, ja tu tyle czasu czekam na ciebie. Świątobliwa Benedykta mawiała: Kiedy się znajduję w obecności Boga utajonego w Przenajświętszym Sakramencie, nie lękam się pocisków, choćby nawet całego piekła.

Strata, jaką sobie wyrządzacie, mówi Czcigodny Marceli Champagnot, opuszczając Mszę Świętą lub Komunię Świętą, jest stratą niczym wynagrodzić się niemogącą, stratą nieskończoną, po której nie moglibyście się pocieszyć, gdybyście dobrze zrozumieli, jakie łaski daje Eucharystia... Ten Sakrament bowiem działa w dwojaki sposób, sam przez się: ex opere operato i przez usposobienie, jakie się przynosi do Jego przyjęcia, ex opere operantis. Zwalczanie pokus, zachowanie od grzechu śmiertelnego, wytrwanie w świętym powołaniu, wypełnienie obowiązków, wierność w pobożnych ćwiczeniach, ubolewanie nad swoją niedoskonałością: to są owoce Sakramentów. Oddalić się od Komunii dlatego, że jesteś kuszonym, jest to odstępować szatanowi zwycięstwo bez oporu.

Pewien proboszcz, w którego sąsiedztwie niewiara wiele narobiła złego opowiada nam następujące wzruszające zdarzenie:

Było to zeszłego roku przed pierwszą Komunią Świętą dzieci, podczas ich przygotowania się. Nasze dzieci z radością zgromadziły się na około ambony. Pobożny pewien kanonik przemówił do nich, aby je przygotować na przyjęcie chleba anielskiego. Ze spokojną uwagą słuchały dzieci słów kapłana. W tym zjawia się nagle jakiś mężczyzna ubrany jak robotnik z gniewem na twarzy i wściekłością w oku pomiędzy tą gromadką pobożną, biega tu i ówdzie, szuka i śledzi w wokoło. Łagodnie pytam go: Czego życzysz sobie przyjacielu? Odpowiada mi, że żąda swego dziecka. To głośne i dumne oświadczenie spowodowało wielki niepokój i trwogę w gromadce. Kanonik przerwał swą naukę. Każdy był zakłopotany o wynik tego zamieszania. Mój panie, mówi przybyły do kapłana - ja żądam mego dziecka i to natychmiast. Jego matka jest wprawdzie katoliczką, ale ja nim nie jestem i moje dziecko nie może być katolikiem nigdy. Wprawiasz mię w zdumienie, mój przyjacielu - odrzekł kapłan. My nie przypuszczamy do pierwszej Komunii Świętej żadnego dziecka, którego katolicki Chrzest Święty nie jest stwierdzony. Czy pańskie dziecko było ochrzczone w kościele? Tak jest. Czy chrzestni rodzice byli katolicy? Tak jest. Czy oni zgodzili się? Wtenczas zgodzili się, ja byłem przy tym! A więc mój przyjacielu, twoje dziecko jest katolickie! Dotychczas przyznaję, że należało do religii swojej matki, ale od tego czasu żądam, aby należało do mojej religii.

Mówiąc to, porwał swoje dziecko, które na jego żądanie wezwał ku niemu, chwycił za ramię i zawołał zajadłym tonem: Naprzód, ruszaj! Od tej chwili ja ciebie będę wychowywał.

Kochany, mały biedak rzucił na mnie błagalne spojrzenie i rzekł ze łzami: Och, proszę nie opuszczać mnie!

Chciałem wtedy stanąć między dzieckiem a srożącym się ojcem. Obecni obawiali się, abym nie stał się ofiarą jego wściekłości. Trwożliwe wołania dawały się raz po raz słyszeć z pośród zgromadzonych. Lecz nie stało się nic, owszem nieszczęsny człowiek nieco się uspokoił.

Teraz staliśmy się świadkami nadzwyczaj wzruszającej sceny. Biedne dziecię padło na kolana, objęło ojca za nogi i zawołało głosem pełnym łkania, tonem pełnym dziecięcej delikatności: Kochany ojcze! ja ci chcę być zawsze posłuszny, ja cię chcę z całego serca kochać, przysięgam ci to - tylko dozwól mi - błagam cię, dozwól mi, zostać w religii mojej matki!

Łkanie zdusiło jego głos; osłabł, była obawa, że zemdleje. Wypadek poruszył wszystkich do łez, nasze dzieci płakały głośno, była to serce rozdzierająca scena. Ale ojciec pozostał twardy i niewzruszony. Jego zatwardziałe, pozbawione wiary czy fanatyzmu pełne serce pozostało samo niewrażliwe i nieczułe na głos natury. Jednak się uspokoił, dał się nawet nakłonić i czekał końca uroczystości, po czym zabrał swego syna. Pod koniec pobożnych ćwiczeń widziałem, że dziecię było blade i drżące.

Ty drżysz mój kochany - rzekłem i wziąłem go za rękę. O tak - rzekł - trwożę się o matkę, ona z pewnością tego wieczora doznała złego obejścia się.

Idź tylko z nim spokojnie - rzekłem - bądź prawdziwie grzeczny i posłuszny wobec ojca i ufaj Bogu. Poszedł. Nie bez bolesnej litości spoglądałem za idącym obok swego ojca jak niewinne jagnię, nieme, bez skargi idzie za swym prześladowcą.

Pomodliliśmy się jeszcze wspólnie za dziecię. Mieliśmy wielką nadzieję, że sprawa tak godna boskiego miłosierdzia pomyślnie się załatwi, ale nadzieja zdawała się być daremną. Następnego dnia odbywał się ciąg dalszy ćwiczeń; jedno miejsce zostało jednak puste, dobry chłopiec nie przyszedł. Skoro ojciec z synem przyszli do domu, podniósł ojciec rękę do bicia, ale syn nie zostawił mu na to czasu. Rzucił się mu na szyję, objął go całą siłą miłości, zrosił go swymi łzami, prosił, błagał w natarczywy a delikatny sposób, by oszczędził matkę i jemu pozwolił przyjąć pierwszą Komunię Świętą.

Opadła ręka ojcu - ale zaciekłość jego została. Drugiego dnia wziął syna ze sobą do roboty, nie spuszczał go z oczu. Głęboki smutek ogarnął dziecię, płakało dzień i noc, nie jadło. Dzwonek wzywał na duchowne ćwiczenia, a jemu każde uderzenie dzwonka krajało serce...

Nazajutrz uroczystość św. Józefa, dzień Komunii Świętej dzieci. Spojrzałem po szeregach moich kochanych i z boleścią zauważyłem, że miejsce dziecka próżne było. O mój Jezusie! - westchnąłem - Ty przecież nie dasz temu Twemu jagnięciu zginąć.

W tej chwili powstaje nagle żywy ruch wokoło mnie. Dochodzą mnie zewsząd wesołe szepty: Jest! jest! Wszystkich oczy spoczywają z zachwytem na miłym, nadchodzącym towarzyszu. Widać było, że cierpiał, ale teraz wyglądał całkiem zadowolony. Zbliżył się z tęsknotą i pobożnością do stołu Pańskiego i przyjął pierwszą Komunię Świętą, jak Anioł.

Co się dalej stało? On i my błagaliśmy św. Józefa i św. Opiekun, ten potężny obrońca, wziął to niewinne serce dziecięce pod opiekę swego liliowego berła, okrył tego młodego wyznawcę tym samym płaszczem, którym ochraniał Jezusa przeciw srogim jego prześladowcom podczas ucieczki do Egiptu, a w stajence betlejemskiej przed zimnem. Okrutny ojciec był pokonany przez owego żywiciela Jezusa - dozwolił on synowi iść i oto ujrzeliśmy go powracającego do nas wesołego i szczęśliwego. Oto idźcie do Józefa! (Eichsfld. Vlksbl. Nr. 16. 1884).

Praktyka. Jakże niejednego katolika w żywej wierze i w żarliwości w przystępowaniu do Komunii Świętej zawstydzić może ów chłopiec. Podziwialiśmy, ile trudów, ile łez kosztowała go ta łaska, jednakże za przyczyną św. Józefa wszystko zwalczył i zwycięsko dobił do celu. A ciebie może lada drobnostka, przykre słówko zbija z toru i odwodzi od Komunii Świętej. Rozważ to i popraw się!

Modlitwa. Św. Józefie, błagam Cię przez tę radość, jakiej doznałeś z narodzenia Zbawiciela świata, racz nas zawsze otaczać swą opieką, bronić od prześladowców i wyjednać łaskę godnego przyjmowania Komunii Świętej. Amen.

do góry

15. Trzecia boleść św. Józefa. Zbliżył się czas, w którym trzeba było obrzezać Dzieciątko. Ponieważ jednak Święci Oblubieńcy niczego nie czynili bez natchnienia z góry, więc udali się na modlitwę o oświecenie, co by im czynić należało. Duch Święty dał tę odpowiedź: Jezus Chrystus pragnie bez zwłoki przelać pierwsze krople krwi Swojej na odkupienie świata.

Słowo wcielone w czasie obrzezania składało w ofierze Ojcu Swemu Odwiecznemu pierwiosnki krwi, którą później przelało aż do ostatniej kropli. Nie podobna nam opisać ani oznak miłości, ani trosk najczulszych, jakich dowody w tych dniach boleści Maryja i Józef Jezusowi składali.

Patrzmy drodzy Bracia! Jezus przelał krew za nasze grzechy, a nam się trudno zdobyć na łzę skruchy. Jedną łzą żalu doskonałego możemy zmazać grzechy całego życia. Szczerą spowiedzią możemy zyskać utraconą łaskę i zasługi, ujść piekła, a zdobyć niebo, czego dowodem następujący przykład:

Przed sądem przysięgłym w A. stanął w roku 185... rozbójnik i uznany za winnego zarzuconych mu zbrodni, został na śmierć skazany. Okoliczności towarzyszące jego piekielnemu dziełu były tak okrutne, że sędziowie przysięgli nie mogli uwzględnić środków łagodzących karę, ani skazańca łasce króla polecać. Początkowo winowajca zaprzeczył uparcie zarzuconej mu zbrodni; skoro się jednak dowody przed sądem gromadziły, zamilkł zwolna. Z ponurym, zimnym spokojem wysłuchał swego wyroku, nie okazując żadnych oznak, czy ostateczne napomnienie prezydenta sądu, że teraz nadszedł czas, aby się na wyższego sędziego przygotował, choćby najmniejsze na nieszczęśliwym uczyniło wrażenie. Niemy i z wyzywającą postawą dał się wyprowadzić z sali sądowej i zamknąć w celi więzienia.

Popełniona zbrodnia zdawała się na nowo wzbudzić dzikość w tym człowieku doprowadzoną do ostateczności. Wszelkie perswazje kapelana więziennego zdawały się bez skutku ześlizgiwać po tej zatwardziałej naturze. Również i próby ze strony posługujących Sióstr (więzieniu kryminalnym w A. wykonują pobożne siostry posługę z największym zadowoleniem władz) zostały bez skutku. Niemy i ponury siedział zwykle skazaniec w kącie swojej celi i zdawał się na nic nie zważać, co w około niego zaszło, albo co do niego mówiono.

Tu pomoże tylko modlitwa - rzekła siostra Weronika do swych sióstr - ludzkie wysiłki nie zdołają cokolwiek uczynić na tej strasznej naturze. I siostry modliły się za niego wiele.

Dnia następnego z rana zjawiła się siostra Weronika znów w celi skazańca, postawiła dzbanek z wodą, który przyniosła, następnie wbiła w ścianę gwóźdź i zawiesiła na nim obrazek św. Józefa, patrona skazańca. Więzień tym razem przyglądał się znacząco temu, co siostra robiła. To jest wizerunek św. Józefa, patrona wszystkich umierających, powiedziała w końcu siostra Weronika i odeszła. Zbrodniarz pogrążył się na nowo w czarne myśli; zdawało się, że go nic nie zdoła przerazić, ani poruszyć.

Gdy siostra przyniosła obiad, wisiał obraz nie tknięty na ścianie, zbrodniarz zaś, jak zwykle, siedział w kącie. Na kilka uprzejmych wyrazów zakonnicy nic nie odrzekł, raz tylko westchnął głęboko, głowę skłonił podpierając rękami i wzrok utkwił w ziemię. W takim stanie pozostawał jeszcze całe tygodnie. Nareszcie zapadło potwierdzenie wyroku śmierci. Na drugi dzień po nadejściu wyroku miał być stracony skazaniec za pomocą gilotyny - na podwórzu więziennym w asystencji świadków sprawiedliwości. Urzędnik sądowy udał się zaraz do kaźni zbrodniarza w celu odczytania mu wyroku. Zastał go siedzącego w tej samej pozycji, zdawało mu się jednak, że widocznie zaszła w nim jakaś zmiana. Ponury smutek zeszedł z jego czoła, wzrok jego był więcej łagodny i spokojny. Już od kilku dni, oznajmiła siostra Weronika, zdaje się inne życie budzić w skazańcu...

Odczytania potwierdzenia wyroku śmierci wysłuchał spokojnie. Ja wiedziałem, że to w tym tygodniu musi nastąpić, zagadnął skazanie zupełnie zimno. A więc w piątek rano o godzinie siódmej. Gdy urzędnik chciał przemówić do niego, aby się po chrześcijańsku przygotował na śmierć, przerwał mu zagadnięty: Już panu powiedziałem o tym, że w tym tygodniu ma mnie spotkać i na to już się przygotowałem. Zbyteczne są, gadania prokuratora i wszelkie dalsze perswazje. Pan spełnił swój obowiązek i na tym koniec.

Urzędnik osłupiał. O czym wiedziałeś? zapytał zdziwiony. Że w tym tygodniu jeszcze będę stracony, brzmiała odpowiedź.

Urzędnik pokiwał głową. Dopiero wczoraj wieczór otrzymał sankcję królewską wyroku śmierci; wprawdzie data zatwierdzenia zeszłego poniedziałku, ale w jakiż sposób zbrodniarz mógł się o tym dowiedzieć?

To jest niemożliwe, żebyś już od poniedziałku wiedział o swym straceniu. Jego Królewska Mość dopiero w poniedziałek podpisał.

No, a przecież mam tę wiadomość już od poniedziałku, odrzekł skazaniec spokojnie. A jak ja to wiedziałem? Dopiero teraz zmienił oblicze, oczy jego poruszyły się prędko, zaszły wreszcie łzami; najprzód jakiś czas patrzył w ziemię, później skierował wzrok na obraz swego patrona. Walczył przez chwilę ze samym sobą. Niech będzie, opowiem panu, jak się to stało. Niezrozumiałym jest to zwłaszcza dla takiego człowieka jak ja, jedna tak się stało. Niech będą będą dzięki Panu Bogu za to.

Na śmierć zasłużyłem - wyrok zapadł dla mnie całkiem słuszny. Ale umierać nie zwlekając przy zdrowych zmysłach i nawet nie być pewnym kiedy, tego doprawdy przeboleć nie mogłem. Słowa kapelana jakkolwiek słuszne, były dla mnie z początku jeszcze większą torturą, albowiem powiększały tylko niepewność, kiedy mam skończyć? Dzisiaj usłyszeć zapowiedź śmierci, a jutro zaraz umierać, to mi się zdawało rzeczą okropną. Tymczasem pewnego dnia zawiesiła ,,siostra" obrazek tam na ścianie. Wyobraża on mego patrona, a jak mi mówiła, ma być zarazem patronem szczęśliwej śmierci. Wspomniałem na mego patrona - mój panie, o wielu tu rzeczach rozmyślałem, o wielu dobrych, jeszcze więcej o złych aż do dzisiejszego dnia - i przypomniałem sobie, że jako dziecię miałem pobożny zwyczaj gorąco modlić się do swego patrona. Gdybym był tylko szedł lepszą drogą, z pewnością nie siedziałbym ja teraz? Po oddaleniu się siostry stanąłem przed obrazkiem i wpatrywałem się weń wzrokiem, którym zwykliśmy się przyglądać temu, co nam w latach dziecinnych było świętym i drogim. Powoli ogarniała mnie ufność ku memu patronowi i zacząłem się modlić w cichości za sobą. Jednak nie mogłem przezwyciężyć trwogi przed niepewną, niespodziewanie mającą nastąpić śmiercią. Gdybym ja to choć na kilka dni przedtem wiedział, pomyślałem sobie, abym mógł należycie się przygotować. Wtedy wpadła mi myśl, żeby za wstawiennictwem św. Józefa wyprosić sobie u Boga tę szczególną łaskę, albowiem, jak mnie zapewniał kapelan, miłosierdzie Boże nie ma granic, jeżeli grzesznik do Niego się zwróci. Prosiłem więc o znak, po którym mógłbym poznać, że w tym tygodniu mam życie zakończyć.

Jakiż ten znak? przerwał urzędnik opowiadanie skazanemu.

Znak wbrew przypuszczeniom,mówił dalej skazany - dotychczas przynosiła mi jedzenie siostra, która tam na ścianie obraz zawiesiła. Gdyby w który dzień nie przyszła, tylko w jej zastępstwie inna, to będzie dla mnie, tak sobie ułożyłem, znakiem, że w tym tygodniu nastąpi zatwierdzenie wyroku. To właśnie przytrafiło się w ubiegły poniedziałek. A więc poznałem, jak sprawa ze mną stoi i przygotowałem się na śmierć. Widzisz pan, że Pan Bóg wysłuchuje i największego grzesznika, jeżeli tenże ze skruchą do Niego się nawróci. Znalazłem wtedy potężnego wspomożyciela, patrona - którego nie na próżno wzywałem. I wskazał na obrazek św. Józefa.

Nie żądał więc nic innego, tylko kapelana więziennego, przed którym, jak mówił, ma zdać ciężki rachunek. Urzędnik oddalił się niewymownie zdziwiony i zapytał o więźnia siostrę Weronikę, która uradowana niespodziewanym nawróceniem mordercy odpowiedziała:

W poniedziałek ja już na progu celi skazańca stałam z obiadem i właśnie nadchodził klucznik, aby mi otworzyć, gdy w tem siostra Klara nadbiega prędko, aby mię zawołać do przełożonej, która w tej chwili chciała ze mną mówić. Oddałam więc miski z obiadem siostrze Klarze, aby je zaniosła więźniowi, ja tymczasem pobiegłam do wielebnej Matki. Tak więc się stało, że tym jednym razem nie usługiwałam sama skazanemu. A więc przecież św. Józef, zawołała potem: było to jakby natchnienie, żem mu wtedy zawiesiła obraz na ścianie. Teraz mi jasnym jest jego zmienione zachowanie się od poniedziałku. „Chwała Bogu!"

Dano znać kapelanowi, który niezmiernie zdziwiony udał się do więźnia. Ten opowiedział o zesłanym znaku i o swej nadziei, że mu Pan Bóg łaski nie odmówi. Pokazało się więc, że nieszczęśliwy już dawno przedtem osądził siebie samego i nie uronił ani jednego słówka z tego, co mu kładł do serca kapelan, kiedy go odwiedzał. Ale dopiero spełnienie się „znaku", jak się wyrażał, otworzyło mu serce i obecnie gotowy jest odprawić generalną spowiedź z serdecznym żalem. Tego dnia prawie nie odstępował kapelan od niego. Nazajutrz wczesnym rankiem wysłuchał z wielkim przeżyciem Mszy Świętej, w czasie której przyjął ze łzami w oczach Przenajświętszy Sakrament, po czym modlił się z kapelanem i z obecnymi o odwagę i siłę do zbliżającego się ostatniego pochodu. Niedługo potem poszedł na śmierć z takim spokojem i stałością, przyjął ją na gilotynie na podwórzu więziennym z takim żalem i poddaniem się zarazem, że obecnych raczej budowało to chrześcijańskie męstwo, niż przejmował ich dreszczem straszny widok śmierci. (St. Josephskal. 1882. S. 48).

Praktyka. Spowiadając się, dopełniajmy pięciu warunków, wymaganych do dobrej spowiedzi, bo straszna odpowiedzialność przed Panem Bogiem za złą spowiedź. Czytamy np., że świątobliwa Benedykta dowiedziała się w objawieniu, że szatan porwał duszę do piekła obłudnej nabożnisi, która udawała, że pości, modli się, spowiada, nie wyznając grzechów, a nawet nie wglądając w sumienie; celem jej było tylko uchodzić za pobożną. Św. Weronice, jej niewierności łasce pokazał Pan Jezus, pod figurą żelaznego serca, gdy je opłakiwała, serce jej stało się srebrne, a później złote.

Modlitwa. Św. Józefie, racz czuwać nade mną, abym zawsze chodził prostą drogą przykazań Bożych! Wyjednaj mi łaskę doskonałej skruchy przy każdej spowiedzi, a szczególnie w godzinę mojej śmierci. Amen.

do góry

16. Trzej Królowie składają pokłon i swe dary Jezusowi. Skoro gwiazda, za którą trzej Królowie szli, ponad stajenką Betlejemską stanęła, stanęli także i oni, zajrzeli w głąb stajenki, w której jedynie dwie ubogie osoby i małe dzieciątko ujrzeli... Przywdziawszy więc na siebie purpurowe płaszcze, weszli do stajenki przejęci szacunkiem i pobożnością, z głową odkrytą i z podarkami bogatymi, które złożyli u stóp Przenajświętszej Matki, a sami rzucili się twarzą na ziemię. Dzieciątko się bardzo ucieszyło. Posłuchajmy, co o tym objawiła Najświętsza Maryja Panna św. Brygidzie: Już wcześniej na drodze nadprzyrodzonej dowiedziałam się o przybyciu trzech Mędrców. Kiedy się zbliżyli, aby oddać cześć Jezusowi, Dzieciątko skakało z radości, a na twarzyczce Jego zajaśniał uśmiech szczęścia. Najświętsza Maryja Panna była wówczas okryta zasłoną, dzieciątko Jezus spoczywało na Jej łonie, także Matki Najświętszej zasłoną okryte. Za wejściem Monarchów podniosła Przenajświętsza Dziewica natychmiast zasłonę i ukazała im swojego Syna Bożego. Ach, któż zdoła opisać to wzruszenie, jakiego wówczas ci trzej Święci doznali! Takiej im Pan Bóg dobrotliwy w tej chwili udzielił wiary, tyle światła nadprzyrodzonego i tak wielkiego żalu za grzechy, iż się we łzach rozpływali. Smutek ten zaraz ustąpił niezwłocznie miejsca niewypowiedzianej radości.

A jakiejże to na widok tego doznawał pociechy św. Józef! Widząc te pierwiosnki ludu pogańskiego rozmodlone u stóp Najświętszego Dzieciątka, modlił się niezawodnie o nawrócenie całego pogaństwa, a w naszych sercach czy pali się choć iskierka gorliwości o zbawienie dusz ludzkich? Św. Augustyn mówi, że: tyle dusz zgubisz, ile mogąc zbawić, nie zbawisz. Kto bądź radą, modlitwą, bądź dobrym przykładem pomaga bliźnim do życia cnotliwego i do zbawienia, ten staje się narzędziem, pomocnikiem Duch Świętego, którego pragnieniem jest to, aby ludzi czynił świętymi i przywiódł je do szczęśliwej wieczności. Gdy przez miłość bliźniego pracujesz na zbawienie drugich, spełniasz miłosierdzie w sposób najdoskonalszy, gdyż o ile dusza jest wyższa od ciała i niebo od ziemi, o tyle miłość czynna około zbawienia dusz, przewyższa oną miłość, która się poświęca wspomaganiu bliźnim w nędzach ich doczesnych. Gorliwość o zbawienie dusz jest koroną miłości i poczytuje się u mistrzów życia duchownego za jeden z najpewniejszych znaków prowadzących do życia wiecznego. Kto by uczynił, że się nawrócił grzesznik z błędnej drogi jego, zbawi duszę jego od śmierci i zakryje mnóstwo grzechów (św. Jakub). Św. Dyonizy Areopagita mówi: ze wszystkich rzeczy boskich najbardziej boską jest współpracować z Bogiem na zbawienie dusz. Chcesz być apostołem Serca Pana Jezusa, słuchaj Jego słów, wypowiedzianych do Apostołów: Wy jesteście solą ziemi. A jeśli sól zwietrzeje, czym posolona będzie? I znów: Tak niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli uczynki wasze dobre i chwalili Ojca waszego, Który jest w niebie. Chcesz być tą solą, otóż sam, postępując w świętości, jak sól potrawy chroni od zepsucia, tak ty, drogi bracie, staraj się o dusze bliźnich, z którymi masz jakąś styczność, różnymi sposobami chronić od zepsucia, aby przez zasługę, jaką daje cnota, stały się miłymi Bogu. Żarliwy chrześcijanin zawsze i wszędzie, w każdym zetknięciu się z bliźnim znajduje sposobność powiedzenia choćby jednego słowa, które zapala światłość w umyśle, a ogień miłości Bożej w sercu, iż się stają bardziej skłonnymi do cnót. Cechą, po której się poznaje prawdziwą gorliwość, jest słodycz, łagodność i przykład dobry nie tylko w słowach, ale głównie w uczynkach. Jej celem powinien być tylko Bóg, a podstawą własne uświęcenie i zbawienie.

Św. Benedykta, znając pewnego gospodarza złośliwego, trudnego w pożyciu, tak umiała swą słodyczą na niego wpłynąć, przedstawiając mu miłość Bożą, sąd ostateczny i straszne męki potępionych, że się wkrótce stał wzorem powściągliwości i umiarkowania.

Raz jej się ukazał Pan Jezus ukrzyżowany; Ciało Zbawiciela oblane Krwią, tak jak niegdyś na Kalwarii, u stóp krzyża stali Aniołowie w milczeniu i adorując krzyż cały krwią zroszony, Pan Jezus wtedy odezwał się do św. Benedykty: To co widzisz, córko moja, nie jest to co cierpię teraz, lecz chcę ci okazać, co cierpiałem dla grzeszników i jaka jest miłość moja dla nich. Zrozumiała ona z tego widzenia wartość dusz, które tyle upokorzeń i mąk kosztowały Jezusa; przez to jej gorliwość w nawracaniu dusz stała się jeszcze większą.

Kto chce być dla innych użytecznym, najpierw winien nad sobą pracować, aby mu nie powiedziano: obłudniku, wyrzuć pierwej belkę z oka swego, a wtedy przejrzysz, abyś wyjął źdźbło z oka brata twego. A św. Ignacy upomina: kto, służąc Bogu, chce wielkich rzeczy dokonać, niech na to szczególniej uważa, aby o sobie wiele nie zapomniał. Pokora jest fundamentem doskonałości, bez niej wszystko runie. Z pokornymi Bóg trzyma i dopomaga im. Im się bardziej uniżamy, tym bardziej wywyższa się Bóg, który chwały swojej komu innemu nie dodaje.

Kto wśród ludzi chce działać i bezpiecznie przebywać, niech się o to najbardziej stara, aby takim samym był dla wszystkich, a nie szkodził nikomu (św. Ignacy). Człowieka jednamy sobie uprzejmością, pokorą i niema tak dzikiego, tak twardego, który by się tym sposobem nie dał pociągnąć do Boga. Więcej ceń każdego człowieka zbawienie, niż wszystkie całego świata skarby (św. Ignacy).

Bł. Małgorzata dla ratunku dusz co tydzień w piątek w dzień i w nocy pewną liczbę odwiedzin składała Ukrzyżowanemu, starając się przejąć usposobieniem Najświętszej Panny w owym dniu Jego cierpienia, a potem ofiarowała modlitwę swoją i cierpienia w połączeniu z gorzką męką Zbawiciela, Ojcu niebieskiemu za nawrócenie niewiernych i za grzeszników zatwardziałych. Było jej objawione, że dla wszystkich, którzy to ćwiczenie czynić zechcą, będzie Bóg miłosiernym w godzinę śmierci.

Zbawiciel, otwierając raz skarby nieprzebrane zasług swego życia, mówił w objawieniu do Swej Oblubienicy Maryi od św. Piotra: Córko moja, daję ci moje Oblicze i moje Serce, daję ci moje Rany i moją Krew. Czerp i wylewaj! Czerp i wylewaj! Kupuj bez zapłaty, moją Krwią wykupuj dusze! Jakaż boleść dla mego Serca widzieć, że te źródła ożywcze, te środki wszechmocne, które mnie tyle kosztowały, są zapomniane i wzgardzone. Proś mego Ojca o tyle dusz, ile kropel Krwi wylałem na ziemi!

Jeżeli kto, to wierny czciciel św. Józefa, powinien się odznaczać cnotą gorliwości; i oto przykład:

Ojciec Klaholc Redemptorysta, otrzymawszy wiele łask przez pośrednictwo św. Józefa, mówi: Z wdzięczności wspominam odtąd w każdym kazaniu o św. Józefie, a także i to muszę opowiedzieć. Niedawno zszedłem w niedzielę z ambony; nagle zastąpił mi w powrocie do zakrystii drogę jakiś człowiek i rzekł: „Ojcze, muszę się u ojca wyspowiadać, ale teraz. „Proszę chwilkę zaczekać" - rzekłem do nadzwyczaj wzruszonego człowieka, aż zmienię moje ubranie. Kiedym wrócił, zeznał mi ten człowiek przed spowiedzią, jak się z nim rzecz ma: „Byłem - rzekł - znudzony życiem i nawet próbowałem się zabić, co mi się jednak nie udało, ale nie zostało wykryte. Teraz jednak miało się udać; aby zaś na moich nie spadła żadna hańba, wyszukałem tę okolicę odległą o 14 godzin i byłbym teraz z największą pewnością zabił się, tak byłem zatwardziały i bez nadziei, a dusza moja tarzałaby się w piekle, gdybym nie przechodził koło tego kościoła, kiedy się rozpoczynała Przenajświętsza Ofiara. Widziałem tłumy śpieszące ze wszystkich stron i tak wiodła mnie nagle obudzona żądza wstąpienia do kościoła, aby zobaczyć, co się tu niezwykłego dzieje. Nie modliłem się wcale. Potem wszedłeś, Ojcze, na ambonę, nie uważałem wcale na kazanie, nie wiem o czym mówiłeś, aż tu nagle usłyszałem niektóre twoje słowa o św. Józefie i w tej chwili obudziłem się jakby z ciężkiego strasznego snu i z nieprzepartą mocą zabłysła mi myśl i to silne przeświadczenie: św. Józef może i tobie przyjdzie z pomocą.

Potem wyspowiadał się ten człowiek, a po Spowiedzi Świętej był szczęśliwy, jak dziecko, i nie mógł się oprzeć gwałtownej radości, jaka owładnęła jego ciało i duszę. „O, mój ojcze - rzekł - opowiedz wszystkim wszystko, aby się wielu jeszcze nieszczęśliwych dowiedziało, jak miły i potężny jest św. Józef.

Odtąd przychodzi ustawicznie tutaj wielu i wyszukują mnie biednego kapłana, aby odprawiać generalne spowiedzi, a przedtem oznajmiają: przybywam o 14 godzin i N. nakłonił mnie do tego, abym tutaj szukał spokoju i zadowolenia. (Leo Nr. 13. 1884 r.).

Praktyka. Módl się, drogi bracie, gorliwie za grzeszników, gdyż Pan Bóg w objawieniu powiedział do św. Magdaleny de Paris, że: łzom i modlitwom podarowane jest zbawienie świata. Ofiarowaniem zaś częstym i serdecznym Zasług, Krwi i Oblicza Pana Jezusa Bogu Ojcu, można miliony dusz wybawić od piekła. A chociażbyś rozdał cały skarb świata, więcej nad to uczynisz, gdy jedną duszę pozyskasz Bogu.

Modlitwa. Św. Józefie, racz mi wyjednać łaskę, abym sam, postępując w cnotach, modlitwą i innymi sposobami wiele dusz pozyskał dla Pana Boga. Amen.

do góry

17. Św. Józef wzór szczodrobliwości. Gdy trzej Królowie odjechali, Najświętsza Maryja Panna podarunki, jakie dostała od nich, oddała św. Józefowi, by je według upodobania rozdzielił. Niezawodnie św. Józef taki uczynił podział: jedną część zachował dla świątyni Jerozolimskiej, drugą oddał kapłanowi, który obrzezał Dzieciątko Jezus i synagodze Betlejemskiej, najwięcej dostało się ubogim, a dla siebie zatrzymał św. Józef tylko tyle, co było konieczne na nieodzowne potrzeby. O jakże ta szczodrobliwość Józefa potępia twoją chciwość. Zbadaj twe serce, czy się w nim nie zagnieździło się łakomstwo, wstrętne Bogu i ludziom. Łakomstwo jest to nieporządne przywiązanie do dóbr ziemskich. Zdrady, podstępy, procesy, krzywoprzysięstwa, nieczułość względem ubogich, są to smutne następstwa tego grzechu. Znaki, że opanował czyjeś serce są: gdy ktoś pragnie czyjego dobra, gdy się zbyt cieszy z posiadania dóbr doczesnych, lub zbyt smuci z braku lub ich utraty, albo gdy się o nie stara środkami niesprawiedliwymi, gdy nie daje wcale ubogim rzeczy mu zbywających. Stąd św. Paweł łakomstwo nazywa bałwochwalstwem.

Zwykle, bracie, tak długo hojnym jesteś, dopokąd nic nie masz, wówczas serce twoje pełne współczucia dla nędzy; niech cię jednak tylko Pan Bóg obdarzy, a jaka to zaraz w sercu twoim lękliwość, byś niczego z tego nie uronił.

Słyszałem o pewnej staruszce, która grała w loterię, czego naturalnie ani jej, ani nikomu nie chwalę. Owóż ta staruszka tak się podobno codziennie modliła: O mój Ty Jezu dobry, dopomóż mi, abym wygrała, a wówczas będę hojną dla ubogich; wszystkie łzy ocierać, wszystkie rany goić będę. I stało się z dopuszczenia Bożego, że owa staruszka wielki los wygrała. Była sobie zaraz bogatą panią. I cóż się dzieje? Otóż przychodzi do niej biedak obdarty, a było to zimą, głodny i prosi o wsparcie. I czy wiesz co mu się dostało? Otóż owa staruszka nie miała zębów; kiedy zatem chleb jadła, to tylko ośrodek zjadała, a skórkę, której skruszyć nie mogła, skrzętnie chowała pod poduszkę. I wielka to już ilość tych skórek była, ponieważ nasza babinka była nader skąpa i skórki biedakowi nie życzyła. Gdy więc ów ubogi przed nią stanął, zaprowadziła go do łóżka i, oddając mu te skarby swoje, tj. stare skórki, rzekła: Otóż masz, biedaku; raz sobie przynajmniej użyj!

Taką to była szczodrobliwość tej, która z nędzy przyszła do pieniędzy. Może serce twoje podobnie jest usposobione? Toby było źle. Należy ci się w takim razie modlić do św. Józefa o zmianę serca w tym właśnie względzie. Inni znów, gdy szczęście doczesne ich spotka, zapominają o wieczności, na zbytkach, strojach, piciu i jedzeniu marnotrawią grosz.

Św. Józef zaś pomimo że miał wielką sumę od Trzech Króli, jednakże w niczym nie robił zbytków. On zawsze szczodrobliwy i teraz nie skrócił swej ręki, śpieszy na pomoc w różny sposób, ratuje, osłania, uzdrawia, czego dowodem następujące przykłady:

Przykład 1. Od pewnej panienki, znanej w naszym klasztorze św. Józefa z gorliwości o zbawienie dusz, która ją zatrzymywała w obcym kraju, oraz z wielkiego miłosierdzia, odebraliśmy w r. 1908 następujące słowa wdzięczności:

Najpokorniejsze podziękowanie składam za cudowne uzdrowienie ze śmiertelnej choroby. Byłam opuszczona od wszystkich i od lekarzy, śmiertelnie chora, uboga, w obcym kraju. Rodzaj choroby był: najwyższe wycieńczenie sił, już w drugim miesiącu choroby odpluwałam krew i śmierć zaglądała mi w oczy. Najboleśniejszym była dla mnie myśl schodzenia ze świata bez Sakramentów św., gdyż byłam oddaną do szpitala dla umysłowo chorych, a do takich księdza nie wzywano. W tym nad wyraz przykrym stanie oddałam się z ufnością opiece św. Józefa, prosząc o zdrowie. I nadspodziewanie, w krótkim czasie, jakbym jakie cudowne lekarstwo zażyła, z wielkim podziwieniem lekarzy i otaczających mnie, w paru dniach odczułam wielki apetyt, jakby ciągły głód, który zaspakajałam, w trzech tygodniach całkiem czerstwo wyglądającą i zdolną do pracy, odesłano mnie do domu.

Czynię to wyznanie na większą cześć św. Józefa ukochanego mego Patrona, którego sobie za opiekuna obrałam na całe życie. Agnieszka D.

Przykład 2. Zgromadzenie SS. Bernardynek w Krakowie, przy kościele cudami słynącego św. Józefa, zanim przyjęło cel adoracji Przenajświętszego Sakramentu, poświęcało się pielęgnowaniu sierót i wdów.

W grono więc tychże, jak opisuje w kronice klasztornej współczesna jej siostra, zaliczono oddaną około roku 1700 pannę Teresę Michałowską, krakowską córkę sędziego, wielką kalekę, której lekarze kości z nóg wyjmowali. Oprócz tego, miała defekt w krzyżach (prawdopodobnie garb). Nie mogła chodzić, klęczeć ani nawet dobrze siedzieć wskutek doznawanych cierpień . Noszono ją więc na rękach. W wigilię uroczystości św. Józefa, tj. 18 marca, kazała się zanieść przed obraz tegoż Świętego i, leżąc krzyżem, podczas gdy zakonnice w chórze odmawiały Kompletę, chora, wzmocniwszy ufność ku temu św. Patriarsze, w głos się modliła, mówiąc: Św. Józefie, wiele osób pocieszyłeś, pociesz i mnie!...

I nie zawiódł jej ufności nasz św. Patron. Już odtąd pani Teresy nie nosili, gdyż została uzdrowioną zupełnie, na co patrzała opisująca Siostra. Uszczęśliwiona z łaski cudownego uzdrowienia, chciała się zaraz poświęcić Panu Bogu na służbę, zostać zakonnicą w klasztorze, pod skrzydłem opiekuńczym św. Józefa, lecz według zalecenia przełożonej, musiała pozostać rok na świecie, aby wypróbować swe powołanie, zanim ją zaliczono w grono dziewic poświęconych Bogu. Po upływie roku powróciła do klasztoru i rozpoczęła nowicjat, który chwalebnie ukończywszy, została bardzo gorliwą, pobożną i uzdolnioną zakonnicą.

Praktyka. Kto chce, aby go Opatrzność Boska i św. Józef mieli w swej pieczy i ratowali, czy to na duszy, czy na ciele, niech nie stawia na loterię i nie gra w karty. Na pieniądzach wygranych na loterii, zamiast błogosławieństwa Bożego, ciążą łzy i przekleństwa wielu z tych, którzy przegrali; dlatego nikogo one nie uszczęśliwiają; co stwierdzają liczne zdarzenia, np. jedna osoba, gdy wygrała, z radości umarła, inna dostała pomieszania zmysłów; tamta znów utopiła w pieniądzach całą swą duszę. A jakiegoż losu wskutek tego może się spodziewać w wieczności? Zamiast więc stawiać na loterię, zamów Mszę św. za dusze zmarłych w czyśćcu, a one ci wyjednają pomoc, lub zwróć się do św. Józefa z błagalną prośbą.

Modlitwa. Wejrzyj na mnie, św. Józefie, litościwym okiem i racz mnie podźwignąć z tej nędzy fizycznej (i moralnej) oraz wyjednaj mi dar zdrowia, jeżeli to będzie zbawienne dla mojej duszy! Amen.

do góry

18. Czwarta boleść św. Józefa. Wreszcie zbliżył się dzień, w którym Maryja razem z Józefem, Oblubieńcem swoim, winna się była udać do Jeruzalem, aby Ojcu Przedwiecznemu ofiarować Baranka Bożego. Ucałowawszy raz jeszcze żłóbek, który patrzał na narodzenie się Mesjasza, wyruszyli z Dzieciątkiem w drogę. Po uciążliwej podróży, stanęli u celu. Przybywszy do Jerozolimy, Józef św. zakupił parę synogarlic, następnie udał się razem z Maryją do świątyni.

Najświętsza Maryja Panna, jak nam opowiada Katarzyna Emmerich, dopełniwszy prawem przepisanego oczyszczenia i złożywszy w ofierze Bogu Ojcu Syna Ukochanego, schroniła się po za kratki, gdzie znajdowało się kilka innych niewiast, które w tymże samym celu na ten dzień do świątyni przybyły. Św. Józef pozostał w tyle z mężczyznami. Wówczas kapłani poczęli kadzić ołtarz dwoma kadzielnicami w pośród zwykłych modlitw. Po tej ceremonii zbliżył się sędziwy Symeon. Według objawień Maryi z Agredy, był on kapłanem niższej rangi. Otóż Symeon odebrał zapewnienie od Ducha św., iż nie umrze, aż ujrzy Mesjasza. Upojony szczęściem, bierze starzec z rąk Maryi Dzieciątko Jezus, błogosławi Boga i śpiewa: Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa...

