Męka Jezusa w wizjach Cataliny Rivas
Catalina Rivas, boliwijska mistyczka, pod koniec lat dziewięćdziesiątych otrzymała wizję ostatnich godzin życia Jezusa i objaśnienia Jego ostatnich słów: “Są to godziny Jezusa na krzyżu, które dziś zostają odtworzone na nowo, abyście nad nimi głęboko rozmyślali i w zjednoczeniu z naszym Zbawicielem przeżywali ostatnie chwile Jego życia w ludzkim ciele, zanim wrócił do Ojca i zesłał nam Ducha Świętego”.
Władze kościelne w Cochabambie, archidiecezji z której wywodzi się mistyczka, z Arcybiskupem Renę Fernandezem Apaza na czele, uznały doświadczenia mistyczne Cataliny oraz jej pisma za prawdziwe znaki Boże, dlatego zezwoliły na ich publikację.
Modliłem się, by Moją modlitwą zagłuszyć słowa szatana.
Pamiętaj o tym, co mówiłem ci na początku, że zbliża się godzina ciemności dla świata, która wstrząśnie jego posadami, zburzy wszelkie ludzkie konstrukcje, a razem z nimi zgubi wielu ludzi. (Jezus do Cataliny Rivas)
Ostatnia Wieczerza
„Noc przedtem, nim zostałem zdradzony, była nocą pełną radości Wieczerzy Paschalnej – inauguracji Mszy Świętej.
Są dusze, które przyjmują Komunię świętą nie dla radości, jakiej same doświadczają, ale dla radości, którą czuję Ja. Jest ich niewiele, ponieważ pozostałe dusze przychodzą do Mnie tylko po to, aby wypraszać dary i łaski. Obejmuję wszystkie dusze, które do Mnie przychodzą, ponieważ po to przybyłem na ziemię, aby moja miłość, w której objęcia je przygarniam, była jeszcze większa.
A ponieważ miłość nie wzrasta bez cierpienia, stopniowo odbieram duszom słodycz, aby zostawić je w oschłości. Czynię tak, aby mogły zrozumieć, że powinny się koncentrować nie na swoich, lecz moich pragnieniach.
Dlaczego mówicie, że gdy doświadczacie stanu oschłości, to jest znakiem, że moja miłość słabnie? Czy zapomnieliście, że jeżeli nie daję szczęścia, znaczy to, że musicie poznać smak oschłości i innych cierpień? (…)
Miłość wzrasta w miarę, jak postępuje wyrzeczenie się samego siebie.
Jest wielu księży, którzy są nimi dlatego, że Ja ich wybrałem na swoich kapłanów, a nie dlatego, że naprawdę za Mną podążają. Módlcie się za nich! Powinni oni ofiarować memu Ojcu cierpienie, jakie doświadczyłem, kiedy przewracałem w świątyni stoły sprzedawców i pouczałem ówczesnych kapłanów, zarzucając im, że zrobili z Domu Bożego zbiorowisko handlarzy.
Kiedy spytali Mnie, kto dał Mi prawo, aby tak robił, poczułem jeszcze większe cierpienie, ponieważ moi kapłani okazali się tymi, którzy najbardziej sprzeciwiali się mojej misji.
Dlatego módlcie się za księży, którzy sprawując Eucharystię traktują z rutyną moje Ciało, a przez to z bardzo niewielką miłością.”
▲ do góry
Jezus modli się w Ogrodzie Oliwnym
„Nikt tak naprawdę nie wierzy w to, że tamtej nocy w Getsemani pociłem się krwią, a tylko niewielu, że w tamtych godzinach cierpiałem dużo więcej niż podczas ukrzyżowania. Było to tym bardziej bolesne, że zostało mi wtedy jasno objawione, iż grzechy wszystkich ludzi stały się moimi i że powinienem odpowiedzieć za każdy z nich.
I tak Ja, będąc bezgrzesznym i czystym, odpowiadałem przed Ojcem tak, jakbym naprawdę zawinił wszystkimi grzechami nieczystości i nieuczciwości, popełnionymi przez was, moi bracia.
Znieważacie Boga, który was stworzył po to, abyście byli narzędziami wielkości Stworzenia, a nie odwracali się od darowanej wam natury. Ona stopniowo miała was prowadzić do poznania Mego prawdziwego oblicza, oblicza waszego Stworzyciela.
Dlatego zrobiono ze Mnie złodzieja, mordercę, cudzołożnika, kłamcę, świętokradcę, bluźniercę, oszczercę i buntownika przed Ojcem, którego zawsze kochałem.
Byłem Mu posłuszny do końca i z miłości do wszystkich dusz wziąłem na siebie całą winę, aby wypełnił wolę mojego Ojca i ocalił was od wiecznego potępienia. (…)”
▲ do góry
Czekam na was w tabernakulum
„Umyłem nogi swoim apostołom, ponieważ pragnąłem, aby dusze, które przyjmują Mnie w sakramencie miłości, były w tym momencie czyste. Zrobiłem to również po to, aby pokazał, czym jest sakrament pojednania. W nim to mogą umyć się i odzyskać utraconą czystość dusze, które miały nieszczęście popaść w grzech. (…)
W tamtej chwili czułem do ludzi nieskończoną miłość i nie chciałem zostawiać ich sierotami… Aby żyć z wami aż do końca czasu i pokazać wam moją miłość, chciałem być waszym oddechem, waszym życiem, waszą podporą, waszym wszystkim! Zobaczyłem wówczas wszystkie dusze, które będą w przyszłości spożywać moje Ciało i Krew, zobaczyłem też boskie skutki, jakie ten pokarm przyniesie wielu duszom…
Wiedziałem, że ta niepokalana Krew w wielu duszach zrodzi czystość i dziewictwo, a w innych rozpali ogień miłości i zapału. W tej godzinie przed moimi oczami i w moim Sercu ukazało się wielu męczenników miłości! Wiele innych dusz, które popełniły liczne grzechy i zostały osłabione przez moc własnych namiętności, przyjdzie do Mnie, aby odzyskać siły dzięki Chlebowi silnych dusz: (…)
Z miłości do dusz pozostaję więźniem Najświętszej Eucharystii, abyście w chwilach cierpienia i smutku mogli pocieszyć się przy najczulszym z Serc, najlepszym z Ojców, najlojalniejszym z przyjaciół. Jednak ta miłość, którą ofiaruję dla dobra ludzkości, nie zostaje odwzajemniona.
Żyję między grzesznikami, aby być ich zbawieniem i życiem, lekarzem i lekarstwem, a oni w zamian, mimo swej chorej natury, oddalają się ode Mnie, obrażają Mnie i gardzą Mną.
Są dusze, które przyjmują Komunię świętą nie dla radości, jakiej same doświadczają, a dla radości, jaką czuję Ja.
Moje dzieci, biedni grzesznicy! Nie oddalajcie się ode Mnie. W dzień i w nocy czekam na was w tabernakulum. Nie będę wymawiał wam przestępstw, jakie popełniliście, nie będę wam wyrzucał waszych grzechów. Będę za to obmywał was Krwią ze swoich ran. Nie bójcie się, przyjdźcie do Mnie. Nie wiecie, jak bardzo was kocham.
