Parafia św. Anny w Prawnie

Dożynki: Strona 1 | 2023 | 2022 | 2018 | 2017 | 2016 | 2015 | 2014 | 2013 | Wcześniej

  • Program

  • Homilia

Dożynki 2013

W 2013 roku Dożynki Gminne odbyły się dnia 1 września w Mazanowie na stadionie. Rozpoczęły się o godz. 12.00 Mszą św. dziękczynną za tegoroczne zbiory.

Program Uroczystości Dożynkowych

1. Msza Święta polowa w intencji rolników (boisko w Mazanowie).

2. Montaż słowno-muzyczny o żniwach.

3. Część oficjalna.

4. Rozstrzygnięcie konkursu na najładniejszy ogródek przydomowy.

5. Ogłoszenie wyników konkursu na najpiękniejszy wieniec dożynkowy.

6. Koncert orkiestry dętej z Kraśnika.

7. Występ zespołów muzycznych z GOKiS.

8. Pokaz ułański szwadronu kawalerii Kowalów z Borowa w barwach 24 Pułku Ułanów z Kraśnika.

9. Występ zespołu May-dance.

10. Koncert zespołu - FBG z Józefowa nad Wisłą.

Historia jest naszą nauczycielką

1 września 2013. Homilia wygłoszona w czasie Dożynek Gminnych w Mazanowie przez ks. Wiesława Podlodowskiego.

Bo Ojczyzna moja to ta ziemia miła, gdziem ujrzał słońce i uwierzył w Boga, gdzie ojciec, bracia i gdzie matka miła w polskiej mnie mowie pacierza uczyła. (M. Konopnicka)

Droga społeczności Gminy Józefów nad Wisłą!

Drodzy przedstawiciele poszczególnych miejscowości z wieńcami wdzięczności!

Drodzy ludzie pracy na roli: rolnicy, sadownicy i ogrodnicy!

Szanowni i drodzy Państwo, przedstawiciele władz lokalnych z panem Wójtem naszej Gminy!

Bracia kapłani!

Bracia i siostry wszyscy tu zgromadzeni!

Historia krzyżami znaczona.

Wybraliśmy w tym roku na Dożynki Gminne to miejsce – Mazanów. To nasza mała Ojczyzna, cząstka tej wielkiej Ojczyzny, której na imię Polska. Pierwsze oficjalne wzmianki o Mazanowie pochodzą z 1448 roku. Zdaje się nam, że tu nie ma nic nadzwyczajnego, a jednak tak nie jest. Przez wieki te tereny były przedmiotem zazdrości ludów z czterech stron świata. Wielokrotnie były napadane i grabione.

Już od 1200 roku, prawie przez 300 lat Lubelszczyzna leżała na szlaku groźnych pochodów tatarskich, jakie nawiedziły południowo-wschodnie obszary Polski. Nasza ziemia była na tym szlaku. Potem byli Litwini i Jadźwingowie. W XV wieku wojny kozackie. W latach 1655-1660 wojna polsko-szwedzka. Nasze okolice ucierpiały wtedy szczególnie w kwietniu i maju 1657 roku, kiedy to wojska szwedzkie i siedmiogrodzkie przebywające na terenie powiatu urzędowskiego przez dwa tygodnie rabowały i niszczyły okoliczne wsie. Wówczas został spalony przez wojska szwedzkie kościół w Boiskach.

Przyszły zabory. Znaleźliśmy się w strefie rosyjskiej okupacji.

Rok 1812-13 to przemarsz wojsk napoleońskich. Niektóre oddziały tu stacjonowały. Okoliczna ludność musiała je żywić i zaopatrzyć na dalszą drogę, przez co tutejsi mieszkańcy zostali po prostu ograbieni z dobytku i żywności. Jakby mało było tego, to wkrótce po odejściu wojsk wybuchł pożar, który zniszczył znaczną część Prawna, a kilka lat później był kolejny pożar w tej miejscowości, który ją doszczętnie strawił. I tak w 1824 Prawno utraciło prawa miejskie. W 1637 był jeszcze jeden groźny pożar Prawna, z którego ocalał tylko kościół i plebania.