Św. Józef, który po ceremonii oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny zbliżył się do Niej z najgłębszym uszanowaniem, przysłuchiwał się słowom natchnionego starca. Symeon pobłogosławił potem Świętą Rodzinę, dodając ze smutkiem: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą, a do Matki się odezwał: a Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu. Po Symeonie zbliżyła się prorokini Anna. I ona także była natchniona Duchem Bożym, więc poczęła sławić Pana i opowiadała wszystkim, którzy wyczekiwali odkupienia Izraela, o Dzieciątku i o Matce Jego.

Według zeznań Katarzyny Emmerich, wszyscy obecni nadzwyczaj byli wzruszeni. Najświętsza Panna, co dopiero wypowiedzianymi słowami Symeona zraniona, jeszcze się piękniejszą wydawała; jaśniała w tej chwili uroczystej jako mistyczna róża rajska. Następnie opuścili Jezus, Maryja i św. Józef przybytek Pański i udali się drogą ku Nazaretowi.

Podziwiajmy pokorę Najświętszej Maryi Panny i naśladujmy gotowość w składaniu Bogu ofiar. A dalej zastanówmy się jak wielką boleścią przeszyła Serca Maryi i Józefa przepowiednia Symeona. Ścieżka życia twego, drogi bracie, może także jest ciernista i już nie jedno cierpienie wycisnęło łzy z oczu twoich; wpatruj się więc w Najświętszą Rodzinę, widok ten cię pokrzepi, wstępuj w ślady Jezusa, a kiedyś, po zejściu z tej łez krainy, otrzymasz z Jego rąk wieniec chwały.

Często bolesne ciosy, jakie w nas uderzają, uważamy za największe nieszczęście, gdy tymczasem nieraz jeszcze na tej ziemi zdołamy się przekonać, że są dobrodziejstwem od Boga, co nam lepiej rozjaśni następujący przykład:

Pani N... nie dość, że pałając miłością ku Najświętszej Maryi Pannie i św. Józefowi, siebie i cały dom polecała Ich opiece, ale nadto swoje siedmioro dzieci ofiarowała do 7 Boleści Najświętszej Dziewicy, aby sobie z nich raczyła zrobić siedem Radości na wieki.

Najmłodsza córka pani N. zachorowała na tyfus. Choroba się wzmagała, a matka tonęła we łzach na samo przypuszczenie straty ukochanego dziecka. Gdy raz w modlitwie wylewała przed Panem Bogiem boleść swej duszy, ukazał jej się Anioł, odziany białą szatą, złotą wstęgą przepasany i pocieszając, powiedział, że jej córka pójdzie w sobotę, a samejże pani N. także zapowiedziała sobotę na zejście z tego świata, lecz nie wymienił roku, ani miesiąca, w którym to nastąpi. Dodał nawet, na jaką chorobę umrze. Ten poseł niebiański, oprócz tego, przyniósł jej takie umocnienie dla duszy, że od tej chwili z zupełną rezygnacją i spokojem patrzała na gasnące życie dziecka. I gdy według słów Anioła w sobotę w marcu, w ubiegłem stuleciu, oddała szczęśliwie Panu Bogu piękną duszę w 19 roku życia, pani N. z takiem poddaniem się woli Bożej i męstwem przyjęła ten krzyż, że wszyscy obecni nie mogli wyjść z podziwienia, gdyż prócz swej córce zakonnicy, nikomu widzenia nie zwierzyła.

Po ludzku sądząc, spadł na tę rodzinę straszny cios! Wkrótce jednak innego nabrano przekonania. O rękę X. starał się młodzian bogaty, syn jednej z pierwszych rodzin kraju, za którymi wtedy wszystko przemawiało. Niezadługo jednak po śmierci tej dzieweczki zszedł na bezdroża. Widząc to p. N. nie miała słów na podziękowanie Najświętszej Rodzinie, iż zabierając jej dziecko, ochronił je od nieszczęśliwego losu.

Widocznie Najświętsza Maryja Panna. przyjęła ofiarę z siedmiorga dzieci pani i zabrała najmłodsze, aby sobie z niej zrobić pierwszą a nową radość w niebie. Cześć więc i dzięki Najświętszej Maryi Pannie i Jej św. Oblubieńcowi za tak dzielne czuwanie nad powierzonymi Ich pieczy!

Drugi przykład. Pewnego razu dwóch kapłanów z zakonu św. Franciszka podróżowało wzdłuż wybrzeży Flandrii. Nagle powstała groźna burza, w czasie której okręt się rozbił i zatonął z 200 podróżującymi. Owi kapłani zachowali w tym zamęcie tyle przytomności, że się przyczepili do deski, której nie byli w stanie długo się trzymać i już czuli, jak im siły ustawały. W tym rozpaczliwym położeniu zwracają się oni do św. Józefa, do którego mieli szczególne nabożeństwo. Jakiś czas ich zaufanie było wystawione na próbę, wkrótce jednak ukazał im się święty, którego wezwali na pomoc, na desce w postaci pięknego młodzieńca. Pozdrowił ich serdecznie, pocieszył i wlał w ich osłabione członki w cudowny sposób nową siłę. Potem wiosłując kierował deską i doprowadził ich jak na łodzi do pobliskiego brzegu. Gdy wyszli na brzeg, upadli na kolana, wznieśli ręce do nieba, dziękując Bogu za tak niespodziewany ratunek. Wyraziwszy i swemu gorliwemu wybawcy wdzięczność, chcieli się dowiedzieć kim on był. Jam jest, brzmiała odpowiedź, Józef, któregoście wy na pomoc wezwali. Na to słowo serca tych Franciszkanów zadrżały z radości. Za to nabożeństwo i zaufanie spotkała ich jeszcze inna nagroda, albowiem św. Józef objawił im swe radości i boleści, jakie wśród ziemskiej pielgrzymki przeszedł i zapewnił ich, że On z upodobaniem będzie spoglądał z nieba na tych, którzy takowe nabożnie rozważać będą. To rzekłszy zniknął, pozostawiając obydwóch zatopionych w rozkoszy duchowej. To zdarzenie dało początek dziś powszechnie znanemu i w odpusty uposażonemu nabożeństwu 7 radości i boleści św. Józefa (Caseaux. Miesiąc św. Józefa, str. 106 i 107).

Praktyka. Rozważajmy często boleści Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa, gdyż takie współczucie jest Im i Panu Jezusowi bardzo miłe, jak to sam objawił bł. Weronice z Binasko, mówiąc: Córko moja, drogie mi są łzy wylewane nad męką moją; ale że miłuję Maryję Matkę moją miłością niezmierną, rozpamiętywanie boleści, jakie ucierpiała przy śmierci mojej, jest mi jeszcze droższym. A na prośby Najświętszej Maryi Panny czcicielom Jej boleści przyrzekł łaski: 1) że ktokolwiek udawać się będzie do Matki Najświętszej jako Matki Bolesnej i przez Jej boleści prosić będzie o potrzebne łaski, może być pewnym, iż nie umrze bez szczerej pokuty; 2) że uwolnionym będzie od trwogi i ucisków wewnętrznych, jakich zwykle doznaje się w ostatniej godzinie; 3) że za życia będzie pamiętał o Męce Pańskiej, aby po śmierci szczególną za to nagrodę otrzymał w niebie; 4) na koniec, że wszyscy czczący pobożnie boleści Matki Najświętszej, mieć Ją będą za szczególną swoją Panią i Władczynię i że Maryja rozporządzać nimi będzie według woli swojej.

Zaś z powyższego przykładu dowiedzieliśmy się jak św. Józef życzy sobie, aby Jego boleści rozważać i jaką dał obietnicę. Korzystajmy z niej.

Zaś z powyższego przykładu dowiedzieliśmy się jak św. Józef życzy sobie, aby Jego boleści rozważać i jaką dał obietnicę. Korzystajmy z niej.

Modlitwa. Św. Józefie, uwielbiam Twoje i Twej Najświętszej Oblubienicy siedem boleści, prosząc, abyś mi wyjednał do nich stałe nabożeństwo oraz łaskę chętnego przyjmowania krzyży z rąk Bożych. Amen.

do góry

19. Św. Józef wzór posłuszeństwa. Z sercem skrwawionym udali się Maryja i Józef do Nazaretu. Najświętsza Dziewica siedziała na ośle, którego św. Józef prowadził, trzymała na ręku Dzieciątko Jezus. Po kilku dniach podróży stanęli szczęśliwie u celu i rozgościli się w ubogim domku swoim, w którym 10 miesięcy temu Słowo stało się ciałem. Zaledwie przyszli do Nazaretu, a tu nowy rozkaz z góry nakazuje Im ucieczkę do Egiptu i to przez państwo okrutnego Heroda. Godność Maryi bez porównania przewyższała godność Józefa, mimo to, jak mówi wielebna Małgorzata od Najświętszego Sakramentu, nie Anioł, ale św. Józef oznajmia swej Oblubienicy, że muszą uchodzić do Egiptu. Pan Bóg tym sposobem podsuwał Maryi Pannie sposobność doskonałego, ślepego posłuszeństwa, Józefa zaś wyniósł do godności niezrównanej, poddając pod wszystkie rozkazy Syna Swojego i Najświętszą Matkę Jego.

Najświętsza Panienka przygotowała naprędce małe zawiniątko. Katarzyna Emmerich powiada, iż w widzeniach swoich nigdy nie spostrzegła, aby Święta Rodzina cokolwiek z gwałtownym poruszeniem wykonywała i owszem co spełniała, to spełniała w milczeniu, spokojnie, z żarliwością wewnętrzną; od razu można było poznać, iż Maryja i Józef innej nie mieli woli, jak tylko wolę Boga. Najświętsze Dzieciątko Jezus spało sobie smacznie w swej kołysce; Najświętsza Matka zbliżyła się do Niego i z okiem załzawionym, wziąwszy Je w swoje ramiona, pożegnała się z św. Anną. Pod osłoną ciemności nocnej udała się św. Rodzina w podróż. Nikt nie był świadkiem ich ucieczki, prócz Anioła, który im towarzyszył.

Zastanówmy się, ile Przenajświętsza Rodzina trudów w tej podróży ponosić musiała. Głód, pragnienie, znużenie, wichry powstrzymywały Ją w pochodzie. Tumany piasku zasypywały Im oczy. Dzień i noc pod gorącym, a gołym niebem spędzając, żadnej nie używali gotowanej strawy. Wszystko znosili cierpliwie, a nas może najmniejszy niedostatek często do gniewu usposabia i wywołuje szemranie?

Jest starożytne podanie, że gdy Święta Rodzina uciekała przed okrucieństwem Heroda do Egiptu, Najświętsza Panna ze swoją Boską Dzieciną doznawała nadzwyczajnego pragnienia. Przechodząc dnia pewnego przez pustynię, nie mogli nigdzie dostrzec źródełka. Wtem nadeszła dziewczyna niosąca na ramieniu naczynie z mlekiem. Była ona bardzo brzydka, lecz miała dobre serce, bo zaledwie ją Święta Dziewica poprosiła o pokrzepienie, natychmiast zdjęła dzban z ramion i podała Maryi i Dziecięciu, aby się napili. Dziewczyna tymczasem przypatrywała się miłej Dziecinie i prosiła Matkę, by pozwoliła na chwilę wziąć dziecię na ręce. Maryja podała jej Dziecię, które uradowana dziewczyna czule objęła, okryła jego czoło i twarzyczkę pocałunkami, po czym dziękując oddała Matce i oddaliła się w swoją stronę. Idąc dalej doszła do czystego źródła, w którym chciała obmyć swą twarz z prochu i potu. Nachyliła się nad źródło i jakież było jej zdziwienie, gdy ujrzała twarz w zwierciadle wody wcale nie brzydką jak dotychczas, lecz piękną i podobną do miłej Dzieciny Jezus. Zdawało się jej, że to blask ją olśniewa i nie chciała wierzyć obrazowi, przemywała twarz kilkakrotnie, patrzyła w zwierciadło wody i zawsze widziała to piękne, uśmiechnięte oblicze. Podanie to jest podobieństwem cudownej przemiany, jaką sprawia w naszej duszy Komunia Święta, gdyż podobnie, jak przytulenie Dzieciny Jezus brzydotę dziewczyny w piękność przemieniło i nadało jej twarzy wyraz Boży, tak samo przez ściślejsze jeszcze połączenie się z tym samym Jezusem w Komunii Świętej znika całkowicie stary brud grzechu z naszej duszy, która staje się podobną do Chrystusa i podziwieniem Aniołów.

Św. Józef był natychmiast posłusznym rozkazowi Bożemu, a my, czy nie zamykamy uszu, aby go nie słyszeć? lub usłyszawszy, czy go wiernie spełniamy?

Dla każdego człowieka bywają dni, chwile ważne i okoliczności rozstrzygające o jego powstaniu z grzechu lub wejściu na drogę doskonałości i wytrwania na niej. Są to chwile, w których Bóg nawiedza duszę w sposób wyraźniejszy i wzywa szczególnym miłosierdziem bądź rozbudzając w niej zgryzoty sumienia, bądź nasuwając jej sposobność do spełnienia pewnych heroicznych aktów cnoty, bądź wystawiając na pewne próby i wymagając od niej niektórych ofiar wielce przeciwnych naturze. Bóg również używa i środków zewnętrznych, do których czasem swoją łaskę przywiązuje, a tymi są: choroby, niepowodzenia, zmartwienia, kazania, dobre książki lub rozmowy i zbawienne rady. Jeżeli dusza opór stawi, co zawsze uczynić może, trudny już dla niej ratunek: może na zawsze ugrzęznąć w grzechach lub w życiu niedoskonałym i w tym stanie umrzeć. Jeżeli pójdzie za natchnieniem Bożym, zwróci się od razu od złego ku dobremu lub od dobrego ku lepszemu, wygra w najważniejszej sprawie życia. Bo nie tylko nawrócenie od tej chwili zależy, ale i przyszła wytrwałość. Nie wiemy do jakich okoliczności jest przywiązane zbawienie lub uświęcenie nasze. Więc gdy Bóg serce łaską nawiedza, albo żąda jakiejś ofiary lub całkowitego oddania Mu się, nie zatwardzajmy serc, bo może to ostatnia od Niego łaska; któż wie, czy będzie nadal wzywał i czy z taką usilnością? Następujący przykład niech nas zachęci do wierności dobrym natchnieniom.

Pani N., która się w rozlicznych potrzebach duszy udawała do cudami słynącego św. Józefa w Krakowie, oddała jedną z swych córek do klasztoru przy tymże kościele św. Patriarchy, skąd na jej dom nie jedna łaska spłynęła, między innymi i następująca:

W uroczystość św. Józefa, tj. 19 marca 1885 roku, pani N. według zwyczaju weszła rano do pokoju swej matki, aby ją powitać na dzień dobry. Między innymi serdecznymi słowami zapytała o zdrowie. Słaba jestem, moje dziecko, ale to nic, katar jak zwykle, brzmiała odpowiedź.

Nagle pani N. słyszy głos: Korzystaj z czasu! Zastanowiły ją bardzo te słowa i myśląc nad ich znaczeniem, uczuła w tychże przestrogę z nieba. Przeto zbliżywszy się do matki mówi: Dzisiaj uroczystość św. Józefa, może by mateczka przyjęła Komunię Świętą! - A dobrze, moje dziecko, odrzekła pani Teresa, chętnie się zgadzając. Sama więc pani N. podążyła do pobliskiego kościoła i prosiła, aby kapłan wziął i oleje święte, który niezwłocznie przybył, pani Teresa, nie czując się niebezpiecznie chorą, tym mniej bliską śmierci, zdziwiła się, że ją zamierzają opatrzyć już na drogę wieczności. Lecz ożywiona duchem wiary i pobożności, jakim się odznaczała całe życie, skłoniła się do życzenia córki i ze skruchą przyjęła oleje święte.

Pani N. uspokojona o los jej duszy, wyszła z pokoju w sprawach gospodarskich. Wkrótce zaraz przybiega po nią jedno z jej najmłodszych dzieci, prosząc aby się pośpieszyła, gdyż babcia coś chce powiedzieć, otwiera usta, ale nic nie mówi. Natychmiast więc biegnie, patrzy, a tu jej ukochana matka kona. Klęknijcie dzieci i módlcie się! - zawołała - gdyż babcia życie kończy. Poklękali i wśród ich modlitwy, w tak piękny dzień, szczęśliwie przeniosła się do wieczności, a było to w parę godzin po przyjęciu Świętych Sakramentów.

Praktyka. Prawie co chwila zdarza się człowiekowi sposobność do nabycia zasługi. Łaska Boża w duszy działa, pobudza do cnoty, nasuwa dobre natchnienia, lecz jakże na nie trzeba być bacznym! Któż wie np. czy od wierności głosowi Bożemu pani N. nie zależało zbawienie jej matki lub wyższy stopień chwały w niebie; również śp. Teresa, gdyby odepchnęła dobrą radę córki, czyby nie chybiła zbawienia? Strzeżmy się więc niewierności natchnieniom Ducha Świętego.

Modlitwa. Drogi mój Opiekunie, św. Józefie, racz mi wyjednać wierność we współdziałaniu z łaską Bożą, abym od tej chwili korzystał z każdego zbawiennego natchnienia i pomnażał się w łasce Bożej. Amen.

do góry

20. Najświętsza Rodzina ugoszczona przez rozbójników. Najświętsza Rodzina w drodze do Egiptu musiała przebywać obszerną pustynię. Opowiada nam Cochem, iż Święta Rodzina w tej podróży zupełnie wszelki ślad drogi straciła z oczu, Cóż więc było uczynić?

Już się ściemniło, kiedy wyszedłszy w las, spostrzegli lichą chatkę. Zbójcy dla przyciągnięcia podróżnych zawiesili przy drodze na drzewie latarnię, którą z daleka dostrzec można było. Skoro tylko Święta Rodzina zbliżyła się do latarni, natychmiast otoczyło Ją sześciu rozbójników wraz z swym dowódcą, wszyscy w pierwszej chwili ożywieni złą myślą. Ale na widok Dzieciątka Jezus, promień światła nagle przeniknął serce dowódcy, który rozkazał towarzyszom swoim nie czynić żadnej krzywdy takim ludziom i sam zaprowadził Świętą Rodzinę do chatki, gdzie Jej przedstawił żonę swoją z dwojgiem dzieci, opowiedział Im nadzwyczajne wrażenie, jaki mu sprawił widok Dzieciątka. Żona jego powitała podróżnych z dobrocią i z pewną lękliwością, a oni podziękowawszy słowem wdzięczności za jej uprzejmość, usiedli w kąciku na ziemi, posilając się resztą zasobów swoich. Gospodarz i gospodyni lękliwi i wstydem przejęci, wbrew swojemu zwyczajowi, powoli, powoli co raz bardziej przysuwali się do gości. Żona herszta podała Maryi bułki, miód, owoce i wodę do picia.

Józef i Maryja zaopatrzeni w żywność, opuścili to miejsce ze wschodem słońca. Naczelnik z żoną odprowadził Ich kawał drogi i pożegnał z wielkim wzruszeniem, mówiąc z głębi sera: Pamiętajcie o nas gdziekolwiek będziecie. Słysząc te słowa, pisze Katarzyna Emmerich, jednocześnie ujrzałam ukrzyżowanie i usłyszałam słowa łotra dobrego do Pana Jezusa: Pamiętaj na mnie, gdy przyjdziesz do królestwa Twego. Poznałam, że tym szczęśliwym łotrem było dziecko uleczone od trądu. Żona dowódcy zbójców porzuciła później życie występne i osiedliła się w jednej ze stacji, gdzie odpoczywała Święta Rodzina i gdzie na modlitwę Maryi wytrysnęło źródło, którego wodą skrapiana okoliczna ziemia wydała ogród drzew balsamowych.

Wojny, trzęsienia ziemi, epidemie, różne plagi, wreszcie piekło, oto są następstwa grzechu. Raczej więc każdy katolik powinien być gotów utracić życie, niż się odważyć na grzech śmiertelny.

Lecz jeśliś, bracie drogi, zgrzeszył, nie rozpaczaj, lecz rzuć się w miłosierdzie Boże, wyspowiadaj się, ufaj jak dobry łotr, a jak on uzyskasz przebaczenie.

Nic wstrętniejszego Bogu jak rozpacz, o czym się lepiej dowiemy z Jego słów, wypowiedzianych do św. Katarzyny Sieneńskiej: Daję łaskę człowiekowi, aby ufał w moje miłosierdzie, a on zamiast uwielbiać moją dobroć, liczy na moje miłosierdzie, aby grzeszył bezkarnie. Jednak zostawiam go w tej ufności, żeby miał w niej punkt oparcia w chwilę śmierci i nie popadł w rozpacz. Ten grzech jeden jest większy, niż wszystkie, które popełnił, obraża on mnie więcej, niż inne grzechy, które ludzie popełniają oślepieni przyjemnością albo omyleni zmysłami i gdy później żałują tego, otrzymują miłosierdzie. Rozpacz nie ma tej wymówki, ten grzech jest cierpieniem nieznośnym... Jest on wzgardą mojego miłosierdzia, sądząc grzech większym niż moja dobroć, grzesznik nie płacze, że mnie obraził, lecz że jest nieszczęśliwy i dlatego wpada do piekła. Gdyby żałował, że mnie pogniewał i ufał w miłosierdzie otrzymałby przebaczenie, gdyż moje miłosierdzie jest nieskończenie większe niż wszystkie grzechy, które ludzie mogą popełnić.

Zaś do zakonnicy Filomeny niedawno rzekł Pan Jezus: Nigdy miłosierdzie moje nie było większe, bo nigdy ludzkość nie obrażała mnie więcej! Na dowód tego przytaczam przykłady:

Przykład 1. W bieżącym stuleciu pewna osoba, powodując się względami ludzkimi, przyjęła niegodnie Komunię Świętą. Wkrótce potem uczuła niezwykłe objawy choroby, tj. dostała zawrotu głowy i zaczęły jej się na umyśle ukazywać jakby jakieś ogniki, iskry. Przerażona tym, wzbudziła żal i postanowienie wyznania grzechów na spowiedzi. Z ufnością, zbliżywszy się do cudownego obrazu św. Józefa w Krakowie, błagała go o ratunek. I Święty wyjednał jej miłosierdzie Boże, gdyż niebezpieczeństwo utraty życia doczesnego i wiecznego minęło, a odzyskawszy zdrowie, dotrzymała przyrzeczenia i stokrotne składa dzięki Panu Bogu, Najświętszej Maryi Pannie i św. Józefowi za ochronienie jej od piekła.

Przykład 2 z roku 1867. Emanuel T., urodzony niedaleko Cognac, stracił rodziców kiedy miał 12 lat. Ponieważ był panem dosyć znacznego majątku więc też nie kładł tamy używania żądzy: stracił w krótkim czasie przeszło sto tysięcy franków przy grze. Jako gorliwy apostoł spirytyzmu, uważał wszystkie środki za dobre, byle zyskać zwolenników. Kiedy się tylko z nim spotkałem, zaklinałem go surowo, by porzucił piekielną drogę, ale daremnie.

Pewnego dnia, kiedy wybierał się w podróż, wręczyłem mu medalik św. Józefa z tymi słowami: Strzeż go pan dobrze, on pana ochroni w koniecznej potrzebie. W sześć tygodni potem miał ten medalik ochronić zbłąkanego młodzieńca przed śmiercią i piekłem.

W Montelimar popadł on nagle w ciężką, niezwykłą chorobę: kurcze i mdłości, jakich jeszcze nigdy nie zaznał. Kiedy tak leżał w śmiertelnej trwodze, widzi jako piekło otwiera swą paszczę, aby go pochłonąć; słyszy ryki i szydercze śmiechy diabłów... Woła na pomoc służącego hotelu, ale nikt go nie może zrozumieć. Kiedy więc sądzi, że już nadeszła ostatnia jego godzina, pali list, który by go mógł odkryć i dowleka się z trudem do bluzy, z kieszeni bierze medalik św. Józef, przyciska go do ust, ożywia ufność w miłosierdzie Boże, błaga św. Patriarchę, by prosił Boga za niego o przebaczenie; ślubuje się nawrócić i tego samego dnia iść do spowiedzi, jeżeli Pan Bóg zachowa mu życie, którego on tak bardzo nadużywał.

I o cudzie Boskiego miłosierdzia! O potęgo św. Józefa, jak prędko przychodzisz z pomocą! Ledwo chory skończył to wezwanie, ogarnął go silny sen. Rano obudził się zdrów; odprawił z prawdziwą skruchą spowiedź, czego nie robił od lat dziesięciu. Aby niebu okazać wdzięczność, przedsięwziął on kilka pielgrzymek: do Jerozolimy i Loreto; na grobie św. Magdaleny wylewał obficie łzy i dziękował Bogu, że nadmiarowi jego zbrodni okazał nadmiar swego miłosierdzia i łaski. Teraz żyje T. w zupełnej skromności w Lyoni i poświęca swój czas i dochody dla ubogich i nieumiejętnych (Ks. Grenet, Propagateur de Saint Joseph, 1886 s. 329).

Praktyka. Ach, nie nadużywajmy dobroci Boga! Czyż dlatego, że Jezus jest tak miłosierny, wolno nam obrażać Go i łaskami Jego gardzić? Rozliczmy się więc z sumieniem, czyńmy dobre postanowienia, odważnie zwyciężajmy siebie i pokusy, nie słuchajmy szatana, który za życia ludzi kusząc do grzechów, stawia na pamięć miłosierdzie Boże; zaś przy śmierci, wyrzucając im na oczy ich zbrodnie, usiłuje popchnąć w rozpacz. Wyspowiadajmy się szczerze, a Najświętsza Maryja Panna i św. Józef wyjednają nam przebaczenie grzesznej przeszłości; przyszłość zaś oddajmy Ich opiece.

Modlitwa. Św. Józefie, wraz z Twoją Najświętszą Oblubienicą racz czuwać nad moim sercem, aby go grzech nie plamił. Wyjednaj mi przebaczenie wszystkich niewierności, łaskę wytrwałej poprawy i pokuty, aby moje serce stało się miłym przybytkiem Boga. Amen.

do góry

21. Niezrównana troskliwość św. Józefa, okazana w podróżach Jezusowi i Najświętszej Maryi Pannie.

Najświętsza Maryja Panna powiedziała raz do Marii z Agredy: Niepodobna sobie wyobrazić, jaką to czułą baczność Święty Józef w całej podróży na mnie bez ustanku zwracał, tysiące posług mi świadczył, ani jednym cierpkim słówkiem nie odezwał się do mnie. Cierpienia nie zdołały go złamać; zawsze oddany woli Bożej, spokojny bolał w milczeniu, a bolał dlatego, ponieważ Jezusa i mnie miłował. To też wspierał go Pan Bóg, a anieli przewodniczyli mu widocznie w tej mozolnej pielgrzymce.

Zaczerpnijmy stąd dla siebie naukę, abyśmy losy naszego życia z ufnością, podobnie jak Najświętsza Rodzina, powierzali Opatrzności Bożej i byli wierni dobrym natchnieniom, bo widzimy, że jeżeli kto zatwardzi swoje serce i cuda go nie nawrócą, wszystko przewrotnie sobie zdoła wytłumaczyć.

Niejednemu się zdaje, że w dzisiejszych czasach szatan już nie ma takiej mocy, my zaś możemy udowodnić, że ją ma i skutecznie ją wykonuje. A choćby nie miał mocy dręczenia na zewnątrz, to bez wątpienia odbije sobie dostatecznie tę ujmę przez opanowanie prawie bezwzględne rozumu i sumień większej części ludzi, a nawet i chrześcijan. Ta władza lepiej odpowiada jego zamiarom. On się rzuca na sprawiedliwych, np. Benedyktę z Laus szatan dręczył widocznie lub jej czynił różne obietnice. Ale ona pełna ufności w Bogu, śmiała się z jego wysileń, gardziła nimi, wiedząc, że spokój wewnętrzny nie znajduje się w rozprawie z szatanem, ani w zbytniej lękliwości, lecz w silnej nadziei w pomoc Bożą i wytrwałej cierpliwości wśród najgwałtowniejszych zamachów. - Zapytano raz Benedyktę, jak może rozróżnić aniołów dobrych od złych, którzy także niekiedy mogą przybierać na siebie postać aniołów światłości aby zwieść ludzi. Dobrzy aniołowie, odpowiedziała, roztaczają bardzo miłą woń i samą obecnością swoją pocieszają i uweselają duszę, kiedy przeciwnie źli wydają nieznośny wyziew i napełniają trwogą. Szatan czyha, aby człowieka zgubił, lecz nie na każdego jednakowe zastawia sidła. I tak: leżących w grzechach odrywa od dobrych natchnień i skłania do coraz cięższych zbrodni, wskutek czego wpadają w zaślepienie i zatwardziałość. Tacy powinni się ratować modlitwą.

Innych, chcących się zupełnie nawrócić, pociąga do odwlekania, mówiąc: to jutro się wyspowiadasz; jutro znów: najpierwej załatw tę sprawę i td., masz jeszcze dosyć czasu i tp. Otóż tacy powinni sobie powiedzieć: Dziś się wyspowiadam, dziś zacznę poprawę, bo nie wiem, czy jutro będę żyć. Innych znów pobudza do wielkich planów, marzeń, a zniechęca do obowiązków jego stanu. To straszne sidło, gdyż niema większej przeszkody do czynienia postępu w udoskonaleniu się, jak pragnienie innego stanu, gardząc tym, w którym nas Opatrzność postawiła. W tych zaś, którzy usiłują iść drogą cnoty, stara się rozbudzić upodobanie w sobie, przywieść do pychy duchownej, do pogardy dla drugich. Św. Hiacynta omal nie padła ofiarą takiego sidła. Wstąpiwszy młodo do zakonu św. Franciszka Serafickiego, odznaczała się wielką pobożnością i gorliwością, wszystko jednak co spełniała dobrego, czyniła w intencji aby być lepszą od drugich i wszędzie pierwszą od drugich; nawet napomnienia przyjmowała z udaną pokorą i cichością, bo i w tym razie chciała górować. Niestety jednak pycha uszczęśliwić nie może, przeto, czując zgryzoty sumienia, wyznała przed spowiednikiem, że cokolwiek czyni dobrego, czyni to jedynie dla przypodobania się siostrom i że wszelkie upokorzenia są jej nieznośne i wstrętne. Słysząc to, spowiednik upomniał ją na wszystko i powiedział stanowczo: dopóki, Hiacynto, jesteś pyszną i przy swoich zdaniach upartą, wiedz o tym, że potępioną i odrzuconą jesteś i nie spodziewaj się żadnej nowej łaski od Boga, który pysznym się sprzeciwia a pokornym łaskę daje. Hiacynta tym przerażona, założywszy na szyję powróz, klęcząc, siostry za wszystko przepraszała i od tej chwili stała się wzorem pokornej pokutnicy. W miarę upokorzeń Pan Bóg zalewał na nią zdroje łask i wreszcie została Świętą.

Powierzmy losy naszego życia i drogich nam osób św. Józefowi, a On nas ochroni od zasadzek szatańskich i pokieruje łódką naszego życia. Do czego niech nas zachęci następujący przykład:

Wielce szlachetny mąż każdego roku, jak tylko mógł, najlepiej obchodził uroczystość św. Józefa. Miał on trzech synów i przez dwa lata, podczas tej uroczystości, jeden z nich mu umarł. Strapił się tym niezmiernie i rozważając, czy jeszcze nadal ma obchodzić 19 marca, obawiając się, aby mu trzeci syn nie umarł. Wyszedł przejść się na pole, aż tu spostrzega dwóch młodzieńców powieszonych na drzewach i równocześnie pokazał mu się Anioł Pański, mówiąc doń te słowa: Widzisz tych dwóch młodzieńców? Wiedz, że na taki koniec przez swoje prowadzenie się przyjść mieli twoi dwaj synowie, gdyby zostali przy życiu i wieku starszego dożyli, ale żeś był nabożnym do św. Józefa, on wyjednał u Boga, że umarli w dziecinnym wieku, ażeby nie okryli domu twego niesławą i zapewnili sobie przedwczesną śmiercią wieczne zbawienie. Nie lękaj się więc obchodzić uroczystości Świętego, albowiem trzeci mały synek, który ci pozostaje, będzie Biskupem i wiele lat przeżyje. Jakoż tak się stało, jak mu powiedział Anioł.

Praktyka. O jakże często uważamy za nieszczęście to, co dla nas jest łaską, płacząc nad tym, z czego się winniśmy cieszyć. Postanówmy odtąd na wszystko zapatrywać się okiem wiary.

Modlitwa. Św. Józefie, racz czuwać nade mną i nad drogimi sercu mojemu, abyśmy szczęśliwie, przebywszy tę ziemską pielgrzymkę, dostali się do nieba. Amen.

do góry

22. Pobyt w Egipcie Najświętszej Rodziny. Po 18-miesięcznym przebywaniu w Heliopolis, Józef i Maryja zmuszeni byli opuścić to miejsce, po części dla braku zarobku, a głównie ze względu na ciągłe prześladowania, jakich tam doznawali. Przybyli do miasta Matarea. Tu Józef znalazł zajęcia, budował domy z galeriami, dla siebie zaś, Maryi i maleńkiego Jezusa urządził mieszkanko w miejscu samotnym. Później, kiedy społeczność żydów i pogan nawróconych zgromadziła się około Świętej Rodziny, kapłani odstąpili im małą świątynię. Józef uczynił z niej synagogę i był głównym przełożonym zgromadzenia; uczył śpiewać psalmy, bo niemal wszyscy zapomnieli religijne obrzędy swych ojców.

Maryja przydatną im była w wykonywaniu rozmaitych robót kobiecych, lecz tylko potrzebnych do ceremonij religijnych. Strojów modnych, wykwintnych, podniecających próżność i chełpliwość, nie podejmowała nigdy pomimo niedostatku i obelg, jakich Jej nie szczędziły pyszne niewiasty.

Józef i Maryja byli z początku w Matarei w bardzo przykrym położeniu. Brakowało im drzewa i wody do picia. Święta Rodzina musiała poprzestać na zimnych pokarmach. Wkrótce Józef znalazł pracę, oporządzał i odnawiał chaty, ale mieszczanie obchodzili się z nim jak z niewolnikiem, a niekiedy nawet nie płacili mu za wykonaną pracę.

Oprócz nielicznych wyjątków, doznawali Maryja i Józef w Egipcie miłego przyjęcia. Było tak, gdyż mieli ze sobą Jezusa, w którego ręku są serca wszystkich ludzi. Nie mogli się mieszkańcy nasycić widokiem Jezusa, a bogobojny żywot św. Józefa przejmował ich szacunkiem.

Jakkolwiek Egipcjanie w obecności Najświętszej Rodziny doznawali jakiegoś niewypowiedzianego wzruszenia, ale jednak nie uwierzyli w Boskie posłannictwo Jezusa Chrystusa: godzina wiary jeszcze wówczas dla nich nie wybiła. Chwila nawrócenia się zupełnego do Boga jest tajemnicą w życiu pojedynczego człowieka, jak i całych narodów.

Podziwiajmy gorliwość św. Józefa o chwałę Bożą, o dobro bliźnich, ale zarazem i naśladujmy. Nie dość, że sami unikamy grzechów, lecz nadto starajmy się i drugich od nich odwieść. Dusza w łasce uświęcającej jest tak piękna, że gdyby stanęła w całej swej chwale, zaćmiłaby słońce swym blaskiem, zaś przez grzechy staje się podobną do szatana.

Gdy jedna siostra zakonna Palmerja przez zazdrość ku św. Katarzynie Sieneńskiej, pomimo różnych oznak okazywanych jej przez Świętą, gniewała się na nią i gdy trzy dni konając, nie mogła umrzeć, św. Katarzyna gorąco się modliła, aby jej Bóg serce odmienił. Wreszcie chora przyszła do siebie, przeprosiła św. Katarzynę i przyjąwszy Święte Sakramenty, Bogu ducha oddała. Pan Bóg objawił św. Katarzynie piękność i jasność duszy onej, która zginąć miała i mówił potem do spowiednika: Ojcze mój, gdybyś widział piękność duszy błogosławionej po śmierci, stokroć byś umrzeć dla jednego człowieka zbawienia nie żałował.

Św. Paweł powiada o pomocnikach swoich w pracy apostolskiej, że imiona ich zapisane są w księdze żywota. (Flp 4, 3). I sam też opierał nadzieję swoją na ów wielki dzień sądu, że wiele dusz pozyskał Chrystusowi. Albowiem, mówi, któraż jest nadzieja nasza... albo korona przechwalania? Czyż nie wy przed Panem naszym Jezusem Chrystusem jesteście na przyjście Jego? Albowiem jesteśmy pomocnikami Bożymi, mówi Apostoł. Nie wiem, powiada jeden pisarz kościelny (Ryszard od św. Wiktora): jakiej by człowiek mógł większej łaski dostąpić na tej ziemi, niż wtedy gdy Bóg powoła go do tego, by za jego sprawą ludzie źli stawali się dobrymi i niewolnicy szatana przemieniali się w Synów Bożych.

Św. Józef nie tylko, żyjąc na ziemi, chciał jak najwięcej dusz pociągnąć do Boga, ale jeszcze i teraz jest pomocnikiem misjonarzy, o czym nas niech przekona list Ojca Baur'a.

Było to w roku 1880. Wtedy potrzebna nam była jedna stacja między Bagamoyo a Monde. Wybrałem się więc w drogę, aby wyszukać stosowne miejsce i założyć wioskę chrześcijańską. Towarzyszył mi O. Machon. Poleciłem podróż moją opiece św. Józefa, - on miał nas bronić i strzec. Podróż wypadła 19 marca. Odprawiwszy Mszę Świętą na Jego cześć, wyruszyliśmy ku Udonowi, tak nazywa się, okręg należący do Mondera, zamieszkały przez ubogą, dziką ludność bałwochwalczą i ludożerczą. Nie zjedli nas - to prawda, ale dość często musieliśmy słuchać komplementów, że smacznie wyglądamy, że gdybyśmy pozwolili, to naszych tragarzy chętnie skosztowaliby. Gdy zaś oświadczyliśmy nasz zamiar, że się chcemy osiedlić, wprost się nam sprzeciwiano, nie robiąc żadnej nadziei na ustępstwa. Rzekłem więc do św. Józefa: Tyś moim wodzem. Tyś nam wskazał, jak mamy Twego boskiego wychowanka uwielbiać i Tyś wskazał, że Bóg w swych wyrokach wybrał to miejsce, aby tu ratować te biedne dusze pogańskie. Czyń teraz jak ci się podoba; my wrócimy tu wtedy dopiero, gdy wszystko będzie na założenie stacji misyjnej przygotowane. Potem ruszyliśmy dalej, nie wiedząc dokąd iść, błądziliśmy od wioski do wioski, aż wreszcie rankiem w Wielki Tydzień przybyliśmy do naczelnika, nazwiskiem Kingaru. Wioska nazywa się Mandera.

Skoro na Kingaru zobaczył, stanął, cofnął się w tył, krzyknął i znów parzył na nas, a im dłużej nas obserwował, tym jawniej okazywał swoje zdziwienie, wreszcie zawołał: Słuchajcie mnie, słuchajcie! Tej nocy, ale nie wiem czy we śnie, czy na jawie, ujrzałem pięknego starca, który mnie ruszał, jakby chciał mnie obudzić i mówił: Kingaru, patrz, oto idą do ciebie dwaj biali z małą karawaną; podejmij ich gościnnie i daj im wszystko, co sobie będą życzyli. A tymi białymi, to jesteście wy, wy dwaj, ty i ty, was widziałem. A co to jest?

I nie przypuściwszy nas do słowa, zawołał ludzi ze wsi i mówił do nich: Patrzcie, to ci dwaj biali, których mi tej nocy dobry starzec pokazywał, jak wam to opowiedziałem, przypatrzcie się im.

Ludzie patrzyli na nas zdziwieni. My zaś znaleźliśmy klucz do rozwiązania tajemnicy: Św. Józef tu dla nas pracował, dziękowaliśmy mu z całego serca i prosiliśmy, aby nas w tej sprawie do końca nie opuszczał. Skoro się obecni nieco uspokoili, objawiłem Kingaru cel naszego przybycia i prosiłem go o miejsce pod budowle w jego wiosce.

Wszystko, co mam, do was należy - rzekł dobry naczelnik - mój dom, moje pole, moi poddani do was należą. Bierzcie co chcecie, a zostańcie przy mnie.

Zostaliśmy tu przez 8 dni, tu święciliśmy Wielkanoc... Podczas tego Kingaru starał się wszelkimi sposobami okazać nam swoją miłość; umieścił nas w jednym ze swoich domów, dostarczył nam owiec, drobiu i td. Obrawszy miejsce pod dom, odjechaliśmy; ale naczelnik, który pewnie należał do tych wybranych, którym Bóg, według św. Tomasza z Akwinu, anioła swego posyła, aby bez chrztu nie umierali, ten dobry naczelnik towarzyszył nam aż do Udon.

W 14 dni potem odwiedził on nas w Bagamoyo, a gdy nadszedł czas do rozpoczęcia dzieła, przybył on do nas z wielką liczbą tragarzy, aby misjonarzom towarzyszyć i zabrać ich rzeczy. Ta jego przychylność, miłość dla nas nie stygła odtąd ani na chwilę. Stara się co może o rozszerzenie dzieła misyjnego sam i swoich ludzi do tego nakłania.