A wy, drogie dusze, dlaczego jesteście chłodne i obojętne na Moją miłość? Wiem, że musicie dbać o potrzeby waszych rodzin, domów i świata, który was nieustannie wzywa.
Aby żyć z wami aż do końca czasu i pokazać wam moją miłość, chciałem być waszym oddechem, waszym życiem, waszą podporą, waszym wszystkim!
Czy nie macie jednak nawet chwili, aby przyjść i dać Mi dowód swej miłości i wdzięczności? Nie pozwólcie, aby tak wiele niepotrzebnych zmartwień odciągało was ode Mnie, zarezerwujcie sobie chwilę na odwiedziny Więźnia Miłości. Kiedy wasze ciało jest chore, czy wtedy nie macie kilku minut, aby poszukać lekarza, który by was uleczył? Przyjdźcie do Tego, który może ofiarować siły i zdrowie waszym duszom. Dajcie jałmużnę miłości temu Boskiemu Żebrakowi, który was woła, pragnie i czeka na was. (…)
Dla niektórych moje Ciało będzie lekarstwem na ich słabości, dla innych będzie ogniem, który pochłonie ich zmartwienia, rozpalając w nich żar miłości. Och!… Dusze te, zgromadzone przede Mną, będą ogromnym ogrodem, w którym z każdej rośliny wyrasta inny kwiat, a jednak wszystkie urzekają Mnie swym zapachem. Moje Ciało będzie słońcem, które przywraca je do życia. Do jednych będę przychodził po pocieszenie, do innych po schronienie, a u innych odpocznę. Gdybyście tylko wiedzieli, jak łatwo jest pocieszyć Boga, dać mu schronienie i pozwolić Mu u siebie odpocząć. (…)
Córeczko! Dlaczego tak wiele dusz, po tym jak ofiarowałem im tyle błogosławieństw i tyle czułości, musi być przyczyną tak wielkiego smutku w moim Sercu? Czy Ja nie jestem zawsze taki sam? Czy się zmieniłem?… Nie, nigdy się nie zmienię i do końca będę was kochał i darzył upodobaniem oraz czułością.”
▲ do góry
Jezus wypełnia wolę Ojca
"Chciałbym, abyście, rozmyślając o mojej męce, rozważali przede wszystkim gorycz, jaką wzbudziła we Mnie świadomość grzechów, które sprowadzają ciemność na duszę ludzką i wywołują w niej bezład. W większości przypadków grzechy te akceptuje się jako owoce naturalnych skłonności, którym, jak to się mówi, nie można się oprzeć siłą swojej woli. W dzisiejszych czasach, wiele osób żyje w grzechu ciężkim i wini za to innych lub los, wyrzekając się możliwości odrzucenia tych grzechów. Widziałem to wszystko w Getsemani i poznałem ogrom zła, jakie miała na siebie przyjąć moja dusza. (…)
Drogie dusze, uczcie się od waszego Wzoru, nawet gdy wasza natura się buntuje; jedynym, czego wam potrzeba, jest pokorne podporządkowanie się Bogu i oddanie Jego woli.
Chciałem nauczyć dusze również tego, że wszystkie ważne dzieła muszą być przygotowane i ożywione poprzez modlitwę. W modlitwie dusza jest umacniana do spraw najtrudniejszych, a Bóg porozumiewa się z nią wtedy, daje radę i inspiruje, nawet gdy dusza nie zdaje sobie z tego sprawy. (…)
Pozwólcie, aby przez modlitwę w ustronnym miejscu i w ciszy, wasza wola została poruszona do intensywnego i najlepszego działania dla Boga; pozwólcie, aby wasza wola została poświęcona dla zbawienia dusz, czy to poprzez pracę apostolską, czy życie w ukryciu.
Padnijcie pokornie na kolana, jako stworzenia w obecności swego Stwórcy i adorujcie Jego zamysł względem was, jakikolwiek by on nie był, powierzając swoją wolę woli Bożej.
W ten sposób ofiarowałem siebie, aby wykonać dzieło odkupienia świata. Och, cóż to była za chwila, kiedy poczułem, jak nachodzą mnie wszystkie udręki, które miałem cierpieć podczas mojej męki: oszczerstwo, obelgi, biczowanie, kopnięcia, korona cierniowa, pragnienie, krzyż…
Ujrzałem to wszystko w tym samym momencie, w którym ogromny ból przeszył moje Serce (…).
Ogarnął Mnie wielki smutek, ponieważ widziałem wszędzie wielkie nagromadzenie popełnionych grzechów. A jeżeli z powodu jednego grzechu doświadczyłem śmierci, której nie da się porównać z niczym, to czego mogłem doświadczyć z powodu ich wszystkich razem? Smutna jest dusza moja aż do śmierci… Smutkiem, który spowodował, że opuściły Mnie wszystkie siły; smutkiem, który skoncentrował się w mojej Boskości. W niej skupiała się fala grzechu i smrodu dusz wyniszczanych przez różne słabości. Dlatego byłem jednocześnie tarczą i strzałą: jako Bóg – tarczą, jako człowiek – strzałą. Kiedy tylko wziąłem na siebie wszystkie grzechy, stanąłem przed Ojcem jako jedyny winowajca. Nie ma większego smutku, niż ten, jaki wtedy czułem, a jednak chciałem przyjąć go w całości, z miłości do Ojca i z miłosierdzia dla was wszystkich.
Jeżeli człowiek nie skupi na tym swojej uwagi, rozmyśla na próżno nad znaczeniem tych słów, w których zawiera się cała Moja istota – jako Boga i człowieka. (…) Czy nie zasługuję na miłość, skoro tak wiele przeszedłem i wycierpiałem? (…) Pijcie z moich niewyczerpanych źródeł. Pijcie! Ofiaruję wam swój smutek w Ogrodzie, oddajcie Mi wasz smutek, cały wasz smutek. Chcę stworzyć z niego bukiet fiołków, których wonny zapach nieustannie towarzyszy mojej Boskości.
Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty – powiedziałem to, przepełniony ogromną goryczą, kiedy brzemię, które nade Mną ciążyło, stało się tak krwawe, że moja dusza znalazła się w niewiarygodnej ciemności. Powiedziałem to do Ojca, ponieważ po przejęciu na siebie wszystkich win, jawiłem się przed Nim jako jedyny grzesznik, w którego wymierzona jest cała Jego Boska Sprawiedliwość. I czując się pozbawiony Boskości, byłem w swoich oczach jedynie człowiekiem.