I zryw listopadowy w 1830 roku - krwawo stłumiony. Na naszych terenach jeszcze 3 lata później działała partyzantka dowodzona przez por. Leopolda Białkowskiego. Pomagali jej dwaj księża: wikary ze Święciechowa i proboszcz z Prawna. Obaj poszli na Sybir i tam zmarli.

I jeszcze raz zryw wolnościowy! 1863 – Powstanie Styczniowe. Wspominaliśmy je nie tak dawno na Chruślinie (4 sierpnia 2013 r.). Te okolice też były mocno zaangażowane w powstanie, skoro tak rozzłościły cara, że zlikwidował parafię w Prawnie, skonfiskował całe jej mienie, a na ks. proboszcza Jana Czachurskiego nałożono kontrybucję 400 rubli, skonfiskowano cały jego majątek i zesłano do Guberni Kostromskiej pod nadzór policyjny. Miał wtedy 68 lat.

Było bardzo ciężko! Przychodzi I wojna światowa! I znowu te nasze tereny stały się polem bitewnym. Tu na Grelosie i na linii Chruślanki Mazanowskie-Boby, aż prawie pod same Moniaki toczyły się ciężkie boje żołnierzy rosyjskich i austro-węgierskich w lipcu 1915 roku (wcześniej w 1914 roku). Zdarzało się, że całe pułki wzajemnie się wyżynały. W obu wojskach byli Polacy. Okoliczne wsie były splądrowane i spalone. Cmentarze wojenne: Rybitwy, Prawno, Mazanów, Boby zastały dla nas świadkami tamtych strasznych bojów. Do dziś jeszcze widać na Granicznej okopy z tamtych czasów.

Wreszcie przyszła prawdziwa wolność. W 1920 roku była jeszcze bitwa Warszawska i cud nad Wisłą. Wtedy radość i entuzjazm ogarnęły Polaków, ale nie na długo!

Bohaterskie rodziny.

Teraz chciałbym wspomnieć o dziedzicach, którzy mieszkali tu w Mazanowie i obok na Kraśnie, o rodzinie Świerczewskich i Jabłońskich.

Gdy 1 września 1939 roku przyszła straszna wiadomość – wojna, rodziny te przyjęły to z bólem, ale i z godnością. Gdy jednak 17 września dowiedzieli się, że od wschodu bolszewicy napadli na Polskę, popadli w popłoch i zaczęli w pośpiechu pakować się, ponieważ wiedzieli, jak straszny jest to wróg. Dobrze znał ich i pan Stefan z Mazanowa i pan Stanisław Jabłoński z Krasna. Zostali jednak na miejscu, bo kochali tą ziemię i jej mieszkańców. Czas okupacji, to był dla nich czas męki, czas wielkich tortur psychicznych, moralnych i fizycznych. Aż do jesieni 1944 roku byli nieustannie nękani przez bandytów inspirowanych przez wschodniego agresora. Był taki czas, że napady bandycko-rabunkowe odbywały się co drugi dzień, a rabowali wszystko co się dało wraz z poniewieraniem ludzkiej godności mieszkańców majątku.

Jeden z bandytów, dowódca „oddziału partyzanckiego”, bo tak siebie nazywali, w połowie kwietnia 1944 roku napisał do swoich przełożonych, że majątek w Mazanowie uznał „za bazę wyczerpaną” i postanowił „pozostawić go w spokoju, gdyż zagrażała mu kompletna ruina”, a przecież jeszcze mieli tu przyjść towarzysze ze Wschodu.

Były też i miłe odwiedziny. Jednej nocy w Chruślankach Mazanowskich i w Mazanowie kwaterowali żołnierze Hubala, przychodzili także żołnierze AK.