Oto co uczynił św. Józef dla Mandera. Cześć mu i dziękczynienie! (Sendbt. d. hl. Jos. Febr. 1883).

Praktyka. Naśladuj Najświętszą Rodzinę budując bliźnich dobrym przykładem, mianowicie w okolicznościach trudnych, gdy trzeba będzie kierować się heroiczną miłością, aby bliźniemu krzywdę, którą ci może wyrządzi, nie tylko z serca przebaczyć, ale jeszcze dobrem za złe odpłacić. Najświętsza Maryja i Józef nie wchodzili w przyjazne stosunki z Egipcjanami, a mały Jezus nigdy się nie bawił z dziećmi pogańskimi. Unikaj więc i ty, drogi bracie, złych towarzystw, a szczególnie chroń dzieci od tego.

Modlitwa. Św. Józefie, któryś modlitwą i pracą ubogacał swą duszę, a przykładem heroicznych cnót wiodłeś bliźnich do Boga, wspieraj mnie i prowadź oraz rozbudź w mym sercu gorliwość o chwałę Bożą i o zbawienie dusz ludzkich! Amen.

do góry

23. Św. Józef buduje wiernych swym przykładem. Któż pojmie troskliwość i czułość, z jaką św. Józef służył Jezusowi i Maryi w Egipcie? Według zeznań św. Małgorzaty, nigdy Pan Jezus nie domagał się czegokolwiek od Swoich Rodziców, sami albowiem za wskazówką Ducha Świętego zaradzali wszystkim potrzebom Jego. Miał zatem Jezus wszystko to, bez czego małe dzieci obyć się nie mogą. Za wszystko zaś składał dzięki Ojcu Swemu Niebieskiemu, błogosławiąc Jego wolę świętą, uszczęśliwiony, iż z miłości ku nam nieraz znosił niedostatki ubóstwa. Często, mianowicie w czasie przeprawy przez pustynię, Dzieciątko Jezus wiele cierpiało, albowiem posiadało wrażliwość małym dzieciom daną...

Kiedy już nieco Pan Jezus podrósł i sił nabrał, wspierał Swojego Opiekuna w pracy. I tak np. zamiatał izbę, przynosił rozmaite narzędzia do pracy i tp. Jakżeż to często rzęsiste łzy spływały z oczu św. Józefowi, kiedy się zastanowił, iż pod rysami drogiego Dziecięcia kryje się Stwórca wszech rzeczy, Mesjasz, za którym tyle wzdychało wieków. W niebie dopiero poznamy uczucia, jakimi serce św. Józefa przejęte było. Maryja z Agredy opowiada: Czasami Jezus w zachwyceniu upokarzał się przed Ojcem Swoim Niebieskim, czasami modlił się rozkrzyżowany ponad ziemią wzniesiony, prosząc o zbawienie świata. Maryja zaś i Józef św. złączeni Swoją intencją z Jezusem spełniali swoje codzienne zajęcia. Każda nasza godziwa posiada o tyle zasługi przed Bogiem i zasługuje na wieczną w niebie nagrodę, o ile podjętą i dokonaną jest w zjednoczeniu ze sprawami Jezusa. Nasze prace same z siebie, nic nie znaczą, a dopiero przez złączenie z łaską Bożą stają się znaczące. Intencja jest duszą działań człowieka. Ileż to na sądzie Bożym spraw naszych, któreśmy mieli za zasługujące na nagrodę, okaże się skażonych miłością własną, któreśmy podjęli nie tyle dla Boga i wedle Jego woli, lecz jedynie z upodobania własnego, z zaniedbaniem nawet nieraz naszych obowiązków stanu. Czystość intencji jest alchemią niebieską, przez którą żelazo przemienia się w złoto, tj. najzwyczajniejsze nasze sprawy nieskończonej są ceny przed Bogiem, jeżeli je spełniamy z czystej intencji podobania się Panu Bogu. Spełniając dobre czyny z czystą intencją, nie dość, że rośniemy w zasługi, lecz nadto uchodzimy strasznej klątwy, jaką Zbawiciel rzucił na gorszycieli. Tak się o nich wyraża: A kto by zgorszył jednego z tych małych, którzy w mię wierzą, lepiej mu, aby zawieszono kamień młyński u szyi jego i zatopiono go w głębokości morskiej! Niepodobna jest, aby zgorszenia przyjść nie miały: lecz biada temu, przez kogo przychodzą. (Mt 18, Łk 17). Gorszyciel, to wysłannik szatana, on podobnie jak Antychryst psuje dzieło Chrystusa, to zaraza szerząca wszędzie zepsucie i śmierć... Św. Tomasz z Akwinu mówi: Zgorszenie jest to wyraz lub czyn, nie tak prawy, jakby powinien być, a który staje się dla drugich powodem do duchownego upadku. Złego nigdy nie naśladuj, bo chociażby wszyscy ludzie tobie współcześni popełnili takiż sam grzech, do jakiego ciebie by pociągnął zły przykład, nie uniewinniłoby cię to przed Bogiem. Wszakże, gdy przeciwko Bogu bunt podniosło tysiące aniołów, nie uchroniła ich od kary wielka ich ilość, ale co do jednego zostali strąceni do piekła. Jest to krzycząca niesprawiedliwość, mówi św. Grzegorz Wielki, kiedy bezbożnik stara się wmówić w drugich, że inni ludzie są tak źli jak on, myśląc, iż przez to ujmie sobie niesławy, gdy przekona ludzi, że nikt doskonałym nie jest. Dalej naucza: Przełożeni powinni wiedzieć, że gdy grzeszą, zasługują tyle razy na śmierć, ilu mają podwładnych, dla których stali się powodem zgorszenia przez dany im z siebie zły przykład. Zepsutych obyczajów ci są wzorem. Mądry bez uczynków dobrych, stary bez pobożności, młodzian bez posłuszeństwa, bogaty bez jałmużny, niewiasta bez wstydu, pan bez cnót, chrześcijanin kłótliwy, ubogi wyniosły, pospólstwo bez karania, lub bez prawa. (Św. Augustyn). Poznawszy straszną odpowiedzialność za zgorszenie, usiłujmy dawać bliźnim dobry przykład, co jest obowiązkiem każdego chrześcijanina. Czyńcie dobrze, mówi św. Paweł, nie tylko przed Bogiem, ale i przed ludźmi. (Rz 12, 17). Rodzice, nauczyciele, każdy zwierzchnik, każde najstarsze dziecko w rodzinie, powinni się w szczególny sposób poczuwać do dawania dobrego przykładu drugim, gdyż zwykle mają najwięcej wpływu na swe otoczenie, które je zazwyczaj stara się naśladować. Dobry przykład jest ustawicznym nauczaniem, a nauki twoje nigdy nie zrobią tyle dobrego, co uczynki.

Z następującego przykładu poznamy, jak dotąd zbawiennie działa wzór św. Józefa na dusze.

Czcigodny Alozjy Lallement T. J. postawił sobie na wzór życia wewnętrznego św. Józefa i dlatego wykonywał każdego dnia cztery ćwiczenia: dwa z rana, dwa wieczorem. Pierwszym było podniesienie ducha ku sercu św. Józefa, w zastanowieniu się, jak ono wielce było wiernym łasce Ducha Świętego, a po zwróceniu uwagi na swoje serce upokarzał się w rozbieraniu swych niewierności i zachęcał się do wiernego zwracanie się do łaski Bożej.

Drugim było rozpatrywanie, jak dobrze św. Patriarcha pogodził życie wewnętrzne z wykonywaniem pracowitego swojego rzemiosła, a po rozważeniu swych wykonywanych prac dochodził, czy w nich nie zaszło jakie uchybienie, które należałoby poprawić. Za pomocą takiego ćwiczenia, doszedł ten ksiądz do doskonałego zjednoczenia się z Bogiem, pomimo pracowitego zajmowania się posługami kapłańskimi.

Trzecim ćwiczeniem było złączenie się w duchu ze św. Józefem, jako Oblubieńcem Matki Boskiej, a rozważając przedziwne światło, jakie miał Święty, co do Panieństwa i Macierzyństwa Maryi, zachęcał się do kochania Go i Najświętszej Jego Oblubienicy.

Czwartym było - przedstawienie sobie w umyśle głębokiej czci i ojcowskiej miłości z jaką św. Józef oddawał się Jezusowi, a następnie usilna prośba o dopuszczenie siebie do oddawania czci, miłości i chwały Boskiemu Dzieciątku, aby Mu jak najdogodniej służyć. (Patrig. 1. 3c.).

Praktyka. Jedno tylko mamy życie i to krótkie, a trzeba nam zapracować na szczęście bez końca. Więc wraz ze św. Józefem idźmy za Jezusem, z sercem wspaniałomyślnym i wytrwale.

Modlitwa. Św. Józefie racz nam wyjednać potrzebną łaskę, aby nasze serca stały się jakby lutnią dźwięczącą. Niech Jezus strunę naszej woli naciąga według upodobania Swego, niech niebo nie słyszy żadnego fałszywego akordu, abyśmy, postępując z cnoty w cnotę, budowali bliźnich i osiągnęli niebo. Amen.

do góry

24. Siódma boleść św. Józefa. Życie Józefa i Maryi w Egipcie było pełne trosk i umartwienia. Miłość tylko ku Bogu podtrzymywała ich pod tym krzyżem, tak, iż pośród przykrości zachowywali pogodną twarz i łagodne usposobienie. Obecność Jezusa słodziła wszystkie gorycze. Co za potok rozkoszy zalewał serce św. Józefa, gdy do Jego uszu dochodził słodki głos Jezusa, gdy podziwiał tę piękność, która na całej Jego Boskiej jaśniała osobie, gdy usiadł obok tego Przenajświętszego skarbu.

Jezus liczył 7 lat. Pewnego wieczoru św. Józef wrócił smutniejszy jak zwykle: odmówiono mu zapłaty, więc w wielkim znajdował się niedostatku. Zakłopotany pada na kolana, przedkłada Bogu nędzę swoją i o pomoc błaga. Noc się zbliżyła. Św. Józef spoczął, gdy wtem we śnie Anioł mu się ukazuje z następującym orędziem: Wstań, weź Dziecię i Matkę Jego i wróć do ziemi Izraelskiej, albowiem pomarli, którzy duszy dziecięcej szukali.

Wszyscy troje pełni radości dziękowali Bogu za to rozporządzenie. Sprzęty sam Pan Jezus rozdzielił pomiędzy ubogich. O jakże Mu z tym pięknie było! Następnie udała się Święta Rodzina w podróż. Przybyli do Nazaretu szczęśliwie, lecz znów za kilka lat Najświętszych Oblubieńców miała spotkać wielka boleść.

Na święta Paschy Najświętsza Rodzina udała się do Jerozolimy. Dziecię Jezus miało wtedy 12 lat. Jakże przykrą musiała być dla niego tak daleka podróż. I zostało Dziecię Jezus w Jerozolimie, a nie dostrzegli tego Jego Rodzice, myśląc, że był w towarzystwie pątników (Łk 2, 41). Któż pojmie boleść Świętych Rodziców, gdy spostrzegli, że Jezus zaginął. Św. Józef czyni sobie wyrzuty: Bóg mi powierzył Syna i Matkę Jego, nieszczęsny, czemu żem troskliwszą nie otaczał Ich opieką? Kto słyszał Józefa narzekania, byłby mógł sądzić, że się największej dopuścił zbrodni. Tak to obwiniają się święci, skoro sumienie o jakikolwiek obwinia ich upadek. Nie zwalają oni grzechu swojego ani na dopust Boży, ani na gwałtowność pokusy, lub na inne okoliczności, lecz całą winę samym sobie przypisują. Stąd też łatwo im Bóg przebacza. Tymczasem dzieci tego świata swoje największe zbrodnie pod najmniejszym pozorem uniewinniają; zawsze ktoś inny, ich zdaniem, jest winny.

Wielki łaski odbierał św. Józef, ale też i wielkiej boleści miecze nieraz przeszyły Jego serce, bo im bardziej Bóg kogo kocha, tym mu więcej cierpień zsyła. Czytamy o św. Weronice Giuliani, że gdy miała kilka lat, Dzieciątko Jezus raz przemówiło do niej: Kocham cię bardzo, starajże się byś miłości twojej nie oddała komu innemu, ale byś ją zachowała całą dla mnie. I oto swoją Oblubienicę Zbawiciel nasz ukoronował cierniem, dał jej 5 ran podobnych, jakie sam na krzyżu otrzymał; nadto kielich goryczy, że sama wyznaje: Ilem cierpiała, sam Bóg tylko wie, jakie odrazy niewypowiedziane, jakie pokusy i to najprzykrzejsze, jakie stępienie myśli, jaką suchość uczucia - zwalczyłam przecież wszystko wytrwale. Wśród zachwytu zdało mi się, że Zbawiciel kładzie krzyż swój do serca mego, dając zarazem poznać, jak kosztowne są cierpienia, a to w ten sposób. Zdawało mi się, że mi dał widzieć cierpienia wszelkiego rodzaju i gdym na nie patrzyła, zmieniały się w bardzo drogie kamienie, a wszystkie ułożone w kształt krzyżów. Przyszedłszy do siebie, uczułam wielką boleść w sercu, która mnie już nigdy nie opuściła i nadto pozostało mi tak wielkie pragnienie cierpień, że chciałabym wycierpieć wszystkie, jakie by kiedykolwiek wymyślić się dały. Odtąd to chodząc powtarzałam sobie zawsze: Krzyż i cierpienia, to moje bogactwo, to moje wesele (Opis Jej życia, str. 54).

Im kto bardziej jest z Bogiem zjednoczony, tym chętniej cierpi. I zły i dobry łotr na krzyżach cierpieli, lecz że jeden złorzeczył, a drugi przyjął cierpienie jako zasłużoną karę, dlatego pierwszy źle skończył, a drugi poszedł do nieba. Według zdania św. Teresy: W jednym dniu utrapień, przychodzących na nas wprost od Boga lub od ludzi, więcej się zyskuje, niż przez 10 lat umartwień od naszego wyboru zależnych. (Św. Augustyn). Więcej znaczy jedno Chwała Ojcu, lub Błogosławiony Bóg, wypowiedziane w przeciwnościach, niż 6 tysięcy dziękczynienia oraz błogosławienia w powodzeniu wypowiedziane. Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć będą i prześladować was będą i mówić wszystko złe przeciwko wam, kłamiąc dla mnie. Radujcie się i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie. Św. Paweł o sobie i o współpracownikach mówi: Aż do tej godziny i łakniemy i pragniemy, nadzy jesteśmy, i bywamy policzkowani, i tułamy się, i pracujemy, pracując swymi rękoma, złorzeczą nam i błogosławimy prześladowanie, cierpimy i znosimy, bluźnią nas, a modlimy się. Staliśmy się jako pomiotło tego świata, śmiecie wszystkich aż dotąd. O tyle uczestniczyć będziemy w chwale Jezusa Chrystusa, o ile cierpieć z nim będziemy. Wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowanie będą cierpieć (Tm 8, 12). Jeśli nie od ludzi, to od szatana.

Jeden pustelnik, cierpiąc długo ciężkie pokusy, powiedział sobie: Straciłem duszę swoją, pójdę w świat! I już miał pustynię opuścić. Wtem usłyszał głos: Gdzie idziesz! przez 10 lat walczyłeś z pokusą i są wszystkie twoje korony; zostań, uwolnię cię już od pokus! I od tej chwili ustały go dręczyć złe myśli.

Więcej jest warta u Pana Boga jedna uncja cierpień, niż milion funtów modlitw. Św. Ludgarda 11 lat była niewidomą i za tę ślepotę objawił jej Pan Jezus, że czyśćca miała uniknąć i wszystkich swych przyjaciół w Bogu oglądać miała w niebie. Św. Jan Chryzostom mówi, że Job owymi słowy: Jak się Panu upodobało, tak się stało, niech będzie Imię Pańskie błogosławione więcej zasłużył aniżeli wszystkimi jałmużnami i dobrymi uczynkami całego życia. Św. Teresa objawiła się po śmierci pewnej osobie w ogromnej chwale niebieskiej i powiedziała, że tę chwałę osiągnęła nie tyle za swoje dobre uczynki, jak za to co wycierpiała dla Boga. I gdyby sobie mogła jeszcze czego życzyć w niebie, to chyba tego, aby powrócić na ziemię, żeby więcej wycierpieć dla Chrystusa.

Św. Magdalena de Pazzis zapytana od Boga: Co chcesz, proś mnie. Prosiła o miłosierdzie nad grzesznikami, dla siebie zaś o to tylko, aby wiele mogła cierpieć dla zbawienia ludzkiego. Przez 5 lat ponosiła więc tak straszne uciski i pokusy, iż powiedziała: Nie wierzę, żeby została która w piekle pokusa, jakiej bym na sobie nie doświadczyła. A św. ks. Jan Maria Vianney wyznaje: Wygadywano i wymyślano na mnie... O tak ciężki wtedy był mój krzyż, żem go zaledwie udźwignąć zdołał! Zacząłem wtedy prosić o umiłowanie krzyża... i byłem szczęśliwy. I powiedziałem sobie naprawdę, że szczęście nasze jest tylko pod krzyżem. Nie oglądajmy się skąd i od kogo pochodzi, bo zawsze Bóg go daje, a z nim sposób, jak możemy Mu miłość okazać. Cierpienia są często niechybną zapowiedzią wielkich darów Bożych. O, jakże w dzień sądu ostatecznego będziemy szczęśliwi z naszych udręczeń, dumni z naszych upokorzeń, bogaci z powodu naszych ofiar. Święty Jan od Krzyża po śmierci objawił się wielu świętym duszom, a jednej z nich przedstawiając się w szacie litej złotej i osypanej brylantowymi gwiazdkami i ze wspaniałą koroną na skroni, rzekł: O, jak wielkiej ceny w niebie są cierpienia, poniesione na ziemi. Utrapienia tego życia są znakiem wybraństwa Bożego. Jeden zakonnik reguły św. Franciszka Serafina pościł na cześć św. Józefa o chlebie i wodzie sto dni na uproszenie sobie łaski, żeby był od wszystkich wzgardzony. Podobną łaskę wybrała zakonnica, o której w następującym przykładzie:

Pokazała się pewnego razu Najświętsza Maryja Panna z św. Oblubieńcem Annie Rodriguez, zakonnicy reguły św. Franciszka i polecała ją Boskiemu Synowi, a św. Józef przedstawił jej półmisek z dwoma różnymi od siebie potrawami, z których jedna była bardzo słodka, a druga smaku pełnego goryczy, mówiąc do nabożnej: Wybieraj teraz, córko, która ci się z tych dwojga potraw podoba? A ona obrała sobie do skosztowania gorzką, a w tem św. Józef, pokazując jej krzyż piękny, ale najcięższy, znowu odzywa się do niej: Córko, najlepszy zrobiłaś wybór! odtąd będziesz miała zawsze na potem z sobą krzyż; nigdy ci nie zabraknie na goryczach, ale niech radość napełnia serce twoje, wielkie bowiem sprawisz Panu zadowolenie.

Praktyka. Jeżeli Pan Bóg wielkie na ciebie zsyła cierpienia, znak to, że cię chce uczynić wielkim świętym. Zwykle w ślad cierpień Bóg śle łaski. Życie każdego z nas zasłane jest krzyżami. Niech w ich znoszeniu dodają nam otuchy obietnice, jakie otrzymał bł. Henryk od Pana Jezusa: Niechaj cieszą się ci, którzy obarczeni są krzyżami i te krzyże cierpliwie dźwigają. Trzy otrzymają za to ode mnie wielki łaski. Najpierw, że o cokolwiek poproszą, to dostaną; po drugie, dam im pokój wewnętrzny, którego im nie potrafią odebrać ani szatani, ani ludzie; wreszcie dam im pocałunek duszny, tak słodki i serdeczny, że staną się jedno ze mną i pozostaną na zawsze (Posłaniec Serca Pana Jezusa z r. 1901).

Modlitwa. Św. Józefie, racz mi wyjednać umiłowanie krzyża, pokój w cierpieniach, abym uczestnicząc w męce Zbawiciela, stał się też uczestnikiem Jego chwały w niebie. Amen.

do góry

25. Radość św. Józefa z odnalezienia Jezusa. Nieobecność Jezusa wielce zatrwożyła Maryję i Józefa. Powrócili śpiesznie na drogę, wiodącą do Jeruzalem, szukali wszędzie z niewypowiedzianą tęsknotą i niepokojem, lecz nigdzie między przyjaciółmi i znajomymi znaleźć go nie mogli. Pan Jezus przez dwa dni w towarzystwie kilku młodzieńców zwiedził 3 różne szkoły. W pierwszej uczono prawa zakonnego, w drugiej wiadomości świeckich, a w trzeciej kształcono na kapłanów i lewitów. I właśnie do tej Pan Jezus przyszedł trzeciego dnia, a po południu do świątyni.

Pan Jezus przez swe zapytania i odpowiedzi w trzech szkołach wprawił doktorów i uczonych w takie zakłopotanie i podziwienie, że postanowili bądź co bądź pokonać go. W tym celu wezwali najbardziej uczonych doktorów. Rozprawa odbywała się w przedsionku, miejsce to bowiem przeznaczone było na publiczne dysputy. Pan Jezus siedział na dużym krześle, otoczony tłumem sędziwych Izraelitów, a wszyscy w ubiorze kapłańskim. Zadawali mu rozmaite zawiłe pytania naukowe. Z jednej strony słuchali go z zadowoleniem i uwagą, ale ich upokorzona duma przybrała groźne objawy gniewu...

Pan Jezus w odpowiedziach i objaśnieniach używał przykładów, wyjętych z Księgi Rodzaju ludzkiego, ze sztuk pięknych i umiejętności klasycznych. Dlatego kapłani, aby walczyć przeciw niemu, zebrali doktorów i uczonych najbieglejszych we wszystkich wiadomościach ludzkich. Kiedy kapłani zaczęli rozprawę, Pan Jezus dał im poznać, że nie wypadało w świątyni roztrząsać podobnych pytań, lecz jeśli taka wola Ojca jego, to i w tym miejscu świętem będzie odpowiadać na ich pytania. Słuchacze, nie wiedząc, że Pan Jezus mówił tutaj o Ojcu swoim niebieskim, sądzili, iż Józef kazał mu przechwalać się ze swojej nauki.

Pan Jezus zaczął rozmawiać o sztuce lekarskiej, opisał ustrój ciała ludzkiego, nieznaną najuczeńszym mężom owej epoki. To samo uczynił pod względem astronomii, budownictwa, rolnictwa, geometrii, arytmetyki, prawa i td. Te wszystkie rozgałęzienia naukowe odnosił od prawa Bożego, do obietnic, proroctw i świątyni, do tajemnic obrzędowych i ofiarnych. Odpowiedzi i objaśnienia Dziecięcia Jezus były tak pełne niepojętej mądrości, że słuchacze zawstydzeni, podziwiali, gniewali się, aż w końcu gniew ich nie znał miary, bo się czuli tak bardzo upokorzeni w słuchaniu rzeczy, których nigdy nie wiedzieli ani rozumieli.

Już dwie godziny minęło objaśnień Jezusowych, kiedy Józef i Maryja zbliżyli się do świątyni w celu dowiedzenia się, gdzie się znajduje Jezus. Znajomi lewici oznajmili im, że dziecię Jezus znajduje się między doktorami w miejscu przeznaczonym do nauczania. A ponieważ nie mogli tam wejść, prosili powiadomić Jezusa, że na niego czekają. Ale Pan Jezus kazał im powiedzieć, iż najpierw powinien wypełnić wolę Tego, który go posłał. Maryja zasmuciła się tą odpowiedzią. To po raz pierwszy Pan Jezus dał uczuć rodzicom swoim, że ma być posłusznym komu innemu. Przeciągnął jeszcze godzinę nauczania, a pokonawszy zwycięsko wszystkich doktorów, opuścił ich i poszedł do Józefa i Maryi, czekających w przedsionku świątyni. Niepokój i zdumienie nie dozwoliło Józefowi przemówić ani słowa, lecz Maryja, zbliżywszy się do Jezusa, rzekła do niego: Synu, cóżeś nam to uczynił? Oto Ojciec Twój i ja żałośnie szukaliśmy Cię. I rzekł do niego i do matki z pewną powagą: Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? A oni nie rozumieli tych słów, które im mówił, lecz pełni radości ze znalezienia Jego, niezwłocznie pośpieszyli z Nim do domu...

Wiele mówiono o Panu Jezusie, powtarzano Jego słowa, podziwiano mądrość Jego, ale jak we wszystkim, tak i w tym przedmiocie nie obeszło się bez kłamstwa i próżnej chełpliwości. Uczeni w piśmie mówili między sobą, że Pan Jezus jest dzieckiem nierozważnym, iż wprawdzie posiada nadzwyczajne zdolności, ale jeszcze nierozwinięte. Albo przekonani o głębokiej uczoności Jego, chcieli ją zaciemnić, puścić w niepamięć lub pokryć tajemnicą.

O, jakże ta zazdrość faryzejska i teraz nurtuje wśród ludzi, a prawie nikt jej w sobie nie widzi! Ona jest jednym z najszkodliwszych potworów, gnieżdżących się w sercach ludzkich. Zazdrość jest matką obmów, potwarzy, donoszeń, złośliwych tłumaczeń. Podlegający tej wadzie jest podobnym do szatana, a jednakże usiłuje to nieraz pokryć pozorami cnót. Nic więcej nie przeszkadza do pozyskania darów od Pana Boga, jak zazdrość, która Mu jest wstrętną. Zazdrośnik sam się unieszczęśliwia, skraca sobie życie, gdy szkodzić usiłuje bliźniemu; podobnie na tym wychodzi jak osa, która użądliwszy, sama pada ofiarą. On przeciw samemu Bogu bój toczy, gdy Bóg jest dawcą wszelkiego dobra. Zazdrość, co jak robak toczy serce człowieka, jest owocem samolubstwa.

Rodzice przy wyborze stanu swych dzieci powinni się bardzo wystrzegać samolubstwa. Jeżeli które z nich powołuje Pan Bóg do zakonu, niech mu nie przeszkadzają, jeżeli siebie nie chcą narazić na wielką odpowiedzialność przed Panem Bogiem, a dziecko na utratę zbawienia. Bo chybienie w wyborze stanu, jest to jedno z największych nieszczęść. Jeżeli się jednak kto poczuje na złej drodze, niech nie rozpacza, gdyż Pan Bóg posiada moc ze złego wyprowadzić dobre. Niech zatem usiłuje, przełamując nawet wstręt i trudności, spełniać wiernie swe obowiązki i modli się do św. Józefa, a On mu wyjedna pomoc, jak owemu młodzieńcowi, o którym w następującym przykładzie:

W mieście Lugdunie dość pobożny młodzian zamyślał wzgardzić światem, aby sobie zapewnić zbawienie, lecz rodzice niebaczni od tego powstrzymali syna, za co srodze musieli odpokutować i mało go nie narazili na wieczne piekło, gdyż ów młodzian, odstąpiwszy drogi pobożności, puścił się na bezdroża, opuścił dom rodziców i stał się synem marnotrawnym. Nieszczęśliwy był na duszy, dręczony zgryzotami sumienia, nieszczęśliwy na zewnątrz, gdyż od wszystkich towarzyszy w wojsku był wzgardzonym. Bóg go karał za wzgardzenie łaską powołania, a rodziców, że się przyczynili do tego, że nie usłuchał głosu Najwyższego i nie poświęcił się Bogu. Wszystkie listy, upomnienia rodziców szły w las. Wreszcie udali się o pomoc do św. Józefa i Jego opiece oddali już prawie straconego syna, aby go od zguby zachował. Nie zawiodła ich nadzieja. Św. Józef wysłuchał ich modłów, wyjednał nawrócenie młodzieńcowi i taką poprawę, iż wróciwszy do domu, z największą pokorą błagał u nóg rodziców odpuszczenia tylu przykrości, jakimi ranił ich serce przez złe postępowanie. Na nowo rozpoczął gorliwe w pobożności życie do tego stopnia, iż można było o nim powiedzieć to, co wyrzekła Ewangelia święta o pokutującym synu marnotrawnym: Umarł i ożył, zginął i odnalazł się.

Praktyka. Jeżeli w czym, to w wyborze stanu nie powinien się nikt rządzić względami ludzkimi, lecz słuchać sumienia, iść za głosem Bożym i za radą swego spowiednika. Bądź czujnym na każde poruszenie łaski. Jeżeli cię łaska pobudza do jakiego dobrego czynu, spełnij go, jeżeli cię odwodzi od złego, porzuć je, jeżeli cię nagli do modlitwy, wznieś ducha do Boga, bo gotów jest Pan słuchać próśb twoich. Czyń zadość Jego świętej woli, aby cię nie opuścił, drogi bracie.

Modlitwa do św. Józefa ułożona przez św. Bernardyna Seneńskiego.

Pomnij na nas, św. Józefie i przez przyczynę Twojej modlitwy bądź nam pośrednikiem u przybranego Twego Syna. Zjednaj nam też łaskę Przenajświętszej Panny, Oblubienicy Twojej, będącej Matką Tego, który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje przez nieskończone wieki wieków. Amen.

Odpust 100 dni raz na dzień za odmówienie tej modlitwy z sercem skruszonym i nabożnie. Odpust ten może być ofiarowany i za dusze czyśćcowe. (Leon XIII. Reskr. Św. Kongr. Odp. 14. grudnia 1889).

do góry

26. Życie ukryte św. Józefa. Pan Jezus, powróciwszy do Nazaretu, jeszcze z większą żarliwością wspomagał w pracy Swego Opiekuna. Św. Justyn opowiada nam, że Pan Jezus razem ze św. Józefem jedynie jarzma, pługi i tym podobne robił przedmioty, a to w tym celu, aby się ćwiczyć w pokorze. Św. Patriarcha Józef, naśladując Jezusa, pomimo że jaśniał mądrością jak Salomon, przecież pozostał zawsze tylko skromnym i nieznanym rzemieślnikiem. Nikt się nie domyślał, iż pod tą osłoną zwyczajnego cieśli kryje się mąż łask i zasług nadzwyczajnych i mądrości nadziemskiej.

Jeżeli Syn Boży w takim żyje upokorzeniu, w takim poznaniu i pod takiem posłuszeństwem, to czegóż bym się ja miał innego spodziewać, ja nędzna istota? Tak sobie nieraz św. Józef powtarzał i każdej chwili był gotów padać na kolana przed Jezusem i Maryją, gdyby Go od tego aktu nie byli powstrzymywali.

Opowiada nam Maria z Agredy, że św. Józef spotkał nieraz Jezusa i Maryję zajętych bardzo poważnymi rozmowami. Wówczas w skromności i pokorze swojej usuwał się na bok, uważając się za niegodnego tej pouczającej rozmowy. Ale Jezus i Maryja niezwłocznie przywoływali św. Józefa do Siebie, aby był zawsze świadkiem wszystkiego. Co za piękna harmonia w tej Świętej Rodzinie.

Szczęśliwy, kto podobnie jak święty Józef pod płaszczem pokory umie ukryć skarby nieba, jakimi go Pan Bóg obdarzył. Cnota jego wstępuje jakby wonne kadzidło i jedna Boga na pysznych zagniewanego.

Ludzie powszechnie życie ukryte uważają za niepożyteczne, gdyż nie widzą wielkich, nagłaśnianych czynów. Jednakże się mylą! Czyn nie koniecznie musi być zewnętrznie spełnionym, aby miał wartość wobec Boga. Przyzwolono na przyjęcie myśli, utworzono zamiar i dobrowolnie poddano się pokusie. Czyn nieodwołalnie spełniony. Przeniknął Boga, zapisano go w straszliwej księdze. Nie potrzeba, aby głos wydał o nim świadectwo, lub aby go ręka spełniła. Jest to czyn: Bóg go za taki uważa, dobry lub zły, godzien nagrody lub kary. Grzechy myślą popełnione, powiada Sobór Trydencki, tymi strasznymi naznaczone znamionami: najpierw zadają duszy ranę, niekiedy głębszą aniżeli grzechy uczynkowe, a po drugie bardziej są niebezpieczne. Ponadto są liczniejsze, łatwiejsze do spełnienia, na pozór zaś mniej niż inne przerażające. Zasługa rzeczywista pobożnych pragnień i milczących serca uwielbień, oraz wszelkich czynów pobożnych, tajemnie lub jawnie spełnionych, zdobywa nam koronę w niebie. Pewna osoba pomimo wielkiego pragnienia, nie mogła przyjąć Komunii Świętej w niedzielę. Anioł kazał Benedykcie z Laus uspokoić ją, że taką samą ma zasługę, nie komunikując z niemożności, jak gdyby komunikowała; ponieważ Pan Bóg widzie jej dobrą wolę.

Pan Jezus powiedział św. Brygidzie o Papieżu Innocentym: Z powodu złości ludzkiej będzie on wkrótce zabrany z ziemi. Chęci jego dobre zastąpią mu miejsce czynów i będą mu wynagrodzone...

W klasztorze świętej Magdaleny de Pazzis znajdowała się zakonnica M. Benedykta Vettori, którą przełożona jej ujrzała w pięć godzin po śmierci jaśniejącą na łonie chwały, przewyższającej błogosławiony stan wielu innych zakonnych dziewic, zapatrując się bez obawy na człowieczeństwo i Bóstwo Zbawiciela. Spowiednik św. Magdaleny tak dalej rzecz tę opowiada: Będąc przez czas jakiś zachwyconą... Święta po kilkakroć zawołała: Och! jakoś szczęśliwa, żeś potrafiła użyć skarbów ukrytych! Och! jakże to nieoceniona łaska być wybraną z wybranych, a przecież uchodzić za duszę zupełnie pospolitą! Gdyby Słowo na same tylko czyny twe zwrócić raczyło uwagę, niewiele by ci nagrodzić miało, bo czas do działania bardzo był krótki. Lecz o Dobroci! Bóg nie zostawi jednej myśli, jednego słowa, jednego pragnienia bez nagrody! Duszo błogosławiona, wielkie i ustawiczne były sprawy twoje, mało ludzi podobne spełniło, ponieważ one wewnętrzną wartość miały! O nie zrozumiana wielkości czynów wewnętrznych! Jeden z nich większej jest wartości, niżeli tysiące lat ćwiczeń powierzchownych.

Niekiedy Pan Bóg pozwala nam dobre pragnienia zamienić w czyn zewnętrzny, jak np. pewnemu chrześcijaninowi, o którym czytamy w kronikach Braci Mniejszych (Księga III, str. 303), że gdy pojmano wraz z Japońskimi Męczennikami ich sługę Macieja, i ten prawdopodobnie z bojaźni gdzieś znikł w drodze. Sędzia odczytawszy imiona zakonników, widząc, że niema Macieja, kazał go szukać. Wtedy z tłumu wysunął się ów chrześcijanin i stanąwszy przed sędzią, z wielką duchowną radością wesoło przemówił: Oto ja Maciej, który dla wiary Chrystusowej gotów jestem umierać! Bóg przyjął jego pragnienie i dozwolił mu raz z innymi ponieść męczeństwo i zająć tron, który był przygotowany pierwszemu Maciejowi.

Najwyższy liczy zasługi sprawiedliwych nie tylko stosownie do czynów przez nich wykonanych, ale ponadto według pragnień ich woli. Osoby oddane życiu wewnętrznemu, powinny często przyjmować duchową Komunię Świętą. Komunia duchowna zależy na wzbudzeniu w sobie pragnienia przyjęcia Pana Jezusa w sakramentalnej Komunii obecnego, a następnie na przyjmowaniu Go do serca duchowo i jednoczeniu się z Nim najściślej przez akty miłości i zaofiarowania się. Pan Jezus objawił Paulinie Mareska dwa naczynia: jedno złote a drugie srebrne i oznajmił, że w pierwszym sakramentalne, a w drugiem duchowne Komunie przechowuje. A św. Joannie powiedział, że w każdej duchownej Komunii podobne łaski się otrzymuje, jak w Komunii Sakramentalnej. Św. Sobór Trydencki duchowną Komunię w szczególny sposób zaleca i do Jej częstego przyjmowania prawowiernych zachęca. Idzie tylko o to, aby nie mieć grzechu śmiertelnego na sumieniu.

Posłuchajmy Czcigodnej siostry Małgorzaty Teresanny, która odznaczała się nabożeństwem do św. Józefa. Poprawności w dziennych zajęciach, jakie wyraziła w liście do pewnej zakonnicy:

Mocno się cieszę, mówi ona, że cię widzę na urzędzie, w którym zostajesz. Proszę cię, abyś się przywiązała do naszego miłego i kochanego Dziecięcia Jezus, który w pracowni rzemieślniczej wcale nie zarządzał pracą, lecz tylko dopomagał św. Józefowi. Chciej twój urząd połączyć z urzędem Boskiego Dziecięcia; staraj się tak szanować siostrę, której przydaną jesteś do pomocy, jak to Dzieciątko szanowało świętego Józefa. I ja także służę za pomocnicę jednej i według wszelkiej możności mojej, postaram się, bym mogła być wierną tej relacji.

Praktyka. Błogosławione jest serce, które za życia było kochającą skarbnicą Jezusa, Maryi i Józefa! Odnośmy więc pożytek z poprawnej normy zachowania, którego nas ta sługa Boża nauczyła, a odbierzemy także i my łaski w stosunku naszego nabożeństwa. Ponadto, aby wzrastać w zasługi, odświeżajmy zasługi wszystkich dobrych uczynków i cierpień tak własnych, jak i obcych. Potrzeba starać się nie tylko o to, aby wiele dobrego czynić, lecz także i o to, by z dobrych uczynków dawniej już spełnionych wytworzyć nowy kapitał zasług. W ten sposób możemy korzystać nie tylko z własnych, lecz nadto i cudzych, ofiarując na nowo Bogu wszystkie sprawy i cierpienia Chrystusa Pana Maryi Panny, św. Aniołów i wszystkich Świętych z całą ich wartością. Jeśli bowiem, pochwalając zewnętrznie lub wewnętrznie bądź własne, bądź obce złe uczynki, stajemy się winnymi tychże, tak samo na odwrót musimy koniecznie wyciągnąć wnioski, że ilekroć swoje własne, lub obce dobre uczynki za takie uznajemy, tylekroć zdobywamy sobie nowe łaski u Boga. I tak można zebrać obfity plon zasług i to bez wielkiej pracy.

Modlitwa. Św. Józefie, naucz mnie korzystać wiernie z przykładu Dzieciątka Jezus, jak Ty z niego korzystałeś, abym umiłował życie wewnętrzne, ukryte przed okiem ludzkim, a tak cennym w oczach Boga, abym każdego dnia zdobywał nowe skarby nieprzemijających zasług. Amen.

do góry

27. Św. Józef wzór poświęcenia. Święty Józef postępował w latach, a dusza jego w cnocie coraz to jaśniejszą świeciła pięknością. Rzadko kiedy słyszano o uczynkach pokutnych św. Józefa, a przecież On je praktykował w całym życiu. Wszyscy Święci troskliwie kryli się z ostrymi pokutami, św. Józef ze wszystkich zaś Świętych, był najpokorniejszym. Według podania O. Cochema, objawiła Najświętsza Maryja Panna co następuje: Św. Józef nigdy nie spoczywał na łóżku. Kiedy znużenie złamało Jego członki, wówczas spoczął, gdzie się dało, wspierając na ręku swą znużoną głowę. Częstokroć nawet klęcząc spoczywał, tak surowo siebie umartwiał... Pożywienie nasze było rzadkie i skromne. Wszystkie dni postu ściśle przestrzegaliśmy. Mięsa nie widzieliśmy, chyba tylko wtedy gdy spożywaliśmy Baranka Wielkanocnego, albo gdy mieliśmy gościa. Czyniliśmy zaś to wówczas dlatego, by więcej mieć wpływu na dusze i takie Bogu pozyskiwać.

Katarzyna Emmerich opowiada w swoich objawieniach, że umiarkowanie zawsze towarzyszyło każdym posiłkom w ubogim domku nazaretańskim. Nieco chleba, nieco jarzyn i nieco rybek, - oto cały posiłek Świętej Rodziny. Podobnie wspomina o tym Maryja z Agredy: Jedli mało, mówi ona, a kiedy mieli mięso, dzielili je pomiędzy ubogich, a zwłaszcza pomiędzy chorych, również i pieniądze w pocie czoła zapracowane. Maryja albowiem z Józefem często nawiedzali chorych, a zawsze w towarzystwie Jezusa.

Najświętsza Maryja Panna objawiła św. Brygidzie: Byliśmy w biedzie, Pan Bóg nie zsyłał nam złota, a tylko utwierdzał nas w cierpliwości. Koniecznym potrzebom naszym zaradzała dobroć jakiejś uczciwej duszy, albo też sprzedawaliśmy owoc naszej pracy. Czego nie spożyliśmy, szło pomiędzy ubogich. Za wszystko składaliśmy Panu Bogu dzięki, a zwłaszcza za to, iż serca nasze odrywał od rzeczy znikomych, abyśmy Jemu Samemu służyć mogli.