Zabierz ode Mnie, mój Ojcze, ten niezwykle gorzki kielich, który przede Mną stawiasz, a który Ja zaakceptowałem z miłości do Ciebie, kiedy przyszedłem na ten świat. Doszedłem do punktu, w którym nie rozpoznaję nawet samego siebie. Ty, mój kochający Ojciec, sprawiłeś, że grzech stał się moim dziedzictwem, a moja obecność przed Tobą – nie do zniesienia. Niewdzięczność ludzka nie jest Mi tajemnicą, jednak jak zniosę to, że zostanę sam? Mój Boże, miej litość nad ogromną samotnością, której doświadczam. Dlaczego nawet Ty chcesz Mnie opuścić? Jaką pomoc znajdę wówczas w tak wielkim osamotnieniu? Dlaczego i Ty wymierzasz mi te ciosy? Tak, pozbawiasz Mnie siebie. Czuję, jak zapadam się w przepaść tak głęboką, że w tej tragicznej sytuacji nie widzę już nawet Twojej ręki…”
Przyjdźcie do Tego już dziś,
który może ofiarować wam siły i zdrowie duszy
„Powiedziawszy to, zapłakałem, upadłem. Ale potem mówiłem dalej: to sprawiedliwe, Ojcze Święty, że robisz ze Mną to, co chcesz. Moje życie nie jest moje, należy całkowicie do Ciebie. Nie chcę, żeby spełniła się moja wola, tylko Twoja. Zaakceptowałem śmierć na krzyżu, akceptuję również pozorną śmierć mojej Boskości.
To jest sprawiedliwe. Wszystko to powinienem oddać Tobie i złożyć Ci przedtem ofiarę ze swojej Boskości, która Mnie z Tobą jednoczy. Tak, Ojcze, Krwią, którą widzisz, potwierdzam swoją ofiarę i zgodę na nią: niech stanie się Twoja wola, nie moja…”
▲ do góry
Pierwsze słowo
Kiedy zdarto z Niego ubrania, wszyscy w zupełnej ciszy czekali, aby się zbuntował lub prosił swych oprawców o litość. Niektórzy się spodziewali, że będzie protestował lub błagał o łaskę. Inni – że jako Syn Boży, za którego się podawał, będzie prosił Ojca, aby zesłał z nieba ogień na tych, którzy tak się nad Nim znęcali. Wydawało się otaczającym Go ludziom, że czas stanął w miejscu. On jednak cicho się modlił, ledwo poruszając ustami.
Wtedy powtórzył mi słowa z Ewangelii: «Więc się (…) nie bójcie! Nie ma bowiem nic (…) tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach! » (…) (Mt 10, 26-27).
Niedługo potem męski, łagodny głos Pana w przerywanych słowach wyrwał mnie z teraźniejszości i słuchałam tego, czego być może nikt z tam obecnych nie spodziewał się usłyszeć z ust skazańca przeznaczonego na śmierć: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią» (Łk 23, 34). W obliczu tych słów wszyscy zamilkli, wielu zaszokowanych ich mocą, ponieważ dopiero teraz zdali sobie sprawę, w czyjej obecności się znajdują.
Co za niesprawiedliwość i ironia! Skazany za ogłoszenie się Synem Bożym – ponieważ śmiał nazwać Boga: «Ojcem, Abbą» – ukochanym Tatą, Tatusiem, jak powiedziałoby dziś wielu z nas. Dlatego go skazali… I nawet wtedy On prosi Ojca o miłosierdzie dla swoich oprawców. Prosi o to, aby Bóg, Jego Ojciec, nie policzył im tego śmiertelnego grzechu. Tym samym zostawia nam najlepszy przykład ze wszystkich, jakie przekazał ludziom w okresie swego nauczania. Swoim czynem Jezus daje żywe świadectwo tego, czego nas uczył: aby kochać i modlić się za swoich wrogów i krzywdzicieli. Słowa wypowiedziane kiedyś Jego ustami na Górze Błogosławieństw teraz przemieniał w czyn na górze zwanej “miejscem Czaszki” Syn Boży na Golgocie. (…)
Wróg dusz Lucyfer zwija się i wyje; rycząc ze wściekłości, ponieważ wyrok został wykonany: Syn Niewiasty z Księgi Rodzaju zmiażdżył mu jego obrzydliwą głowę (…), zyskując dla nas wstęp do nieba.
I stało się to nie za sprawą miecza czy innej broni, nie dzięki czołgom czy samolotom wojskowym, jak wygrywa się bitwy na ziemi. Dokonał tego jeden CzłowiekBóg, zabity na krzyżu.
Ten, który wybaczył Piotrowi, cudzołożnicy Marii Magdalenie i tylu innym… Podobnie pokornie wyprasza u swego Ojca przebaczenie, aby nauczyć nas, że słodycz i miłość mogą więcej niż duma, poniżanie innych, bicz, postawa samowystarczalna i arogancja.
Aby nauczyć nas, że szlachetną, mądrą i świętą osobę poznać można po jej prostocie i pokorze, a nie po krzykach, ziemskich dobrach, jakie posiada; po tym, jak przyjmuje cierpienie, a nie po tym, jak wzbudza cierpienie u innych. (…) “Jeżeli dotrzymasz tych dwóch poniższych przykazań, spłynie na ciebie cała rzeka łask miłosierdzia i zostaniesz zbawiona. Jest tylko jeden warunek: «Kochać Boga nade wszystko, a bliźniego swego jak siebie samego»”. (…)
Nasze zasługi nie mogą nas zbawić, ponieważ w obliczu bezmiaru wszechmocy Bożej nie mamy żadnych. Nie zostaniemy zbawieni, ponieważ byliśmy dobrymi rodzicami, braćmi, siostrami, synami, córkami czy przyjaciółmi. To nasz obowiązek.
Zostaniemy zbawieni, ponieważ Jezus był, jest i będzie miłością, i czeka, aż Go takim przyjmiemy… Ta miłość w połączeniu z Jego nieskończonymi zasługami uzyskała dla nas przebaczenie. Na krzyżu Chrystus prosił o nie swego Ojca. (…)
Tylko prosta i pokorna dusza jest w stanie upraszać u Pana, aby odpuścił grzechy jej wrogom – wymaga to dużo odwagi i oddania. (…)
Jeżeli mówimy: “wybaczamy, ale nie zapominamy”, prosimy Ojca, aby tak samo postąpił z nami. Jeżeli, przeciwnie, z serca wybaczamy tym, którzy nam zawinili, i podczas modlitwy zwracamy się do Boga, aby wybaczył nam, tak jak i my wybaczamy, wtedy możemy błagać Pana, aby okazał nam swe miłosierdzie, ponieważ i my postąpiliśmy miłosiernie.
▲ do góry
Drugie słowo
Później Jezus powiedział do mnie: «Moje umęczone cierpieniem serce współczuło innej cierpiącej istocie obok Mnie. Mężczyzna ukrzyżowany po mojej prawej stronie, Dyzma, nazywany również “dobrym łotrem”, obserwował Mnie współczującym wzrokiem – on, który również cierpiał. Jednym spojrzeniem sprawiłem, że miłość w jego sercu wzrosła. Tak, to był grzesznik, ale zdolny do współczucia drugiemu człowiekowi. Ten przestępca, bandyta wiszący na krzyżu – to kolejna Magdalena, kolejny Mateusz, kolejny Zacheusz… kolejny grzesznik, który uznał Mnie za Syna Bożego… Dlatego chciałem, aby tego samego popołudnia towarzyszył Mi w drodze do raju; żeby był ze Mną, kiedy będę otwierał bramy niebios dla sprawiedliwych. To była moja misja i taka jest też wasza misja: otwierać drzwi niebios skruszonym grzesznikom, kobietom i mężczyznom zdolnym do proszenia o wybaczenie; wiązać nadzieję z istnieniem życia wiecznego i składać ją przy moim krzyżu…
Dyzma, “dobry łotr”, po mojej prawej stronie i Gestas, “zły łotr” – po lewej. Gestas pełen nienawiści, Dismas – w jednej chwili przemieniony, kiedy usłyszał, jak wypowiadam słowa: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.