Kiedy 27 lipca 1944 roku przyszli tu Sowieci, nakazali właścicielom ziemskim - ograbionym, sponiewieranym fizycznie i moralnie, psychicznie maltretowanym, niejednokrotnie zdradzonym przez tych dla których żyli - opuścić swoje domy i ziemię, i oddalić się od nich nie bliżej niż 60 km. Jeżeli tego nie uczynią zostaną skazani na Syberię. W Mazanowie mieszkańcom nakazano rozgrabić wszystko, co zostało z majątku dziedziców. Tu, jak wspomina ks. Jerzy Jabłoński, pięknie zachowali się mieszkańcy Mazanowa, którzy jakby się przebudzili i odmówili rozkradania własności dziedzica. Mówili, że dziedzic był dla nich jak ojciec, a ojca się nie okrada.

Te wydarzenia, które miały swój początek w czasie hitlerowskiej i sowieckiej okupacji, a które chyba dotyczą wszystkich polskich dworów i majątków ziemskich są ciągle białą plamą w historii naszego narodu. Dla mnie takie rodziny jak Świerczewscy z Mazanowa, Jabłońscy z Krasna, Zembrzuscy z Moniak i anonimowe rodziny z wiejskich chat, były męczennikami za Ojczyznę i polską wieś. Można o nich powiedzieć, że są to rodziny wyklęte, tak jak żołnierze wyklęci, którym dopiero dziś przywraca się pamięć i powszechny szacunek wśród prawych Polaków.

Mądrość prawdziwej historii.

Drodzy bracia i siostry! Mieszkańcy polskiej wsi!

Wiemy, że na wsi dzieje się źle! Są jakieś siły zła, które chcą zniszczyć polską wieś, a w niej rodziny i wszystko, co Polskę stanowi. Prowadzona jest niestanie rabunkowa polityka w stosunku do polskiej wsi i ojczystej ziemi! Przykładów jest niezliczona ilość! Patrząc się na dzisiejszy stan naszej Ojczyzny, tym wszystkim, którzy poprawnie myślą nasuwa się wniosek, że nie ma dziedziny życia, w której nie działałby tajemny wróg, niszczyciel wszystkiego co polskie, co dobre i piękne.

Co mamy zatem robić? Co?

Skorzystajmy z prawdziwej historii, a w niej z mądrości i doświadczenia minionych pokoleń prawych Polaków!

Kiedy szukałem informacji o Powstaniu Styczniowym i o udziale w Powstaniu naszego proboszcza, w relacjach kapłanów z zsyłek na daleki Wschód natknąłem się na słowa jednego z więźniów, który pisał w listach, że gdy klękali do codziennej modlitwy byli tacy więźniowie, uczestnicy Powstania, którzy nie chcieli się modlić i leżeli w tym czasie na swych pryczach. I złamany na duchu stawiał pytanie: jak zatem można było wygrać Powstanie, skoro zbrakło żarliwej modlitwy do Boga?

10 lat po upadku Powstania, w 1873 roku w Żytnie ukazuje się Matka Boża świątobliwej Wandzie Malczewskiej i pocieszając umęczony naród polski zapowiada przyszłe jego zwycięstwo nad wrogiem i liczne dobrodziejstwa udzielane za Jej pośrednictwem przez Boga „…o ile się nie sprzeniewierzą wierze katolickiej i obyczajom chrześcijańskim.”

4 lata po tych objawieniach, w 1877 roku w Gietrzwałdzie na Warmi niedaleko Olsztyna objawia się Matka Boża 13-letniej Justynie Szafrańskiej i 12-letniej Barbarze Smulowskiej. Znamienne jest to, że Maryja często ukazywała się razem z krzyżem. I tam też zanoszono modlitwy o uwolnienie naszej Ojczyzny od wrogów i zaborców. Maryja zawsze odpowiadała: „Odmawiajcie gorliwie różaniec”.