O, gdyby rodziny chrześcijańskie naśladowały w tym przykład Najświętszej Rodziny, tak by zbywający im grosz, zamiast na teatr, stroje i td., przeznaczały dla ubogich, ileż by sobie na wieczność nagromadziły zasług. Przecież prawo Boże zobowiązuje nas do miłości bliźnich. Św. Jan ostrzega: Jeżeli kto mówi, że kocha Boga, a nienawidzi brata swego, ten jest kłamcą. Wszak Zbawiciel dał nam przykazanie: Będziesz miłował bliźniego, jak siebie samego, po drugie rzekł: Miłujcie się tak, jak ja was umiłowałem. Sam Pan mówi, że miłość bliźniego, z której wypływa dobroć i miłosierdzie, więcej znaczy, niż całopalenie ofiary. A na sądzie Jezus nie powie: Chodźcie błogosławieni dlatego, żeście odprawiali długie modlitwy, zachowali surowe posty, albo nawet żeście czynili cuda, - ale za to, żeście kochali waszych braci, znosili ich cierpliwie, pomagali im z dobrocią. To, co uczynisz względem bliźniego, który cię obraził, to uczyni Bóg względem ciebie. Będę wam mierzył taką miarą, jaką wy wymierzyliście. Wszystko, mówi On, co uczynicie najmniejszemu z moich, mnie samemu uczynicie. Ten rani źrenicę oka Jego, kto miłość bliźniego narusza. Miłość Boga i bliźniego jest cechą dzieci Bożych, bo nienawiść i niezgoda jest cechą dzieci szatana. Św. Piotr mówi: Ten nie jest z Boga, kto nie miłuje bliźniego. Miłość pokrywa mnóstwo grzechów naszych. Wszystkie przykazania Boskie streszczają się w miłości Boga i bliźniego. Św. Paweł powiedział: Przede wszystkim miejmy miłość, nade wszystko miejmy miłość. Choćbym rozdał cały swój majątek ubogim, choćbym wydał ciało moje na spalenie, jeżeli nie mam miłości, na nic mi się to nie przyda, - choćbym mówił językiem anielskim, jeżeli miłości nie mam, jestem jak miedź brzęcząca, jak cymbał brzmiący.

Kiedy jestem smutną, mówiła św. Teresa, widok osoby, którą spotkam, pociesza mnie, bo w tej osobie widzę obraz mego Boga. Jeżeli nie kocham brata, jestem w stanie śmierci, czyli w stanie grzechu śmiertelnego. Postępuje w ciemności, a to z tej przyczyny, że grzechy przeciwne miłości są często powodem, że sobie wyrabiamy sumienie fałszywe, według naszego pojęcia, zamiarów, skłonności, uprzedzeń i wstrętu. Zdarza się nawet, że przedstawiamy sobie jako cnoty: uczucia, czyny, mowy, w których miłość bliźniego jest obrażona, nazywając gorliwością o chwałę Bożą, o zbawienie dusz, o zachowanie prawdy, to, co jest najohydniejszem kłamstwem, potwarzą, lub wynikiem gniewu. Kto nie miłuje brata, jest zabójcą. Zabójcą własnej duszy, zadając jej śmiertelne rany i zabójcą bliźniego, bo zadaje mu niejako śmierć w moim sercu, gdzie powinien żyć. Strasznie nieraz Pan Bóg karze za podobne grzechy, nieraz jeszcze na tym świecie. Czytamy, że dwóch ludzi powaśniło się z sobą i zachowali niechęć w sercach. Jeden z nich za wiarę świętą miał ponieść śmierć męczeńską. Licznie więc zgromadzona publiczność przypatrywała się, gdy go na śmierć prowadzili, a chrześcijanie nawet z pewną zazdrością i ze czcią należną przyszłemu męczennikowi. Był to jakby pochód triumfalny. Gdy nagle z tłumu wysuwa się jego dawniejszy przeciwnik i z uczuciem skruchy i miłości błaga o przebaczenie. Lecz tenże z pogardą odepchnął go, zachowując urazę w sercu. I oto Bóg sam się wdał w tę sprawę, na miejscu ukarał złośnika, odejmując mu łaskę męstwa i męczeństwa, a dając ją skruszonemu winowajcy. Owóż pierwszy cofa się i wymyka od męczeństwa, a drugi poddaje głowę pod miecz kata, zostaje męczennikiem za wiarę i zdobywa koronę i palmę męczeńską.

Św. Paweł mówił: Jestem gotów oddać siebie i wszystko co mam, aby zbawić duszę. Im dusza niższa, im bardziej oddalona od Boga, tym zwykle jest bardziej samolubna, bardziej nieuczynna. Każda przysługa dla bliźniego wydaje jej się zbyt utrudzająca, we wszystkim zaraz upatruje osobistego zysku, chcąc wycisnąć lichwiarski procent dla siebie. A gdy jej się to nie udaje, umywa ręce od wszystkich spraw, mających pożytek bliźniego na celu. Jakże inaczej czynił św. Józef. On zawsze miał na celu wolę, chwałę Bożą i dobro bliźnich, czego dotąd daje dowody, ratując ludzi w rozlicznych potrzebach.

Przykład. Diecezja de Nimes 27 grudnia 1886 r. Pozwól mi dołączyć do licznych hołdów składanych codziennie u stóp św. Józefa wyrazy głębokiej wdzięczności za dwa cuda, doznane przez moją rodzinę za wstawieniem się tego chwalebnego Patriarchy.

Brat mój ulegał cierpieniu piersiowemu. Matka nasza, widząc więdnące jego z dnia na dzień siły, kazała mi przynieść pasek św. Józefa. Uczyniłam to natychmiast, a od tej chwili choroba brata mego zmniejszała się stopniowo i to tak szybko, że dziś znikła już zupełnie. Ufność matki mojej w cudowną moc tego wielkiego Patriarchy wzmocniła się tym wypadkiem tak, iż oddała ojca mojego w opiekę św. Józefa. Ojciec mój starał się bowiem przez długi czas nadaremnie o jakąkolwiek posadę. Wszelkie możliwe środki były w tym względzie wyczerpane tak, że nie miał już żadnej nadziei. Św. Józef chciał jednak widocznie wynagrodzić ufność mej matki w Nim pokładanej. Uczyniła ślub matka moja, że jeżeli ojciec otrzyma posadę, będzie nosić pasek. Ojciec mój rzeczywiście otrzymał w krótkim czasie posadę, którą dziś jeszcze zajmuje.

Praktyka. Wszystkie cechy miłości bliźniego streszcza to słowo poświęcenie, czyli oddanie siebie samego dla dobra i pożytku drugich, jak to uczynił św. Paweł, co wyraża w słowach: Stałem się wszystkim dla wszystkich, aby was wszystkich pozyskać dla Jezusa Chrystusa. A nasze jakie jest poświęcenie? Czy usiłujemy choć trochę naśladować św. Józefa, którego całe życie było pełne poświęcenia.

Modlitwa. Św. Józefie, ukochany nasz Patronie, wzorze heroicznego poświęcenia, racz nam wyjednać łaskę, aby Pan Bóg nasze serca oczyścił z wszelkiego samolubstwa, a ozdobił je cnotą poświęcenia podobną Twojej. Amen

Akt strzelisty do św. Józefa. Św. Józefie, przewodniku nasz, opiekuj się nami i Kościołem Świętym! Amen

do góry

28. Ubóstwo Najświętszej Rodziny. Nie tak lata, jak raczej niepokoje, praca, uciążliwe podróże nadwątliły siły św. Józefa. Najświętsza Maryja Panna, postępując w latach, nie straciła niczego ze swej piękności, w ostatnich latach swojego życia wyglądała jakoby liczyła dopiero 33 lata. I słusznie Najświętsza Maryja Panna - to żywy obraz Boskiego Syna swojego. Jezus był najśliczniejszym ze wszystkich synów ludzkich, Najświętsza Panienka, to urzeczywistniony ideał dziewic.

Czystość św. Józefa, niewinność Jego duszy i rezygnacja napełniały rozkoszą serce Najświętszej Maryi Panny. Co tylko było w Jej mocy, wszystko czyniła, by Mu jakąkolwiek sprawić ulgę, okazywała Mu najczulszą troskliwość, a Jezus składał dowody najlepszego syna. Maryja pracowała odtąd w dwójnasób, przędła i tkała z jak największą pilnością, a za skromny zarobek, przygotowywała swojemu Oblubieńcowi pożywienie.

Wydatki na chorobę św. Józefa przyprowadziły Świętą Rodzinę do największego ubóstwa, które jak zwykle znosiła chętnie i z poddaniem się Bogu. Cnota ubóstwa, mówi św. Bernard, nie na tym polega, żeby być ubogim, ale żeby umiłować ubóstwo. Św. Bonawentura obfitość dóbr doczesnych porównuje do lepu używanego przez ptaszników do chwytania ptaków, niedozwalającego duszy ulecieć do Boga. Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie. (Mt. 5, 3). Pragnienie bogactw przywodzi o zgubę wielką liczbę dusz. Dla znikomych dóbr tego świata tracą oni Boga, będącego dobrem nieskończonym. Ca za szaleństwo! Św. Teresa, otrzymawszy kilkakrotnie wsparcie od pewnego kupca, kazała mu powiedzieć, że imię jego wpisanym jest w liczbę wybranych i że w dowód tego wkrótce utraci on, wielkie dostatki, jakie posiadał. I tak kupiec ten podupadł na majątku i pozostał ubogim do śmierci.

Gdyby ubóstwo nie było wielkim dobrem, rzekł raz Pan Jezus do bł. Anieli z Foligno, nie byłbym je obrał dla siebie i nie zostawił w spuściźnie swoim wybranym. Św. Ludwik Gonzaga utrzymywał, że nie masz pewniejszego znaku, że się jest z liczby wybranych, jak gdy kto wszelkie przykrości przywiązane do ubóstwa pokornie i chętnie dla Boga znosi.

Im kto bardziej ukochał ubóstwo, tym na większe względy zasługuje u św. Józefa, który je tak ściśle zachowywał przez całe życie. Przytaczamy tu urywek z listu Jego wiernej naśladowczyni, która opuściwszy rodzinę i dostatki, poświęciła się Panu Bogu, zostawszy Trapistką, ślubując dobrowolne ubóstwo, w którym opisuje o swej siostrze zakonnej 19 marca, 1893 r.

Nasz klasztor jest w dolinie, a wokoło niego góry. Na wiosnę, woda płynęła z taką szybkością, że mimo kraty w murze, pędziła, roznosząc wielkie kamienie po łące. Z wyłomu muru, ziemia i muł zatamowały ścieki i podwórze napełniło się wodą tak wysoką, że weszła do części domu. Burza nie dała nam spać i gdy według zwyczaju o 3.00 wstałyśmy na Jutrznię, spostrzegłyśmy jak siostry konwerskie (służebne) uprzątały już dom. Woda opadła, pomimo to zalane były piwnice i jarzyny w nich się znajdujące.

Następnie pojawił się tyfus i wkrótce umarły trzy młode siostry. Modlono się bardzo o odwrócenie epidemii, przez co dwie ciężko chore siostry wyzdrowiały. Jedna z nich nowicjuszka konwerska, choć jeszcze nie miała 20 lat, już wszystkie cnoty posiadała, w tej chorobie miano dowód jej świętości; podobnież i trzy siostry, które umarły, swoją postawą zbudowały wszystkich obecnych.

Wyżej wymieniona nowicjuszka zdawała się już zdrową, gdy tyfus powtórnie się ukazał, tym razem silniejszy. Wszystkie sztuki lekarskie, były daremne, stan jej choroby stawał się coraz groźniejszy, przystąpiła puchlina, konwulsje, nie mogła ani przełykać, ani trawić. Gdy jej przytomność wracała, mówiła chora z anielskim uśmiechem: O jaki dobry Pan Bóg! Dziękujcie Mu ze mną, o jak dobry! to powtarzała i nic więcej. Taki stan, między życiem a śmiercią, przeciągał się nie do zrozumienia.

W wigilię uroczystości św. Józefa, przełożona zaproponowała nam modlitwę o uzdrowienie siostry, dodając, że jeżeli tej nocy nie umrze, jutro w czasie podniesienia we Mszy Świętej wszystkie razem będziemy ze zdaniem się na wolę Bożą prosić, gdyż może św. Józef chce ją uzdrowić. Zgoda! zawołałyśmy.

Nazajutrz stan chorej pogorszył się, lecz ponieważ żyje, suplikacja wzniosła się do nieba. Zabłysła nadzieja, gdyż chora zdawała się trochę lepiej, prosiła, aby ją samą zostawiono podczas Mszy Świętej. Po nabożeństwie, udałyśmy się na obiad, następnie wracamy do chóru, śpiewając Psalm Miserere, aż tu z wielkim zdziwieniem, spostrzegamy chorą na kolanach przed św. Józefem, nieruchomą w czasie modlitwy, w kostiumie, w jaki ją ubrali w łóżku do ostatniego namaszczenia i profesji zakonnej (in articulo mortis).

Przechodząc koło niej, wytężyłam wzrok, aby sprawdzić, czy to nie jej duch. Lecz nie, to ona, uzdrowiona zupełnie. Co za zdziwienie! Co za radość ogólna powstała, co się działo, trudno to wypowiedzieć. Łzy radości płynęły z oczu kochających ją sióstr prawdziwie w Bogu i dla Boga. Pośpieszono po Ksienię, która za rękę wyprowadziła nowicjuszkę z chóru. Siostra pielęgnująca chorych, biegnie przestraszona, czyniąc znaki pytające gdzie jest chora? (Wskutek ścisłego milczenia, rzadko kiedy mówią, tylko się porozumiewają znakami). Przełożona zawołała: (vivat S. Joseph!) Niech żyje św. Józef! - wszyscy powtórzyli. klaskając w ręce z uniesienia: vivat! vivat! Następnie ucałowałyśmy uzdrowioną, w której już nie było ani śladu choroby. Zaprowadzono ją na obiad, a wieczorem była z nami razem na kolacji i odtąd pracuje w polu wraz z innymi konwerskami. Za co niech będą dzięki i cześć św. Józefowi!

Praktyka. Rozważ, że św. Józef, choć tak święty, nie doprasza się ani o pomyślność doczesną, ani o znaczenie u ludzi. A ty, mój bracie, może chciwe posiadasz serce? Może zazdrościsz bogatszym? Jeżeli nie wszystko wiedzie się według twej woli, jaki jesteś niecierpliwy. Chcesz, aby się Bóg dostosował do twojej woli, a swojej woli może nawet przewrotnej, tak często nie chcesz poddać się pod Jego świętą wolę. Rzadko, kiedy serdecznie się pomodlisz, lub wykonasz jakie akty cnót, zawsze masz do Boga takie pretensje, jakbyś był najcnotliwszym z ludzi. Proś św. Józefa, aby ci wyjednał poprawę.

Modlitwa. Św. Józefie, miłośniku ubóstwa, natchnij serce moje do umiłowania tej cnoty. Niech żywo mam wyryte w pamięci, że oprócz kary za moje grzechy, nic mi się od Pana Boga nie należy. Uproś mi więc, abym z Jego ojcowskich rąk wszystko chętnie i z wdzięcznością przyjmował, tak dostatki, jako też ubóstwo i wzgardę. Amen.

do góry

29. Św. Józef wzór miłości Bożej. Pięknie o św. Józefie wyraża się Maria z Agredy w następujących słowach: Przez osiem lat ustawicznych boleści i dolegliwych chorób, doświadczała Opatrzność Boża heroicznej cnoty tego wielkiego Patriarchy i oczyszczała Jego serce we łzach pokuty i ogniu miłości. Trzy ostatnie lata zupełnie wycieńczyły Jego siły. We dnie i w nocy nie odstępowali Jezus i Maryja od św. Józefa, służąc Mu troskliwie... Posłuszni Królowej swojej, ukazywali się także anieli w postaci nadzwyczaj ujmującej i rozmawiali ze św. Józefem o nieskończonej doskonałości Boga, a na rozweselenie śpiewali... chwałę Pańską. Święty Starzec, słysząc takie hymny, omdlewał ze szczęścia, ale boleści cuciły Go z tego słodkiego zachwytu. Już także czuł św. Józef przedsmak tej nagrody, jaka Go czekała za wzniosłe cnoty. A zasłużył sobie na nią dwojaką ofiarą.

Pierwsza była cielesną. Pomimo ciężkiej choroby i ustawicznych dolegliwości św. Józef oddawał się ostrej pokucie. Spoczywał, podpierając się tylko, chciał umrzeć na klęczkach. Przypatrz Mu się nieco, i porównaj się z Nim. Nie obciążały św. Józefa grzechy, które by tak ostrej wymagały pokuty, On cierpiał, by złożyć Bogu dowody swojej ku Niemu miłości i zbawić dusze bliźnich. Jego zasługi są w skarbie Kościoła św., ofiarujmy je więc Bogu, aby nam dał ducha pokuty i jak największą miłość Bożą!

Druga ofiara św. Józefa umierającego, to całopalenie najgwałtowniejszej miłości... Święci Pańscy umierając cieszą się tą słodką nadzieją, iż się niezadługo połączą z Jezusem i Maryją. Św. Józef przeciwnie, umierając rozstawał się z Jezusem i Maryją, a szedł w krainę ciemną otchłani, gdzie Święci Patriarchowie wyglądali dnia wybawienia. Św. Józef mógł tylko słowem się odezwać, aby Mu Bóg przedłużył życie, a niezawodnie byłby Pan wysłuchał modlitwy Jego. Przecież nasz Święty nie szperał w drogach Opatrzności Bożej i za nic w świecie nie byłby najmniejszej stawił przeszkody spełnieniu się woli Bożej, wiedząc że już na ziemi spełnił posłannictwo swoje. Bo prawdziwa miłość nie ma na celu siebie, ale wolę i upodobanie umiłowanego. Św. Weronika kapucynka mówi, że prawdziwa miłość Pana Boga zasadza się na tym, aby Go nie obrażać rozważnie, choćby najmniejszym przewinieniem i na tym, aby w miarę możliwości czynić zawsze to, co się Bogu więcej podobać może.

To też dusze wybrane różnych sposobów używały, aby uchronić się od grzechu. Czytamy np. o Benedykcie z Laus, że kiedy do niej przemawia szorstko, lub wznieca sprzeczki w zamiarze pobudzenia jej do gniewu, ażeby to znieść cierpliwie i spokojnie (gdyż była żywego temperamentu), szczypie się aż do krwi, milczy, albo tłumaczy się łagodnie, bez wzruszenia i skargi, tak bardzo się lęka obrazić Boga i zgorszyć bliźniego.

Jeżeli zaś kogo od grzechu nie powstrzymuje miłość Boża, niechże sobie przypomni, że nic mu nie ujdzie bezkarnie. Na przykład jedna kobieta, zajmując się zanadto dziećmi, albo innymi sprawami, które mogła na później odłożyć, prawie zawsze opuszczała połowę Mszy Świętej w niedzielę i święta. Po jakimś czasie po jej śmierci Matka Boska uświadomiła Benedyktę (o której była mowa powyżej), że za ten jeden grzech cierpieć będzie trzyletni czyściec, chociaż się z niego spowiadała. Uświadomiła także Benedyktę, że człowiek ten, za którego się modliła, długo pozostanie w mękach czyśćcowych, ponieważ przez skąpą miarę oszukiwał bliźnich.

Jedna św. Dominikanka, odmawiając różaniec, usłyszała Pana Jezusa żalącego się, że mało jest osób, które chcą Mi oddać serce, które przecież dla siebie stworzyłem, a człowiek mi go odmawia. O gdyby ludzie wiedzieli, jak ich kocham, niczego by nie szczędzili, by mi się podobać i zasłużyć na mą miłość. Nic mnie tak nie raduje, jak serce ludzi, a jednak często ta pociecha jest mi odmówioną. Św. Brygidzie Pan Jezus powiedział, że najchętniej cierpiałby śmierć na krzyżu, tyle razy, ile jest potępionych, żeby ich zbawić, gdyby to było potrzebnym, gdyż wystarczy dla całego świata męka raz wycierpiana.

Gdy św. Katarzyna Sieneńska zapytała raz Zbawiciela, dlaczego Mu po śmierci bok przebito, otrzymała odpowiedź: Chciałem odsłonić ludziom tajemnice mego Serca, aby zrozumieli, że miłość moja większa jest, niż znaki zewnętrzne, jakimi ją okazuje, gdyż cierpienia moje miały granice, ale miłość ich nie ma. Droga, ukochana córko moja, cierpienia cielesne nie mogą być porównywane z tym, co cierpiała dusza!

Św. Teresa, pałająca seraficzną miłością ku Bogu, swoimi modlitwami więcej Panu Bogu dusz pozyskała, niż św. Franciszek Ksawery pracą apostolską. Św. Józef, który tak heroiczną miłością ukochał Pana Boga, wielkie nam też łaski wyjednywać może. Na potwierdzenie tego przytaczamy przykład, napisany przez Isolanusa w Rozdz. 10, 4 części swojego zbioru.

W Wenecji znajdował się pewien szlachetny mąż, który zachowywał pobożny zwyczaj codziennego odprawiania modlitwy przed obrazem św. Józefa, namalowanym na murze, lecz o prawdziwą pobożność i o wierne zachowanie praw Boskich mało, albo żadnego nie okazywał starania. Wtem zapada w chorobę śmiertelną i w niebezpieczeństwo utraty zbawienia. Ale na jego szczęście przybył na ratunek św. Józef. Oto chory widzi wchodzącą do swego mieszkania osobę zupełnie podobną do owej na obrazie, którą każdego dnia zwykł był pozdrawiać. I na ten widok, niby od promieni słońca, rozproszyły się w jego duszy śmiertelne ciemności, znikło zaślepienie, poznał swoje grzechy, obrzydził je sobie szczerze i z prawdziwą skruchą się z nich wyspowiadał. A gdy tylko kapłan udzielił mu rozgrzeszenia, szczęśliwy pokutnik oddał duszę Bogu, zaniesioną, jak pobożnie wierzyć się godzi, do wiecznego zbawienia.

Drugi przykład wykaże nam, jak Najświętszej Maryi Panny jest przyjemną nasza miłość i nabożeństwo do św. Józefa. Ksiądz Piotr Cotone TJ. ożywiony miłością ku św. Józefowi, gorliwie szerzył Jego cześć, a nawet za jego zabiegami i staraniem została ukończona budowa pierwszego kościoła we Francji pod nazwą św. Józefa. Miał on szczęście zejść z tego świata w sam dzień uroczystości tegoż Świętego, co mu było objawione, według powszechnego mniemania oraz zasłużył sobie, że w ostatniej chorobie ukazała mu się Najświętsza Maryja Panna, mówiąc, że przyszła, ażeby się przy jego śmierci znajdowała w nagrodę pobożnych uczuć, którymi unosił się ku najczystszemu Jej Oblubieńcowi.

Praktyka. Kto nie może postawiać kościoła, niech się choć małą składką lub datkiem przyczyni do ozdobienia, restauracji, lub budowy kościoła, albo klasztoru, poświęconego czci św. Józefa. Nie zaniedbujcie rzeczy małych, bo przed Bogiem inaczej zupełnie wygląda wszystko. Dla miłości Pana Jezusa można zaniechać żartobliwego słówka, urwania kwiatka, obejrzenia jakiej rzeczy, otworzenia natychmiast listu itp. Tym sposobem można w jednym dniu wykonać wiele umartwień i dać Panu Bogu wiele dowodów miłości do Niego, a za każde umartwienie daje Bóg osobną łaskę.

Modlitwa. Św. Józefie, proszę Cię, abyś dla miłości Boga, którego nad życie ukochałeś, raczył mnie i osobom mi drogim, wyjednać przebaczenie wszystkich grzechów, doskonałą wiarę, nadzieję i miłość oraz ostateczną łaskę zbawienia, abyśmy na wieki oglądali Najświętsze Oblicze Boga i z miłością synowską kochali Niepokalaną Twoją Oblubienicę. Amen.

do góry

30. Śmierć św. Józefa. Pewnego dnia z rana poczuł się św. Józef bardzo słabym. Zrozumiał, że nadszedł już dla niego koniec ziemskiej pielgrzymki. Przywołał więc Dziecię oraz Matkę Jego. Odchodzę, rzekł Im: nie jestem lepszym od Ojców moich, a po śmierci przy nich spoczywać będę. Kochałem Was bardzo, boleśnie mi opuszczać Was. Podajcie mi dłoń Waszą, dopomóżcie w straszliwym przejściu z czasu do wieczności. Z Wami, Jezu i Maryjo, tak wierzę i wiem, niczego lękać mi się nie trzeba. Jezus i Maryja z płaczem zadośćuczynili woli świętego Józefa. Jezus, dozwalając umrzeć, według prawa przyrodzonego Swemu Opiekunowi, chciał nas przekonać, że śmierć nie jest złem ostatecznym, chciał nas pouczyć, dodać otuchy i odwagi, pokazując, jak łatwo i słodko umierać w objęciach Jezusa i Maryi.

Jezus jedną ręką trzymając świętego Józefa, drugą tom Pisma św., przeczytał z Księgi Mądrości: Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga, a udręczenie śmierci nie dotknie ich. W oczach bezrozumnych zdawali się jako umarli a zejście ich smutkiem mienili. Opuszczając nas, zdawali się całkiem zniszczeni: lecz nie - oni są w pokoju - nadzieja ich pełna nieśmiertelności. Oto - rzekł - Stary Testament. A zamknąwszy księgę powiedział: Teraz, oto Nowy Testament: Wyjdź z tego świata duszo zbawiona, która wierzysz we Mnie i kochasz Mnie: idź duszo, wkrótce odkupiona, idź połączyć się z Patriarchami, przodkami naszymi... i zapowiedz im przyszłe odkupienie...

Św. Józefowi miłość osłodziła nawet chorobę i śmierć. Bo miłujący wszystko chętnie znosi, a w szczególności choroby, ubóstwo i pogardy. Kto nie zdobywa się na to, aby przez pamięć co wycierpiał dla nas Zbawiciel, wszystkie cierpienia chętnie znosił, ten niech nawet nie przypuszcza, aby zrobił jakikolwiek postęp w doskonałości. Zdarza się często, iż chcąc zrzucić z siebie krzyż od Boga nam dany, wpadamy w utrapienie jeszcze cięższe. Którzy się boją szronu, spadnie śnieg na nie (Job 6, 16), jest to wyrok pisma Bożego. Wołajmy raczej z św. Bonawenturą: Pośpiesz się, Panie, i uderz sługi Twoje rózgą miłości, która jest rózgą zbawienia, aby nie spadła na nas rózga Twej pogardy, która wiekuistą śmierć zadaje! Pan Bóg zsyła na nas cierpienia, aby nas oczyścić i zbawić. Pan mówi o ludu Izraelskim: Obrócił się w utrapienie, żelazo i ołów w pośrodku pieca (Ez 22, 18). Te słowa św. Grzegorz tak wykłada: Chciałem ich obrócić w złoto przez ogień utrapienia, lecz mi się stali ołowiem. To jest, że nieraz grzesznik, zamiast skorzystać z cierpień przez chętne poddanie woli Bożej, on szemrze i na nową karę zasługuje. Pamiętajmy, że: Utrapienia tego czasu niniejszego, nie są godne przyszłej chwały, która się w nas objawi (Rz 8, 18).

Św. Wincenty a Paulo powiada, że gdybyśmy widzieli, jakie ogromne skarby zasług gromadzić sobie możemy, gdy dotknięci jesteśmy jakąś chorobą, przyjmowalibyśmy ją z taką radością, z jaką przyjmują się największe dobrodziejstwa. Św. Franciszek Salezy tak zachowywał się, gdy był chory: z wielką prostotą zdawał lekarzowi sprawę o swojej chorobie, stosował się wiernie do danych przez niego przepisów i brał lekarstwa, chociażby najprzykrzejsze, a przed otaczającymi go, podobnie jak św. Józef, nigdy się nie uskarżał. Bierzmy odtąd dla siebie naukę! Jeżeli wśród choroby nie możesz się wiele modlić, stawiaj się w obecności Bożej i bez wysileń od chwili do chwili, wzbudzaj w sobie akty miłości, ufności, dziękczynienia i poddania się ochotnego woli Boże. Św. Teresa, gdy pewnego razu była złożona niebezpieczną i dolegliwą chorobą, okazał się jej Zbawiciel cały okryty ranami i tak się do niej odezwał: Patrz, córko moja, co dla ciebie wycierpiałem i pomyśl, czy cierpienia twoje mogą być porównane z moimi.

Pan Bóg zaś Ojcu Alwarez okazał raz chwałę, jaką przygotował dla pewnej świątobliwej zakonnicy za chorobę, którą przetrwała z wielką cierpliwością i dał mu poznać, że więcej ona nabyła zasług przez osiem miesięcy choroby, aniżeli inne zakonnice przez wieloletnie swoje innego rodzaju cnoty. Cierpienia i choroby, przyjmowane z cierpliwością, doplatają koronę przygotowaną nam przez Boga w niebie. Miała o tym wyraźne objawienie św. Ludwina, która przez 38 lat doznawała najrozmaitszych cierpień i chorób. Przed śmiercią zapragnęła jeszcze męczeństwa, gdy domagała się tej łaski, ujrzała piękną koronę dla niej w niebie przeznaczoną, lecz jeszcze nie ukończoną. Pragnąc więc, aby jak najszybciej była ukończona, prosiła Pana Jezusa o powiększenie jej cierpień. Wysłuchał ją Pan Bóg i przysłał bezbożnych żołnierzy, którzy ją obelgami okryli i okrutnie zbili. Wkrótce potem ujrzała Anioła trzymającego tęż samą koronę, lecz już ukończoną i który jej oznajmił, że ostatnie jej cierpienia umieściły w koronie kosztowne kamienie, których jeszcze tam brakowało i wkrótce po tym widzeniu skonała.

Naśladujmy też św. Józefa w chętnym przyjęciu z rąk Bożych śmierci, gdy Bóg nas będzie wzywał do Siebie. A trzeba nam wiedzieć, że zbawienie wieczne sobie zapewni, kto gotów jest umrzeć zgodnie z wolą Pana Boga, i mówi: Boże, w Twoje ręce oddaję życie moje i pragnę, abyś ofiarę tę przyjąć raczył jako dowód, iż uznaję nad sobą nieograniczoną Twą władzę i jako pokutę za grzechy moje. Jest to niepodobieństwem, mówi św. Franciszek Salezy, aby Pan Bóg potępił człowieka, który gotów jest umrzeć dla wypełnienia woli Jego świętej. Przeciwnie zaś opór Jego św. woli obraża Go. Matka Boska powiedziała raz Benedykcie z Laus, że znany jej pobożny prałat cały rok cierpiał w czyśćcu, ponieważ nie mógł się pogodzić z myślą, że już musi umrzeć.

Św. Józef jest bezpiecznym przewodnikiem, trzymajmy się więc Jego, podobnie jak św. Teresa, o której przytaczamy przykład:

Św. Teresa nie rozpoczynała sprawy, którą by nie była składała w ręce św. Józefa. To też Bóg błogosławił Jej dzieła, otrzymywała nadzwyczajne dary i łaski. Pewnego razu udała się z kilku swymi córkami zakonnymi w podróż w celu założenia nowego klasztoru, który miał być poświęcony św. Józefowi. W drodze woźnica pobłądził, konie zaś pędziły, co sił miały, aż nagle św. Teresa z towarzyszkami znalazła się nad brzegiem strasznej przepaści. Kochane córki, zginiemy, jeżeli nas dobry nasz ojciec Józef nie wyratuje. Wołajmy więc do niego o pomoc. Zaledwie rozpoczęła modlitwę, wtem wylatuje głos z przepaści: Stój! Stój! Na to słowo konie się zatrzymały, a ten sam głos sprowadził przestraszone zakonnice na drogę i w oku mgnieniu wszelkie niebezpieczeństwo minęło. Woźnica i całe towarzystwo podróżujących oglądało się za owym mężem, który im tak ważną wyświadczył przysługę, ale ani śladu. Jednak św. Teresa głos poznała i rzekła do towarzyszek: Na próżno szukacie męża, który nas wyratował. Żaden inny nie był, tylko nasz najlepszy ojciec św. Józef. Ta Święta pod opieką Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa ozdobiła swą duszę heroicznymi cnotami.

Gdy w roku 1850 wybuchł w Krakowie pożar, uległ temu żywiołowi i klasztor SS. Bernardynek przy kościele św. Józefa. Ogień szerzył w nim spustoszenie w przerażający sposób. Cały korytarz przyległy do ściany kościoła szerokości około 2 metrów gorzał wraz z celami na nim się znajdującymi, a od chórku, tuż przy wielkim ołtarzu, oddzielały go tylko cienki drzwi drewniane, na których dotąd istnieje wymalowany duży obraz św. Teresy. Ta św. Oblubienica Chrystusa, która za życia gorliwie szerzyła cześć św. Józefa, nie mniej się o nią okazała troskliwą w obecnym zdarzeniu, gdyż nie przepuściła ognia, który, gdyby tylko przedarł się poza te drzwi, byłby niewątpliwie pochłonął cały kościół, a więc i cudowny obraz św. Józefa. Tak więc dotąd podziwiamy ten cud, a wiarogodne zakonnice, które były tego świadkami, mówią, że nawet w kilka dni po tym pożarze mury były gorące. Naturalnym więc biegiem rzeczy drzwi owe powinny były pierwsze ulec zniszczeniu.

Praktyka. Nigdy się nie trwóż przyszłymi krzyżami, gdyż nie czując obecnie łaski do podjęcia ich, udręczyłbyś się i upadł na duchu. Bóg do każdej sprawy cierpienia, ofiary jakiej wymaga od człowieka, przygotował odpowiednią łaskę i da ją w odpowiedniej chwili. Teraz ci jej nie daje, gdyż ci jest nie potrzebna, więcbyś ją zmarnował, ty zaś, myśląc o tym, co cię może spotkać w przyszłości, daremnie byś się udręczył.

Modlitwa. Św. Józefie, bądź mi zawsze przewodnikiem w mojej ziemskiej pielgrzymce. Czuwaj nade mną, a w ostatnich chwilach mojego życia przybądź wraz z Jezusem i Najświętszą Maryją Panną, abym w ręce Wasze szczęśliwie oddał ducha Bogu i zdobył Królestwo niebieskie. Amen.

do góry

31. Dusza Józefa udała się do otchłani. Skoro św. Józef zasnął w Panu, dusza Jego udała się do otchłani. Ewangelia opowiada nam, że przy śmierci Zbawiciela Pana groby się pootwierały i ciała zmarłych z martwych powstały. Czyż nam nie godzi się przypuścić, iż do takich uprzywilejowanych należał i św. Józef? - W dziełach Katarzyny Emmerich czytamy, że Zbawiciel Pan ukazał Patriarchom wszystkie miejsca uświęcone krwawą męką, a nadto ciało swoje poranione i złożone jeszcze w grobie. Patriarchowie ci byli także świadkami chwalebnego Zmartwychwstania. Chrystus Pan natychmiast odwiedził Swoją Najświętszą Matkę w towarzystwie św. Józefa i Patriarchów. Któż pojmie radość, jaką ta wizyta przejęła serce Najświętszej Panienki.

Rzućmy okiem na całe życie świętego Józefa! Całe pełne trudów, poświęceń, prób, ubóstwa i cierpień. Niech więc pamięć tego umacnia nas we wszystkich przeciwnościach i pokusach, bo i Święci od nich nie byli wolnymi. Czytamy np. o św. Brygidzie, że przechodziła straszne pokusy przeciwko cnocie anielskiej. Wreszcie Pan Jezus raz rzekł do niej: Czas, który przebyłaś, był dla ciebie czasem próby. Gdyby człowiek nie miewał wcale złych myśli, byłby Aniołem, nie człowiekiem. Pokusa jest mu potrzebną, by poznał swą słabość i swą zależność ode mnie. Czego się niepokoiłaś? Nie mogłam oddalić tych myśli, odrzekła Święta, i bałam się Twych surowych sądów. Tu okazała się Moja Sprawiedliwość - odpowiedziało Słowo. Niegdyś kochałaś stworzenia niezgodne z Mą wolą, teraz dopuszczam, by myśli te cię napastowały, mimo twej chęci. Gdy twa dusza usiłuje nie przystawać na grzeszne pragnienia i nie chce mieć w nich upodobania, oczyszcza się przez to cierpienie i nabywa zasług.

Gdy ta Święta ponosiła prawie męczeństwo duch i ciała, Matka Miłosierdzia powiedziała jej: Według zdania doktorów, ty umrzesz, alboż oni wiedzą, co to jest umrzeć? Umiera ten, który przez przywiązanie do grzechu traci wiarę i miłość i odłącza się od Boga. Wejrzyj na św. Franciszka. Stosownie do woli Bożej wydawał on wielkie owoce, a teraz czyni jeszcze większe rzeczy. Mogłabyś się pytać, dlaczego choroba twa jest tak długą, czemu siły twe są zniszczone, - odpowiadam ci, iż to jest dowód miłości Mego Syna i Mojej dla ciebie. W Jerozolimie zwrócono ci niewinność, jak po chrzcie św. Syn Mój powiedział, iż grzechy twe są ci odpuszczone, lecz nie rzekł, że nie będziesz już cierpieć na ziemi. Stworzenie powinno zgładzić swe niedbalstwa w dolegliwościach.

W obecnych czasach zbliżającego się końca świata i poprzednio zapowiedzianych wojen i strasznych rzeczy, wszyscyśmy powinni całym sercem, zwróciwszy się do Pana Boga, chętnie cierpieć i korzystać ze wszelkich środków oczyszczających duszę, aby nas Pan Zastępów znalazł gotowych an wezwanie, któremu też nie powinniśmy stawiać żadnego oporu modlitwą o przedłużenie nam życia, gdyżby to niejednego mogło narazić na niebezpieczeństwo zguby wiecznej.

Gdy świątobliwa Benedykta z Laus kilkakrotnie zapragnęła myślą umierać ostatnią ze wszystkich ludzi, aby wiele mogła zdziałać na chwałę Bożą i cześć Najświętszej Maryi Panny, miłe jej były gorliwe pragnienia Benedykty, jednakże, pokazawszy jej się, Matka Boża nakazała oddalić taką myśl, albowiem ci, którzy doczekają końca świata, narażeni będą na wielkie niebezpieczeństwa z powodu zwodniczych wybiegów Antychrysta.

To też w ostatnich chwilach jej życia, gdy ktoś z obecnych odezwał się, że jej choroba nie zagraża śmiercią, że jeszcze przyjdzie do zdrowia, westchnęła: Ach! módlcie się, żeby mię Pan Bóg zachował od tego nieszczęścia. Ona pomimo udręczeń, jakie cierpiała od szatana, pomimo postów i umartwień, właściwie katuszy ciała, wyznawała, że jest prawdziwie szczęśliwą, albowiem znalazła Pana Jezusa i Maryję a z Nimi radości najczystsze, co jak balsam Boży, rozlewając się w jej duszy, łagodziły wszystkie rany. Bo człowiek tyle ma szczęścia, ile go ma w sobie, wszystkie skarby nosi z sobą i o tyle bogaty jest i szczęśliwy, o ile cnotliwy i dobry. Najłatwiej się prawdziwe szczęście otrzymuje, gdy się całe swe serce odda Panu Bogu.

Zastanawiajmy się często nad rozkoszami szczęśliwości wiecznej, o których św. Augustyn powiada, że gdyby tylko ich jedna kropla spadła od piekła, wystarczyłaby w jednej chwili do osłodzenia wszystkich mąk potępieńców.

Aby sobie zgotować szczęśliwą wieczność, oprócz modlitwy, czyń jałmużnę. Aby zaś zachęcić się do niej, rozważ następujące zdarzenie. Św. Jan Jałmużnik wziął z sobą raz do szpitala skąpego biskupa Troilusa i rzekł do niego: Czas też pocieszyć tych ubogich, dajcie im jałmużnę. Biskup, powodując się względem ludzkim, rozdał 30 grzywien. Gdy się spostrzegł, tak żałował tych pieniędzy, aż zachorował. Św. Jan, domyślając się wszystkiego, poszedł doń i rzekł: Przyniosłem ci pieniądze, których mi pożyczyłeś w szpitalu na jałmużnę, wracam ci je, tylko cię o jedno proszę: daj mi cyrograf, iż mi to dajesz, coś sobie u Pana Boga miał zjednać. Zgodził się na to biskup, a św. Jan wziąwszy cyrograf, prosił Pana Boga, aby biskupa owego uleczył z łakomstwa. I tejże nocy ujrzał Troilus piękny i kosztowny pałac, nad którego drzwiami złotem napisano: Mieszkanie wieczne Troilego biskupa. Uradował się tym niezmiernie. Wtem ujrzał jakby cesarskiego urzędnika, który wydał rozkaz sługom, mówiąc: Pan wszelkiego świata kazał zmazać ten napis, i napisać: Mieszkanie i wieczny odpoczynek Jana Arcybiskupa Aleksandryjskiego, kupiony za 30 grzywien. Troilus tym wzruszony, poprawił się zupełnie i stał się odtąd wielkim jałmużnikiem.