W obliczu mojej świętej Obecności, cierpiącej, ale nie pogrążonej w rozpaczy – Obecności tego, który przynosi pokój – czuł, jak wiele się w nim przełamuje. Nie było już miejsca na nienawiść. Nie było miejsca na grzech, przemoc czy gorycz.
Tylko dobre serce zdolne jest uznać to, co przychodzi z nieba. Dismas uznawał to przed samym sobą. Prosiłem o wybaczenie dla tych, którzy Mnie ukrzyżowali, błagałem o miłosierdzie dla grzeszników jak on. A jego mała dusza otworzyła się, aby przyjął to miłosierdzie. Dlatego Dyzma poczuł bojaźń Bożą, kiedy usłyszał, jak Gestas – “zły łotr” – szyderczo mówi do Mnie, abym uratował siebie samego i ich, jeżeli jestem Synem Bożym. Dyzma wiedział, jak żałosne było ich życie – tak nędzne, że prawdopodobnie zasługiwali na cierpienie gorsze od tego, na jakie zostali skazani.
Ta bojaźń, to uznanie jaśniejącego przed nim światła sprawia, że Dyzma odpowiada: “Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił”.»
Wtedy Pan pozwolił, abym dostrzegła spojrzenie, jakie wymienił z dobrym łotrem – spojrzenie wdzięczności, spojrzenie wybaczenia, spojrzenie ojca zadowolonego z odpowiedzi syna.
Przed moimi oczami pojawia się teraz inna scena i rozumiem, że Jezus pozwala mi być świadkiem tego, jak wspominał czas sprzed jeszcze niedawna, kiedy zaczął przebywać między uczniami… (…) O tamtych dniach mówi: «Chciałem, żeby byli moimi uczniami, braćmi, przyjaciółmi. Człowiek sam wybiera sobie przyjaciół i Ja też wybrałem swoich… Ileż to razy musiałem wprowadzać między nich pokój, aby nauczyć ich wartości przyjaźni! Nawet dziś próbuję nauczyć ludzi znaczenia wspólnoty i chrześcijańskiej miłości w relacji przyjaźni ze Mną i innymi.
Kochałem ich nie tylko jako Bóg, ale również jako Człowiek. Mogłem z nimi rozmawiać i się bawić – i tak robiłem… Kiedy schodziliśmy w dół rzeki popływać, bawiliśmy się i chlapaliśmy wodą jak małe dzieci. Jak w konkursie rzucaliśmy kamykami, a najdłuższemu i najzgrabniejszemu rzutowi towarzyszyły oklaski i śmiech.
Jak wszyscy młodzi wspinaliśmy się po drzewach. Ścigaliśmy się pod górę, aby się tam modlić lub zjeść drobny posiłek. Opowiadaliśmy sobie zabawne historie i wspólnie się śmialiśmy, jak wszyscy ludzie żyjący we wspólnocie. Zawsze jednak kończyliśmy swoje spotkania modlitwą dziękczynienia Ojcu za ofiarowanie nam tych chwil.
Było również wiele dni, kiedy nie mieliśmy nawet czasu zjeść, jednak Ja zawsze starałem się sam wykonywać ich pracę, aby mogli docenić przykład, jaki im dawałem. Moim pożywieniem było wypełnianie woli Ojca. To był mój cel, mój odpoczynek, moje szczęście… Mogłem ich pouczać i słuchać ich zmartwień, sekretów. Mimo że czytałem w ich najskrytszych myślach, cieszyłem się, że chcą, aby łączyła nas silna więź… Ja sam dałem im tyle miłości, cierpliwości, nauk, przytuleń… wszystko, co można ofiarować przyjacielowi… To jednak nie wystarczało: musiałem oddać za nich swoje życie i nie wahałem się tego zrobić. Dlatego jestem teraz przybity do krzyża, w agonii dla nich, dla was wszystkich…».
Mój Boże, jaki głęboki ból, jaka ogromna miłość! Zobaczyłam, jak dwie łzy spływają z oczu Jezusa, i oddałabym życie, aby osuszyć je swymi ustami. Te łzy, wypełnione cierpieniem i miłością! Właśnie wtedy zrozumiałam, że nikt nie zasługuje na względy Jezusa. Nie zasługiwali na to Jego ziemscy uczniowie i towarzysze, my również na nie nie zasługujemy.
Jezus był wtedy sam i znalazł w Dyzmie całą miłość, jaką pragnął znaleźć u apostołów. (…) Ten człowiek – Dyzma – w kilka minut uwierzył w boskość Chrystusa, ponieważ usłyszał z Jego ust słowa błagania skierowane do Ojca. Dyzma odkrył Prawdę, Drogę i Życie. (…)
W stanie wielkiego wycieńczenia spowodowanego wysiłkiem i bólem, jednak wzruszony faktem dostrzeżenia Światła, Dyzma wypowiada słowa, które uczynią go świętym: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. Słowa te równe są tym, jakie wypowiadamy dziś w konfesjonale: “Wybacz mi, Ojcze, bo zgrzeszyłem”. (…)
Spojrzenie Jezusa zastąpiło objęcia, w jakie chciał wziąć Dyzmę. W ten sam sposób Jezus obejmuje dzisiaj wszystkich, którzy zawierzają i poświęcają Mu swe dusze. Pośród łez i bolesnych spazmów uśmiechnął się i głosem pełnym czułości obiecał: «Zaprawdę powiadam ci: dziś ze Mną będziesz w raju.» Raz jeszcze Jezus wyciąga swe kochające ramiona do grzesznika, nawet ponad sprawiedliwych wywyższając tego, który żałuje za swoje grzechy i uniża się przed Panem. Ten, który pierwszy wejdzie do nieba, nie będzie najświętszym spośród wszystkich do tej pory zmarłych… nie będzie to żaden z proroków czy męczenników, na którego cześć zostanie w niebie wydana uczta. Będzie to złodziej, być może zabójca, człowiek odrzucony przez społeczeństwo – to on będzie pierwszym świętym kanonizowanym za życia przez samego Chrystusa: “Święty Dyzma”. (…)
Błogosławiony jesteś, dobry łotrze, bo potrafiłeś zapomnieć o własnych cierpieniach, aby współczuć innym. (…)
Bóg kocha radosnego dawcę. Pan zaspokaja nasze potrzeby. Kiedy swoją wiarę i miłość szczęśliwi ofiarujemy w radości, jesteśmy jak ogromne spichlerze, do których inni mogą przyjść i czerpać dobre ziarno, aby zanieść je bardziej potrzebującym.
Podczas jednego z moich spotkań z Jezusem w ciągu ostatnich dni, kiedy doszłam do tego punktu, Pan powiedział do mnie: «Istotą mego przesłania było pragnienie, by radość, którą miałem, była owocem miłości i oddania się Ojcu, jak również i wam – ludziom. Wszystko, co zrobiłem i powiedziałem, miało na celu, aby moja głęboka radość przelała się na innych – aby radość moich uczniów była prawdziwa i pełna.»