Powoli Polacy zaczynali walczyć o wolność z różańcem w ręku i w ufnej modlitwie do Boga. I przyszła wolność, ale na krótko, bo w 1920 roku bolszewicy napadli na Polskę i Europę. Wtedy cały Naród włączył się w walkę z bolszewikami, duchowo, na kolanach, z różańcem w ręku. Dawnym zwyczajem wielu Polaków modliło się z różańcem w dłoni, leżąc krzyżem na posadzkach kościołów. W każdej świątyni decyzją księdza Prymasa był wystawiany Przenajświętszy Sakrament. Wincenty Witos wspominał: „Olbrzymie tłumy ludności chodziły z procesją i chorągwiami przez dwa dni po ulicach Warszawy, śpiewając pieśni i prosząc Boga o zwycięstwo”.

I stał się cud. Oto 15 sierpnia na nocnym niebie ponad atakującymi Polakami pojawia się postać Niewiasty „groźnej jak zbrojne zastępy”, Jej szeroki granatowy płaszcz powiewa na wietrze, odcinając się smugami światła od czarnego nieba. Osłupieli ze grozy bolszewicy widzieli, jak Niewiasta odrzuca ich pociski, które eksplodują tam, gdzie znajdują się ich odwody! Ogarnięci panicznym strachem, uciekają na łeb, na szyję, porzucając tabory, działa i amunicję.

Stało się tak, bo huk dział spod Radzymina mieszał się z modlitwami i śpiewami procesji. Ileż wtedy popłynęło do Boga przez Maryję pięknej modlitwy. Francuski generał Weygand napisał w swoich wspomnieniach: „nigdy nie widziałem takiej modlitwy, jak w Warszawie. Cała Polska tak samo wtedy się modliła. Z całych sił proszono Boga przez Maryję, aby wejrzał na 120 lat pokuty i zadośćuczynienia narodu polskiego i raczył się zmiłować i uchronić naród i świat przed nową diabelską niewolą. Bóg wysłuchał modlitwy swego ludu.

W Maryi jest nadzieja!

I dzisiaj, tak jak w 1920 roku też potrzebny jest nam cud na Wisłą!

Co więc mamy czynić, my mieszkańcy polskiej wsi?

Powinniśmy już wiedzieć, co mamy czynić! Ta prawdziwa historia jest naszą nauczycielką, a ona nam mówi, że bez żywej wiary, czci i miłości do Najświętszej Maryi Panny nie ma dla nas przyszłości! A zatem:

Nie sprzeniewierzajmy się wierze katolickiej i obyczajom chrześcijańskim!

Nie dopuszczajmy się niedowiarstwa, zdrady, niezgody i lenistwa!

Nawracajmy się, wierzmy w Ewangelię i gorliwie módlmy się, szczególnie na różańcu! Pamiętajmy o słowach Maryi: „Odmawiajcie gorliwie różaniec”. Powstańmy ze snu, bo przyszła już najwyższa pora, aby siać różańcowe ziarna na naszej ojczystej ziemi! Ojczyzna czeka!

I niech Matka Boża rzeczywiście stanie się Królową naszego życia! Ona ustami poetki tak pięknie do nas mówi: Nigdy jam Ciebie ludu nie rzuciła, nigdym od Ciebie nie odjęła lica. Jam po dawnemu moc Twoja i siła. Bogurodzica. (Maria Konopnicka)

 

Powstańmy do modlitwy, bo dzisiaj Bóg dał nam czas, abyśmy mogli Mu złożyć dziękczynienie za owce ziemi, prosić o błogosławieństwo i o to, aby Polska była Polską! Teraz ta chwila jest dla nas najważniejsza. Uczyńmy wszystko, co jest możliwe, aby zanieść naszą żarliwą modlitwę przed tron Boga Najwyższego! Amen.