Św. Józef kochał bardzo Najświętszą Maryję Pannę. Ach! naśladujmy go w tym, bo nabożeństwo do Niej jest jednym ze znaków wybraństwa Bożego. Nie możliwym jest to, aby pobożnie wymówione Imię Maryi nie przyniosło nam jakiejś łaski. Gdy przy zwłokach św. Franciszka Salezego działy się cuda, przyprowadzono tam opętanego. Widząc go wijącego się, zakonnica, krewna Świętego, litością zdjęta, wołała do Matki Najświętszej: O Matko Boża, przybądź na ratunek! Na to odezwał się szatan: Nie wzywaj Jej, bo samo Jej Imię przeraża mnie. Ale zakonnica znów powtarzała głos błagalny. Wtedy szatan znów: Ach! szczęśliwi, wy macie Maryję za Matkę, my nie mamy Matki. Ach, dajcie, dajcie mi Maryję choć na chwilę za Matkę, a będę bardzo szczęśliwy, a skorzystam z tego!

Gdy Benedyktę z Laus badano w sprawie objawień Najświętszej Maryi Panny, kazała jej Najświętsza Maryja nie lękać się, objawić prawdę sługom i rządcom Kościoła i powiedzieć wikaremu generalnemu, że jako kapłan udzieloną sobie władzą może nakłonić Boga do zstąpienia z nieba na ziemię, lecz nie ma żadnej władzy rozkazywać Matce Boskiej. Cieszmy się więc i dziękujmy Panu Jezusowi, że nam Ją dał za Matkę, a św. Józefowi za wszystkie trudy i poświęcenia dla Niej podjęte.

Przykład. Jedną z najgorliwszych czcicielek św. Józefa była czcigodna Matka Katarzyna od Świętego Augustyna, z Francji powołana do Boga na usługę szpitalną w zamorskie osady w Quebec w nowej Francji. Na Bierzmowaniu przyjęła imiona Maryi i Józefa, aby sobie zjednać opiekę tego Świętego.

W dzień Wniebowstąpienia Pańskiego tejże Katarzynie w zachwyceniu została pokazaną uroczysta procesja Świętych, w pośrodku której znajdował się Król Chwały, postępujący do bram raju. Widziała ona, że św. Józef szedł przed wszystkimi i najbliżej stał u bram wiecznych. Skoro zaś to radosne chwalebne Zgromadzenie na prawicy Ojca w oznaczonym tronie zostało umieszczone, św. Józef był pierwszym, który odezwał się tymi słowami: Oto talent, o Boski Ojcze, któryś mi na ziemi powierzył, oddając Ci go dobrze pomnożonym, tak że nie tylko został podwojony, lecz jak wielkie i ogromne mnóstwo jest tych dusz, wszystko to jest nabytkiem, wszystko owocem tegoż samego talentu, który składam w Twoje ręce! Gdy to wyrzekł św. Józef, Ojciec Przedwieczny odpowiedział mu: O mój sługo wierny! Jak byłeś zarządcą domu mego na ziemi, tak i teraz w tym niebieskim chcę, abyś nim pozostał, nie jako sługa, ale Pana z władzą mocy nadzwyczajnej. Sam nawet Syn Boski pomimo to, że jest Królem chwały, chciał ażeby On miał zaszczyt rozkazywania Mu. Na ten czas, mówi dalej Katarzyna, ja obróciwszy się ku Świętemu, rzekłam do niego: O wielki Święty, wypraszaj tego Króla Chwały, abym przez całą wieczność nigdy nie była oddzieloną od Jego świętej miłości. On Ci nie odmówi tej łaski.

Ta moja prośba została wysłuchana, ale z warunkiem dotrzymania przeze mnie uczynionej obietnicy, żebym zawsze chciała żyć w całkowitym poddaniu się na Boskie upodobanie, pokazano mi nawet miejsce, jakie bym uzyskała w niebie, z którego mogłabym przyjemnie spoglądać i mieć przyjemność być uważaną od Jezusa, Maryi i Józefa (Paul Rugnerau, in eius vita Gallice scrip. c. 5).

Praktyka. Starajmy się więc w miłosiernych uczynkach naśladować tę Katarzynę, która swe życie poświęciła na usługę chorych, oraz wieść życie według upodobania Bożego, a i nas św. Józef będzie wysłuchiwał i zaprowadzi kiedyś do nieba.

Akt poświęcenia się św. Józefowi

O mój najmilszy Ojcze, po Jezusie i Maryi najdroższy sercu mojemu, Tobie się powierzam i oddaję, jak Ci się powierzyli Jezus i Maryja. Przyjmij mnie za ucznia, wychowanka, za dziecko Twoje, bo ja na całe życie wybieram Cię na Przewodnika, Opiekuna, za Ojca i Obrońcę mojej nędznej duszy.

O mój najmilszy Ojcze, św. Józefie, prowadź mnie prostą drogą do Serca Maryi, do Serca Jezusa, naucz mnie kochać czystą i cierpiącą miłością, naucz walczyć z każdą zachcianką, z każdą pokusą ciała, szatana i świata, naucz mnie po cichu znosić każdy krzyżyk, naucz dobrze się modlić, naucz wzgardy dla siebie samego, a posłuszeństwa woli Bożej!

O mój najdroższy św. Józefie, bądź piastunem mej duszy, Przenajdroższą Krwią Jezusa odkupionej, nie opuszczaj mnie ani na chwilę, pilnuj tak jak pilnowałeś Dzieciątka Jezus, a ja Ci przyrzekam wierność i zupełne posłuszeństwo, przyrzekam Ci miłość dozgonną aż na wieki, jeśli za Twoją przyczyną będę zbawiony. Dla miłości Jezusa i Maryi nie odpychaj mnie nędznego grzesznika od świętych stóp Twoich; dla miłości Jezusa i Maryi, przyjmij mnie pod ojcowską opiekę Twoją. Amen.

do góry

Czytelnia

Spis treści:

1. Był dla niego ukochanym świętym.

2. Postrach duchów piekielnych.

3. Cud św. Józefa w KL Dachau.

4. Żywot świętego Józefa.

5. Redemptoris Custos.

6. Quamquam pluries.

7. Św. Teresa z Avili o św. Józefie.

do góry

Był dla niego ukochanym świętym

O. Melchior Jan Wróbel OCD

Zbliżamy się do 20. rocznicy odejścia do domu Ojca Świętego Jana Pawła II. Większości Polaków znana jest jego wielka maryjna pobożność. Tymczasem oprócz wielkiego nabożeństwa do Matki Bożej Ojciec Święty był też gorliwym czcicielem Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny św. Józefa, którego liturgiczną uroczystość obchodziliśmy kilka dni temu.

Święty Jan Paweł II kochał Najświętszą Maryję Pannę jak matkę. Miał swoje ulubione modlitwy do Matki Bożej. Preferował Różaniec jako modlitwę kontemplacyjną. Znakiem jego przymierza z Maryją było przyjęcie i stałe noszenie szkaplerza – „szaty Maryi”. „Totus Tuus” (cały Twój) to nie tylko pięknie brzmiące hasło umieszczone w herbie papieskim, ale to przede wszystkim jego postawa całkowitego zawierzenia się Maryi, każdego dnia podejmowana na nowo, to miłość owocująca zaufaniem i wdzięcznością.

Święty Jan Paweł II wielką czcią otaczał również św. Józefa, który był dla niego ukochanym świętym. Na chrzcie otrzymał dwa imiona: Karol Józef. Święci Karol Boromeusz i Józef stali się jego patronami. Młody Karol znał biografię swoich patronów. Z całą pewnością poznał je z „Żywotów świętych pańskich”, książki ks. Piotra Skargi, która cieszyła się dużą poczytnością w każdym katolickim domu, a takim był dom rodzinny Emilii i Karola Wojtyłów.

do góry

U karmelitów w Wadowicach. Nabożeństwo do św. Józefa wyniósł z domu rodzinnego. Jako młody chłopak wraz ze swoim ojcem często udawał się do kościoła Ojców Karmelitów Bosych w Wadowicach, gdzie w głównym ołtarzu znajduje się obraz św. Józefa z Dzieciątkiem. Przyszły Papież – jak wspominają jego biografowie – modlił się przed tym wizerunkiem już od dzieciństwa. Po latach Ojciec Święty wspominał: „Mieszkałem obok kościoła parafialnego, ale wzrastałem w kościele św. Józefa”.

Ta duchowa więź Karola z Oblubieńcem Maryi kształtowała się pod wpływem pobożności jego ojca, który ukazywał dorastającemu synowi św. Józefa jako prawdziwy wzór męskości i odpowiedzialności za drugich. Skoro św. Józef wywiązał się doskonale z misji duchowego ojca dla Syna Bożego zleconej przez Boga, to może być dla niego i każdego człowieka niezawodnym patronem i opiekunem. Można i trzeba zaufać św. Józefowi jako potężnemu orędownikowi nawet w najtrudniejszych sprawach.

Wszyscy, którzy mieli bliższą okazję poznać Karola Wojtyłę i szczęście z nim się modlić, wiedzą, jak głęboką czcią obdarzał św. Józefa.

do góry

Ulubione modlitwy. Jan Paweł II bardzo cenił św. Józefa, to był jego ukochany święty, do którego często się modlił. Miał swoje ulubione modlitwy, którymi czcił świętego Patrona. Gdy 4 czerwca 1997 roku Ojciec Święty jako pielgrzym przybył do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, przygotowując się do sprawowania Ofiary Eucharystycznej, odmówił modlitwę do św. Józefa:

„Boże, […] spraw, prosimy, aby jak św. Józef, który zasłużył na to, by dotykać i nosić z szacunkiem w świętych rękach Jednorodzonego Syna Twojego, zrodzonego z Dziewicy Maryi, tak i my byśmy mieli łaskę służyć przy Twoich ołtarzach w czystości serca i niewinności postępowania […]”.

Przypomniał tę modlitwę pielgrzymom i dodał, zdradzając jeden z sekretów swojej osobistej pobożności: „Piękna to modlitwa! Odmawiam ją codziennie przed Mszą Świętą i na pewno czyni to wielu kapłanów na świecie”.

Święty Jan Paweł II ułożył modlitwę, w której polecał św. Józefowi najbardziej pilne sprawy Kościoła:

„Święty Józefie, najczystszy, troskliwy Obrońco Chrystusa i Opiekunie dziewic, czuwaj nad dziećmi i młodzieżą, aby czystym i wolnym sercem szła za głosem powołania. Wzorze pracujących, spraw, by wszelka praca spełniana była rzetelnie i w warunkach godnych człowieka. Pociecho nieszczęśliwych, Nadziejo chorych, wskaż cierpiącym ogromną wartość zbawczą ich ofiary. Patronie umierających, naucz sztuki umierania dla siebie na co dzień, aby zawsze być gotowym na radosny powrót do domu Ojca. Postrachu duchów ciemności, oddal grozę wojny, zła i nienawiści. Opiekunie Kościoła Świętego, Tobie oddaję cały Kościół. Amen”.

do góry

Cudowne wizerunki. Ważnym przejawem kultu św. Józefa przez Papieża było oddawanie czci obrazom św. Józefa wsławionym łaskami. Karol Wojtyła zawsze miał w pamięci obraz św. Józefa z karmelitańskiego kościoła w Wadowicach, przed którym razem ze swym ojcem często się modlił i gdzie otrzymał wiele łask. 10 września 2003 roku delegacja ojców karmelitów bosych z Wadowic ofiarowała Janowi Pawłowi II kopię tego wizerunku. Ojciec Święty, spoglądając na znany obraz św. Józefa, nie krył wzruszenia. Rozpromieniła się jego twarz, a oczy zaszkliły się łzami. Papież przyjął ten skromny obraz z radością i wdzięcznością. 16 października 2003 roku, kiedy obchodził jubileusz 25-lecia pontyfikatu, przekazał ojcom karmelitom swój papieski pierścień jako wotum wdzięczności za łaski i opiekę, aby umieścić go przy obrazie św. Józefa.

Podobnie cenny dar w postaci Pierścienia Rybaka ofiarował Jan Paweł II klasztorowi Karmelitanek Bosych w Avili, któremu patronuje św. Józef. To w nim św. Teresa od Jezusa widziała idealny wzór życia kontemplacyjnego, jaki pragnęli prowadzić zarówno ona sama, jak i członkowie zakonu karmelitańskiego. Przecież życie św. Józefa w Nazarecie upływało na co dzień w bliskim kontakcie z Bogiem Wcielonym – Jezusem i Jego Matką. Taki styl życia i charyzmat ma w Kościele zakon karmelitański od początku swego istnienia. To wielkie dzieło przywrócenia pierwotnego charyzmatu, jaki miał zakon karmelitański, szczęśliwie udało się św. Teresie od Jezusa i św. Janowi od Krzyża dzięki wstawiennictwu św. Józefa.

Jan Paweł II, ofiarując papieski pierścień dla klasztoru Karmelitanek Bosych w Avili, dał świadectwo swojej wielkiej czci dla św. Józefa i wdzięczności za Jego opiekę nad całym Kościołem i wszystkimi dziełami, jakie prowadzi. Jego wstawiennictwu polecał potrzeby swojej diecezji i Ojczyzny. Częstym miejscem modlitwy ks. bp. Karola Wojtyły był kościół klasztoru Bernardynek w Krakowie, któremu patronuje św. Józef. W książce „Wstańcie, chodźmy” Jan Paweł II pisał: „Chodziłem tam w wolnych chwilach i modliłem się, a mój wzrok często wędrował w kierunku bardzo czczonego w tym kościele pięknego obrazu przybranego ojca Jezusa”.

do góry

Świadectwo następcy. Przytoczone wcześniej modlitwy i fakty z biografii św. Jana Pawła II wystarczająco świadczą o tym, że był on wielkim czcicielem św. Józefa. Papież Benedykt XVI tak mówił o swoim poprzedniku, Janie Pawle II, 18 grudnia 2006 roku w rozważaniu przed modlitwą Anioł Pański: „Umiłowany Papież Jan Paweł II, który był wielkim czcicielem św. Józefa, pozostawił nam wspaniałe rozważanie o Nim w adhortacji apostolskiej ’Redemptoris Custos’ – Opiekun Odkupiciela. Ukazując różne Jego cechy, szczególną uwagę poświęca milczeniu św. Józefa. Jest to milczenie wymowne nieustanną modlitwą, w której błogosławi się Pana, wielbi Jego świętą wolę i zawierza się bez reszty Jego Opatrzności”.

Papież Benedykt XVI podziwiał u św. Jana Pawła II jego odwagę, bezkompromisowość w głoszeniu Ewangelii. Był zbudowany jego pobożnością. Zapamiętał swojego poprzednika na Stolicy Piotrowej jako wielkiego czciciela św. Józefa, gdyż jego patron ze chrztu był mu zarówno orędownikiem, jak i wzorem. Prawdziwy kult świętych polega nie tylko na wzywaniu ich wstawiennictwa u Boga, ale przede wszystkim na naśladowaniu ich cnót.

Trzeba zatem i nam, którzy czczą św. Jana Pawła II, naśladować naszego rodaka w jego pobożności. Łączył on nabożeństwo do Matki Bożej Maryi z czcią Jej Oblubieńca Józefa, Opiekuna Jezusa, naszego Zbawiciela.

Źródło: Nasz Dziennik 2025-03-22.

do góry

Postrach duchów piekielnych

Święty Józef jest skutecznym orędownikiem u Boga, mąż modlitwy i zaufania Bogu. Św. Józef to nasz dar i skarb, cichy i milczący, określany mianem: sprawiedliwy, jest bardzo potężnym i skutecznym orędownikiem u Boga, postrachem duchów piekielnych. W sposób sobie właściwy, bardzo dyskretny potrafi przyjść z pomocą, wyjednać potrzebne łaski, zaradzić każdej biedzie ludzkiej.

Artykuł: Ks. prał. dr. Jacek Plota, proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP oraz kustosz Narodowego Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu.

Określenia „kaliskie sanktuarium – polskim Nazaretem” po raz pierwszy użył ks. kard. Józef Glemp, Prymas Polski, w czasie rekoronacji obrazu, która miała miejsce 29 wrześ- nia 1985 roku. Nazwa „polski Nazaret” od tego czasu zaczęła być obecna w świadomości pielgrzymów. Tak jak Jasna Góra jest określana polską Kaną, sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach – polską Fatimą, a sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej w Dębowcu – polskim La Salette.

W czasie pielgrzymki diecezji kaliskiej do Ziemi Świętej w listopadzie 2019 roku w Nazarecie ofiarowaliśmy kopię cudownego obrazu św. Józefa Kaliskiego. Jest ona zawieszona vis-à-vis wejścia do kościoła św. Józefa wzniesionego w miejscu, gdzie – zgodnie z tradycją – mieścił się dom Świętej Rodziny, nieopodal bazyliki Zwiastowania.

Pod kościołem św. Józefa jest zachowana część groty domu Świętej Rodziny. Za pośrednictwem ojców franciszkanów, kustoszy tego miejsca, do sanktuarium w Kaliszu przekazana została skała z groty. Tę szczególną relikwię wprowadziliśmy 1 grudnia 2022 roku podczas comiesięcznego, w pierwszy czwartek, nabożeństwa w intencji rodzin i obrony życia.

Skała z Nazaretu jest umieszczona w relikwiarzu – w formie fasady nazaretańskiego kościoła św. Józefa – wystawionym tuż przy cudownym obrazie św. Józefa Kaliskiego. Dla tego wizerunku sześciu papieży przekazało swoje pierścienie: Pius X, Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł II, Franciszek. Ostatni w kolejności był dar od Papieża emeryta Benedykta XVI.

Już 31 maja 1783 roku Papież Pius VI dokonał w Watykanie koronacji kopii kaliskiego obrazu i zezwolił na jej przeprowadzenie także w Polsce. Odbyła się ona w Kaliszu 15 maja 1796 roku. Ukoronowanie głowy św. Józefa na kaliskim obrazie było pierwszym takim wydarzeniem w historii Kościoła. Wcześniej przyozdabiano koronami wizerunki tylko Maryi i Jezusa.

Święty Józef z wielkim oddaniem i miłością chronił Dzieciątko Jezus i Maryję, w tym przed diabelskim działaniem Heroda. Dlatego nieprzypadkowo Papież Pius IX dekretem Quemadmodum Deus 8 grudnia 1870 roku ogłosił św. Józefa Patronem Kościoła katolickiego. (W tym roku przypada 155. rocznica tego wydarzenia). Ojciec Święty był przekonany, że św. Józef, tak jak obronił Jezusa i Maryję, obroni przed zagrożeniami Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa.

Następca Piusa IX, Papież Leon XIII, ułożył modlitwę do św. Józefa i polecił ją odmawiać w całym Kościele. Jak wielokrotnie podkreślam, jest ona jak egzorcyzm, wzywamy pomocy św. Józefa, błagając o Jego interwencję w walce ze złem. W ostatnich dziesięcioleciach do odmawiania tej modlitwy zachęcił św. Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Redemptoris Custos”.

W odniesieniu do współczesnych zagrożeń, w tym wobec kryzysu wiary, naszym obrońcą jest św. Józef, Mąż modlitwy. Wpatrzeni w Jego wzór mamy pokładać ufność w Bogu, słuchać tego, co do nas mówi poprzez Dekalog i naukę Ewangelii. Widzę bardzo wyraźnie, że obecnie ludzie odkrywają św. Józefa właśnie jako pogromcę złych duchów.

Amerykański mariolog i czciciel św. Józefa o. Donald H. Calloway MIC opracował książkę „Konsekracja św. Józefowi, cuda naszego duchowego Ojca”. W sanktuarium rozprowadzamy tę publikację. Zawiera ona rozważania i modlitwy na kolejne 33 dni, które przygotowują do oddania się św. Józefowi. Bardzo wiele osób pozytywnie odpowiada na zaproszenie do podjęcia tych rekolekcji.

Od 2022 roku w Narodowym Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu trzy razy w roku zachęcamy do praktyki 33-dniowych józefowych rekolekcji: przed 19 marca (uroczystość św. Józefa), 1 maja (wspomnienie św. Józefa Robotnika) oraz Niedzielą Świętej Rodziny (pierwsza niedziela po Bożym Narodzeniu).

Na prośbę marianina o. Donalda H. Callowaya w 2020 roku został namalowany przez amerykańską artystkę Bernadette Carstensen obraz „Święty Józef, postrach duchów piekielnych”.

Święty Józef trzyma na ręku Dzieciątko Jezus, które przebija węża liliową włócznią swojego ziemskiego Ojca. Ten wizerunek jest coraz bardziej popularny. W mojej ocenie to również znak, że ludzie odkrywają św. Józefa jako Orędownika w walce z duchami piekielnymi, tego, który chroni przed szatanem.

Coraz więcej osób przyjmuje szkaplerz św. Józefa. W naszym sanktuarium nakładamy ich około tysiąca rocznie.

Na jednej części tkaniny św. Józef trzyma Jezusa i jest wezwanie: „Święty Józefie, Opiekunie Kościoła, módl się za nami”, na drugim płatku materiału są narysowane: krzyż, papieska tiara, klucze św. Piotra oraz gołąb – symbol Ducha Świętego. Na tej części jest napis: „Duch Święty Jego przewodnikiem”.

Szkaplerz ma trzy kolory: fioletowy, żółty i biały. Nawiązują one do trzech cnót, którymi odznaczał się św. Józef: fioletowy – pokora, żółty – sprawiedliwość, biały – czystość.

Oficjalnie szkaplerz św. Józefa dla całego Kościoła powszechnego zatwierdził 18 kwietnia 1896 roku Papież Leon XIII. Szkaplerz poświęcony i nałożony przez kapłana należy nosić dniem i nocą oraz codziennie powtarzać akt strzelisty: „Święty Józefie, Opiekunie nasz, módl się za nami!”. Nawet ci, którzy nie mają józefowego szkaplerza, ten akt strzelisty powinni mieć wyryty w sercu.

Nasz Dziennik, 2025-03-19. Fragmenty artykułu.

do góry

Cud św. Józefa w KL Dachau

W tydzień po zawierzeniu św. Józef uprosił u Miłosierdzia Bożego niewyobrażalny cud. 29 kwietnia 1945 roku wolność odzyskało 830 polskich duchownych więzionych w obozie koncentracyjnym w Dachau. W tym dniu zostało ocalonych od zagłady ponad 30 tys. więźniów.

Pierwszy w Niemczech obóz koncentracyjny z rozkazu Heinricha Himmlera został założony już w 1933 roku. Usytuowano go w pobliżu miasta Dachau, w odległości około 30 km od Monachium. Na jego lokalizację wybrano z premedytacją teren bagnisty, o niezdrowym klimacie, bardzo dokuczliwym zwłaszcza w czasie jesieni i zimy.

Od 1940 roku głównym celem działania obozu było wyniszczenie i likwidacja elit inteligenckich z podbitych przez III Rzeszę państw (tzw. Intelligenzaktion). Stąd też już od kwietnia tego roku zaczęto masowo zwozić do Dachau księży, także z obozów w Sachsenhausen, Mauthausen-Gusen i Oranienburga, w których znaleźli się wcześniej. Transporty kolejnych grup księży nasiliły się od grudnia 1940 roku, gdyż Niemcy wyznaczyli Dachau na obóz dla duchowieństwa. W zbrodniczych planach Hitlera miał to być centralny ośrodek eksterminacji ogółu duchowieństwa z okupowanej Europy, a w szczególności księży z Polski.

do góry

Polscy księża w Dachau. W Dachau więziono w sumie 1780 polskich kapłanów diecezjalnych i zakonnych. Wśród zamordowanych 1030 kapłanów aż 868 było z Polski (najwięcej z archidiecezji poznańskiej – 147, włocławskiej – 144 i łódzkiej – 112).

Polscy kapłani w Dachau byli przez Niemców traktowani ze szczególnie wyrafinowanym okrucieństwem. Ksiądz Leon Stępniak tak po latach wspominał obozowy czas: „Pewnego sierpniowego dnia kapo obozowe z komendantem zarządzili – jak to określili – dzień bicia polskich klechów. Z kamieniami na ramionach, okrutnie bici, musieliśmy przebiec wzdłuż szeregu uzbrojonych w drągi strażników. Tego dnia zamordowano 38 polskich kapłanów. Niedożywienie i ciężka praca przyczyniły się do wielu zgonów z wycieńczenia”.

Z kolei inny więzień, ks. Aleksander Konopka, pisał: „Mimo że w obozie władze czyniły wszystko, aby zdeprawować człowieka i skłócić więźniów, aby wzajemnie się niszczyli, to jednak ten, kto w sercu zachował wiarę i odrobinę człowieczeństwa, mógł czynić w tym piekle dużo dobrego dla drugiego człowieka”.

Polskim kapłanom nie wolno było sprawować Mszy Świętej. Zakazano im odmawiania brewiarza i jawnej modlitwy. Nie mogli też mieć przy sobie jakiegokolwiek przedmiotu kultu religijnego czy znaku wiary. Zabroniono też niesienia pomocy duchowej więźniom umierającym.

Mimo tych zakazów kapłani zorganizowali na terenie obozu „ukryte” życie religijne. Za pośrednictwem komand wyjazdowych, pracujących w Monachium, postarali się o hostie, komunikanty i w więziennych pasiakach potajemnie odprawiali Msze Święte. Ciężka, ponad ludzkie siły praca była jednym z niemieckich sposobów na skrajne wyniszczenie ludzkiego organizmu aż do śmierci.

Praca na tzw. plantacjach należała do najcięższych i szybko zabijała. „Latem, w upalne dni – wspominał po latach ks. bp Franciszek Korszyński – dokuczało górskie słońce, zimą deszcz, mróz i śnieg. Każdego dnia po pracy na taczkach wieziono umierających lub zmarłych z głodu i wycieńczenia. Właśnie na plantacjach największa ilość księży straciła zdrowie i życie. W naszym obozie nie było zwierząt pociągowych, musieli je więc zastąpić ludzie. Ludzi zaprzęgano do pługa przy usuwaniu śniegu z obozu, do wozów, do bron przy uprawie roli, a nawet do wału ugniatającego szosę. Jeszcze dziś żywo mam w pamięci obozowy obrazek przedstawiający budowę szosy. Kilkunastu więźniów z wyciągniętymi szyjami, z wygiętymi w pałąk plecami ciągnie olbrzymi ciężki wał. Inni więźniowie pchają ten wał, a kapo im przygaduje. Wśród tych niewolników dwudziestego wieku widzę prawie samych polskich księży”.

do góry

Ślubowanie. Już w KL Sachsenhausen grupa polskich księży z bloku 18 zawierzyła swoje męczeńskie życie św. Józefowi w jego cudownym kaliskim wizerunku. Pragnęli, by zawierzenia dokonali też księża z innych bloków, ale niespodziewanie 13 grudnia 1940 roku wszystkich przewieziono do Dachau. Pomysłodawcą ślubowania był ks. Franciszek Korszyński, późniejszy biskup włocławski. Oto relacja tego pasterza męczennika z jego książki „Jasne promienie w Dachau”: „Przyszła mi myśl, by specjalnie polecić się Świętemu Józefowi, który szczególną cześć odbiera u nas w Polsce w Kaliszu, gdzie jest Jego obraz łaskami słynący. Poszedłem za tą myślą i z całą ufnością losy swoje złożyłem w ręce Świętego Józefa, codziennie odtąd polecając się Jego opiece. Podobnie czynili inni więźniowie – kapłani – nękani w więzieniach i obozach hitlerowskich. Tak postąpili i alumni”.

Pierwszy uroczysty akt oddania miał miejsce 8 grudnia 1940 roku w kaplicy obozowej w Sachsenhausen. Potem 19 marca 1941 roku polscy księża ponowili swój akt oddania się św. Józefowi w Dachau.

Wobec straszliwych doświadczeń obozowych w 1945 roku księża podjęli na nowo myśl, by błagać o ocalenie św. Józefa, zwłaszcza że dochodziły pogłoski o rychłej likwidacji obozu, która wiązać się mogła z zabiciem wszystkich więźniów. Rozpoczęli gorące modlitwy i po dziewięciodniowej Nowennie do św. Józefa złożyli – w duchowej łączności z jego sanktuarium kaliskim – uroczysty Akt oddania w opiekę św. Józefa. Stało się to w niedzielę 22 kwietnia 1945 roku w dwóch grupach – przed południem i po południu – podczas Mszy Świętych odprawianych w kaplicy księży niemieckich w bloku 26.

W zawierzeniu zawierały się też zobowiązania: szerzenia czci św. Józefa wśród rodzin, dziękczynnego pielgrzymowania po wyzwoleniu do kaliskiego sanktuarium oraz powołania dzieł miłosierdzia poświęconych św. Józefowi. Końcowe słowa Aktu brzmiały: „Święty Józefie, oręduj za nami przed tronem Najwyższego Boga, ażeby te porywy serc naszych przyczyniły się do naszego dobra, do pomyślności Ojczyzny, do rozwoju Kościoła i większej chwały Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen”.

Po latach tak później pisał o tym Akcie zawierzenia ks. abp Kazimierz Majdański, więzień KL Dachau i ofiara pseudomedycznych eksperymentów: „Modlitwa skazanych o ocalenie, a jednocześnie prośba o ocalenie Ojczyzny i rodziny. Zadziwia ta modlitwa. Jest pełna wiary i mądrości ’przyszłość Kościoła i ludzkości idzie przez rodzinę’ – będzie potem uczył Papież Polak. Nie ma innej przyszłości Narodu. Kapłani, synowie polskich rodzin, czuli to wszystkimi pokładami duszy. Czuli to w obliczu największego zagrożenia, gdy koniec gigantycznych zmagań II wojny światowej był coraz bliższy”.

do góry

Cud 29 kwietnia. 29 kwietnia 1945 roku o godz. 17.25 obóz Dachau został zdobyty przez niewielki oddział amerykańskich żołnierzy generała George’a Pattona. Na powitanie żołnierzy wybiegli wszyscy, którzy mogli się poruszać. Dowódca amerykański wraz z więźniami odmówił „Ojcze nasz”. Słyszało się niemilknące, różnojęzyczne wyrazy radości. W kaplicy, w baraku 26, odprawiono dziękczynne nabożeństwo i odśpiewano „Te Deum”. Amerykanie byli przerażeni i zaskoczeni tym, co odkryli. Przed krematorium zobaczyli wielkie pryzmy trupów. W przepełnionych barakach konający leżeli obok martwych. Pełno było więźniów jęczących z bólu bądź dających słabe oznaki życia. Radość z wyzwolenia obozu była tym większa, gdyż tego samego dnia rozeszła się wiadomość o rozkazie Heinricha Himmlera z 14 kwietnia 1945 roku, w którym nakazywał, aby cały obóz został kompletnie zniszczony i zaorany, a wszyscy więźniowie zamordowani. Na rozpoczęcie kompletnego unicestwienia KL Dachau wyznaczono 29 kwietnia 1945 roku, godz. 21.00. Wyzwolenie na cztery godziny przed zagładą wszyscy uznali za cud św. Józefa i odpowiedź na ślubowanie kapłanów przed dziewięcioma dniami. Amerykański oficer polskiego pochodzenia William W. Quinn w sprawozdaniu z zajęcia obozu napisał: „Dachau 1933-1945 pozostanie na zawsze jako jeden z najstraszliwszych w historii symboli barbarzyństwa. Oddziały nasze zastały tam widoki tak straszne, że aż nie do uwierzenia, okrucieństwa tak ogromne, że aż niepojęte dla normalnego umysłu. Dachau i śmierć są synonimami”.

W tydzień po zawierzeniu św. Józef uprosił u Miłosierdzia Bożego niewyobrażalny cud. Ksiądz Wiktor Jacewicz, więzień obozu, salezjanin, napisał po latach: „Św. Józef okazał się hojnym i sprawiedliwym. Czuwał nie tylko nad tymi, którzy bezpośrednio mu się w opiekę oddali, ale od śmierci niechybnej wybawił wszystkich będących w obozie”. A było ich – dodajmy – ponad trzydzieści tysięcy.

do góry

Cudownie ocaleni. 29 kwietnia 1945 roku wolność odzyskało 830 polskich duchownych. Po wojnie dawali świadectwo o niewyobrażalnym okrucieństwie zwyrodniałych oprawców i heroizmie współwięźniów – swoich zamęczonych braci. Wśród ocalonych z zagłady więźniów męczenników znaleźli się liczni niezwykle zasłużeni dla wiary i Kościoła kapłani i biskupi. Pośród nich wymienić koniecznie trzeba jezuitę, późniejszego kardynała, ks. Adama Kozłowieckiego, arcybiskupa Lusaki (zm. 2007), wielkiego apostoła i współtwórcę niepodległości Zambii, który wnet po wyjściu z obozu udał się na misje do Afryki, bo takie były pilne potrzeby zgromadzenia. Wspomnijmy też czeskiego kardynała ks. Stefana Trochtę, pasterza Litomierzyc, który po obozie w Dachau więziony był dalej przez komunistów. Spośród biskupów zaś przywołajmy ks. Ignacego Jeża, ordynariusza diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, mianowanego kardynałem, który w noc poprzedzającą odbiór kardynalskiego biretu zmarł nagle w Rzymie 16 października 2007 roku. Więzień Dachau, ks. Kazimierz Majdański (zm. 2007), został arcybiskupem szczecińsko-kamieńskim. Stworzył niezwykłą w świecie chrześcijańskim uczelnię naukowo-dydaktyczną – Instytut Studiów nad Rodziną. Instytut rozpoczął pracę w 1975 roku, w 30. rocznicę wyzwolenia obozu, i jest najwspanialszym w Polsce wotum dziękczynnym dla św. Józefa za cud ocalenia w Dachau. Na cały świat słynny jest też werbista, ojciec Marian Żelazek (zm. 2006), wielki i wspaniały apostoł ubogich i trędowatych w Puri w Indiach, a obecnie już i Sługa Boży. O obozie w Dachau tak mówił po latach: „Za drutami obozu rozpoczął się nasz powtórny nowicjat. Tam dojrzewałem, tam zrozumiałem głębiej człowieka i życie”. Pomyślmy: ilu z tych zamordowanych polskich kapłanów, gdyby tylko przeżyli, uczyniłoby wiele wszelakiego i niewyobrażalnego dobra dla ludzi, Kościoła i Ojczyzny?

do góry

Wyniesieni na ołtarze. Z 868 duchownych bestialsko zamordowanych w Dachau 56 zostało już uznanych za błogosławionych Kościoła katolickiego. Wielu innych to kandydaci na ołtarze.

Wśród tych, którzy doznają chwały ołtarzy, jest ks. bp Michał Kozal z Włocławka. Jego przyjaciel i powiernik, ks. Franciszek Korszyński, ujawnił tajemnicę, którą mu powierzył ks. Kozal: „Złożyłem Bogu w ofierze swoje życie, ażeby przez to odwrócić klęski od Kościoła i Polski”. Wspomnijmy też 32-letniego męczennika Dachau, podharcmistrza i patrona polskich harcerzy ks. Stefana Frelichowskiego z Torunia czy ks. Emila Szramka z Katowic, zapamiętanego przez współwięźniów z samarytańskiej posługi wobec kolegów kapłanów, prawdziwego Bożego wysłannika niosącego pociechę współbraciom w kapłaństwie, bestialsko – w wieku 55 lat – zamordowanego strumieniami lodowatej wody. Dlaczego o takich kapłanach nie robi się filmów?

Wśród 108 błogosławionych męczenników II wojny światowej – wyniesionych 13 czerwca 1999 roku na ołtarze w Warszawie przez Jana Pawła II Wielkiego – jest aż 47 zamęczonych w Dachau. Ich nazwiska, daty męczeństwa i pełnione w Kościele funkcje wyryte są na marmurowej tablicy w sanktuarium kaliskim. Nie można nie wspomnieć choćby jeszcze osoby brata Józefa Zapłaty ze Zgromadzenia Braci Najświętszego Serca Pana Jezusa. Na dwa miesiące przed wyzwoleniem obozu zgłosił się do pomocy chorym na tyfus. A idąc na pewną śmierć, ofiarował siebie w intencji szczęśliwego powrotu do Ojczyzny po wojnie Prymasa Polski ks. kard. Augusta Hlonda. Bóg przyjął ofiarę brata Józefa. Zaraził się i zmarł 19 lutego 1945 roku.

Wśród męczenników Dachau wyniesionych na ołtarze byli księża profesorowie wyższych uczelni, rektorzy seminariów duchownych, charyzmatyczni duszpasterze oraz twórcy zgromadzeń zakonnych, jak ojciec Atanazy Pankiewicz, założyciel Sióstr Antoninek, czy ks. prof. Antoni Rewera, założyciel Córek św. Franciszka Serafickiego. Nie można wreszcie nie wspomnieć o salezjaninie, bł. ks. Michale Woźniaku, założycielu Woźniakowa koło Kutna, gdzie w 1956 roku ks. Stanisław Ormiański, salezjanin, do słów Prymasa Tysiąclecia skomponował melodię Apelu Jasnogórskiego, śpiewanego dziś codziennie przez miliony naszych rodaków.

Dachau na zawsze pozostanie symbolem Golgoty Zachodu, podobnie jak Katyń – Golgoty Wschodu. Oba te miejsca są wielkim ostrzeżeniem dla tych, którzy i dzisiaj tworzą nowe utopie, odrzucając i eliminując z życia ludzkiego Boga i Dekalog. Katolicy muszą wiedzieć, że zgoda na taki świat skończy się nowymi obozami i gułagami.

Ks. Jerzy Banak, Nasz Dziennik, 21 lipca 2020 roku.

do góry

Żywot świętego Józefa

S. Maria Cecylia Baij OSB

Monumentalne dzieło, liczącego ponad 400 stron, pt. „Żywot świętego Józefa”, napisała włoska mistyczka siostra Maria Cecylia Felicyta Baij OSB. Urodziła się w Montefiascone 4 stycznia 1694 r. Mając 18 lat, wstąpiła do klasztoru sióstr cysterek z Viterbo, ale po dziesięciu miesiącach przeniosła się do klasztoru sióstr benedyktynek w Montefiascone. Cierpiący Chrystus chciał ją mistycznie związać ze swoją męką i w tym celu oczyszczał jej serce trudnymi próbami, przygotowując przez to do otrzymania wyjątkowych łask.
Charyzmatycznym owocem modlitw s. Cecylii są pisma, które powstały dzięki Boskiemu oświeceniu. Do najważniejszych należą: „Życie wewnętrzne Jezusa Chrystusa”, „Żywot świętego Józefa”, „Żywot św. Jana Chrzciciela” oraz „Modlitwy”. W tych pokaźnych dziełach spisuje, co zostało jej objawione, ale jednocześnie poznajemy pokorę s. Cecylii Baij w misji apostołki i posłańca Bożej miłości. Siostra Cecylia była przełożoną klasztoru przez około 20 lat i zmarła podczas pełnienia tego urzędu 6 stycznia 1766 r., mając 72 lata. Jej głębokie życie duchowe czyni ją jedną z wielkich mistyczek Kościoła w XVIII w.
Poniższe tytuły akapitów zostały utworzone przez administratora strony.

Fragmenty dzieła.

początek

Spis treści:

1. Rodzice Józefa.

2. Ślub czystości.

3. Troska o umierających.

4. Codzienne życie.

5. Przygotowanie do zaślubin.

6. Józef i Maryja w Nazarecie.

7. Przygotowanie do narodzin Jezusa.

8. Boże Narodzenie.

9. Trzej Królowie.

10. Ofiarowanie w świątyni.

11. Ucieczka do Egiptu.

12. Jezus pomaga Józefowi w pracy.

13. Powrót do Nazaretu.

14. Mały krzyżyk.

15. Śmierć Józefa.

16. Po zmartwychwstaniu Jezusa.

1. Rodzice Józefa. Bóg, przeznaczywszy chwalebnego świętego Józefa na oblubieńca Matki swego Jednorodzonego Syna, chciał, aby on był do Niej bardzo podobny zarówno pod względem pochodzenia, jak i ojczyzny, a jeszcze bardziej pod względem cnót, toteż Najwyższy zechciał go odpowiednio ukształtować, aby stał się godnym oblubieńcem Bożej Matki.

Rodzicami naszego Józefa byli: rodowity nazaretańczyk oraz betlejemitka, którzy, połączywszy się węzłem małżeńskim, zamieszkali w Nazarecie i żyli tam aż do swojej śmierci. Ojciec nazywał się Jakub, zaś matka – Rachela. Prowadzili oni życie świątobliwe, podobni do siebie pod względem szlachetności oraz cnót. Ojciec wywodził się z domu i rodu Dawida i takie samo było pochodzenie matki.

Bóg dopuścił, aby małżonkowie pozostali przez pewien czas bezdzietni, ponieważ chciał, iżby nasz Józef był dzieckiem wymodlonym. Toteż jego rodzice czynili szczodre jałmużny na rzecz ubogich, jak również na rzecz Świątyni Jerozolimskiej, gdzie często udawali się na modlitwę, aby wypraszać u Boga upragnione potomstwo. Bóg niezbyt długo ociągał się z pociechą dla nich. Pewnego dnia, gdy przebywali w Świątyni, rozdając hojne datki, matka utwierdziła się w głębokim przekonaniu, że Bóg ją wysłucha i pocieszy. Po powrocie do Nazaretu, poczęła naszego Józefa.

do góry

2. Ślub czystości. Pewnego razu Anioł oznajmił Józefowi, że dzieweczka Maryja poświęciła się Bogu i oddała się Mu całkowicie poprzez ślub ofiarowania własnego dziewictwa, z czego Bóg bardzo się uradował. Usłyszawszy to, Święty zapragnął uczynić to samo co Ona i również poświęcić się Bogu w ślubie czystości. Jednak – jako że była to dla świętego nowość, o której nigdy wcześniej nie słyszał – Józef zaczął się wahać, czy rzeczywiście powinien to uczynić oraz czy będzie to miłe Bogu. Przeto udał się do Świątyni, aby błagać Boga o objawienie mu Jego woli w tym względzie.