▲ do góry
Judasz wydaje Jezusa
„W pewnym momencie zobaczyłem zbliżającego się do mnie Judasza, a za nim tych, którzy Mnie później aresztowali. Mieli ze sobą sznury, kije i kamienie… Wyszedłem im naprzeciw i zapytałem: «Kogo szukacie?», podczas gdy Judasz, kładąc rękę na mym ramieniu, pocałował Mnie.
Tak wiele dusz już Mnie sprzedało i tak wiele jeszcze sprzeda za nędzną cenę rozkoszy, chwilowej i przemijającej przyjemności… Biedne dusze, które szukają Jezusa tak, jak robili to żołnierze. (…) Bądźcie uważni i módlcie się! Walczcie bez ustanku i nie pozwólcie, aby uleganie wadom i złym skłonnościom stało się waszym nawykiem. (…) Nie wierzcie, że dusza, która Mnie sprzedaje, a sama oddaje się grzechowi ciężkiemu, od takiego grzechu zaczęła.
Zazwyczaj wielki upadek miał swoje źródło w czymś małym: czymś, co sprawiało duszy przyjemność, w słabości, cichym przyzwoleniu; nie zakazanej, ale też niezbyt odpowiedniej przyjemności… W ten sposób dusza zaczyna sama się oślepiać, jest coraz mniej zanurzona w łasce, a namiętności rosną w siłę, aż w końcu zwyciężają. (…)
Chciałbym, abyście się nauczyli, jak postępować wobec wrogów. Ten, który jest podobny do Mnie, pozwala, aby zabrali go tam, gdzie chcą. W chwilach takich zostanie on obdarzony siłą.
Dlatego nie wymierzajcie piotrowych ciosów waszym wrogom, ponieważ wtedy nie przyjmujecie w pełni kielicha, jaki wam ofiaruję. Zobaczycie w nim moją wolę, tak jak Ja widziałem wolę mego Ojca, kiedy zapytałem ukochanego Piotra: «Czy nie chcesz, abym pił z kielicha, który podał Mi Ojciec?»”
▲ do góry
Jezus przed Kajfaszem
“Zabrano Mnie, abym stanął przed Kajfaszem, gdzie zostałem przyjęty szyderstwami i obelgami. Jeden z żołnierzy kapłana uderzył Mnie w policzek. To był pierwszy cios, jaki otrzymałem. Zobaczyłem w nim pierwszy grzech śmiertelny, popełniony przez liczne dusze, które żyły wcześniej w łasce… Po tym pierwszym grzechu nastąpiło tak wiele innych, które stały się przykładem dla kolejnych dusz, aby one również je popełniały.
Moi apostołowie opuścili Mnie, a Piotr stał ukryty za bramą pośród sług, którzy, kierowani ciekawością, przyglądali się wszystkiemu. (…) Gdzie jesteście – apostołowie i uczniowie, którzy byliście świadkami mojego życia, nauczania i moich cudów? Z wszystkich tych, od których oczekiwałem dowodu miłości, nie został nikt, aby Mnie bronić. Zostałem sam, otoczony przez żołnierzy, którzy chcieli Mnie rozszarpać jak wilki.
Rozważajcie sposób, w jaki się nade Mną znęcali: jeden uderzył Mnie w twarz, drugi wykrzywił Mi ją dla zabawy, inny splunął na Mnie swoją brudną śliną, następny ciągnął za brodę, kolejny wykręcał ręce, jeszcze kolejny kopał w genitalia, a kiedy upadłem, dwóch z nich ciągnęło Mnie do góry za włosy.”
▲ do góry
Jezus w więzieniu
„Kiedy żołnierze prowadzili Mnie do więzienia, Piotr stał ukryty w tłumie na jednym z dziedzińców. Nasze spojrzenia się spotkały; jego wzrok był rozbiegany i trwało to tylko ułamek sekundy, a tak wiele mu powiedziałem! Zobaczyłem, jak płacze gorzko nad swoim grzechem i Sercem powiedziałem mu: «Wróg próbował cię posiąść, jednak Ja cię nie opuszczam. Wiem, że twoje serce się Mnie nie zaparło. Bądź gotowy na walkę każdego dnia, na nowe walki z duchową ciemnością, i przygotuj się na przyjęcie Dobrej Nowiny. Żegnaj, Piotrze.»
Tak często spoglądam w duszę, która zgrzeszyła – a czy ona również patrzy w moją stronę? Nasze spojrzenia nie zawsze się spotykają. Jakże często patrzę na duszę, a ona nie patrzy na Mnie, nie widzi Mnie, jest ślepa… Wołam ją po imieniu, ale ona nie odpowiada. Posyłam jej ból i cierpienie, żeby mogła się ocknąć się z tego odrętwienia, ale ona nie chce.
Moje ukochane dusze, jeżeli nie spoglądacie w Niebo, będziecie żyć tak, jakby wasze istnienie nie miało sensu. Podnieście głowę i myślcie o domu, który na was czeka. Szukajcie Boga, a zawsze Go znajdziecie ze wzrokiem w was wpatrzonym. W Jego spojrzeniu odnajdziecie spokój i życie.
Rozważajcie chwile, które spędziłem w więzieniu. Trwało to prawie całą noc. Żołnierze przyszli, aby obrażać Mnie swoimi słowami i czynami; popychali Mnie, bili i wyśmiewali się z mojego stanu jako człowieka. (…) Kiedy te brudne i odrażające dłonie uderzały Mnie w twarz i biły, widziałem, jak wiele razy będę bity i raniony przez liczne dusze, które przyjmą Mnie do swoich serc, nie obmywszy się wcześniej z grzechu, nie oczyściwszy swojego domu dobrą spowiedzią. Te notoryczne grzechy wielokrotnie będą wymierzać mi ciosy.
(…) Dusze wybrane (…), jeżeli chcecie dać Mi dowód waszej miłości, otwórzcie serca, abym mógł uczynić z nich swoje więzienie. Okryjcie Mnie swoją łagodnością, nakarmcie dobrocią. Zaspokójcie moje pragnienie waszą żarliwością, smutek i opuszczenie zastąpcie Mi swoim wiernym towarzystwem. Sprawcie, aby mój wstyd zniknął za sprawą waszej czystości i szczerych intencji.”
▲ do góry
Jezus ponownie przed Piłatem
„Pozwoliłem, żeby traktowali Mnie jak szaleńca i przykryli białą tuniką na znak szyderczej zabawy i pośmiewiska, jakie ze Mnie urządzili. Później, pośród wściekłych, drwiących okrzyków, ponownie zabrali Mnie przed Piłata.
Spójrzcie, jak ten zadziwiony i skonsternowany człowiek nie wie, co ze Mną począć. I żeby uciszyć tłum, każe Mnie wy chłostać.
W Piłacie ujrzałem dusze, którym braknie odwagi i wielkoduszności, aby ostatecznie oderwać się od własnej natury i wymogów tego świata. Zamiast odciąć się od niebezpieczeństw, (…) które, jak im mówi sumienie, nie pochodzą od dobrego ducha, dusze te ulegają kaprysom, chwilowemu zadowoleniu i częściowo poddają się żądaniom własnych namiętności. Chcąc zagłuszyć wyrzuty sumienia, mówią do siebie: ‘Przecież już zrezygnowałam z tego czy tamtego, to wystarczy.’