Wobec wielu błagań Bóg zechciał ukazać mu swoją wolę, przemawiając do jego serca. Rzekł mu, że byłaby to miła Mu ofiara, ów ślub czystości. Zapewnił go też, że da mu odpowiednią pomoc i szczególną łaskę, aby Józef mógł zachować swą czystość w sposób doskonały.

Nasz Józef ucieszył się, słysząc głos Boży, który przemówił do jego serca. Od razu też uczynił ślub dozgonnej czystości, a wówczas jego serce zostało napełnione olbrzymim szczęściem i niewysłowioną radością. Bóg pozwolił mu tego doświadczyć, by zapewnić go jeszcze dobitniej, że docenił ślub Józefa.

do góry

3. Troska o umierających. Pośród rozmaitych darów, jakich Bóg z upodobaniem udzielał naszemu Józefowi, osobliwym przymiotem Świętego była jego troska o ubogich umierających. Miał dla nich tak ogromne współczucie, że nie zaznawał spokoju, gdy dochodziła go wieść o kimś znajdującym się w stanie agonii. Święty doskonale rozumiał, jak wielkie zagrożenia człowiek napotyka w tych ostatnich momentach życia oraz że wówczas złe duchy na wszelkie możliwe sposoby usiłują pozyskać duszę, by zaprowadzić ją na wiekuiste męki.

Pewnej nocy, gdy Józef spał, został przez Anioła powiadomiony o wielkim niebezpieczeństwie zagrażającym konającym oraz o konieczności wspierania ich w ostatniej walce. Podczas gdy Anioł mówił mu o tym wszystkim, Bóg wlał w serce Józefa ogromne współczucie i miłosierdzie względem umierających. Bóg uczynił to ze swej niezmierzonej Opatrzności, gdyż – zamierzając przeznaczyć Józefa na obrońcę umierających – chciał, by już za swego życia Święty ćwiczył się w tej miłosiernej posłudze. Toteż udzielił mu wielkiej miłości i współczucia względem konających, pozwalając zarazem zrozumieć ich ogromne potrzeby w tych ostatnich momentach, od których zależy wieczność: albo szczęśliwość bez kresu, albo wieczne nieszczęście i potępienie.

do góry

4. Codzienne życie. Zaraz po rozpoznaniu za pośrednictwem Anioła woli Bożej, nasz Józef bez zwłoki przystąpił do jej wypełnienia. Zakupiwszy wszystko, co było mu niezbędne do wykonywania rzemiosła ciesielskiego, zamieszkał samotnie w niewielkim warsztacie, który wynajął w pobliżu Świątyni. W jednej małej izbie pracował, spał i spożywał skromne posiłki, stąd wychodził tylko do Świątyni oraz w sprawach koniecznych do życia. Rzadko kiedy gotował zupy, najczęściej jadał chleb i owoce; pił nieco wina z wodą, lecz z wielką powściągliwością. Najbardziej lubił zupę z gotowanej zieleniny lub warzyw, ale […] spożywał je bardzo rzadko.

W istocie Święty Młodzieniec prowadził bardzo oszczędne i pokutnicze życie, a wszystko znosił z wielką radością i pogodą ducha. Bóg jednak nie skąpił mu niebiańskiej pociechy. W jego warsztacie nigdy nie widywano ludzi prowadzących próżne rozmowy, jako że Święty nie był zwolennikiem czczej gadaniny, a ponieważ powszechnie uznawany był za biedaka, prostaka i głupca, nikt z nim nie przestawał, dzięki czemu pozwalano mu żyć w ciszy, spokoju, samotności – jako zupełnie nieznanemu. Niemniej jednak ludzie przychodzili zlecać mu prace do wykonania, gdyż poprzestawał na niewielkiej zapłacie i przyjmował wszystko, co mu zlecano, pozostając nieustannie na łasce ludzi.

do góry

5. Przygotowanie do zaślubin. Święty Józef, ukończywszy 30 lat, zachował swą nieskazitelną, prawą czystość i niewinność, wzbogacony znacznymi zasługami i przyozdobiony wszelkiego rodzaju cnotami. Nadszedł czas, kiedy Bóg miał dopełnić obietnicy, aby powierzyć mu jako żonę i wierną towarzyszkę Najświętszą Dziewicę Maryję, która ukończyła 14 lat. Bóg chciał, ażeby Józef przygotował się do szlachetnych dziewiczych zaślubin, i choć całe życie Świętego było ustawicznym mobilizowaniem się do przyjęcia tak wspaniałej łaski, jednakże w tych ostatnich dniach Bóg pragnął dlań szczególnego przygotowania.

W nocy, gdy Józef spał, przekazał mu przez Anioła, aby przez cały miesiąc sposobił się do jednej z najszlachetniejszych łask, którymi Najwyższy chciał go obdarzyć, poprzez podwojone modlitwy i wzmożone pragnienia własnego serca. Zbudziwszy się ze snu, Józef cały zapłonął pragnieniem rychłego otrzymania obiecanej łaski i pełen miłości do swego Stwórcy, wykrzyknął: „O! Jak dobry jesteś, Boże Izraela! Jakże wierny jesteś w swoich obietnicach! Moja dusza pragnie przyrzeczonej łaski, lecz jeszcze bardziej pragnie wzrostu Twojej miłości i wychwalania Cię w każdej mej czynności!”. I tak, cały rozpłomieniony miłością, udawał się do Świątyni i adorując swego Stworzyciela, wychwalał Jego nieskończoną dobroć.

Nasz Józef dowiedział się, że Święta Dzieweczka miała zostać wydana za mąż, jako że zwoływano wszystkich z pokolenia Dawida, ażeby udali się do Świątyni po to, by ów, komu Bóg objawi swoją wolę, mógł wziąć Ją za żonę. Józef zachwycił się tą wiadomością i mówił sobie: „Błogosławiony, kogo spotka ten szczęśliwy los”. Czyżby i on sam musiał stawić się jako potomek Dawida? Ogarnęło go zmieszanie, lecz będąc posłusznym nakazowi, zgłosił się do współzawodnictwa w przekonaniu, że i tak ten wspaniały los nie stanie się jego udziałem, tym bardziej że ofiarował już Bogu swoją czystość. Pomimo to zawierzał się Bogu gorąco, prosząc o Jego przychylność i pomoc w tak doniosłej sprawie.

Po całym miesiącu przygotowań Świętego ogarnął niepokój, czy rzeczywiście otrzyma obiecaną łaskę. W noc poprzedzającą dzień wyboru oblubieńca dla Najświętszej Dziewicy Maryi ponownie ukazał się mu we śnie Anioł i oznajmił: „Wiedz, Józefie, że Bogu bardzo podobają się twoje przygotowania oraz twoje żarliwe pragnienia”. Po czym umieścił w jego rękach nieskazitelną gołębicę, mówiąc: „Weź ten dar, który ci Bóg ofiaruje, a zostaniesz stróżem Jej czystości. Zachowaj Ją drogocenną, gdyż jest Ona słodyczą Serca Bożego, jest Mu najbardziej umiłowaną i najmilszą istotą, jaka kiedykolwiek istniała i będzie istnieć na świecie”.

do góry

6. Józef i Maryja w Nazarecie. Gdy święci małżonkowie dotarli do Nazaretu, nie znaleźli tam niczego, by się pokrzepić. Natychmiast nasz Józef zatroszczył się o to, by dotrzeć do małego domku swej oblubienicy, i dość łatwo go odnalazł. Późną już porą weszli do domu; nie było tam żadnych udogodnień, a tego wieczoru nie mieli do jedzenia nic oprócz chleba, który ze sobą wzięli, oraz wody do picia, którą udało się im znaleźć po drodze. Święta oblubienica Maryja cieszyła się z tego, gdyż upodobała sobie w ubóstwie, lecz było Jej przykro, gdy widziała zmartwienie swego męża, ubolewającego nad własną biedą.

Tej nocy musieli spać na gołej ziemi, ponieważ nie mieli nic, z wyjątkiem paru narzędzi, które zabrali ze sobą z Jerozolimy. Najświętsza oblubienica spędziła prawie całą noc na modlitwie, natomiast nasz Józef, zmęczony, zasnął. Wówczas przemówił do niego Anioł, który zapewnił go, iż wolą Bożą jest, aby żyli w ubóstwie; prosił, żeby Józef z tego powodu się nie zamartwiał i troszczył się tylko o to, co niezbędne; by utrzymywał się ze swojej dotychczasowej pracy, oraz ażeby okazywał coraz większą wdzięczność Bogu za otrzymany dar – świętą i pełną godności żonę.

Święci Małżonkowie prowadzili harmonijny tryb życia […]. Składała się nań po części modlitwa, po części – odmawianie aktów strzelistych, po części – praca, dzięki której mogli zapewnić sobie niezbędny wikt. Wreszcie, część czasu poświęcali na nabożne rozmowy. Często rozważali to, co zostało powiedziane u Proroków na temat przyjścia Mesjasza, oraz to, co zostało napisane w Piśmie. Jednak wielu spraw nasz Józef nie mógł pojąć, dopóki nie zostały mu one objaśnione przez jego świętą oblubienicę Maryję. Toteż dostrzegał w Niej wszechstronną wiedzę i mądrość. Boża Matka była mu usłużna we wszystkim, wykazując się jednocześnie najgłębszym posłuszeństwem.

I tak dzielili się nawzajem tym, co zostało przepowiedziane na temat Mesjasza. Ze wzruszeniem rozmyślali nad przedziwnymi cechami, którymi miał On się odznaczać; tymczasem Boża Matka płakała, ponieważ otrzymała jasne poznanie cierpień, jakie Jej Boski Syn miał ponieść, aby uratować całą ludzkość; jednakże udręki, które przeszywały Jej duszę, nosiła głęboko w sercu. Nie zwierzała się z nich swojemu Józefowi, aby nie pogrążać go w smutku; sama zaś znosiła cierpki oścień, nie dając tego nikomu poznać, ani nie szukając współczucia w cierpieniu.

do góry

7. Przygotowanie do narodzin Jezusa. Wraz ze zbliżającym się czasem narodzin Zbawiciela nasz Józef zastanawiał się, co mógłby uczynić na tę okoliczność oraz co powinien przygotować. Był pełen gorliwej troski, a jego serce pałało coraz żywszą miłością i pragnieniem szybkiego ujrzenia tak bardzo przez niego wyczekiwanego Mesjasza; pytał zatem Bożej Matki, co mógłby uczynić i co przygotować na Jego narodziny. Święta Matka współodczuwała z jego chęciami, z upodobaniem mówiła mu, co będzie niezbędne dla Dzieciątka, a czym już nie musi się trudzić, ponieważ Ona przygotowała wcześniej i własnoręcznie uszyła pieluszki z lnu.

Nasz Józef postanowił wykonać kolebkę, która miałaby służyć do układania Bożego Dzieciątka do snu; Święta Matka nie chciała stawiać mu w tym względzie oporu. […] Boża Matka wiedziała, w jaki sposób chciał narodzić się Jej Boski Syn, w jakim ubóstwie, pozbawiony wszelkich wygód, a nawet tego, co niezbędne. Mimo to nie wyjawiała niczego Józefowi, gdyż taka była wola Boskiego Ojca. Nasz Józef sądził, że narodziny odbędą się w domu, gdzie obecnie mieszkali, dlatego z wielką starannością zabiegał o zapewnienie wszystkiego, co niezbędne na tę okoliczność.

do góry

8. Boże Narodzenie. Boża Matka, całkowicie zanurzona w najgłębszej kontemplacji, zrozumiawszy, że nadszedł czas, w którym Zbawiciel powinien się narodzić w tejże stajni, rozważała ten wielki Sekret. Po odmówieniu modlitwy nasz Józef zasnął. Miał tajemniczy sen, w którym zdawało mu się, że Zbawiciel rodzi się w owej stajni, i że dwoje zwierząt przyszło, aby ogrzać Go swoim oddechem. Sen się skończył, wybiła północ, a wówczas Anioł przemówił do niego: „Szybko, Józefie, zbudź się i adoruj Zbawiciela świata, ponieważ On już się narodził”. I dało się słyszeć kwilenie Boskiego Zbawiciela.

Szczęśliwy Józef natychmiast zerwał się, pełen wewnętrznego wzruszenia, radości, ale i żalu, że zasnął akurat na ten czas. Zbudziwszy się, otworzył oczy i ujrzał swojego nowonarodzonego Zbawiciela, z oblicza którego tryskały najjaśniejsze promienie, jaśniejsze od słonecznych, tak że cała grota została wypełniona blaskiem. Na ten widok szczęśliwy Józef uklęknął u stóp Bożego Dzieciątka i adorował Je z twarzą pochyloną ku ziemi. Jego serce konało z ogromu pociechy. Józef nie wiedział, co by mógł mówić, czy co robić. Jego oczy wylewały obfite łzy radości, ale i żałości – na widok Wcielonego Boga urodzonego w tak skrajnym ubóstwie, któremu on nie potrafił zaradzić.

Boże Dziecię nie zwlekało z pocieszeniem kochanego Józefa, dając Bożej Matce do zrozumienia, że usłyszało i spełni Jego prośby, a zatem – aby przekazała Je na ręce Józefa. Boża Matka uczyniła to z wielką przyjemnością po to, by ujrzeć zadowolenie swojego Oblubieńca, który niewątpliwie na to zasługiwał. Nasz Józef przyjął nowo narodzonego Zbawiciela w objęcia, klęcząc na ziemi i przyciskając Go do piersi. Zbawiciel przytulił Bożą główkę do szyi szczęśliwego Józefa i dał Mu tym samym odczuć pełną rozkosz ducha, ukazując Mu, jakoby trzymał w ramionach Skarb Raju, co w istocie było prawdą.

Boże Dziecię zasnęło na piersi Józefa, nasz Józef zaś popadł w błogą ekstazę. Była ona o wiele bardziej wzniosła niż wszystkie poprzednie; zostały Mu w niej objawione Wielkie Rzeczy o życiu Zbawiciela. Poznał głębokie Tajemnice, a jego dusza została wzbogacona licznymi łaskami. Pojął wyraźniej wzniosłość roli, do jakiej wywyższył go Bóg, mianowicie – bycia oblubieńcem Najświętszej Maryi oraz domniemanym ojcem Słowa Wcielonego. Uniesienie, którego doświadczył szczęśliwy Józef, trwało kilka godzin. W tym czasie Boża Matka adorowała swoje Boskie Dziecię, odpoczywające na piersi Józefa, i cieszyła się z łask spływających na Jej Oblubieńca, jako że o wszystkim wiedziała, przeto składała serdeczne dziękczynienie Bogu.

do góry

9. Trzej Królowie przyszli adorować Dzieciątko Boże i Najwyższego Króla, a nasz Józef obserwował wszystko, co działo się pomiędzy nimi trzema a Bożym Dziecięciem, w całkowitym zdziwieniu i jakby w ekstatycznym uniżeniu. Podziwiał pokorę, nabożność oraz miłość owych królewskich postaci, a zarazem podziwiał łaskawość, dobrotliwość i życzliwość Bożej Dzieciny względem nich. Widział, w jaki sposób wielka łaska zadziałała w Trzech Królach, jak zostali oni oświeceni i jak rozpoznali pod cielesną powłoką Dziecka Boży Majestat. Szczęśliwy Józef cieszył się niewymownie, widząc swojego Wcielonego Pana obdarzonego honorami, oraz cieszył się z powodu szczęścia owych Monarchów. […]

Józef przemówił do trzech Królów krótko, lecz Jego słowa były przeniknięte i rozpłomienione miłością. Trzej Królowie rozpoznali szczególną zasługę Świętego i pojęli, jak godnie przyjął On swoją rolę, będąc tak święty i zdobny w cnoty. Przeto trzej szczęśliwi Monarchowie polecali się gorąco naszemu Józefowi, aby On raczył się modlić w ich intencjach do Majestatu Najwyższego Króla o zbawienie ich własnych dusz, jak również dusz ich podwładnych, jako że Józef posiadał ten zaszczyt przebywania u boku Króla królów oraz mógł cieszyć się Jego przemiłą i umiłowaną obecnością.

do góry

10. Ofiarowanie w świątyni. Po tym, jak starzec Symeon przez chwilę cieszył się swoim Bogiem Wcielonym, trzymając Go na ręku, Boża Matka wykupiła Chłopca pięcioma monetami, a starzec oddał Jej Dziecię, które głośno uradowało się w matczynych ramionach. […] Symeon razem z Bożą Matką ucieszył się szczęściem, jakie Ją spotkało, gratulował również świętemu Józefowi, po czym obydwojgu powierzył Chłopca. Pośród wielu pociech, jakie każde z nich doznawało, święty starzec, zwróciwszy się do Bożej Matki, wyjawił Jej, że Jej Dziecię stanie się upadkiem i powstaniem wielu, i że wielu będzie Mu się sprzeciwiać, zaś dusza Maryi zostanie przeniknięta mieczem boleści.

Gdy Józef usłyszał słowa przepowiedziane przez proroka żonie, jego serce zostało zranione. Święty zrozumiał bowiem częściowo ich sens – i choć starał się zachować wielkoduszność – mimo wszystko zapłakał gorzko; od tego momentu nosił on owe słowa wyryte w sercu; stały się one powodem jego ustawicznego smutku i przejmującego bólu. Lecz o wiele bardziej bólem została przeniknięta Boża Matka, jak gdyby naraz zrozumiała wszystko jasno, a miecz boleści nigdy już nie opuszczał Jej dziewiczego serca.

do góry

11. Ucieczka do Egiptu. Podczas gdy nasz Józef z zupełnym spokojem myślał, iż osiądzie w rodzimym Nazarecie, i tutaj, w całkowitym zaciszu będzie cieszył się słodkimi i drogimi rozmowami z Jezusem i ze swą ukochaną oblubienicą, do jego uszu dotarła wieść o prześladowaniu od Heroda oraz o rozkazach, jakie wydał ten pyszny i niesprawiedliwy król. Świętego przeszył dotkliwy ból, nie wiedział, w jaki sposób się ratować; liczył jednak, że Bóg zaradzi jego wielkiej udręce. Powiedział o tym swojej oblubienicy, która zaczęła go pocieszać i podnosić na duchu, mówiąc, aby się nie lękał, tylko zastosował się do rozporządzeń Boskich.

Nasz Józef uspokoił się nieco, zaś w nocy Anioł przemówił do niego w czasie snu i polecił mu wziąć Dziecię Jezus i Jego Matkę oraz udać się z Nimi do Egiptu i pozostać tam, dopóki nie otrzyma powiadomienia o możliwości powrotu. Anioł wytłumaczył mu jaśniej, że Herod dąży do uśmiercenia Zbawiciela. […]

Wyruszyli w nocy jak uciekinierzy, przyspieszając kroku, a nasz Józef był w ogromnym strachu. Święty nie znał drogi w kierunku Egiptu, którą miał obrać, dlatego powierzył się całkowicie Bożej Opatrzności i wraz ze swoją oblubienicą wzywał Ją na pomoc. Szli jednak bezpiecznie, ufając, że Bóg poprowadzi ich prostą drogą i obroni przed wszelkim napotkanym wrogiem.

Nie brakowało cierpień, jakie nasz Józef znosił w tej podróży wspólnie z oblubienicą Maryją i Jezusem. Była sroga zima; często przechodzili przez wsie, nie zaznając żadnego schronienia, i musieli nocować na odkrytej przestrzeni. Naszego Józefa niezmiernie to zasmucało; z miłości do Jezusa i do Bożej Matki Święty rozkładał swój płaszcz na kształt szałasu, aby ich osłonić. W ten sposób spędzali całą noc, po części odmawiając akty strzeliste, po części kontemplując wielkość, piękno i dobroć Boga, którego ze sobą nieśli, wreszcie czasem na krótko zasypiając. Byli przemarznięci i nie mogli w żaden sposób się ogrzać.

Boża Opatrzność jednakże nie przestawała ich pocieszać, kiedy wydawało się, że już dłużej nie wytrzymają cierpienia, a gdy rozmawiali o nieskończonej miłości Boga względem rodzaju ludzkiego, ich serca rozpalały się o wiele większym ciepłem, niż gdyby przebywali pod dachem lub nawet przy samym ogniu; przeto wspólnie składali dziękczynienie Panu, że tak wielkodusznie i miłośnie ich pociesza. Cierpieli głód i pragnienie, całymi dniami idąc bez jedzenia. […] Niemniej wszystko znosili z wielką radością i weselem w sercach, ponieważ myśl, że mają przy sobie Jezusa, wszystko im osładzała.

Po wielu trudach długiej podróży, nasi Pielgrzymi dotarli do Egiptu. Józef odczuwał wielką rozterkę, gdy miał wejść do miasta, aby tam zamieszkać wraz ze swoją oblubienicą i Bożym Dziecięciem. Święty obawiał się, że tamtejsza ludność – barbarzyńska i czcząca różne bożki – może źle potraktować ukochaną żonę oraz Jezusa. Zanosił w tym względzie gorące błagania do Boga, prosząc Go o łaskę – jeśli mają ich spotkać przykrości i złośliwe docinki – niech one spadną tylko na niego. […] Wyjawił później swą obawę przed Bożą Matką, która pocieszała go i wzmacniała na duchu, by się nie trwożył. Mówiła mu: „Nie bój się, Józefie! Bóg jest z nami, powierzmy się Jemu! On posłał nas tutaj i będzie się o nas troszczył tak, jak do tej pory troszczył się o nas wielkodusznie. Doświadczyliśmy przecież, jak potężna jest Jego opieka nad nami, czego więc mamy się bać? Bóg jest z nami: to powinno nam wystarczyć, aby zachować spokój we wszystkich okolicznościach i we wszelkich zagrożeniach”.

Nasz Józef pokrzepił się słowami swojej oblubienicy, a jeszcze bardziej – łaską Boga; w końcu zbliżyli się do miasta, a gdy do niego weszli, poupadały na ziemię posągi bożków czczonych przez tamtejszy zaślepiony naród.

Chociaż nasz Józef poświęcał się pracy, nigdy jednak nie opuszczał zwykłych praktyk modlitewnych ani odmawiania Aktów strzelistych wraz z żoną. Czasami, czując zmęczenie z powodu wysiłku, szedł do oblubienicy i opowiadał o swoim znużeniu. Ona natomiast, za natchnieniem Jezusa, podawała mu Go na ręce. Szczęśliwy Józef przyjmował Go z całą pokorą, uznając się za niegodnego tak wielkiej łaski, a kiedy Go tulił, czuł, jak powracają mu siły i wigor. Jego dusza napełniała się niewysłowioną radością; pełen pogody ducha, cieszył się ukochanym Jezusem, od którego otrzymywał wiele dziecięcych pieszczot, popadając od nich w radosną ekstazę, po czym – ujęty napływem gwałtownej miłości – przyciskał Go do piersi i całował, a to po stópkach, a to pośrodku piersi. Bożemu Dziecięciu sprawiało to ogromną radość, śmiało się, gdy Józef czule Je pieścił.

Wielokrotnie Święty czuł się zmuszony oddać zaraz Jezusa Bożej Matce, gdyż nie mógł zapanować nad napływem miłości i niezrównanej pociechy, które ogarniały jego duszę. Zwracając się więc do Jezusa, prosił Go, iżby On dał mu serce o wiele większe, zdolne pomieścić zalew pociech oraz ogrom Jego miłości. Niekiedy, wchodząc do domu, zastawał Bożą Matkę pieszczącą swojego Jezusa na ręku, zaś Dziecię, ujrzawszy Józefa, natychmiast chciało do niego pójść, więc mu Je Boża Matka przekazywała.

Nasz Józef nie ośmielał się nazywać Jezusa synem, pomimo iż czuł względem Niego więcej nawet niźli tylko ojcowską miłość. Święty zapytał Bożą Matkę, czy powinien zwracać się do Chłopca w ten sposób. Boża Matka usłyszała od Jezusa, że – skoro On sam raczył nazwać Józefa tatą i powierzył mu na ziemi funkcję prawdziwego ojca – tym samym udziela mu łaski, aby i Józef tytułował Go mianem syna, ponieważ taka jest wola Boskiego Ojca. Sam Jezus chce być Józefowi poddany jako prawdziwy syn, zatem i Józef może nazywać Go swoim synem oraz zachowywać się względem Niego jak prawdziwy ojciec.

Boża Matka wszystko to przekazała Józefowi z ogromną radością w sercu, on zaś wybuchnął łzami od doznanej pociechy i podziękował za nią Bogu wspólnie z Bożą Matką. Józef mówił sobie: „Doprawdy, jestem szczęśliwy, że mogę nazywać swoim synem Boże Słowo Wcielone, Syna Boskiego Ojca”. I zaczął wołać: „Jezu, mój synu! Mój synu, Jezusie!”. A wypowiedziawszy to, został uniesiony we wzniosłej ekstazie, w której objawiono mu Tajemnicę zawierającą w sobie ową osobliwość – mianowicie: że Jezus chce być nazywany przez Józefa synem, i że On sam pragnie nazywać go swoim ojcem.

do góry

12. Jezus pomaga Józefowi w pracy. Boży Chłopiec wzrósł już w latach na tyle, że mógł przysłużyć się Świętemu Józefowi. Sam udał się do przybranego ojca, aby pomagać mu w pracy i dodawać mu otuchy swoim miłym towarzystwem. Szczęśliwy Józef nie sądził, że Boży Syn zechce uniżyć się tak bardzo, by podjąć się podobnie nędznego fachu. Przeto, kiedy Jezus mu powiedział o chęci pomocy, Święty zdziwił się i odrzekł, że nigdy Mu na nią nie zezwoli, o ile nie otrzyma zlecenia od Boskiego Ojca. […] Jezus jednak uspokajał Go, mówiąc, iż taka właśnie jest wola Jego Ojca Niebieskiego, że przyszedł na świat po to, aby służyć, a nie po to, aby Jemu służono, oraz że ma nauczać wzgardy wobec światowej pychy i blichtru.

Nasz Józef poddał się woli Boskiego Ojca i więcej nie upierał się przy swoim, zwróciwszy myśl ku szczęściu: będzie miał przy sobie w swoim małym warsztacie ukochanego Jezusa; toteż rozradował się, nazywając siebie szczęśliwcem. […] Podczas pracy nasz Józef odnosił wrażenie, że jest w Raju, mając przy sobie za pomocnika Bożego Syna, który uważnie obserwował, co może być akurat ojcu przydatne. Podawał mu więc do ręki a to wyroby żelazne, to znów deski, a pomimo iż miał dopiero pięć czy sześć lat, chciał robić wszystko jak osoba silna i dorosła, próbując deski sam dźwigać.

Nasz Józef czuł się w Egipcie w pełni zadowolony, gdyż niemal wszyscy go polubili, cieszył się z powodu powszechnego uznania i sympatii, jakimi darzono jego umiłowanego Jezusa i drogą Oblubienicę, a chociaż wcześniej wielokrotnie rozmawiał z Bożą Matką o powrocie do Nazaretu, czekając na rozkaz od Boga, teraz przestał o tym zupełnie myśleć i czuł się bardzo dobrze w miejscu, gdzie posłał go Bóg, aby ocalić życie swojemu Jednorodzonemu; Święty nie myślał zatem więcej o wyjeździe.

do góry

13. Powrót do Nazaretu. Jednakże pewnej nocy Anioł przemówił do niego i nakazał mu powrócić do rodzinnego Nazaretu, gdyż Herod, który nastawał na życie Bożego Syna, już umarł. Święty przebudził się i z zadowoleniem udał się do swojej żony, przekazując Jej to, co we śnie zlecił mu Anioł. Boża Matka została już o wszystkim powiadomiona, ale nie dała tego po sobie poznać. Obydwoje uklękli na ziemi i uczcili otrzymany od Boga nakaz. Rozmawiali o tym następnie z umiłowanym Jezusem, a On przedstawił im rozporządzenia Boże z taką łaską i mądrością, że nie było już co do tego wątpliwości. […] Józef pozbył się tego, co służyło mu do pracy, sprzedał swoje żelazne narzędzia i podzielił hojną jałmużnę pomiędzy ubogich.

Nasi Święci Pielgrzymi przybyli do Nazaretu dość późno i udali się wprost do swojego mieszkania. Ażeby tego wieczora nie zakłócano im spokoju jakimikolwiek odwiedzinami czy gratulacjami ze strony sąsiadek, Bóg sprawił, że dostrzegło ich zaledwie kilka osób. O przybyciu Rodziny dowiedziały się tylko niektóre panny zaprzyjaźnione z Bożą Matką, mieszkające po sąsiedzku, które zaraz pospieszyły, aby ich pozdrowić i serdecznie powitać.

Nasi Święci Pielgrzymi weszli do domu i od razu udali się do małego pokoiku, w którym dokonała się największa tajemnica Wcielenia Słowa Bożego. To tutaj, uklęknąwszy na ziemi, wspólnie uwielbili Boskiego Ojca, składając Mu serdeczne dziękczynienie za to, że doprowadził ich do ojcowizny cało i zdrowo. Ponownie podziękowali za przemożne dobrodziejstwo, jakie Bóg uczynił ludzkości, zsyłając swojego Jednorodzonego Syna na ziemię, aby wybawił ją z ciężkiej niewoli. […]

Nasz Józef szybko znalazł pracę, którą zesłała mu Boża Opatrzność, by własnymi siłami mógł zarabiać na chleb. Wielu jego przyjaciół cieszyło się z jego powrotu, a niejeden dopytywał, gdzie poza granicami Nazaretu przebywał przez cały ten czas. Święty odpowiadał krótko, że pozostawał tam, gdzie doprowadziła go Boża Opatrzność, aby ocalić życie Jezusa, i że chętnie znosił wszelkiego rodzaju niepowodzenia, byleby tylko uratować swojego Syna przed wściekłością Heroda.

do góry

14. Mały krzyżyk. Boski Chłopiec przebywał w warsztacie ze swym Józefem, aby pomagać mu w Jego rzemiośle, lecz pewnego dnia, podczas gdy Święty wykonywał pracę w wielkim uniesieniu i w pełni Bożych pociech, Jezus zabrał się za własne dzieło. Początkowo nasz Józef tego nie spostrzegł, będąc całkowicie pogrążony w Bogu i zajęty swoją pracą. Tymczasem Boski Zbawiciel strugał mały krzyżyk, a kiedy był już u końca swego dzieła, nasz Józef wreszcie zauważył, że Jezus wykonuje coś samodzielnie, i zaczął Mu się uważnie przyglądać. Patrzył, jak Boski Chłopiec trudzi się nad swoim rękodziełem, i zobaczył, że w jednym momencie był pogodny, w innym – smutny, w jeszcze innym zaś – wzdychał, odpowiednio do wewnętrznych Aktów składanych Boskiemu Ojcu.

Nasz Józef poczuł, że Jego dusza wypełnia się smutkiem, gdy słuchał westchnień Zbawiciela. Jeszcze bardziej zasmucił się, gdy spostrzegł, że Jezus strugał mały krzyżyk; serce Józefa zaczęło przeczuwać to, co miało nadejść w późniejszym czasie, mianowicie: że Jezus może zostać ukrzyżowany. Utwierdziło Go w tym przeczuciu wyraźne światło od Boskiego Ojca; tak oto pośród wielkiej pociechy Jego serce wypełniło się najgłębszym smutkiem i zostało przeniknięte dotkliwym bólem.

Krzyż wystrugany przez Boskiego Chłopca i przechowywany przez Niego w miejscu, do którego zwykł wycofywać się na osobistą modlitwę oraz na nocny spoczynek, był często nawiedzany przez naszego Józefa; na widok tegoż krzyża wzmagał się jego ból. Ujmował go, całował z wielką czcią, obficie skrapiając łzami, ponieważ było to rękodzieło Jezusa, oraz dlatego, że tak mały krzyżyk przedstawiał ów krzyż, na którym miało dokonać się zbawienie ludzkości. Następnie Józef ofiarował się Boskiemu Ojcu, gotów tak samo umrzeć na krzyżu, jeśli się tak Bogu spodoba.

Czasem zdarzało się, że gdy szedł, aby popatrzeć na wspomniany wyżej krzyż, znajdował na nim rozłożonego Jezusa. Wówczas niewątpliwie nasz Józef doświadczał udręk najokrutniejszych, klękał na ziemi, przeszyty bólem, i dopóty zanosił się płaczem, dopóki Jezus nie wstał i nie podszedł do niego, aby go ukoić i pokrzepić.

Któż zdoła zrozumieć boleść, jaką odczuwała wówczas Boża Matka, która jeszcze bardziej niż Józef kochała Boskiego Syna i znała oraz – jak nikt inny – rozumiała zasługę Boga Wcielonego, a także okrucieństwo mąk dla Niego przygotowanych? Ona jednak odznaczała się hartem ducha o wiele większym niźli Józef, dlatego – choć sama doznawała smutku i boleści – potrafiła na różne sposoby pocieszać swego zgnębionego męża.

do góry

15. Śmierć Józefa. Objawiono Mu, że godzina jego szczęśliwego przejścia jest już bardzo bliska. Józef poprosił Boga o łaskę oddania ostatniego tchnienia w obecności Jezusa i Maryi, otrzymując od Nich pełne miłości wsparcie. Łaska ta została Mu udzielona z hojnością. Ponadto poprosił o łaskę śmierci w tym samym dniu i o tej samej godzinie, w której miał umrzeć Zbawiciel, tłumacząc, że – skoro nie będzie mógł towarzyszyć przy Jego śmierci – pragnąłby przynajmniej umrzeć tego samego dnia i o tej samej godzinie. A poprosił o to dla wielkiej miłości, jaką żywił ku Jezusowi, oraz przez wdzięczność wobec Niego – za to, że zgodził się On umrzeć, aby wypełnić dzieło zbawienia ludzkiego. Również i tę łaskę Józef od Boga otrzymał […].

Wówczas Bóg objawił Mu, że wybrał Go i przeznaczył na obrońcę umierających, jako że Święty podczas całego życia odznaczał się szczególną troską w ich wspieraniu poprzez modlitwy oraz łzy, wyjednując im zbawienie wieczne. Bóg chciał, aby Józef nadal świadczył tę wielkoduszną miłość, dopóki świat będzie istniał, oraz iżby już z nieba sprawował on funkcję Patrona i szczególnego Obrońcy wobec wszystkich konających. Święty przyjął chętnie to zadanie, ciesząc się, że będzie mógł wszystkim posługiwać w największej i ostatecznej potrzebie.

Józef uczuł, że nadeszły już ostatnie momenty jego życia […]. Najlepiej jak mógł, rozmawiał ze swoim Odkupicielem oraz z Bożą Matką, którzy mu towarzyszyli. Prosił ich o przebaczenie wszystkiego, czego nie dopełnił przez cały ten czas dzielony wspólnie z nimi, a czynił to z wielkim bólem i obfitością łez. Dziękował im za całą dobroduszną miłość, jaką mu okazywali, za ogromną wyrozumiałość względem jego braków, za tyle dobrodziejstw, które mu wyświadczyli, oraz za wiele łask, jakie wyjednywali mu u Boskiego Ojca. […] W końcu, na znak jego wielkiej miłości do świętej oblubienicy, choć nie było to konieczne, polecił Ją w szczególny sposób Jej Boskiemu Synowi słowami najczulszego przywiązania, słodkich łez. Patrzył na Nią z wielką miłością i współczuł Jej, że będzie musiała cierpieć z powodu męki i śmierci Odkupiciela, i rozważał, jak w owym czasie zostanie osamotniona i opuszczona, pogrążona w morzu boleści i utrapień. […]

Nasz najszczęśliwszy Józef umarł w piątek, 19 marca, o godz. 21.00 [wg czasu dnia liczonego od zmierzchu – to godz. 15.00 – przyp. red.], mając około 61 lat. Jego doczesne szczątki pozostały tak piękne, że przypominały rajskiego Anioła, otaczała je przedziwna jasność oraz emanował z nich przyjemny zapach i ogromne dostojeństwo.

do góry

16. Po zmartwychwstaniu Jezusa. Kiedy Odkupiciel świata, trzy dni po swojej najokrutniejszej śmierci powstał z martwych – uwielbiony i triumfujący – uwolnił wszystkie przebywające w Otchłani dusze, prowadząc je ze sobą. Nasz Józef natomiast przyjął święte ciało z Bożej łaski, jego zbawiona już dusza wstąpiła do ciała, nadając mu chwałę wieczną […].

Święty nieustannie sprawuje przed Bogiem urząd Obrońcy umierających, pełen troski i gorliwości. Wykazuje się ogromną pieczołowitością w działaniach na rzecz zbawienia wszystkich dusz, odkupionych przez drogą Krew Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela; wyjednuje łaski dla wszystkich, w szczególności – dla swoich czcicieli, których otacza specjalną opieką. Nie ma takich łask, wypraszanych u Boga i u Najświętszej Dziewicy, jego Oblubienicy, których Święty nie otrzymałby, i to dla każdej osoby, niezależnie od jej stanu, w szczególności – dla utrudzonych i dręczonych, jako że Święty sam znosił wiele udręk podczas swego ziemskiego życia. Niezwykłe zaangażowanie okazuje również wobec osób duchownych. Dlatego też zachęcam osoby wszystkich stanów do szczególnej nabożności względem tego wielkiego Świętego, aby doświadczyły na sobie cudownych owej nabożności skutków.

do góry

Adhortacja Apostolska
Ojca Świętego Jana Pawła II
Redemptoris Custos

O Świętym Józefie i Jego posłannictwie
w życiu Chrystusa i Kościoła

początek

Spis treści:

1. Wprowadzenie.

2. Zapisy Ewangelii.

a. Małżeństwo z Maryją.

3. Powiernik tajemnicy Boga samego.

a. W służbie ojcostwa.

b. Spis ludności.

c. Narodzenie w Betlejem.

d. Obrzezanie.

e. Nadanie imienia.

f. Ofiarowanie Jezusa w świątyni.

g. Ucieczka do Egiptu.

h. Jezus w świątyni.

i. Opiekun i Wychowawca.

4. Mąż Sprawiedliwy – Oblubieniec.

5. Praca wyrazem miłości.

6. Prymat życia wewnętrznego.

7. Patron Kościoła naszych czasów.

Do Biskupów
do Kapłanów i Diakonów
do Zakonników i Zakonnic
oraz wszystkich Wiernych

Wprowadzenie

1. Powołany na Opiekuna Zbawiciela „Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie” (Mt 1, 24).

Czerpiąc inspirację z Ewangelii, Ojcowie Kościoła już od pierwszych wieków podkreślali, że św. Józef, który z miłością opiekował się Maryją i z radością poświęcił się wychowaniu Jezusa Chrystusa1, także dziś strzeże i osłania mistyczne Ciało Odkupiciela, Kościół, którego figurą i wzorem jest Najświętsza Dziewica.

W setną rocznicę ogłoszenia Encykliki Quamguam pluries papieża Leona XIII2 i w duchu wielowiekowego kultu św. Józefa pragnę poddać Wam pod rozwagę, drodzy Bracia i Siostry, kilka refleksji o człowieku, któremu Bóg „powierzył straż nad swymi najcenniejszymi skarbami”3. Z radością spełniam ten pasterski obowiązek pragnąc, aby wszyscy żywili coraz większe nabożeństwo do Patrona Kościoła powszechnego i miłość do Odkupiciela, któremu on tak przykładnie służył.

Dzięki temu cały lud chrześcijański nie tylko jeszcze gorliwiej będzie się uciekał do św. Józefa i ufnie wzywał jego opieki, ale także będzie miał zawsze przed oczyma jego pokorną, dojrzałą służbę i udział w ekonomii zbawienia4.

Sądzę bowiem, że ponowne rozważenie uczestnictwa Małżonka Maryi w Boskiej tajemnicy pozwoli Kościołowi, podążającemu ku przyszłości wraz z całą rodziną ludzką, odnajdywać wciąż na nowo swą tożsamość na gruncie tej odkupieńczej ekonomii, która wiąże się u podstaw z tajemnicą Wcielenia.

Józef z Nazaretu w tej właśnie tajemnicy uczestniczył jak nikt inny z ludzi poza Maryją, Matką Słowa Wcielonego. Uczestniczył wspólnie z Nią, objęty rzeczywistością tego samego wydarzenia zbawczego. Był powiernikiem tej samej miłości, mocą której Ojciec Przedwieczny „przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa” (Ef 1, 5).

do góry

1. Zapisy Ewangelii

Małżeństwo z Maryją

2. „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów” (Mt 1, 20-21).

W tych słowach zawiera się moment centralny biblijnej prawdy o św. Józefie - moment, do którego przede wszystkim nawiązują Ojcowie Kościoła.

Ewangelista Mateusz wyjaśnia znaczenie tego momentu od strony Józefa. Trzeba jednak równocześnie mieć przed oczyma odnośne teksty z Ewangelii Łukaszowej, ażeby pełniej zrozumieć kontekst. I tak, w związku ze słowami wersetu: „Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego” (Mt 1, 18), brzemienność Maryi „za sprawą Ducha Świętego” znajduje szersze i jednoznaczne wyjaśnienie w Łukaszowym opisie zwiastowania narodzin Jezusa: „Posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja” (Łk 1, 26-27). Słowa pozdrowienia anielskiego: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą” (Łk 1, 28) wywołały wewnętrzne poruszenie Maryi, a zarazem pobudziły Ją do zastanowienia. Wówczas Zwiastun uspokaja Dziewicę i objawia Jej szczególne zamierzenie Boże w stosunku do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida” (Łk 1, 30-32).

Ewangelista stwierdził uprzednio, iż w chwili zwiastowania Maryja była „poślubiona mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida”. Sprawa owych „zaślubin” wyjaśnia się pośrednio, gdy usłyszawszy to, co mówił Zwiastun o narodzeniu Syna, Maryja pyta: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1, 34). Wówczas słyszy taką odpowiedź: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1, 35). Maryja, chociaż była już „zaślubiona” Józefowi, pozostanie dziewicą, ponieważ Dziecię, które poczęło się w Niej od chwili zwiastowania, zostało poczęte za sprawą Ducha Świętego.

W tym punkcie zapis Łukaszowy spotyka się z Mt 1, 18, i tłumaczy to, co tam czytamy. Jeśli po zaślubinach z Józefem Maryja „znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego”, to fakt ten odpowiada całej treści zwiastowania, a w szczególności ostatnim słowom wypowiedzianym przez Maryję: „Niech mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1, 38). Odpowiadając na wyraźny zamiar Boga, Maryja z biegiem dni i tygodni ujawnia się wobec ludzi i wobec Józefa jako „brzemienna”, jako Ta, która ma urodzić, która nosi w sobie tajemnicę macierzyństwa.

3. W tych okolicznościach „Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić ją potajemnie” (Mt 1, 19). Józef nie wiedział, jak ma się zachować wobec „cudownego” macierzyństwa Maryi. Szukał zapewne odpowiedzi na to dręczące go pytanie, ale nade wszystko szukał wyjścia z tej trudnej dla siebie sytuacji. Gdy więc „powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów»” (Mt 1, 20-21).

Zachodzi bliska analogia pomiędzy tym „zwiastowaniem” w zapisie Mateuszowym a tamtym Łukaszowym. Zwiastun Boży wtajemnicza Józefa w sprawę macierzyństwa Maryi. Ta, która zgodnie z prawem była mu „poślubiona”, pozostając dziewicą, stała się w mocy Ducha Świętego - Matką. Gdy przyjdzie na świat Syn, którego Maryja nosi w swym łonie, winien otrzymać imię Jezus. Było to imię znane wśród Izraelitów, czasami nadawane synom. W tym wypadku jednak chodzi o Syna, który - zgodnie z Bożą Obietnicą - wypełni całe znaczenie tego imienia: Jezus - Jehosua znaczy: „Bóg, który zbawia”.

Zwiastun zwraca się do Józefa jako do „męża Maryi”, do tego, który w swoim czasie ma nadać takie właśnie imię Synowi, który narodzi się z poślubionej Józefowi Dziewicy nazaretańskiej. Zwraca się więc do Józefa, powierzając mu zadania ziemskiego ojca w stosunku do Syna Maryi.

„Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie” (Mt 1, 24). Wziął Ją razem z całą tajemnicą Jej macierzyństwa, razem z Synem, który miał przyjść na świat za sprawą Ducha Świętego. Okazał w ten sposób podobną jak Maryja gotowość woli wobec tego, czego odeń żądał Bóg przez swego Zwiastuna.

do góry

2. Powiernik tajemnicy Boga samego

4. Kiedy Maryja, krótko po zwiastowaniu, udała się do domu Zachariasza, aby odwiedzić swą krewną Elżbietę, usłyszała przy powitaniu słowa, które Elżbieta wypowiedziała „napełniona Duchem Świętym” (por. Łk 1, 41). Oprócz słów, które nawiązywały do pozdrowienia anielskiego przy zwiastowaniu, Elżbieta powiedziała: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1, 45). Właśnie te słowa stały się myślą przewodnią Encykliki Redemptoris Mater, przez którą pragnąłem pogłębić nauczanie Soboru Watykańskiego II. Stwierdza on, iż „Błogosławiona Dziewica szła naprzód w pielgrzymce wiary i utrzymała wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do krzyża”5, „przodując najdoskonalej”6 wszystkim, którzy przez wiarę pielgrzymują za Chrystusem.

U początku tego pielgrzymowania wiara Maryi spotyka się z wiarą Józefa. Jeśli po zwiastowaniu Elżbieta powiedziała o Niej: „błogosławiona, która uwierzyła” (por. Łk 1, 45) - to w pewien sposób można by błogosławieństwo to odnieść również do Józefa, ponieważ odpowiedział on twierdząco na słowo Boga, przekazane mu w rozstrzygającym momencie. Józef wprawdzie nie odpowiedział na słowa zwiastowania słowami, tak jak Maryja, natomiast „uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie” (Mt 1, 24). To, co uczynił, było najczystszym „posłuszeństwem wiary” (por. Rz 1, 5; 16, 26; 2 Kor 10, 5-6).

Można powiedzieć, iż to, co uczynił Józef, zjednoczyło go w sposób szczególny z wiarą Maryi: przyjął on jako prawdę od Boga pochodzącą to, co Ona naprzód przyjęła przy zwiastowaniu. Uczy Sobór: „Bogu objawiającemu należy okazać «posłuszeństwo wiary» ... przez które człowiek z wolnej woli powierza się Bogu, okazując «pełną uległość rozumu i woli wobec Boga objawiającego»”7. Powyższe słowa, które mówią o najgłębszej istocie wiary, odnoszą się w całej pełni do Józefa z Nazaretu.

5. Stał się on szczególnym powiernikiem tajemnicy „od wieków ukrytej w Bogu” (por. Ef 3, 9) - i to, podobnie jak Maryja, w tym momencie przełomowym, który Apostoł nazywa „pełnią czasu”, gdy „zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty ... aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu”, by „mogli otrzymać przybrane synostwo” (por. Ga 4, 4-5). „Spodobało się Bogu - jak uczy Sobór - w swej dobroci i mądrości objawić siebie samego i ujawnić nam tajemnicę woli swojej (Ef 1, 9), dzięki której przez Chrystusa, Słowo Wcielone, ludzie mają dostęp do Ojca w Duchu Świętym i stają się uczestnikami Boskiej natury (por. Ef 2, 18; 2 P 1, 4)8.

Józef - wraz z Maryją - jest pierwszym powiernikiem tej tajemnicy Boga żywego. Wraz z Maryją - a także ze względu na Maryję - uczestniczy on w tym szczytowym etapie samoobjawiania się Boga w Chrystusie, uczestniczy od samego początku. Mając przed oczyma zapis obu ewangelistów: Mateusza i Łukasza, można też powiedzieć, że Józef jest pierwszym, który uczestniczy w wierze Bogarodzicy. Uczestnicząc, wspiera swą Oblubienicę w wierze Bożego zwiastowania. Józef jest też pierwszym, którego Bóg postawił na drodze tego „pielgrzymowania przez wiarę”, w którym Maryja - zwłaszcza od czasu Kalwarii i Pięćdziesiątnicy - będzie „najdoskonalej przodować”9.

6. Droga własna Józefa - Jego pielgrzymowanie przez wiarę - zakończy się wcześniej; zanim Maryja stanie u stóp krzyża na Golgocie, a po odejściu Chrystusa do Ojca - znajdzie się w wieczerniku jerozolimskiej Pięćdziesiątnicy, w dniu objawienia się światu Kościoła narodzonego w mocy Ducha Prawdy. Jednakże droga wiary Józefa podąża w tym samym kierunku, pozostaje w całości określona tą samą tajemnicą, której Józef - wraz z Maryją - stał się pierwszym powiernikiem. Wcielenie i Odkupienie stanowią organiczną i nierozerwalną jedność, w której „plan objawienia urzeczywistnia się przez czyny i słowa wewnętrznie z sobą powiązane”10. Właśnie ze względu na tę jedność, papież Jan XXIII, który żywił wielkie nabożeństwo do św. Józefa, polecił w rzymskim kanonie Mszy świętej - tej wiecznej Pamiątki Odkupienia - wspominać imię Józefa obok imienia Maryi przed Apostołami, Papieżami i Męczennikami11.

do góry

W służbie ojcostwa

7. Jak wynika z tekstów ewangelicznych, prawną podstawą ojcostwa Józefa było małżeństwo z Maryją. Bóg wybrał Józefa na małżonka Maryi właśnie po to, by zapewnić Jezusowi ojcowską opiekę. Wynika stąd, że ojcostwo Józefa - więź, która łączy go najściślej z Chrystusem, szczytem wszelkiego wybrania i przeznaczenia (por. Rz 8, 28-29) - dokonuje się poprzez małżeństwo z Maryją, to znaczy przez rodzinę.

Ewangeliści, choć stwierdzają wyraźnie, że Jezus począł się z Ducha Świętego i że w małżeństwie tym zostało zachowane dziewictwo (por. Mt 1, 18-25; Łk 1, 26-38), nazywają Józefa małżonkiem Maryi, a Maryję małżonką Józefa (por. Mt 1, 16. 18-20. 24; Łk 1, 27: 2, 5).

Także dla Kościoła równie ważne jest wyznawanie dziewiczego poczęcia Jezusa, jak i obrona małżeństwa Maryi z Józefem, ono bowiem stanowi prawną podstawę ojcostwa Józefa. Pozwala to zrozumieć, dlaczego rodowód Jezusa podawany jest według genealogii Józefa. „Dlaczegóż - pyta św. Augustyn - nie miałby się wywodzić z rodu Józefa? Czyż to nie Józef był mężem Maryi? ... Pismo potwierdza, przywołując autorytet anioła, że to on był Jej mężem. Nie bój się - powiada - wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Józef ma nadać imię dziecku, choć nie zrodziło się ono z jego nasienia. Ona porodzi syna - mówi Pismo - któremu nadasz imię Jezus. Pismo wie, że Jezus nie narodził się z nasienia Józefa, gdy bowiem Józef niepokoi się brzemiennością Maryi, słyszy słowa: od Ducha Świętego pochodzi. Władza ojcowska nie zostaje mu jednak odebrana, jako że to on ma nadać imię dziecku. Sama wreszcie Dziewica Maryja, w pełni świadoma, że nie poczęła Jezusa w małżeńskim zjednoczeniu z Józefem, nazywa go jednak ojcem Chrystusa”12.

Syn Maryi jest także synem Józefa, na mocy małżeńskiej więzi, która ich łączy. „Ze względu na to wierne małżeństwo oboje zasługują, by nazywać ich rodzicami Chrystusa, nie tylko Jego matka, ale także Jego ojciec, którym był w ten sam sposób, w jaki był małżonkiem Jego matki - w umyśle, a nie w ciele”13. W małżeństwie tym nie brakowało żadnego istotnego elementu: „W rodzicach Chrystusa spełniły się wszelkie dobrodziejstwa płynące z zaślubin: potomstwo, wierność, sakrament. Znamy ich potomstwo, którym jest Chrystus Pan; ich wierność, ponieważ nie było tam nigdy cudzołóstwa; sakrament, ponieważ nie naruszył go rozwód”14.

Zgłębiając istotę małżeństwa, zarówno św. Augustyn, jak i św. Tomasz widzą ją niezmiennie w „nierozerwalnym zjednoczeniu dusz”, w „zjednoczeniu serc” i we „wzajemnej zgodzie”15. to jest w tym, co w sposób wzorcowy ujawniło się w małżeństwie Maryi i Józefa. W kulminacyjnym momencie dziejów zbawienia, gdy Bóg objawia swą miłość do rodzaju ludzkiego poprzez dar Słowa, właśnie to małżeństwo w pełnej „wolności” realizuje „oblubieńczy dar z siebie”, przyjmując i wyrażając ową miłość16. „W tym wielkim przedsięwzięciu odnowy wszystkich rzeczy w Chrystusie, małżeństwo - także ono oczyszczone i odnowione - staje się nową rzeczywistością, sakramentem nowego Przymierza. I oto na progu Nowego Testamentu, jak niegdyś na początku Starego, staje para małżonków. Ale podczas gdy małżeństwo Adama i Ewy stało się źródłem zła, które ogarnęło cały świat, małżeństwo Józefa i Maryi stanowi szczyt, z którego świętość rozlewa się na całą ziemię. Zbawiciel rozpoczął dzieło zbawienia od tej dziewiczej i świętej unii, w której objawia się Jego wszechmocna wola oczyszczenia i uświęcenia rodziny, tego sanktuarium miłości i kolebki życia”17.

Jakże bogata nauka płynie stąd dla dzisiejszej rodziny! Ponieważ „istota i zadania rodziny są ostatecznie określone przez miłość”, zaś „rodzina ... otrzymuje misję strzeżenia, objawiania i przekazywania miłości, będącej żywym odbiciem i rzeczywistym udzielaniem się miłości Bożej ludzkości oraz miłości Chrystusa Pana Kościołowi, Jego oblubienicy”18, wszystkie rodziny chrześcijańskie winny upodabniać się do świętej Rodziny, tego pierwotnego „Kościoła domowego”19. W niej bowiem „cudownym zamysłem Bożym żył ... ukryty przez długie lata Syn Boży: jest ona więc pierwowzorem i przykładem wszystkich rodzin chrześcijańskich”20.

8. Bóg wezwał św. Józefa, aby służył bezpośrednio osobie i misji Jezusa poprzez sprawowanie swego ojcostwa: właśnie w ten sposób Józef współuczestniczy w pełni czasów w wielkiej tajemnicy odkupienia i jest prawdziwie „sługą zbawienia”21. Jego ojcostwo wyraziło się w sposób konkretny w tym, że „uczynił ze swego życia służbę, złożył je w ofierze tajemnicy wcielenia i związanej z nią odkupieńczej misji; posłużył się władzą, przysługującą mu prawnie w świętej Rodzinie, aby złożyć całkowity dar z siebie, ze swego życia, ze swej pracy; przekształcił swe ludzkie powołanie do rodzinnej miłości w ponadludzką ofiarę z siebie, ze swego serca i wszystkich zdolności, w miłość oddaną na służbę Mesjaszowi, wzrastającemu w jego domu”22.

Liturgia przypomina, że Bóg „powierzył młodość naszego Zbawiciela wiernej straży świętego Józefa”23 i dodaje: „jako wiernego i roztropnego sługę postawiłeś (go) nad swoją Rodziną, aby rozciągnął ojcowską opiekę nad ... Jednorodzonym Synem Twoim”24. Leon XIII podkreśla wzniosłość misji Józefa: „Przewyższa on wszystkich ludzi swoją pozycją, gdyż z rozporządzenia Bożego był opiekunem Syna Bożego i w przekonaniu otoczenia Jego ojcem. Naturalnym następstwem tego było, że Słowo odwieczne z pokorą było św. Józefowi poddane i okazywało mu cześć, jaką dzieci rodzicom okazywać winny”25.

Ponieważ nie można sobie wyobrazić, by człowiek, który otrzymał tak wzniosłe zadanie, nie posiadał odpowiednich cech, niezbędnych dla wypełnienia go, należy przyjąć, że Józef „mocą szczególnego daru Niebios” otaczał Jezusa „całą naturalną miłością i czułą troskliwością, jaka może się zrodzić w sercu ojca”26.

Przyznając Józefowi ojcowską władzę nad Jezusem, Bóg napełnił go także miłością ojcowską, tą miłością, która ma swoje źródło w Ojcu, „od którego bierze nazwę wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi” (por. Ef 3, 15).

Ewangelie jasno ukazują, na czym polegały ojcowskie obowiązki Józefa wobec Jezusa. W istocie bowiem zbawienie, które przychodzi poprzez człowieczeństwo Jezusa, realizuje się poprzez gesty codziennego życia rodzinnego, w niczym nie naruszając owego „uniżenia” właściwego ekonomii wcielenia. Ewangeliści z wielką pieczołowitością ukazują, że w życiu Jezusa nic nie było dziełem przypadku, ale wszystko dokonało się zgodnie z planem ustalonym przez Boga. Często powtarzana formuła: „stało się tak, aby się wypełniły ...” oraz odwołania do wydarzeń starotestamentowych mają podkreślać jedność i ciągłość zamysłu, który w Chrystusie osiąga wypełnienie.

Wraz z wcieleniem „obietnice” i „figury” Starego Testamentu stają się „rzeczywistością”: miejsca, osoby, wydarzenia i obrzędy splatają się w całość zgodnie ze szczegółowymi poleceniami Bożymi, przekazywanymi za pośrednictwem anielskich posłańców i przyjmowanymi przez istoty szczególnie wrażliwe na głos Boga. Maryja jest pokorną służebnicą Pańską, przygotowaną od początku czasów do roli Matki Boga; Józef jest tym, którego Bóg wybrał, aby „strzegł porządku przy narodzeniu się Pana”27, jego zadaniem jest zatroszczyć się o „uporządkowane” wprowadzenie Syna w świat, z zachowaniem Boskich nakazów i praw ludzkich. Całe tak zwane życie „prywatne” czy „ukryte” Jezusa powierzone jest jego opiece.

do góry

Spis ludności

9. Udając się do Betlejem z powodu spisu ludności, stosownie do zarządzenia prawowitej władzy, Józef spełnił wobec dziecka ważne i znamienne zadanie, by oficjalnie wpisać do rejestrów Cesarstwa imię „Jezus, syn Józefa z Nazaretu” (por. J 1, 45). Zapis ten ukazywał w sposób jawny, że Jezus należy do rodzaju ludzkiego, że jest człowiekiem pośród ludzi, obywatelem tego świata, podległym prawom i instytucjom państwowym, ale także „Zbawicielem świata”. Teologiczny sens tego historycznego faktu, bynajmniej nie drugorzędnego, dobrze ujmuje Orygenes: „Pierwszy spis ludności całej ziemi został przeprowadzony za panowania Cesarza Augusta i pośród wszystkich innych także Józef dał się zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna, jako że Jezus przyszedł na świat, zanim spis zakończono; kto wnikliwie to rozważy, dostrzeże pewną tajemnicę ukrytą w fakcie, iż tym spisaniem całej ziemi objęty został także Chrystus: skoro wszyscy zostali zapisani, wszystkich mógł uświęcić; skoro cała ziemia została spisana, ziemię dopuścił do komunii z sobą, po czym wszystkich ludzi wpisał do księgi żyjących, z niej zaś ci, co w Niego uwierzyli, zostali następnie zapisani w niebie, pośród świętych Tego, któremu chwała i panowanie na wieki wieków! Amen”28.

do góry

Narodzenie w Betlejem

10. Jako powiernik tajemnicy „przed wiekami ukrytej w Bogu”, która na jego oczach zaczyna się urzeczywistniać „w pełni czasu”, Józef jest wraz z Maryją, w noc betlejemska, uprzywilejowanym świadkiem przyjścia na świat Syna Bożego. Łukasz pisze o tym: „Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2, 6-7).

Józef był świadkiem naocznym tych narodzin, które dokonały się w warunkach po ludzku upokarzających, były więc pierwszą zapowiedzią owego dobrowolnego „wyniszczenia” (por. Flp 2, 5-8), jakie Chrystus przyjmie na siebie dla odkupienia grzechów. Równocześnie też Józef był świadkiem pokłonu pasterzy, którzy przybyli na miejsce urodzin Jezusa, gdy anioł zaniósł im tę wielką radosną wiadomość (por. Łk 2, 15-16); był też później świadkiem pokłonu Mędrców ze Wschodu (por. Mt 2, 11).

do góry

Obrzezanie

11. Ponieważ obrzezanie syna jest pierwszym obowiązkiem religijnym ojca, Józef poprzez ten obrzęd (por. Łk 2, 21) dopełnia wobec Jezusa powinności, która jest jednocześnie jego prawem.

Zasada głosząca, że wszystkie obrzędy Starego Testamentu są cieniem rzeczywistości (por. Hbr 9, 9n.; 10, 1), pozwala nam zrozumieć, dlaczego Jezus im się poddał. Podobnie jak inne obrzędy, także obrzezanie znajduje w Jezusie swe „wypełnienie”. Przymierze Boga z Abrahamem, którego znakiem było obrzezanie (por. Rdz 17, 13), osiąga w Jezusie pełen skutek i ukoronowanie, to On bowiem jest owym „tak” wszystkich pradawnych obietnic (por. 2 Kor 1, 20).

do góry

Nadanie imienia

12. W momencie obrzezania Józef nadaje dziecku imię Jezus. Tylko w tym imieniu można znaleźć zbawienie (por. Dz 4, 12); znaczenie tego imienia zostało objawione Józefowi w chwili jego „zwiastowania”: „Nadasz (Mu) imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów” (Mt 1, 21). Nadając imię, Józef obwieszcza, że w świetle prawa jest ojcem Jezusa, zaś wymawiając je, zapowiada Jego misję Zbawiciela.

do góry

Ofiarowanie Jezusa w świątyni

13. Poprzez ten obrzęd, opisany w Ewangelii Łukasza (2, 22 n.), dokonuje się wykupienie pierworodnego syna; rzuca on też światło na późniejszy epizod, kiedy to dwunastoletni Jezus pozostaje w świątyni.

Wykup pierworodnego to jeszcze jeden obowiązek ojca, wypełniony przez Józefa. Pierworodny był symbolem ludu Przymierza, wykupionego z niewoli, by należeć do Boga. Także tutaj Jezus, który jest prawdziwą „ceną” wykupu (por. 1 Kor 6, 20; 7, 23; 1 P 1, 19), nie tylko „wypełnia” obrzęd Starego Testamentu, ale zarazem go przekracza, nie jest bowiem przedmiotem wykupu, ale Tym, od którego pochodzi zapłata.

Z Ewangelii dowiadujemy się, że „Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono” (Łk 2, 33), a szczególnie temu, co mówił Symeon, który w hymnie skierowanym do Boga wskazał na Jezusa jako na „zbawienie, które Bóg przygotował wobec wszystkich narodów”, nazwał Jezusa „światłem na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela”, a nieco dalej także „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą” (por. Łk 2, 30-34).

do góry

Ucieczka do Egiptu

14. Po ofiarowaniu w świątyni ewangelista Łukasz zapisuje: „A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta - Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim” (Łk 2, 39-40).

Jednakże według zapisu Mateuszowego, przed tym powrotem do Galilei należy umieścić także bardzo ważne wydarzenie, w którym raz jeszcze Boża Opatrzność odwołuje się do Józefa. Czytamy: „Gdy oni (tj. Mędrcy) odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: «Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić»” (Mt 2, 13). Herod przy okazji przybycia Mędrców ze Wschodu dowiedział się o narodzeniu „króla żydowskiego” (Mt 2, 2). Kiedy zaś Mędrcy odjechali, „kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch w Betlejem i całej okolicy” (por. Mt 2, 16). W ten sposób zabijając wszystkich, chciał zgładzić owego nowo narodzonego „króla żydowskiego”, o którym dowiedział się podczas pobytu Mędrców na swoim dworze. Jednakże Józef, usłyszawszy we śnie ostrzeżenie, „wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: Z Egiptu wezwałem Syna mego” (Mt 2, 14-15; por. Oz 11, 1).

Tak więc droga powrotna Jezusa z Betlejem do Nazaretu prowadziła przez Egipt. Jak Izrael wszedł na szlak wyjścia „z domu niewoli”, które to wyjście zapoczątkowało Stare Przymierze, tak i Józef, powiernik i współpracownik opatrznościowej tajemnicy Bożej, strzeże również na wygnaniu Tego, który wypełnia Nowe Przymierze.

do góry

Jezus w świątyni

15. Od chwili zwiastowania znalazł się Józef - wraz z Maryją - niejako wewnątrz tajemnicy „od wieków ukrytej w Bogu”, która przyoblekła się w ciało: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1, 14). Zamieszkało wśród ludzi, w świętej Rodzinie nazaretańskiej - jednej z wielu rodzin tego galilejskiego miasteczka, jednej z wielu rodzin na ziemi Izraela. Tam Jezus wzrastał, „nabierał mocy, napełniał się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim” (por. Łk 2, 40). Ewangelie streszczają w kilku słowach ten długi okres życia „ukrytego”, poprzez który Jezus z Nazaretu przygotowuje się do swego mesjańskiego posłannictwa. Jeden tylko moment zostaje wydobyty z tego ukrycia i opisany w Ewangelii Łukaszowej: Pascha w Jerozolimie, gdy Jezus miał lat dwanaście.

Uczestniczył w tym święcie jako młodociany pielgrzym wspólnie z Maryją i Józefem. I oto, „kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice” (Łk 2, 43). Po upływie jednego dnia, zorientowawszy się, rozpoczęli poszukiwania „wśród krewnych i znajomych”. „Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami” (Łk 2, 46-47). Maryja pyta: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2, 48). Odpowiedź Jezusa jest taka, że Oboje „nie zrozumieli tego, co im powiedział”. Powiedział zaś: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49-50).

Słyszał tę odpowiedź Józef, o którym przed chwilą Maryja powiedziała „ojciec Twój”. Wszyscy tak mówili i tak myśleli. Jezus był „jak mniemano, synem Józefa” (Łk 3, 23). Niemniej, odpowiedź Jezusa w świątyni musiała odnowić w świadomości „domniemanego ojca” to, co usłyszał owej nocy, przed dwunastu laty: „Józefie ... nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło”. Od tego momentu Józef wiedział, że jest powiernikiem Bożej tajemnicy. Jezus dwunastoletni nazwał tę tajemnicę po imieniu: „powinienem być w tym, co należy do mego Ojca”.

do góry

Opiekun i Wychowawca Jezusa w Nazarecie

16. Wzrastanie Jezusa „w mądrości, w latach i w łasce” (Łk 2, 52) dokonywało się w środowisku świętej Rodziny, pod opieką Józefa, na którym spoczywało wzniosłe zadanie „wychowania”, czyli żywienia i odziewania Jezusa, nauczenia Go Prawa i zawodu, zgodnie z powinnościami przypadającymi ojcu.

W liturgii eucharystycznej Kościół ze czcią wspomina „najpierw pełną chwały Maryję, zawsze Dziewicę ... a także świętego Józefa”29, ponieważ „żywił on Tego, którego wierni mieli spożywać jako Chleb życia wiecznego”30.

Ze swej strony Jezus „był im poddany” (Łk 2, 51), szacunkiem odpłacając za troskę swych „rodziców”. Pragnął w ten sposób uświęcić obowiązki życia rodzinnego i pracy, które wypełniał u boku Józefa.

do góry

3. Mąż Sprawiedliwy – Oblubieniec

17. Na swej życiowej drodze, która była pielgrzymowaniem w wierze, Józef do końca pozostał wierny wezwaniu Bożemu, tak jak Maryja. jej życie było spełnianiem do końca owego pierwszego fint, jakie wypowiedziała w momencie zwiastowania. Józef natomiast, jak już mówiliśmy, w momencie swego „zwiastowania” nie wypowiedział żadnego słowa, a jedynie „uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański” (Mt 1, 24). A to pierwsze „uczynił” stało się początkiem „drogi Józefa”. W ciągu całej tej drogi Ewangelie nie zapisują żadnego słowa, jakie wypowiedział. Ale milczenie Józefa ma swą szczególną wymowę: poprzez to milczenie można w pełni odczytać prawdę, jaka zawiera ewangeliczne stwierdzenie: „mąż sprawiedliwy” (por. Mt 1, 19).

Trzeba umieć odczytywać tę prawdę, zawiera się w niej bowiem jedno z najważniejszych świadectw o mężczyźnie i jego powołaniu. Kościół w ciągu pokoleń coraz wnikliwiej i dokładniej odczytuje to świadectwo, jakby wyjmując ze skarbu tej dostojnej postaci „rzeczy nowe i stare” (Mt 13, 52)

18. „Mąż sprawiedliwy” z Nazaretu posiada nade wszystko wyraźne rysy oblubieńca. Ewangelista mówi o Maryi jako o „Dziewicy poślubione mężowi, imieniem Józef” (Łk 1, 27). Zanim zacznie się wypełniać „tajemnica od wieków ukryta w Bogu” (por. Ef 3, 9), Ewangelie stawiają przed nam obraz oblubieńca i oblubienicy. Zgodnie z obyczajem izraelskiego ludu obrzęd zaślubin obejmował dwa etapy: najpierw zawierano małżeństwo w sensie prawnym (były to właściwe zaślubiny), a dopiero po pewnym czasie mą: sprowadzał żonę do swego domu, Józef był więc „mężem” Maryi, zanim jeszcze z Nią zamieszkał; Maryja jednak zachowywała wewnętrzne pragnienie całkowitego oddania się wyłącznie Bogu. Można stawiać sobie pytanie, w jak sposób pragnienie to szło w parze z „zaślubinami”. Odpowiedź daje jedynie dalszy tok zbawczych wydarzeń - czyli szczególne działanie Boga samego Od momentu zwiastowania Maryja wie, iż swe dziewicze pragnienie oddania się Bogu w sposób wyłączny i całkowity ma wypełnić stając się Matką Syna Bożego. Macierzyństwo za sprawą Ducha Świętego jest tą formą oddania się Bogu, którego On sam oczekuje od Dziewicy „poślubionej” Józefowi Maryja wypowiada swoje fiat.

Okoliczność, że była „poślubiona” (czyli „przyrzeczona”) Józefowi - zawiera się w Bożym Planie. Wskazują na to obaj cytowani Ewangeliści, ale w sposób szczególny Mateusz. Słowa wypowiedziane do Józefa są bardzo znamienne: „nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki, albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” (Mt 1, 20). Słowa te wyjaśniają tajemnicę Oblubienicy Józefa. Maryja jest Dziewicą w swym macierzyństwie. „Syn Najwyższego” przyjął w Niej ludzkie ciało i stał się „Synem Człowieczym”.

Bóg, który przemawia do Józefa słowami anioła, zwraca się do niego jako do Oblubieńca Dziewicy z Nazaretu. To, co się dokonało w Niej za sprawą Ducha Świętego, oznacza równocześnie szczególne potwierdzenie widzi oblubieńczej, jaka istniała już wcześniej między Józefem a Maryją. Zwiastun mówi do Józefa wyraźnie: „nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki ”. A zatem to, co się stało uprzednio - zaślubiny Józefa z Maryją - stało się wedle świętej woli Boga, winno przeto być zachowane. Maryja w swym Bożym macierzyństwie ma żyć dalej jako „Dziewica poślubiona mężowi” (por. Łk 1, 27).

19. W słowach nocnego „zwiastowania” Józef odczytuje nie tylko Bożą prawdę o niewypowiedzianym wręcz powołaniu swej Oblubienicy. Odczytuje zarazem na nowo prawdę o swoim własnym powołaniu. Ten „mąż sprawiedliwy”, który w duchu najlepszych tradycji ludu wybranego umiłował Dziewicę z Nazaretu, związał się z Nią oblubieńczą miłością, zostaje przez Boga samego na nowo wezwany i powołany do tej miłości.

„Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie”. To, co się w Niej poczęło, „jest z Ducha Świętego” - czyż nie na podstawie tych słów wypada przyjąć, że także i owa męska miłość Józefa do Maryi poczęła się wówczas na nowo z Ducha Świętego? Czyż nie trzeba myśleć o tej miłości Bożej, która rozlana w sercu ludzkim przez Ducha, który nam jest dany (por. Rz 5, 5), kształtuje najwspanialej wszelką ludzką miłość? Kształtuje również - i owszem, w sposób szczególny - miłość oblubieńczą małżonków, pogłębiając w niej wszystko to, co po ludzku godne i piękne, co nosi znamiona tego wyłącznego zawierzenia i przymierza osób, autentycznej „komunii” na podobieństwo Tajemnicy trynitarnej.

„Józef ... wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna” (Mt 1, 24-25). Te słowa wskazują zarazem na inną bliskość oblubieńczą. Głębia tej bliskości, duchowa intensywność zjednoczenia i obcowania osób - mężczyzny i kobiety - ostatecznie pochodzi od Ducha, który daje życie (por. J 6, 63). Józef, który był posłuszny Duchowi, odnalazł w Nim samym źródło miłości - swej oblubieńczej, męskiej miłości. Była to miłość większa od tej, jakiej mógł oczekiwać „mąż sprawiedliwy” wedle miary swego ludzkiego serca.

20. Liturgia wysławia Maryję jako „zjednoczoną z Józefem, mężem sprawiedliwym, więzią miłości dziewiczej i oblubieńczej”31. Mowa tu w istocie o dwóch rodzajach miłości, które łącznie ukazują tajemnicę Kościoła, dziewicy i oblubienicy, której to tajemnicy symbolem jest małżeństwo Maryi i Józefa. „Dziewictwo i celibat dla królestwa Bożego nie tylko nie stoją w sprzeczności z godnością małżeństwa, ale ją zakładają i potwierdzają. Małżeństwo i dziewictwo to dwa sposoby wyrażania i przeżywania jedynej Tajemnicy Przymierza Boga ze swym ludem”32, które jest komunią miłości między Bogiem i ludźmi.

Poprzez całkowite ofiarowanie siebie Józef wyraża bezinteresowną miłość do Matki Boga, składając Jej „małżeński dar z siebie”. Zdecydowany pozostać w ukryciu, by nie być przeszkodą dla Bożego planu dokonującego się w Niej, Józef wypełnia wyraźne polecenie otrzymane od anioła: przyjmuje Maryję do siebie i szanuje Jej wyłączną przynależność do Boga.

Z drugiej strony właśnie małżeństwo z Maryją stanowi źródło szczególnej godności Józefa i jego praw wobec Jezusa. „Bez wątpienia godność Matki Bożej jest tak wysoka, że nic większego stworzyć niepodobna. Ponieważ jednak św. Józef połączony był z Najświętszą Dziewicą węzłem małżeńskim, przeto niezawodnie najbardziej zbliżył się do owej wzniosłej godności, którą Bogarodzica wszystkie stworzenia o wiele przewyższyła. Małżeństwo bowiem jest najbardziej istotną społecznością i związkiem, i dlatego z natury swej domaga się wzajemnej wspólnoty wszystkich dóbr małżonków. Jeżeli zatem Bóg przeznaczył św. Józefa na małżonka Najświętszej Dziewicy, to uczynił go z pewnością nie tylko towarzyszem Jej życia, świadkiem Jej dziewictwa, obrońcą Jej cnoty, ale przez związek małżeński także uczestnikiem w Jej wzniosłej godności”33.

21. Miłość ta ukształtowała życie świętej Rodziny naprzód w ubóstwie Betlejemu, potem na uchodźstwie w Egipcie, z kolei - po powrocie - w Nazarecie. Kościół otacza głęboką czcią świętą Rodzinę, stawiając ją wszystkim rodzinom za wzór. Święta Rodzina z Nazaretu, bezpośrednio związana z tajemnicą Wcielenia, sama też jest szczególną tajemnicą. Równocześnie - podobnie jak we Wcieleniu - do tajemnicy tej należy prawdziwe ojcostwo: ludzki kształt Rodziny Syna Bożego - prawdziwa ludzka rodzina, ukształtowana przez tajemnicę Bożą. W tej Rodzinie Józef jest ojcem. Nie jest to ojcostwo pochodzące ze zrodzenia, ale nie jest ono „pozorne” czy też tylko „zastępcze”. Posiada pełną autentyczność ludzkiego ojcostwa, ojcowskiego posłannictwa w rodzinie. Zawiera się w tym konsekwencja jedności hipostatycznej: Człowiek przyjęty (homo assumptus) do jedności Boskiej Osoby Słowa-Syna - Jezus Chrystus. Wraz z takim „przyjęciem” (assumptio) człowieczeństwa w Chrystusie zostaje także „przyjęte” wszystko, co ludzkie, a w szczególności - rodzina, jako pierwszy wymiar Jego bytowania na ziemi. W tym kontekście zostaje również „przyjęte” ludzkie ojcostwo Józefa.

Na tej zasadzie nabierają właściwego znaczenia słowa Maryi skierowane do dwunastoletniego Jezusa w świątyni: „ojciec Twój i ja... szukaliśmy Ciebie”. Jest to nie tylko wyrażenie „umowne”: słowa Matki Jezusa wskazują na całą rzeczywistość Wcielenia, która należy do tajemnicy Rodziny z Nazaretu. Józef, który swoje ludzkie ojcostwo w stosunku do Jezusa przyjął od początku przez „posłuszeństwo wiary”, idąc za światłem Ducha Świętego, które przez wiarę udziela się człowiekowi, zapewne też coraz pełniej odkrywał niewysłowiony dar tego ojcostwa.

do góry

4. Praca wyrazem miłości

22. Codziennym wyrazem tej miłości jest w życiu Rodziny nazaretańskiej praca. Zapis ewangeliczny utrwalił rodzaj tej pracy, przez którą Józef starał się zapewnić utrzymanie Rodzinie: cieśla. To jedno słowo obejmuje ciąg wszystkich lat życia Józefa w Nazarecie. Dla Jezusa są to lata życia ukrytego, o których mówi Ewangelista (po wydarzeniu w świątyni jerozolimskiej): „... poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany” (Łk 2, 51). Owo „poddanie”, czyli posłuszeństwo Jezusa w domu nazaretańskim bywa powszechnie rozumiane również jako uczestniczenie w pracy Józefa. Ten, o którym mówiono, że jest „synem cieśli”, uczył się pracy od swego domniemanego „ojca”. Jeżeli Rodzina z Nazaretu jest w porządku zbawienia i świętości przykładem i wzorem dla ludzkich rodzin, to podobnie i praca Jezusa przy boku Józefa-cieśli. W naszej epoce Kościół szczególnie to uwydatnił poprzez wspomnienie liturgiczne Józefa-Rzemieślnika w dniu 1 maja. Praca ludzka (w szczególności praca fizyczna) znalazła szczególne miejsce w Ewangelii. Wraz z człowieczeństwem Syna Bożego została ona przyjęta do tajemnicy Wcielenia. Została też w szczególny sposób odkupiona. Józef z Nazaretu, przez swój warsztat, przy którym pracował razem z Jezusem, przybliżył ludzką pracę do tajemnicy Odkupienia.

23. Ważną rolę w procesie ludzkiego wzrastania Jezusa „w mądrości, w latach i w łasce” odgrywała cnota pracowitości, jako że „praca jest dobrem człowieka”, które „przekształca przyrodę” i sprawia, że człowiek „poniekąd bardziej staje się człowiekiem”34.

Ze względu na wielkie znaczenie pracy w życiu człowieka, wszyscy ludzie powinni rozumieć i w pełni przeżywać jej sens, aby „przez nią przybliżać się do Boga - Stwórcy i Odkupiciela, uczestniczyć w Jego zbawczych zamierzeniach w stosunku do człowieka i świata, i pogłębiać w swym życiu przyjaźń z Chrystusem, podejmując przez wiarę żywy udział w Jego trojakim posłannictwie: Kapłana, Proroka i Króla”35.

24. Mowa tu w istocie o uświęceniu życia rodzinnego, które powinno stać się udziałem każdego człowieka wedle jego stanu, i do którego drogę wskazuje wzór dostępny dla wszystkich: „Św. Józef jest wzorem dla pokornych, których chrześcijaństwo wynosi do wielkich przeznaczeń; dowodzi on, że aby być dobrym i autentycznym naśladowcą Chrystusa, nie trzeba dokonywać ”wielkich rzeczy„, ale wystarczy posiąść cnoty zwyczajne, ludzkie, proste - byle prawdziwe i autentyczne”36.

do góry

5. Prymat życia wewnętrznego

25. Nad pracą Cieśli w domu nazaretańskim rozpościera się ten sam klimat milczenia, który towarzyszy wszystkiemu, co jest związane z postacią Józefa. Milczenie to równocześnie w sposób szczególny odsłania wewnętrzny profil tej postaci. Ewangelie mówią wyłącznie o tym, co Józef „uczynił”. Jednakże w tych osłoniętych milczeniem „uczynkach” Józefa pozwalają odkryć klimat głębokiej kontemplacji: Józef obcował na co dzień z tajemnicą „od wieków ukrytą w Bogu”, która „zamieszkała” pod dachem jego domu. Można zrozumieć, dlaczego św. Teresa od Jezusa, wielka reformatorka kontemplacyjnego Karmelu, stała się szczególną odnowicielką kultu św. Józefa w zachodnim chrześcijaństwie.

26. Całkowita ofiara, jaką Józef złożył ze swego istnienia, aby godnie przyjąć Mesjasza we własnym domu, znajduje wytłumaczenie „w niezgłębionym życiu wewnętrznym, które kierowało jego postępowaniem i było dlań źródłem szczególnych pociech; to z niego czerpał Józef rozwagę i siłę - właściwą duszom prostym i jasnym - dla swych wielkich decyzji, jak wówczas gdy bez wahania podporządkował Bożym zamysłom swoją wolność, swoje prawo do ludzkiego powołania, swoje szczęście małżeńskie, godząc się przyjąć w rodzinie wyznaczone sobie miejsce i ciężar odpowiedzialności, ale rezygnując, mocą nieporównanej dziewiczej miłości, z naturalnej miłości małżeńskiej, która tworzy rodzinę i ją podtrzymuje”37.