Takiej duszy powiem tylko tyle: «Biczujesz Mnie tak samo jak Piłat. Zrobiłaś już jeden krok, jutro następny. Myślisz, że zadowolisz w ten sposób swoje namiętności? Nie! Wkrótce zażądają więcej. Nie miałaś dość odwagi, aby zwalczyć własną naturę w rzeczach małych, dlatego kiedy nadejdą rzeczy wielkie, tej odwagi będziesz miała jeszcze mniej.»”
▲ do góry
Biczowanie Jezusa
„Moje drogie dusze, spójrzcie, jak z łagodnością baranka pozwoliłem się zaprowadzić na straszne tortury biczowania. Kaci bezlitośnie chłostali moje pobite i słaniające się z wycieńczenia Ciało biczami z kijów i skręconych sznurów. Poniosłem karę tak brutalną, że każdą moją cząstkę przeszywał najprzenikliwszy ból. Ciosy i kopnięcia zadawały najgłębsze rany… Kije odrywały kawałki skóry i ciała. Krew spływała ze wszystkich moich członków. Z powodu ciosów zadawanych mojej męskości raz po raz upadałem. Moje Ciało było w takim stanie, że bardziej przypominałem potwora niż człowieka. Na mojej twarzy nie można już było dostrzec rysów – cała była spuchnięta. (…)
Podczas tych samotnych godzin wielkiego bólu pałałem coraz większym pragnieniem doskonałego wypełnienia woli mego Ojca. Ofiarowałem siebie jako zadośćuczynienie za wielką obrazę wyrządzoną Jego Chwale! Tak i wy, pobożne dusze, które znalazłyście się w dobrowolnym więzieniu dla miłości, które wielokrotnie odbierane jesteście przez innych jako istoty bezużyteczne, a może nawet szkodliwe, nie bójcie się. Pozwólcie, aby przeciw wam występowali, a podczas tych godzin samotności i bólu zjednoczcie swoje serca z Bogiem – jedyną waszą miłością. Przywróćcie pełnię Jego Chwały, zbezczeszczonej przez tak wiele grzechów.”
▲ do góry
Jezus przed Piłatem
„O świcie Kajfasz kazał zaprowadzić Mnie do Piłata, aby ten wydał na Mnie wyrok śmierci. Nie odpowiadałem na żadne z pytań Piłata. Jednak kiedy chciał wiedzieć: ‘Czy ty jesteś królem żydowskim?’, wtedy z pełną powagą i uczciwością odparłem: «Powiedziałeś tak, jestem królem, jednak moje królestwo nie jest z tego świata…». Tymi słowami chciałem pokazać duszom, że kiedy stają przed możliwością cierpienia lub upokorzenia, którego można by łatwo uniknąć, powinny wielkodusznie odpowiedzieć: «Moje królestwo nie jest z tego świata…». To znaczy: nie szukam chwały wśród ludzi. Nie tu jest mój dom, jednak znajdę odpoczynek tam, gdzie on jest naprawdę. Miejcie odwagę, aby wypełniać wasze obowiązki względem Mnie, nie oglądając się na opinie tego świata. Naprawdę ważne jest nie poważanie, jakim się cieszycie, ale podążanie za głosem łaski. Ona zwalcza pokusy, na które wystawia was natura.”
▲ do góry
Jezus ukoronowany cierniem
„Kiedy ręce moich oprawców zmęczyły się od wymierzania ciosów, nałożyli Mi oni na głowę koronę uplecioną z ciernia i paradując przede Mną, mówili: ‘Więc ty jesteś królem? Pozdrawiamy cię!’ Niektórzy Mnie opluwali, inni znieważali, a kolejni od nowa bili po głowie. Każdy cios dodawał cierpienia mojemu Ciału, tak już poranionemu i zmaltretowanemu.
Jestem zmęczony, nie mam gdzie odpocząć. Użycz Mi swego serca i ramion, abym mógł okryć się twoją miłością. Moje Ciało jest rozpalone i czuję zimno. Obejmij Mnie przez krótką chwilę, zanim znowu zaczną wyniszczać tę świątynię miłości.
Żołnierze i kaci popychają moje Ciało brudnymi dłońmi, a inni, z obrzydzenia do mojej Krwi, popychają Mnie oszczepami, na nowo otwierając rany. Silnym ruchem sadzają Mnie na ostrych kamieniach; cicho płaczę z bólu. Wtedy moi oprawcy, przedrzeźniając Mnie, wyśmiewają się z tych łez. W końcu rozdzierają Mi skronie, na siłę wciskając na nie koronę cierniową.
Rozważajcie, jak poprzez tę koronę chciałem zadośćuczynić za grzech pychy tak wielu dusz. Pragną one być wychwalane ponad miarę i dają kierować sobą fałszywym opiniom tego świata. To przede wszystkim tym duszom pozwoliłem ukoronować moją głowę cierniem. Tak wielki ból ogarnął ją po to, aby poprzez dobrowolne upokorzenie zadośćuczynić za ich wygórowane żądania i wstręt do ścieżki wyznaczonej przez moją Opatrzność. Dusze te uważają ją za niegodną swojego stanu i pozycji, dlatego nie chcą nią podążać. (…)
W koronie cierniowej na głowie, okrytego purpurowym płaszczem, żołnierze znowu zaprowadzili Mnie przed Piłata. Ten, nie znajdując przestępstwa, za które mógłby Mnie ukarać, zadał mi kilka pytań. Chciał się dowiedzieć, dlaczego mu nie odpowiadałem, wiedząc, że miał nade Mną wszelką władzę.
Wtedy, przełamując milczenie, odparłem: «Nie miałbyś tej władzy, gdybyś nie otrzymał jej wcześniej z góry; potrzeba jednak, aby wypełniły się Pisma.» Następnie, oddając się memu Niebieskiemu Ojcu, ponownie zamilkłem.”
▲ do góry
Barabasz uwolniony
„Piłat szukał sposobu, aby Mnie uwolnić. Był zmartwiony ostrzeżeniem od swojej żony; z jednej strony bał się poczucia winy, z drugiej – buntu ludności. W tak żałosnym stanie, w jakim się znajdowałem, Piłat wystawił Mnie na widok tłumu. Zaproponował, że daruje Mi wolność, a w zamian na śmierć skaże Barabasza, sławnego grabieżcę i mordercę. Ludzie odpowiedzieli jednym głosem: ‘Ukrzyżuj go i uwolnij Barabasza!’ (…)
Nie wierzcie, że moja ludzka natura nie czuła wtedy odrazy ani bólu. Przeciwnie, chciałem czuć tę odrazę i być przez nią ogarnięty. Mój przykład da wam siłę potrzebną do wszystkich życiowych okoliczności i nauczy, jak zwalczać odrazę, której jesteście poddani, kiedy przychodzi wam wypełniać moją wolę.