To poddanie się Bogu, będące gotowością woli do poświęcenia się Jego służbie, nie jest niczym innym jak praktyką pobożności, która stanowi jeden z przejawów cnoty religijności38.

27. Wspólnota życia Józefa i Jezusa skłania nas jeszcze do rozważenia tajemnicy Wcielenia właśnie w aspekcie człowieczeństwa Chrystusa, tego Boskiego narzędzia skutecznie służącego uświęceniu człowieka: „Mocą Bóstwa Chrystusa, Jego ludzkie czyny były dla nas zbawienne, będąc przyczyną łaski tak ze względu na ich moc zasługującą, jak też dzięki swej niezawodnej skuteczności”39.

Pośród tych czynów Chrystusa Ewangeliści przyznają uprzywilejowane miejsce czynom odnoszącym się do tajemnicy paschalnej, ale także podkreślają znaczenie fizycznego kontaktu z Jezusem w przypadkach uzdrowień (por. np. Mk 1, 41) oraz wpływ, jaki wywarł On na Jana Chrzciciela, gdy obaj pozostawali jeszcze w łonach swych matek (por. Łk 1, 41-44).

Jak widzieliśmy, świadectwo apostolskie nie pominęło relacji o narodzeniu Jezusa, obrzezaniu, ofiarowaniu w świątyni, ucieczce do Egiptu i ukrytym życiu w Nazarecie, a to ze względu na „tajemnicę” łaski zawartej w tych wszystkich wydarzeniach, które mają moc zbawczą, albowiem wypływają z samego źródła miłości: Bóstwa Chrystusa. Jeśli ta miłość poprzez Jego człowieczeństwo promieniowała na wszystkich ludzi, z jej dobrodziejstwa z pewnością skorzystali najpierw ci, którzy z woli Bożej pozostawali w największej zażyłości z Nim: Maryja, Jego Matka i domniemany ojciec, Józef40.

„Ojcowska” miłość Józefa z pewnością wpływała na „synowską” miłość Jezusa i wzajemnie - „synowska” miłość Jezusa wpływała na pewno na „ojcowską” miłość Józefa: jakże zatem zmierzyć głębię tej jedynej w swoim rodzaju więzi? Dusze szczególnie wrażliwe na działanie Boskiej miłości słusznie widzą w Józefie świetlany przykład życia wewnętrznego.

W Józefie urzeczywistnia się także idealne przezwyciężenie pozornego napięcia między życiem czynnym i kontemplacyjnym, możliwe dla tego, kto posiadł doskonałą miłość. Idąc za znanym rozróżnieniem między miłością prawdy (caritas veritatis) a koniecznością miłości (necessitas caritatis)41, możemy powiedzieć, że Józef przeżył zarówno miłość prawdy, czyli czystą, kontemplacyjną miłość Boskiej Prawdy, która promieniowała z człowieczeństwa Chrystusa, jak i konieczność miłości, czyli równie czystą miłość służby, jakiej wymagała opieka nad tym człowieczeństwem i jego rozwój.

do góry

6. Patron Kościoła naszych czasów

28. Gdy nadeszły trudne czasy dla Kościoła, Pius IX, „chcąc zawierzyć go szczególnej opiece świętego Patriarchy, ogłosił Józefa «Patronem Kościoła katolickiego»”42. Wiedział, że akt ten nie był czymś przejściowym, ponieważ ze względu na wyjątkową godność, „jakiej Bóg udzielił najwierniejszemu słudze swemu, Kościół święty zawsze czcił i wychwalał, a po Najświętszej Pannie najgorętszym św. Józefa otaczał uwielbieniem, uciekając się do niego w największych potrzebach i niebezpieczeństwach”43.

Jakie są przyczyny tak wielkiej ufności? Leon XIII wyjaśnia je następująco: „Szczególna przyczyna tego, że św. Józef jest opiekunem Kościoła i że Kościół tak wiele się spodziewa po jego opiece i troskliwości, tkwi w tym, że był małżonkiem Maryi i domniemanym ojcem Jezusa Chrystusa ... Józef był prawnym i naturalnym stróżem, opiekunem i obrońcą Rodziny świętej ... Dlatego jest rzeczą słuszną i należy się św. Józefowi przede wszystkimi innymi, aby teraz swą niebieską potęgą strzegł i bronił Kościoła Chrystusowego tak, jak ongiś najsumienniej strzegł Rodziny z Nazaretu, gdzie było tego potrzeba”44.

29. Trzeba modlić się o to orędownictwo; jest ono ustawicznie potrzebne Kościołowi nie tylko dla obrony przeciw pojawiającym się zagrożeniom, ale także i przede wszystkim dla umocnienia go w podejmowaniu zadania ewangelizacji świata i nowej ewangelizacji obejmującej „kraje i narody, w których niegdyś - jak napisałem w Adhortacji apostolskiej Christifideles laici - religia i życie chrześcijańskie kwitły ... dzisiaj wystawione są na ciężką próbę”45. Aby nieść po raz pierwszy prawdę o Chrystusie, lub głosić ją ponownie tam, gdzie została zaniedbana czy zapomniana, Kościół potrzebuje szczególnej „mocy z wysokości” (por. Łk 24, 49; Dz 1, 8), będącej z pewnością darem Ducha Pańskiego, jak również owocem wstawiennictwa i przykładu jego Świętych.

30. Pokładając ufność w przemożnym wstawiennictwie św. Józefa, Kościół widzi w nim również wspaniały wzór nie tylko dla poszczególnych stanów życia, ale dla całej chrześcijańskiej wspólnoty, niezależnie od warunków życia i zadań, jakie w niej pełni każdy z wiernych.

Jak stwierdza Konstytucja Soboru Watykańskiego II o Objawieniu Bożym, fundamentalną postawą całego Kościoła winno być „nabożne słuchanie Słowa Bożego”46, czyli całkowita gotowość wiernego służenia zbawczej woli Boga objawionej w Jezusie. I oto już na początku dziejów odkupienia odnajdujemy wcielony wzór posłuszeństwa - po Maryi - właśnie w Józefie, który wyróżnił się wiernym wypełnieniem Bożych przykazań.

Paweł VI zachęcał do wzywania jego opieki, „tak jak Kościół w ostatnich czasach zwykł wzywać jej dla siebie, przede wszystkim w kontekście spontanicznej refleksji teologicznej nad więzią między działaniem Bożym i ludzkim w wielkiej ekonomii odkupienia, w której to pierwsze działanie - Boże - jest całkowicie samowystarczalne, to drugie zaś - ludzkie, nasze - choć samo do niczego niezdolne (por. J 15, 5), nigdy nie jest zwolnione z obowiązku pokornej, ale niezbędnej i uszlachetniającej współpracy. Kościół wzywa też św. Józefa jako swego obrońcę, kierowany głębokim i bardzo aktualnym dziś pragnieniem wzbogacenia swego wielowiekowego istnienia prawdziwymi cnotami ewangelicznymi, którymi jaśnieje św. Józef”47.

31. Kościół przemienia te swoje potrzeby w modlitwę. Przypominając, że Bóg „powierzył młodość naszego Zbawiciela wiernej straży świętego Józefa, prosi Go, by pozwolił Kościołowi wiernie współpracować z dziełem zbawienia, by dał mu taką samą wierność i czystość serca, z jaką Józef służył Słowu Wcielonemu, by mógł, za przykładem i wstawiennictwem Świętego, postępować przed Bogiem drogami świętości i sprawiedliwości”48.

Już przed stu laty papież Leon XIII wezwał świat katolicki do modlitwy o opiekę św. Józefa, patrona całego Kościoła. Encyklika Quamquam pluries odwoływała się do tej „troskliwości ojcowskiej”, jaką św. Józef „otaczał Dziecię Jezus”, i jako „Opatrznościowemu Stróżowi Bożej Rodziny” polecała mu całe to „dziedzictwo, które Jezus Chrystus nabył swoja krwią”. Od tego czasu Kościół - jak wspomniałem na początku - błaga o opiekę św. Józefa „przez tę miłość, która łączyła Go z Niepokalaną Dziewica Bogurodzicą”, i poleca mu wszystkie swoje troski i zagrożenia wielkie ludzkiej rodziny.

Dziś także mamy wiele powodów, aby tak samo się modlić: „Oddal od nas ukochany Ojcze, wszelką zarazę błędów i zepsucia ... przybądź nam łaskawie z pomocą niebiańską w walce z mocami ciemności ... a jak niegdyś uratowałeś Dziecię Jezus od niebezpieczeństwa, które groziło Jego życiu tak teraz broń Kościoła Bożego od wrogich zasadzek i wszelkiej przeciwności”49. Dziś też mamy nieustanne powody do tego, aby św. Józefowi polecać każdego człowieka.

32. Jest moim gorącym życzeniem, aby niniejsze przypomnienie postaci św. Józefa odnowiło w nas także pamięć tej modlitwy, jaką przed stu laty mój Poprzednik polecił do niego zanosić. Z pewnością bowiem modlitwa ta, a przede wszystkim sama postać Józefa z Nazaretu nabiera dla Kościoła naszych czasów szczególnej aktualności w związku z nowym Tysiącleciem chrześcijaństwa.

Sobór Watykański II na nowo uwrażliwił wszystkich na „wielkie sprawy Boże”, na tę „ekonomię zbawczej tajemnicy”, w której Józef w sposób szczególny uczestniczył. Polecając się przeto opiece tego, któremu Bóg sam „powierzył straż nad swymi najcenniejszymi i największymi skarbami”50, równocześnie uczymy się od niego służyć „zbawczej ekonomii”. Niech św. Józef stanie się dla wszystkich szczególnym nauczycielem uczestnictwa w mesjańskiej misji Chrystusa, która jest w Kościele udziałem każdego i wszystkich: małżonków i rodziców, Judzi żyjących z pracy rąk czy te: z jakiejkolwiek innej pracy, osób powołanych do życia kontemplacyjne go, jak i do apostolstwa.

Mąż sprawiedliwy, który nosił w sobie całe dziedzictwo Starego Przymierza, równocześnie został wprowadzony przez Boga w początki Przymierza Nowego i Wiecznego w Jezusie Chrystusie. Niech nam ukazuje drogi tego zbawczego Przymierza na progu Tysiąclecia, w którym ma trwać i dalej się rozwijać „pełnia czasu” związana z niewysłowioną tajemnicą Wcielenia Słowa

Niech św. Józef wyprasza Kościołowi i światu, każdemu z nas, błogosławieństwo Ojca i Syna i Ducha Świętego.

W Rzymie, u Św. Piotra, dnia 15 sierpnia, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w roku 1989, jedenastym mojego Pontyfikatu.

Jan Paweł II

do góry

Przypisy:

1 Por. ŚW. IRENEUSZ, Adversus haereses, IV 23, 1: S. Ch. 100/2, 692-694.
2 LEON XIII, Enc. Quamquam pluries, (15 sierpnia 1889): Leonis XIII P.M. Acta, IX (1890), 175-182.
3 ŚW. KONGREG. OBRZĘDÓW, Dekr. Quemadmodum Deus (8 grudnia 1870): Pii IX P.M. Acta, część I, tom V 282; PIUS IX, List Apostolski Inclytum Patriarcham (7 lipca 1871), l.c., 331-335.
4 Por. ŚW. JAN CHRYZOSTOM, In Matth. Hom., V 3: PG 57, 57 n.; Doktorzy Kościoła i Papieże kierując się między innymi tożsamością imienia, upatrywali prototyp Józefa z Nazaretu w Józefie Egipskim, ponieważ w pewnym sensie zapowiadał posługę i wielkość tego strażnika najcenniejszych skarbów Boga Ojca: Słowa Wcielonego i Jego Najświętszej Matki: por. np.: ŚW. BERNARD, Super „Missus est”, Hom. II, 16: S. Bernardi Opera, Ed. Cist, IV 33 n.; LEON XIII, Enc. Quamquam pluries (15 sierpnia 1889): l.c., 179.
5 Konst. dogm. o Kościele Lumen Gentium, 58.
6 Por. tamże, 63.
7 Konst. dogm. o Objawieniu Bożym Dei verbum, 5.
8 Tamże, 2.
9 Por. SOBÓR WAT. II, Konst. dogm. o Kościele Lumen Gentium, 63.
10 SOBÓR WAT. II, Konst. dogm. o Objawieniu Bożym Dei verbum, 2.
11 ŚW. KONGREG. OBRZĘDÓW, Dekr. Novis hisce temporibus (13 listopada 1962): AAS 54 (1962), 873.
12 ŚW. AUGUSTYN, Sermo 51, 10, 16: PL 38, 342.
13 ŚW. AUGUSTYN, De nuptiis et concupiscentia, I, 11, 12: PL 44, 421; por. De consensu evangelistarum, II, 1, 2: PL 34, 1071; Contra Faustum, III, 2: PL 42, 214.
14 ŚW. AUGUSTYN, De nupliis et concupiscentia, I, 11, 13: PL 44, 421; por. Contra Iulianum, V 12, 46: PL 44, 810.
15 Por. ŚW. AUGUSTYN, Contra Faustum XXIII 8: PL 42 470 n. De consensu evangelistarum, II, i, 3: PL 34, 1072; Sermo 51, 13, 21: PL 38, 344 n.; ŚW. TOMASZ, Summa Theol., III, q. 29, a. 2 w zakończeniu.
16 Por. Przemówienia z 9 i 16 stycznia, 20 lutego 1980: Insegnamenti, III/I (1980), 88-92; 148-152; 428-431.
17 PAWEŁ VI Przemówienie do Ruchu „Equipes Notre-Dame” (4 maja 1970), n. 7: AAS 62 (1970), 431. Podobna pochwałę Rodziny nazaretańskiej jako najdoskonalszego wzorca wspólnoty rodzinnej znaleźć można np. w: LEON XIII List Apost. Neminem fugit (14 czerwca 1892): 920 s XIII P.M. Acta, XII (1892), 149 n.; BENEDYKT XV Motu proprio Bonum sane (25 lipca 1920): AAS 12 (1920), 313-317.
18 Adhort. apost. Familiaris consortio (22 listopada 1981), 17: AAS 74 (1982), 100.
19 Tamże, 49, l.c. 140; por. SOBÓR WAT. II, Konst. dogm. o Kościele Lumen Gentium, 11; Dekr. o apostolstwie świeckich Apostolicam actuositatem, 11.
20 Adhort. apost. Familiaris consortio (22 listopada 1981), 85, l.c., 189 n.
21 Por. ŚW. CHRYZOSTOM, In Math. Hom., V 3: PG 57, 57 n.
22 PAWEŁ VI, Przemówienie (19 marca 1966): Insegnamenti, IV (1966), 110.
23 Por. Missale Romanum, Collecta in „Sollemnitate S. Joseph Sponsi B.M.V”.
24 Por. tamże, Prefatio in „Sollemnitate S. Joseph Sponsi B.M.V.”.
25 LEON XIII, Enc. Quamquam pluries, (15 sierpnia 1889): l.c., 178.
26 PIUS XII, Orędzie radiowe do uczestników szkół katolickich Stanów Zjednoczonych (19 lutego 1958): AAS 50 (1958), 174.
27 ORYGENES, Hom. XIII in Lucam, 7: S. Ch. 87, 214 n.
28 ORYGENES, Hom. XI in Lucam, 6: S. Ch. 87, 196 n.
29 Por. Misale Romanum, Prex Eucharistica I.
30 ŚW. KONGREGACJA OBRZĘDÓW, Dekr. Quemadmodum Deus (8 grudnia 1870): l.c., 282.
31 Collectio Missarum de Beata Maria Virgine, I, „Sancta Maria de Nazareth”, Prefatio.
32 Adhort. apost. Familiaris consortio (22 listopada 1981), 16: l.c., 98.
33 LEON XIII, Enc. Quamquam pluries, (15 sierpnia 1889): l.c., 177 n.
34 Por. Enc. Laborem exercens (19 września 1981), 9: AAS 73 (1981), 599 n.
35 Tamże 24: l.c., 638. Papieże ostatniego okresu wielokrotnie przedstawiali św. Józefa jako „wzór” dla robotników i ludzi pracy; por. np. LEON XIII, Enc. Quamguam pluries (15 sierpnia 1889): l.c., 180; BENEDYKT XV Motu proprio Bonum sane (25 lipca 1920): l.c., 314-316; PIUS XII Przemówienie (11 marca 1945), 4: AAS 37 (1945), 72: Przemówienie (1 maja 1955): AAS 47 (1955), 406; JAN XXIII, Orędzie radiowe (1 maja 1960): AAS 52 (1960), 398.
36 PAWEŁ VI, Przemówienie (19 marca 1969): Insegnamenti, VII (1969), 1268.
37 Tamże: l.c., 1267.
38 Por. ŚW. TOMASZ Z AKWINU, Summa Theologiae, II-II, q. 82, a. 3, ad 2.
39 Tamże, III, q. 8, a. I, ad 1.
40 PIUS XII, Enc. Haurietis aquas (15 maja 1956), III: AAS 48 (1956), 329 n.
41 Por. ŚW. TOMASZ Z AKWINU, Summa Theologiae, II-II, q. 182, a. 1, ad 3.
42 Por. ŚW. KONGREG. OBRZĘDÓW, Dekr. Quemadmodum Deus (8 grudnia 1870): l.c., 283.
43 Tamże, l.c., 282 n.
44 LEON XIII, Enc. Quamquam pluries, (15 sierpnia 1889): l.c., 177-179.
45 Posynodalna Adhort. apost. Christifideles laici (30 grudnia 1988), 34: AAS 81 (1989), 456.
46 Por. Konst. dogm. o Objawieniu Bożym Dei Verbum, 1.
47 PAWEŁ VI, Przemówienie (19 marca 1969): Insegnamenti, VII (1969), 1269.
48 Por. Missale Romanum, Collecta; Super oblata in „Sollemnitate S. Joseph Sponsi B.M.V.”; Post commun. in „Missa votiva S. Joseph”.
49 Por. LEON XIII, „Oratio ad Sanctum Josephum”, dołączona do tekstu Enc. Quamquam pluries (15 sierpnia 1889): Leonis XIII P.M. Acta, IX (1890), 183.
50 ŚW. KONGREG. OBRZĘDÓW, Dekr. Quemadmodum Deus (8 grudnia 1870): l.c., 282.

do góry

Quamquam pluries

Encyklika - papież Leon XIII

O opiece św. Józefa i Najświętszej Maryi Panny, pod którą uciekać się powinniśmy w tych trudnych czasach.

Do Czcigodnych Braci Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów i innych Biskupów trwających w pokoju i jedności ze Stolicą Apostolską! Czcigodnym Braciom pozdrowienie i apostolskie błogosławieństwo!

Jakkolwiek już nie jeden raz zarządzaliśmy osobne modlitwy w całym chrześcijaństwie, aby Kościół katolicki opiece Boskiej jeszcze usilniej polecić, to jednak dziwić się nie można, jeżeli w tych naszych czasach na nowo ten sam obowiązek przypominamy. Kościół bowiem zawsze w swych utrapieniach, gdy moc ciemności wytęży wszystko celem zgnębienia chrześcijańskiego imienia, błaga jak najgoręcej i najwytrwalej swego Boskiego założyciela i Obrońcę i prosi zarazem świętych niebiańskich, mianowicie wzniosłą Dziewicę Bogarodzicę Marię, o wstawiennictwo, od którego się spodziewa najwięcej pomocy. Owoce tych pobożnych modłów i tej ufności w dobroć Bożą okazują się zawsze, prędzej czy później. Wy, czcigodni Bracia, znacie stosunki, w których żyjemy; są one dla Kościoła katolickiego tak niepomyślne jak nigdy przedtem.

Widzimy przecież, że u wielu znika wiara, która jest podstawą cnót chrześcijańskich, i oziębia się miłość, młodzież dorasta bez wiary i bez obyczajów, do Kościoła Chrystusowego ze wszystkich stron szturmuje podstęp i przemoc i toczy się gwałtowna walka przeciwko papiestwu, wreszcie widzimy, że podstawy naszej świętej religii z coraz większą bezczelnością bywają zaczepiane. Jak daleko posunięto się w ostatnim czasie i co się jeszcze ukrywa w zamiarach, to znane jest wszystkim zbyt dobrze, byśmy się nad tym dłużej musieli zastanawiać.

W tak trudnym i smutnym położeniu, w którym niedola jest tak wielka, że ludzkie środki ku jej zaradzeniu nie wystarczają, możemy się tylko od Boga spodziewać pomocy i ratunku. Dlatego postanowiliśmy zachęcić pobożność chrześcijańskiego ludu do gorliwego i wytrwałego wzywania opieki Bożej. Wobec zbliżającego się miesiąca października, który już dawniej poświęciliśmy Matce Bożej Różańcowej, napominamy wszystkich wiernych, aby i w tym roku cały ten miesiąc w sposób pobożny i uroczysty jak najliczniej obchodzili. Wiemy, że w macierzyńskiej dobroci Najświętszej Dziewicy znajdziemy zawsze ucieczkę, i pewni jesteśmy, że nie na darmo pokładamy w Niej naszą nadzieję. Jeżeli tak często pomagała Kościołowi św. w jego utrapieniach, dlaczegoż nie miałaby się okazać Jej można pomoc i teraz, gdy Ją wspólnie z pokorą i wytrwałością błagać będziemy? Co więcej, wierzymy nawet, że pomoc ta ukaże się tym cudowniejszą, im dłużej prosić się każe.

Mamy jednak jeszcze inne życzenie, które Wy, czcigodni Bracia, ze zwykłą gorliwością poprzecie i przeprowadzicie.

Aby bowiem Bóg tym prędzej wysłuchał modłów naszych i na prośby kilku orędowników Kościołowi swemu z tym rychlejszą i skuteczniejszą pospieszył pomocą, uważamy za rzecz bardzo pożyteczną, aby lud katolicki obok Przenajświętszej Dziewicy Marii wzywał także coraz częściej i ze szczególną ufnością Jej najczystszego Oblubieńca, św. Józefa; nie bez powodu bowiem przyjąć możemy, że to samej Przenajświętszej Dziewicy miłe jest i przyjemne. Jeśli idzie o oddawanie czci św. Józefowi, o której teraz po raz pierwszy mówimy publicznie, to wiemy, że pobożny zmysł ludu nie tylko odnosi się do niej z miłością, lecz że coraz większe w niej robi postępy, ponieważ już w dawniejszych czasach rzymscy papieże starali się cześć tę z biegiem czasu podnieść i rozszerzyć. Cześć ta wzrosła wszędzie szczególnie za naszych czasów, odkąd Pius IX, nasz błogosławionej pamięci poprzednik, św. patriarchę Józefa na prośby wielu biskupów podniósł do godności patrona całego Kościoła. Mimo to właśnie dlatego tak bardzo nam na tym zależy, aby to nabożeństwo w obyczajach i zwyczajach wiernych głębokie zapuściło korzenie, aby lud katolicki i przez nasze słowo i naszą powagę został do tego zachęcony.

Szczególna przyczyna tego, że św. Józef jest opiekunem Kościoła i że Kościół tak wiele się spodziewa po jego opiece i troskliwości, tkwi w tym, że był małżonkiem Marii i domniemanym ojcem Jezusa Chrystusa. W tym też tkwi przyczyna całej jego godności, świętości i chwały. Bez wątpienia godność Matki Bożej jest tak wysoka, że nic większego stworzyć nie podobna. Ponieważ jednak św. Józef połączony był z Przenajświętszą Dziewicą węzłem małżeńskim, przeto niezawodnie najbardziej zbliżył się do owej wzniosłej godności, którą Bogurodzica wszystkie stworzenia o wiele przewyższyła. Małżeństwo bowiem jest najbardziej istotną społecznością i związkiem i dlatego z natury swej domaga się wzajemnej wspólnoty wszystkich dóbr małżonków. Jeżeli zatem Bóg przeznaczył św. Józefa na małżonka Najświętszej Dziewicy, to uczynił go z pewnością nie tylko towarzyszem Jej życia, świadkiem Jej dziewictwa, obrońcą Jej cnoty, ale przez związek małżeński także uczestnikiem w Jej wzniosłej godności.

W równy sposób przewyższa on wszystkich ludzi swoim wysokim stanowiskiem, gdy z rozporządzenia Bożego był on opiekunem Syna Bożego i domniemanym Jego ojcem. Naturalnym następstwem tego było, że Słowo odwieczne z pokorą było św. Józefowi poddane i okazywało mu cześć, jaką dzieci rodzicom okazywać winny. Z tą podwójną godnością były też jednak związane ściśle pewne obowiązki, które nakłada natura ojcu, tak że św. Józef był prawnym i naturalnym stróżem, opiekunem i obrońcą tej Świętej Rodziny, której przewodził. Te obowiązki spełniał też tak długo, dopóki żył na tej ziemi. Z największą miłością i niezmordowaną wytrwałością czuwał on nad swoją Oblubienicą i nad Jej Boskim Synem. Pracą rąk własnych dostarczał obojgu wszystkiego, co potrzebne do utrzymania życia; kiedy Dzieciątku Jezus wskutek zazdrości króla Heroda groziło niebezpieczeństwo życia, wynalazł Mu bezpieczne schronienie. Wśród trudów podróży i w czasie wygnania był on nieodstępnym towarzyszem, pomocnikiem i pocieszycielem Najświętszej Panny i Boskiego Dzieciątka. Przenajświętsza Rodzina, którą św. Józef kierował jakby władzą ojcowską, była początkiem powstającego Kościoła. Najświętsza Panna, jak jest Matką Jezusa Chrystusa, tak też jest i Matką wszystkich wiernych, gdyż powiła ich na górze Kalwarii wśród najstraszliwszych mąk Zbawiciela. Toteż Jezus Chrystus jest pierworodnym wszystkich chrześcijan, którzy są Mu braćmi wskutek przybrania i wskutek Odkupienia. To właśnie jest powód, który sprawia, iż św. Józef rozumie, że w szczególny sposób powierzono mu wszystkich wiernych, należących do Kościoła, członków owej wielkiej, aż po krańce ziemi rozprzestrzenionej rodziny, wobec której jako małżonek Maryi i ojciec Jezusa Chrystusa cieszy się niemal ojcowską władzą. Dlatego jest rzeczą słuszną i należy się św. Józefowi przed innymi, aby teraz swą niebieską potęgą strzegł i bronił Kościoła Chrystusowego tak, jak strzegł ongiś najsumienniej Rodzinę z Nazaretu, gdzie była tego potrzeba.

To wszystko, jak łatwo zrozumiecie, Czcigodni Bracia, potwierdzenie znajduje w tym, że wielu Ojców Kościoła głosiło pogląd – a popierała ich w tym liturgia – że ów dawny Józef, syn patriarchy Jakuba, uchylił odrobinę rąbka tajemnicy otaczającej osobę naszego świętego i w całej pełni ukazał jego wielkość jako stróża Świętej Rodziny. Pominąwszy już to, że obydwaj nosili tak pełne znaczenia imię, istnieją, jak to wam wiadomo, inne podobieństwa między nimi, przede wszystkim to, że Józef znalazł łaskę u swego pana i był zaszczycony szczególniejszą jego przychylnością i że kiedy go uczynił przełożonym nad swoim domem, dom ten z powodu Józefa wszelkim szczęściem i błogosławieństwem został obsypany. Dalsze podobieństwo polega na tym, że obleczony przed królem w najwyższą władzę, został postawiony na czele całego kraju i kiedy wskutek nieurodzaju powstała drożyzna i głód, on w tak znakomity sposób zaopatrzył Egipt i graniczące z nim kraje, że król go nazwał wybawicielem świata. W owym patriarsze dawnych czasów widzimy istotnie obraz naszego św. Józefa. Jak tamten w gospodarstwie swojego pana przyniósł szczęście i błogosławieństwo i w cudowny sposób kraj cały ocalił, tak temu powierzona jest opieka nad chrześcijaństwem i możemy się spodziewać, że i Kościoła, tego domu Pana i Królestwa Bożego na ziemi, którego broni i którym się opiekuje.

Istnieje też powód, dla którego wszyscy bez względu na to, gdzie żyją i jakiego są stanu, polecają się i powierzają opiece św. Józefa. Ojcowie rodzin mają w nim doskonały wzór ojcowskiej czujności i troskliwości; małżonkowie mają wspaniały przykład miłości, zgody i małżeńskiej wierności, dziewice mają w nim wzór dziewiczej nienaruszalności i równocześnie jej opiekuna. Szlachetnie urodzeni niech patrząc na obraz św. Józefa, uczą się od niego, jak zachować godność nawet wtedy, gdy się nie wiedzie. Bogaci niech się uczą, które dobra trzeba wszelkimi siłami najbardziej zdobywać. Biedacy i rzemieślnicy i ci wszyscy, którzy mniejszym cieszą się majątkiem, powinni ze swej strony także się do św. Józefa uciekać i upatrywać w nim to, co mogliby naśladować. Przecież pochodził on z rodu królewskiego, za małżonkę miał najświętszą z wszystkich niewiast, uważano go za ojca Syna Bożego, a mimo to życie spędził na pracy oraz rękami własnymi i rzemiosłem zdobywał to, co było potrzebne do utrzymania swoich bliskich. Jeśli się prawdy szuka, okazuje się, że stan biedniejszy nie jest godzien pogardy, a praca rzemieślnicza nie tylko daleka jest od hańby, lecz w połączeniu z cnotą może się uszlachetnić. Józef zadowolony był z tego, co miał na własność, choć było tego niewiele, a trudności, które z konieczności łączą się z życiem skromnym, znosił spokojnie i wielkodusznie za przykładem swego Syna, który choć był Panem wszechświata, przyjął postać sługi i dobrowolnie znosił nędzę i niedostatek. Rozmyślaniem nad tymi sprawami powinni się pokrzepiać i podnosić na duchu ludzie biedni i ci wszyscy, którzy muszą zarabiać na życie. Wolno im zgodnie z zasadami sprawiedliwości wydobywać się z niedoli i polepszać los, ale rozsądek i sprawiedliwość zabraniają obalać porządek ustanowiony przez Opatrzność Bożą. Używanie przemocy i chęć osiągnięcia czegoś przez powstanie i rozruchy jest pomysłem szalonym, bo właśnie przez to pomnaża się zło, które się pragnie usunąć. Niech zatem ludzie biedni nie ufają podszeptom ludzi o duchu buntowniczym, lecz ufność całą niech pokładają w przykładzie i opiece św. Józefa oraz miłości Kościoła, który z dnia na dzień otacza ich coraz większą troskliwością.

Obiecujemy sobie, czcigodni Bracia, bardzo wiele po Waszej powadze i biskupiej pieczołowitości, a ponieważ z ufnością oczekujemy, że dobrzy i pobożni wierni z własnej woli więcej uczynią niż żądamy, przeto rozporządzamy, aby przez cały miesiąc październik przy odmawianiu Różańca dodawano modlitwę do św. Józefa, której formularz dojdzie do was wraz z tym listem, i ma się to w przyszłości powtarzać każdego roku. Wszystkim, którzy tę modlitwę pobożnie odmówią, udzielamy odpustu siedmiu lat i siedmiu kwadragen za każdym razem. Jest rzeczą bardzo chwalebną i zbawienną także miesiąc marzec, jak to się w niektórych miejscach dzieje, poświęcić czci św. Józefa przez codzienne nabożeństwa. Jeżeli to jest niemożliwe, to przynajmniej życzyć by sobie trzeba, aby przed uroczystością tego świętego odprawiono w głównym kościele każdego miasta trzydniowe nabożeństwo. Tam, gdzie dzień 19 marca poświęcony św. Józefowi nie jest świętem obowiązkowym, zachęcamy wszystkich wiernych, by ten dzień pod wpływem własnej pobożności i w miarę własnych możliwości obchodzili jak święto obowiązkowe ku czci świętego niebiańskiego patrona.

Tymczasem jako zapowiedź niebiańskich darów udzielamy Wam, czcigodni Bracia, waszemu duchowieństwu i ludowi płynącego z serca błogosławieństwa w Panu.

15 sierpnia 1889 roku
Leon XIII

do góry

Św. Teresa z Avili o św. Józefie

Wielka XVI-wieczna mistyczka hiszpańska, św. Teresa z Avili miała szczególną cześć dla św. Józefa.

Ta reformatorka zakonu karmelitańskiego w swej „Księdze mojego życia” (zwanej dziś przez wielu „Autobiografią”) pisała o pomocy, jakiej wielokrotnie doświadczała, modląc się do męża Maryi. Warto dziś przypomnieć sobie fragmenty owego dzieła, w którym zakonnica (nosząca obecnie oficjalny tytuł doktora Kościoła) przywołuje zaskakujące owoce modlitwy do św. Józefa. "To zdumiewające, z jakich niebezpieczeństw mnie wyzwolił."

„Nie przypominam sobie, aby, jak dotąd, zaniechał uczynienia czegokolwiek, o co go prosiłam” – pisała św. Teresa Wielka o św. Józefie. Innym razem urządziła na jego cześć... huczne przyjęcie.

do góry

Uzdrowienie św. Teresy przez św. Józefa. Św. Teresa głęboko wierzyła, że opiekunowi Jezusa zawdzięczała swoje uzdrowienie cielesne. Gdy jako osiemnastolatka – wbrew woli rodziny – wstąpiła do karmelu o bardzo surowej regule w kastylijskiej Avili, szybko zapadła na zdrowiu. Choroba była skutkiem wyczerpujących praktyk ascetycznych. Teresa była przez pewien czas sparaliżowana. Jej ciałem targały nieznośne bóle.

Współsiostry z konwentu kilkakrotnie przygotowały się już na jej śmierć. W pewnym momencie młoda karmelitanka nie była w stanie unieść powiek. Karmelitanki z Avili zawoskowały bowiem oczy Teresy myśląc, że nie ma już dla niej nadziei, a jej ciało i tak niebawem trzeba będzie złożyć w trumnie. Ostatkiem sił młoda karmelitanka postanowiła wtedy zwrócić się o pomoc do męża Maryi. Pisała po latach: „I obrałam sobie za adwokata i patrona chwalebnego świętego Józefa i gorąco mu się polecałam. Widziałam jasno, że zarówno w tej potrzebie, jak i w innych, większych, dotyczących czci i zagubienia duszy, ten ojciec i patron mój wyprowadził mnie o wiele lepiej, niż ja umiałam prosić.”

I niespodziewanie dla innych zakonnic z klasztoru w Avili Teresa dostąpiła uzdrowienia. Od tej chwili do końca życia propagowała nabożeństwo do św. Józefa. Była przekonana, że pośrednictwo opiekuna Jezusa ma charakter szczególny. Tak oto przedstawiała je w swojej „Autobiografii”: „Nie przypominam sobie, aby, jak dotąd, zaniechał uczynienia czegokolwiek, o co go prosiłam. Jest to zdumiewające, jak wielkich darów udzielił mi Bóg za pośrednictwem tego błogosławionego Świętego, z jakich niebezpieczeństw mnie wyzwolił, zarówno ciała, jak i duszy. Gdyż innym świętym – jak się wydaje – Pan dał wspomagania nas w jednej potrzebie, a ten chwalebny Święty – doświadczyłam tego – wspomaga nas we wszystkich, i Pan pragnie dać nam zrozumieć, że tak jak był mu poddany na ziemi jak ojcu gdy on był Pana opiekunem i święty Józef mógł Mu rozkazywać, tak samo również i w niebie Pan wykonuje to, o co Go poprosi. […] Przekonało się o tym – również z własnego doświadczenia – kilka innych osób, którym powiedziałam, aby polecali się jego opiece; a nadto wielu jest takich, którzy – doświadczając tej prawdy – na nowo ożywili w sobie nabożeństwo do niego.”

do góry

Św. Teresa i przyjęcie na cześć św. Józefa. Wdzięczna Teresa postanowiła w swoim klasztorze organizować huczne obchody liturgicznego wspomnienia św. Józefa. Były uczty, atmosfera ogólnej wesołości, a nawet fajerwerki. Dopiero po pewnym czasie karmelitanka pojęła, że takie wyrazy oddawania czci wspaniałemu pośrednikowi nie są wystarczające.

Dużo ważniejsza bowiem od zewnętrznych oznak kultu jest duchowa przemiana, którą ma początek w modlitewnym zwracaniu się do opiekuna Jezusa. Teresa bez ogródek przyznawała to w następujących słowach: „Starałam się uczcić jego święto z taką wystawnością, z jaką tylko zdołałam, będąc bardziej pełna próżności niż ducha – pragnąc, aby odbyło się to w sposób wytworny i udany – choć z dobrą intencją. Ale to właśnie robiłam źle, że gdy Pan udzielał mi łaski do zrobienia czegoś dobrego, było ono pełne niedoskonałości i wielu braków. Wykazywałam wielką biegłość i staranie o to, co niewłaściwe, wyszukane i próżne. Niech mi Pan wybaczy […] Tak więc, św. Józef dał wyraz tego, kim jest, sprawiając, że mogłam podźwignąć się i chodzić, i nie być sparaliżowaną, a ja dałam wyraz temu, kim jestem, źle używając tego daru.”

do góry

Duchowe owoce zwracania się do św. Józefa. Jakie zatem są duchowe owoce zwracania się do św. Józefa? Teresa podkreślała przede wszystkim doświadczaną przez wielu skuteczność modlitwy do opiekuna Jezusa. Nie zawsze jednak chodzi o spełnienie konkretnej prośby czy pragnienia, lecz o pojawiającą się świadomość dobra, którego dla każdego z nas chce Bóg.

Owo dobro nierzadko okazuje się inne od tego, które zakładamy i o które prosimy. Czegoś takiego doświadczyła również sama św. Teresa. W jej „Autobiografii” czytamy bowiem: „Dzięki wielkiemu doświadczeniu, jakie mam o dobrodziejstwach, które święty Józef uzyskuje u Boga, chciałabym przekonać wszystkich, aby stali się gorliwymi czcicielami tego chwalebnego Świętego. Nie znam nikogo, kto będąc tak naprawdę jego czcicielem, i podejmując szczególne praktyki, abym nie widziała go bardziej dojrzałym w cnocie, gdyż w wielkiej mierze przynosi to pożytek duszom, które polecają się jego opiece. Wydaje mi się, że upłynęło już kilka lat, jak co roku w dzień jego święta proszę go o coś i zawsze widzę to spełnione. Jeśli prośba jest nieco nietrafna, on ją ukierunkowuje dla większego mojego dobra.”

do góry

Prosić, ale z ufnością, że Bóg wie lepiej. W takiej postawie św. Teresy odsłania się coś, co papież Franciszek nazywa „chrześcijańskim realizmem”. To przede wszystkim zgoda na Boże działanie, by wyzbyć się lęku, że nie dostaniemy miłości w konkretnych darach, jakie w danym momencie uznajemy – jakże często niezbyt trafnie – za najważniejsze dla naszego życia.

Tymczasem, jak pisze Ojciec Święty w swym ogłoszonym z okazji Roku św. Józefa liście „Patris corde”: „Życie każdego z nas może zacząć się na nowo w cudowny sposób, jeśli znajdziemy odwagę, by przeżywać je zgodnie z tym, co mówi nam Ewangelia. I nie ma znaczenia, czy obecnie wszystko zdało się przybrać zły obrót i czy pewne rzeczy są teraz nieodwracalne. Bóg może sprawić, że kwiaty zaczną kiełkować między skałami. Nawet jeśli nasze serce coś nam wyrzuca, On «jest większy od naszego serca i zna wszystko» (1J 3, 20). Po raz kolejny powraca realizm chrześcijański, który nie odrzuca niczego, co istnieje. Rzeczywistość, w swojej tajemniczej nieredukowalności i złożoności jest nośnikiem sensu istnienia z jego światłami i cieniami.”

Sama św. Teresa przyznawała, że właśnie św. Józef nauczył ją na modlitwie tego, że nasze prośby są wysłuchiwane przez Boga, choć Bóg nie zawsze ofiarowuje nam to, co zdaje się nam najsłuszniejsze. Należy poddawać się woli Bożej w zaufaniu, które często tożsame jest z milczącą zgodą na miłość, której w danej chwili nie umiemy pojąć.

do góry

Teresa w szkole modlitwy św. Józefa. Nie jest to na pewno łatwe. Dlatego też św. Teresa i o sobie krytycznie napisała w „Autobiografii”, zachęcając jednocześnie, by zabiegać u św. Józefa o taką szczególną „szkołę modlitwy”: „Proszę tylko, w imię miłości Bożej, aby ten, kto mi nie wierzy, spróbował tego, a z własnego doświadczenia zobaczy to wielkie dobro, jakim jest polecanie się opiece tego chwalebnego Patriarchy i darzenie go szczególną czcią. Zwłaszcza ludzie modlitwy zawsze powinni być mu szczerze oddani; gdyż nie pojmuję, jak można myśleć o Królowej Aniołów z tego okresu Jej życia, gdy tyle przeszła z Dzieciątkiem Jezus, i nie dziękować świętemu Józefowi za to dobro, którym wspomagał ich w tych przejściach. Oby Pan zechciał, abym ja nie zbłądziła ośmielając się mówić o nim; gdyż choć powszechnie wiadome jest, że jestem jego czcicielką, to jednak w praktyce i naśladowaniu go zawsze zawodziłam.”

do góry