Dusze wybrane, osiągnięcie szczęścia i doskonałości nie polega na podążaniu za przyjemnościami i skłonnościami natury ludzkiej, na byciu znanym czy też nieznanym, na wykorzystywaniu lub ukrywaniu swoich talentów. Polega ono raczej na zjednoczeniu z wolą Boga i całkowitym podporządkowaniu się jej w miłości, ku Jego większej chwale i waszemu uświęceniu.”
▲ do góry
Jezus wybacza nawet największym grzesznikom
„Piłat ogłosił wyrok. Moje dzieci, rozważajcie z uwagą cierpienie mego Serca. Judasz, po tym jak w Ogrodzie Oliwnym wydał Mnie w ręce żołnierzy, oddalił się i uciekł jak zbieg. Nie mógł uciszyć krzyku własnego sumienia, które oskarżało go o najstraszniejsze świętokradztwo. Kiedy dotarła do niego wiadomość o moim wyroku, pogrążył się w głębokiej rozpaczy i powiesił.
Kto zrozumie dotkliwy ból mego Serca, kiedy zobaczyłem tę duszę rzucającą się w otchłań wiecznego potępienia? On, który spędził trzy lata w szkole mojej miłości, przyjmując i studiując moje nauki, słysząc wiele razy, jak moje usta wypowiadają słowa przebaczenia dla największych grzeszników.
Judaszu! Dlaczego nie przyjdziesz i nie rzucisz mi się do stóp, abym mógł ci przebaczyć? Jeżeli nie śmiesz zbliżyć się do Mnie ze strachu przed tymi, którzy są wokół i tak źle Mnie traktują, przynajmniej popatrz na Mnie, a zobaczysz, jak szybko zwrócę na ciebie swoje oczy.
Dusze, które tkwicie w najcięższych grzechach… Jeżeli czasem z powodu swoich przestępstw błąkacie się jak zbiegowie, jeżeli popełnione grzechy oślepiły was i uczyniły wasze serca zatwardziałymi, jeżeli w pogoni za namiętnością wpadacie w jeszcze większy chaos, nie pozwólcie, aby zawładnęła wami rozpacz, kiedy zostaniecie opuszczeni przez wspólników w grzechu, a wasze dusze zrozumieją swoją winę. Dopóki człowiek ma przed sobą choć chwilę życia, jest jeszcze czas, aby odwołać się do mego miłosierdzia i błagać o wybaczenie.
Jeżeli jesteście młodzi i z powodu swojej przeszłości żyjecie w poniżeniu wobec innych, nie bójcie się! Nawet jeżeli świat będzie wami pogardzał, traktował jak złych ludzi i obrażał, nawet jeżeli świat was opuści, możecie być pewni, że Bóg nie chce, aby waszymi duszami żywiły się ognie piekielne. Chce, abyście mieli odwagę do Niego przemówić, skierować na Niego swoje spojrzenie i westchnienia serca. Wtedy przekonacie się, że Jego pełna dobroci ojcowska dłoń poprowadzi was do źródła przebaczenia i życia. (…)
Dusza, która pewnego dnia doznaje silnego wstrząsu i przebudzenia, dostrzega nagle bezużyteczność własnego życia – pustego, wolnego od zasług dla wieczności. Zły, w swej diabelskiej zazdrości, atakuje wtedy tę duszę na tysiąc sposobów, wyolbrzymiając jej winy. Wzbudza w niej smutek i powoduje utratę ducha, a w końcu doprowadza do lęku i rozpaczy.
Duszo, która należysz do Mnie, nie zwracaj uwagi na okrutnego wroga. Od razu gdy na początku walki odczujesz poruszenie łaski, przyjdź do mego Serca. Wiesz, gdzie jestem, ukryty pod zasłoną wiary… Podnieś ją i z pełnym zaufaniem powiedz Mi o wszystkich swoich nieszczęściach, cierpieniach i upadkach…”
▲ do góry
Jezus w drodze na Kalwarię
„Moje zmęczenie jest tak wielkie, a krzyż tak ciężki, że w połowie drogi upadam. Zobaczcie, w jak niezwykle brutalny sposób ci bezlitośni ludzie podnoszą Mnie z ziemi. Jeden z nich chwyta moją rękę, drugi ciągnie za szaty, które przylgnęły do ran. Rany otwierają się na nowo. Ten sam łapie Mnie później za szyję, a następny za włosy, inni pięściami, a nawet stopami wymierzają straszliwe ciosy całemu mojemu ciału.
Krzyż spada na Mnie i swoim ciężarem otwiera nowe rany. Moja twarz kaleczy się o leżące na drodze kamienie, spływająca po niej krew zalepia Mi oczy, już prawie całkowicie zamknięte przez otrzymane ciosy. Kurz i błoto mieszają się z krwią. Stałem się odrażający.
Ojciec posyła Mi anioły, które pomagają Mi zachować przytomność, kiedy moje ciało upada – aby walka nie zakończyła się przed czasem, a moje dusze nie zostały stracone.
Idę po kamieniach, które ranią moje stopy. Raz po raz potykam się i upadam. Spoglądam na obie strony drogi, szukając drobnego spojrzenia miłości, oddania, zjednoczenia z moim bólem, ale… nie widzę nic.”
▲ do góry
Szymon pomaga Jezusowi nieść krzyż
„Jestem w drodze na Kalwarię. W obawie, że umrę przed dotarciem do celu, ci okrutni ludzie szukają kogoś, kto mógłby pomóc Mi w niesieniu krzyża. Chwytają Szymona, który jest w pobliżu.
Spójrzcie, jak idzie za Mną, pomagając Mi nieść krzyż. Rozważcie przede wszystkim dwie kwestie: temu mężczyźnie brak dobrej woli. Jest najemnikiem – przychodzi i dzieli ze Mną mój krzyż, ponieważ jest to od niego wymagane. Z tego powodu, jeżeli czuje się zbyt zmęczony, ciężar krzyża przekłada bardziej na moje ramiona. Dlatego dwa razy upadam.
Ten człowiek nie pomaga mi nieść całego krzyża, a tylko jego część.
Są dusze, które idą za Mną w ten sam sposób. Zgadzają się pomóc Mi w niesieniu krzyża, jednak ciągle martwią się o wygodę i odpoczynek. Wielu innych chce za Mną podążać (…), nie zostawiają jednak własnych korzyści, które często ciągle są dla nich najważniejsze. Dlatego słabną i upuszczają mój krzyż, kiedy za bardzo im ciąży. Chcą cierpieć jak najmniej. Wyliczają swoje wyrzeczenia, unikają upokorzeń i zmęczenia jak tylko można. Próbują uzyskać jak najwięcej wygód i przyjemności, być może z żalem wspominając te, które zostawili za sobą.
Jednym słowem, są dusze tak samolubne i egoistyczne, że przychodzą, aby za Mną podążać bardziej dla siebie, własnych korzyści, niż dla Mnie. Godzą się, aby oddać Mi tylko to, co im przeszkadza i z czym nie mogą sobie poradzić. Pomagają mi nieść jedynie bardzo niewielką część krzyża, i to w taki sposób, że ż trudem zdobywają zasługi niezbędne do zbawienia. Jednak w wieczności zobaczą, jak daleko zostawiły drogę, którą powinny były obrać.
Z drugiej strony są również dusze (a jest ich niemało), które nie tylko poruszone pragnieniem zbawienia, ale głównie z miłości, jaką wzbudziła w nich wizja tego, ile dla nich wycierpiałem, decydują się podążać za Mną w drodze na Kalwarię. Przyjmują życie doskonałe i oddają mi się na służbę po to, aby pomóc Mi nieść cały krzyż, a nie tylko jego część. Ich jedynym pragnieniem jest dać mi odpoczynek i pocieszenie. (….) Jeżeli krzyżem w ich życiu jest choroba, praca niezgodna z ich skłonnościami i umiejętnościami, jeżeli cierpią z powodu osamotnienia – przyjmują to z całkowitym posłuszeństwem. (…)
Jeżeli nie widzicie rezultatu waszych cierpień i wyrzeczeń lub jeżeli wiecie, że być może zobaczycie je dopiero później, bądźcie pewni, że nie były one poniesione na próżno, bez żadnego pożytku. Przeciwnie – ich owoce będą obfite. (…)
Jesteśmy na Kalwarii! Tłum jest podekscytowany, ponieważ zbliża się tragiczny moment… Wyczerpany ze zmęczenia, ledwo idę. Moje poranione przez kamienie stopy krwawią… Podczas drogi upadałem trzy razy: po raz pierwszy – aby grzesznikom nawykłym do grzechu dać siłę do nawrócenia; po raz drugi – aby dodać odwagi duszom, które upadają z powodu swojej słabości, oraz duszom zaślepionym przez smutek i niepokój, aby powstały i z odwagą wkroczyły na drogę cnoty; po raz trzeci – aby pomóc duszom wyrzec się swojego grzechu w godzinie śmierci.”
▲ do góry
Jezus przybity do krzyża
„Nadszedł już czas. Oprawcy rozciągają Mnie na krzyżu, wyciągają moje ręce tak, aby sięgały już przygotowanych dziur w krzyżu. Moje ciało załamuje się i chwieje na boki, kolce korony cierniowej jeszcze głębiej wbijają się w głowę. Wsłuchajcie się w pierwsze uderzenie młota, które przybija do krzyża moją prawą dłoń… Jego dźwięk rozbrzmiewa aż po głębiny ziemi. Słuchajcie dalej… do krzyża przybijają moją lewą dłoń. Na ten widok trzęsą się niebiosa, a aniołowie padają na twarz. Ja pozostaję zupełnie milczący. Z moich ust nie wydobywa się skarga ani jęk. Jedynie łzy mieszają się z krwią, która zalewa Mi twarz.
Po przybiciu do krzyża dłoni żołnierze brutalnie ciągną Mnie za nogi… Otwierają się rany, nerwy w dłoniach i rękach zrywają się, kości wyłamują… Przenikliwy ból przechodzi przez całe moje ciało. Moje stopy są przybite do krzyża, a krew wsiąka w ziemię!…
Kontemplujcie przez chwilę te zakrwawione dłonie i stopy… To nagie ciało pokryte ranami, moczem i krwią. Brudne… Tę głowę przebitą ostrymi cierniami, mokrą od potu, całą w kurzu i krwi…
Teraz uważajcie, niebiescy aniołowie i wy – dusze, które Mnie kochacie… Żołnierze obrócą krzyż i zabezpieczą gwoździe z drugiej strony tak, aby ciężar mego ciała ich nie wyrwał, abym nie spadł z krzyża. Moje ciało odda ziemi pocałunek pokoju. I kiedy w powietrzu rozlegają się odgłosy walenia młotami, na szczycie Kalwarii dokonuje się zachwycające widowisko.
Moja Matka, która, obserwując wszystko, nie jest w stanie Mi ulżyć, błaga o miłosierdzie mego Ojca w niebie…
Legiony aniołów schodzą na ziemię uwielbiać i podtrzymywać moje ciało, aby nie upadło i nie zostało przygniecione przez ciężar krzyża.
Kontempluj twojego Jezusa, wiszącego na krzyżu, niezdolnego do uczynienia nawet najmniejszego ruchu… nagiego, bez uznania, honoru i wolności… Zabrali Mu wszystko! Nie ma nikogo, kto by się nad Nim ulitował, kto by Mu współczuł w bólu! Mają dla Niego tylko tortury, kpiny i szyderstwa!
Jeżeli Mnie naprawdę kochasz, czy jesteś gotowa być do Mnie podobna? Czego się wyrzekniesz, aby być Mi posłuszną, sprawić Mi przyjemność i Mnie pocieszyć?…
Padnij na twarz i pozwól, abym powiedział ci tych parę słów: Niech moja wola w tobie zwycięży! Niech moja miłość cię wyniszczy! Wysławiaj Mnie w swojej niedoli!”
▲ do góry
Jezus wypowiada swoje ostatnie słowa
„Tobie oddaję mego ducha. Teraz dusze, które wypełniają moją wolę, mogą powiedzieć w prawdzie: «Wykonało się…» Panie mój i Boże, przyjmij do siebie moją duszę, składam ją w Twoje ukochane dłonie.
Swoją śmierć darowałem Ojcu w ofierze za dusze umierające, a one będą żyć. Ostatnim okrzykiem, jaki wydałem z krzyża, objąłem całą ludzkość: w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Przeszywający spazm, którym uwolniłem się z tego świata, został przyjęty przez Ojca z nieskończoną miłością; radowało się całe niebo, ponieważ moja ludzka postać weszła do chwały. W chwili, w której oddałem ducha, spotkała Mnie ogromna liczba dusz: tych, które pragnęły Mnie w ubiegłych wiekach, miesiącach i dniach, a ich pragnienie było wielkie. (…)
Wcześniej cały dwór niebieski szybko zgromadził się, aby czekać na moment mojej śmierci. Chwila, kiedy ich zobaczyłem, pełna była najwyższej radości. Jednak pośród wszystkich otaczających Mnie dusz jedna była szczególnie poruszona, poruszona tak bardzo, że jaśniała z radości, z miłości… Był to Józef, który bardziej niż ktokolwiek inny rozumiał chwałę, w jaką wstąpiłem po tak ciężkiej walce. To on prowadził czekające na Mnie dusze. Aniołowie według kolejności oddawali Mi chwałę, tak że całą moją jaśniejącą już postać otaczali niezliczeni święci, wysławiając Mnie i uwielbiając.”
▲ do góry
Zmartwychwstanie Jezusa
„Po Wielkim Piątku nadeszła cudowna Niedziela Zmartwychwstania. Jeżeli zdecydowałem, że nie zniszczę świata, to znaczy, że chcę go odnowić. Stare drzewa muszą być przycięte i zrzucić swoje liście, aby wydać nowe pędy. Stare gałęzie i suche liście muszą być spalone.
Oddzielcie młode koźlęta od jagniąt. Niech znajdą gotowe bujne pastwiska, gdzie będą mogły zaspokoić swój głód, czerpiąc z czystych źródeł wody zbawienia. To moja odkupieńcza krew nawadnia wysuszone ziemie, które stały się pustyniami świata dusz. Dopóki choć jeden człowiek potrzebuje zbawienia, ta krew na ziemi będzie płynęła zawsze…”
„Jezu, Maryjo, kocham was, ratujcie dusze!”
▲ do góry